Jak zostałam anulowana


Phyllis Chesler 2020-08-13

Phyllis Chesler
Phyllis Chesler

Nie zakwestionujesz żadnej części politycznie poprawnego szaleństwa bez ryzykowania wszystkiego. Polecam, by więcej spośród nas to właśnie robiło


Być może współczesna “kultura anulowania”, zaczęła się oficjalnie w 1989 roku, kiedy Chomeini wydał fatwę wzywającą do zamordowania Salmana Rushdiego za „zniesławienie” islamu w Szatańskich wersetach. Rushdiego trzeba było ukryć, ale islamistyczny atak na mowę prawdy na Zachodzie rozpoczął się wtedy na dobre. Uważam jednak, że wcześniej działo się także coś innego. 


Dzień po zwycięstwie Izraela w wojnie obronnej w 1967 roku rozpoczęła się śmiertelnie poważna propaganda przeciwko Izraelowi i Zachodowi. W ciągu następnych dwudziestu lat, a może nawet mniej, zachodnie uniwersytety zostały intelektualnie i politycznie „anektowane” przez stalinowskie i islamistyczne narracje. Zapanowała bałkanizacja społecznych tożsamości i wiktymologia.


Akademików, włącznie z feministkami (moimi ludźmi), ogarnęła szczególna obsesja w sprawie rzekomej okupacji Palestyny, kraju, który nigdy nie istniał, większa niż sprawami rzeczywistego ludobójstwa lub okupacji ciał kobiet.  


W latach 1980, i 1990, inteligencja żarliwie zgadzała się, że “islamofobia” rzeczywiście istnieje.


Dzieliło ich zaledwie dziesięć lat of wiary, że mężczyźni mogą być kobietami; że tylko Zachód, ale nikt więcej, zajmował się niewolnictwem, imperializmem i kolonializmem; i że ofiary zawsze są zawsze wspaniałe, nawet kiedy ofiara w rzeczywistości jest agresorem.


Odmów zgody na którekolwiek z tych twierdzeń, a lądujesz poza nawiasem. Ten tłumek uznał teraz samą historię za winną i stara się obecnie ze wszystkich sił nie tylko o osądzenie jej, ale o anulowanie tak dużych części z historii jak to możliwe.


Być może, należę do pionierów, bo zostałam „anulowana” już w latach 2002-03.


Proszę zrozumieć: nie uważam siebie za ofiarę za odmowę podporządkowania się kodeksom politycznie poprawnej mowy ani myślenia grupowego. Jestem jedną z tych, które miały szczęście. Mimo przeciwności piszę i publikuję od ponad 50 lat i robię to nadal.


Wybrawszy świat myśli, spodziewałam się oświeconej debaty.


Czołowe autorytety szybko potępiły moją pracę. Różnice zdań wśród feministek były naturalne. Nie zgadzałyśmy się w sprawach klasy, rasy, religii, lesbijek, mężczyzn, macierzyństwa, pornografii, prostytucji i socjalizmu.


Niemniej długo byłam modnym symbolem feministycznego ruchu, “znaną intelektualistką”, uwieńczoną dwukrotnie recenzjami książek na pierwszej stronie „New York Times’a”. Byłam na okładce ich magazynu a moje książki były na ich listach bestsellerów. Cytowano mnie wiele razy w “New York Times” i w innych gazetach od wybrzeża do wybrzeża, a także w Europie.

 

Wkrótce dowiedziałam się, że w XXI wieku “usuwanie z platformy” bardzo różni się od wszystkich intelektualnych lub politycznych bitew, w jakich walczyłam w XX wieku.  


W 2003 roku opublikowałam książkę The New Anti-Semitismw której ośmieliłam się napisać, że  zachodnia “postępowa” inteligencja jest winna kolaboracji z Wielkimi Kłamstwami islamu o Izraelu i Żydach. Pisałam także, że w naszych czasach anysyjonizm jest antysemityzmem. W 2016 roku, 13 lat później, Departament Stanu USA zgodził się z tym poglądem (ale nie „gęgacze”).

 

Była to moja pierwsza książka, której “New York Times” postanowił nie recenzować ani nie przeprowadził ze mną wywiadu o niej. Napisałam więc list do redaktorów NYT, pytając, czy już recenzowali zbyt wiele książek na ten temat, czy też temat po prostu był nie na czasie. Żartowałam: “Z pewnością powodem nie może być to, że autorka jest kobietą?”

 

Redaktor naczelny odpowiedział, że jeśli sugeruję, że NYT (lub redaktor działy recenzji) są antysemiccy, to jestem “neurotyczną i paranoiczną kobietą”. Nie poruszyłam w moim liście kwestii antysemityzmu.

 

Od tego czasu żadna z moich książek nie była recenzowana w “New York Times”.

 

Znalazłam nowych intelektualnych i politycznych przyjaciół: konserwatystów, odkryłam, że są oczytani, tolerancyjni i wolnomyślicielscy. Zaczęłam publikować tam, gdzie chciano moich prac.


Wiele moich wieloletnich, feministycznych koleżanek odmówiło czytania choćby jednego mojego słowa, ponieważ teraz publikowałam “u wroga”.


Nigdy przedtem nie spotykałam się z zamieszkami na kampusach, gdzie wygłaszałam wykłady. To zmieniło się, poczynając od 2003 roku. Kiedy miałam wykład na zupełnie inne tematy, stawiono mi wyzwania w sprawie Izraela/Palestyny.


Mówiłam o apartheidzie i o tym, jak mu przeciwstawiałam się.


Najwyraźniej nigdy nie słyszeli prawdy. Publiczność kolektywnie wydała zduszony okrzyk zdumienia. A potem ludzie nieco oszaleli. Wszyscy zaczęli wrzeszczeć, przeklinać. Słowo “Palestyna” wystarczyło, by zamienić przyjazną publiczność w zdecydowanie wrogą i jakby niespełna rozumu.


Organizatorzy wyprowadzili mnie bocznymi drzwiami dla mojego bezpieczeństwa.


Pamiętajcie, to działo się 17 lat temu.


Od tego czasu potrzebowałam ochrony policyjnej na wielu kampusach.


Potem przyszło odwracanie się plecami, niezapraszanie, próby anulowania moich wykładów, wycofywanie zaproszeń i usunięcie z pewnych list feministycznych grup.


Tuż po opublikowaniu The Death of Feminism (2005), miałam wykład dla National Organization for Women. Mówiłam o niebezpieczeństwach multikulturowego relatywizmu. Ekipa radia WBAI myślała, że sprzeciwiam się multikulturowej różnorodności i nadali godzinny program, w którym potępiono mnie jako rasistkę.

 

W 2013 roku zdarzyło się coś zastanawiającego i osobliwego. Book TV chciała zrobić ze mną godzinny wywiad o mojej książce An American Bride in Kabul. Zgodziłam się. Wtedy powiedzieli mi, że wywiad będzie prowadzić Golbarg Bashi, pochodząca z Iranu profesorka. Powiedziałam, że oddzwonię za pięć minut. Szybko odkryłam, że jej mężem był Hamid Dabashi z Columbia i że oboje są zaciekłymi antysyjonistami. Poprzednio starłam się także z jednym z mentorów Bashi. Jak, na Boga, wybrali Bashi? Powiedziałam, że  zgodzę się na każdego innego człowieka pochodzenia irańskiego, ale nie na nią. Nie chciałam, by moje wspomnienia przejęła walka o Izrael/Palestynę. Wywiad nigdy nie doszedł do skutku.

 

W 2017 roku zaproszono mnie, bym mówiła o moich czterech badaniach o morderstwach honorowych na konferencji w University of Arkansas Law School. W ostatniej chwili trzej profesorowie, wszyscy propalestyńscy, proislmistyczni i antyizraelscy, zagrozili przemocą, gdybym miała pojawić się – choćby tylko przez Skype. Administracja poddała się i zmusiła mojego gospodarza do wycofania zaproszenia.


Oto, czego nauczyłam się.


Niebezpieczne jest krytykowanie islamu lub jakichkolwiek zachowań muzułmanów – mordów honorowych, pedofilii, homofobii, poligamii, przymusowych małżeństw i nauczania nienawiści wobec niewiernych. W środowiskach uniwersyteckich i w niemal całej prasie głównego nurtu jest nieakceptowane chwalenie czegokolwiek, co Izrael kiedykolwiek zrobił, szczególnie, jeśli jest to prawdą; pisanie, że dżihad jest religijnym nakazem islamu; kwestionowanie beznadziejnej głupoty polityki tożsamości i wynikającej z tego bałkanizacji rzeczywistości; i dokumentowanie, że kobiety, podobnie jak mężczyźni, przyswoiły sobie seksizm.

 

Nie wolno także sprzeciwiać się “sex work” bez narażenia się na etykietki „transfoba” i „antyimigranta”. Ani nie wolno kwestionować mądrości zalegalizowania surogacji bez tego, by uznano cię za homofobkę. Nie zakwestionujesz żadnej części politycznie poprawnego szaleństwa bez ryzykowania wszystkiego. Polecam, by więcej spośród nas to właśnie robiło. Odwaga jest obecnie naszą jedyną alternatywą.

 

How I got canceled

Spectator, 7 sierpnia 2020

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Phyllis Chesler

Emerytowana profesor psychologii City University of New York, współzałożycielka Association for Women in Psychology oraz National Women's Health Network.