Urok domowej wirusologii


Andrzej Koraszewski 2020-08-09


Niemcy powierzyli kierowanie walką z pandemią najlepszemu w kraju wirusologowi, Szwedzi też, Izraelczycy zwrócili się do armii i wywiadu jako instytucji przygotowanych do odparcia wojny biologicznej. Tajwan i Sinjgapur miały już wcześniej swoje rządowe agendy gotowe do natychmiastowego wkroczenia do akcji i w momencie pojawienia się zagrożenia z ich wyrokami nie było dyskusji. Reszta świata zdała się na przyzwyczajonych do swojej ważności ministerialnych biurokratów, mających wspaniale opanowaną sztukę unikania wszelkiej odpowiedzialności.

Mamy sierpień, milowymi krokami zbliża się nowy rok szkolny, uczniowie i nauczyciele chcą wiedzieć, jak on będzie wyglądał. Pandemia trwa już tak długo, że niby coś wiemy, chociaż uczciwie mówiąc nic nie jest pewne.


Patrząc wstecz na minione miesiące zastanawiamy się, jak oceniać działania władz, co działa, gdzie popełniono największe błędy, jak minimalizować ryzyko zarówno nasilenia się zachorowań i śmierci, jak i dalszych strat gospodarczych oraz destabilizacji życia społecznego?


Z wielu stron powtarza się zarzut braku przygotowania na wybuch pandemii. Przypomina się, że były ostrzeżenia, że niektórzy mówili  zarówno o możliwości wojny bakteriologicznej, jak i spontanicznego pojawienia się nowych nieznanych dotąd chorob zakaźnych. 


W Stanach Zjednoczonych przez dwie, a właściwie trzy administracje, czyli od prawie ćwierć wieku nie odnawiano zapasów odpowiednich środków, nie przeprowadzono przygotowujących do pandemii szkoleń w służbie zdrowia, nie interesowano się strategią szybkiego przygotowania szpitali zakaźnych. Pandemia wszędzie wywołała panikę i dezorientację. 


Wyjątkiem był Tajwan i Singapur. Dwa stosunkowo niewielkie kraje z bardzo intensywnymi kontaktami gospodarczymi z Chinami, a więc o szczególnym narażeniu.        


Z wielu stron powtarza się istotny argument, że konieczność zamykania szkół i przedsiębiorstw była efektem całkowitego braku przygotowania i chaosu na początku pandemii, zaś nerwowe działania władz spowodowały nieufność społeczeństwa do władz i ekspertów, utrudniając powszechną akceptację niezbędnych działań prewencyjnych. 


Wskaźnikiem najwyraźniej pokazującym dramatyczną nieudolność władz jest prawdopodobnie liczba zgonów na COVID-19 na milion mieszkańców. W krajach zachodnich najgorsze wyniki ma Belgia – 850/mln (jedynie w stanie Nowy Jork jest to ponad 1000/mln.) W dalszej kolejności mamy: Francję (684), Wielką Brytanię (683), Włochy (583), Szwecję (570), Brazylię (558) oraz USA (488).


Dla porównania Tajwan ma 0,3/mln, Singapur 5, Hong Kong 6. Te trzy kraje mają niesłychanie intensywne kontakty z Chinami i teoretycznie powinny być w takiej samej lub gorszej sytuacji jak kraje zachodnie. (Polska, podobnie jak Norwegia ma 47 zgonów na COVID-19 na milion mieszkańców).


Główny koszmar (i nieudolność władz na pograniczu zbrodni) to domy opieki. W zamożnych krajach bardzo wiele osób przenosi się na starość do takich domów. Brak właściwej strategii działania spowodował, że mieszkańcy tych domów umierali (nadal umierają) taśmowo. W USA szacuje się, że ponad 40 procent dotychczasowych śmierci z powodu COVID-19 miało miejsce w domach opieki. W niektórych stanach te proporcje sięgały ponad 70 procent. To samo zjawisko obserwowano również w Europie, we Włoszech, we Francji, w Niemczech jak również w Polsce.


Nieprzygotowany personel, brak specjalnych procedur, brak wyposażenia. A przede wszystkim brak wyobraźni, w wielu krajach odpowiedzialne władze zwyczajnie zignorowały problem, a kiedy tych zmasowanych śmierci nie dało się dłużej ukryć, biurokraci próbowali się wykręcać twierdzeniem, że przecież w tych domach opieki zawsze jest wysoki poziom zgonów.


Można by się spodziewać, że w mediach znajdziemy zalew artykułów prezentujących najlepsze doświadczenia walki z pandemią w domach opieki, ale dla mediów pandemia to jeszcze jedna pałka do tłuczenia po głowach przeciwników politycznych. Same władze wydają się też unikać drażliwego tematu i nadal nie widać specjalnej koncentracji uwagi ani na wcześniejszych błędach, ani na procedurach, które prowadziłyby do radykalnego zmniejszenia liczby zachorowań i śmierci ludzi starych w domach opieki. Polska nie różni się pod tym względem ani od Stanów Zjednoczonych, ani od Wielkiej Brytanii.


W wielu krajach uświadomiono sobie, że w tak ważnej sprawie jak zaopatrzenie w leki i środki zapobiegania roznoszeniu się zarazy pozwolono na zdominowanie rynku przez Chiny i na daleko idącą zależność. Jesteśmy świadkami stopniowej zmiany tej sytuacji, ale rzecz ciekawa, bo w różnych krajach obserwujemy to samo zjawisko - sporów i  kłótni, czy zdać się na siły rynkowe, a państwu zostawić jedynie sprawę nadzoru jakości, czy odwrotnie, zawierzyć produkcję wyposażenia medycznego Matce Boskiej od centralnego planowania i powierzyć ją powiązanym z państwem wytwórcom narodowym.


Wiele wskazuje na to, że skuteczność zmniejszania liczby zakażeń uzależniana jest od dyscypliny społecznej, a ta zależy od stopnia przekonania o racjonalności nakazów i rekomendacji przekazywanych przez władze. Tu okazuje się, iż media w silnym stopniu przyczyniały się do ignorowania rekomendowanych środków zaradczych. Na Tajwanie i w Singapurze decydująca była ścisła kontrola i kwarantanna dla osób przyjeżdżających z innych krajów, a przede wszystkim z Chin. (Kiedy w USA Trump zarządził takie obostrzenia były one wyśmiewane i ignorowane.) W Europie wiele tygodni zajęło zawieszenie swobody przekraczania granic, a następnie izolowania ognisk.   

 

Dla socjologów cała ta sprawa może być fenomenalnym polem badania stosunku społeczeństwa do władz oraz funkcjonowania mediów. Rygoryzm i wysokie kary nie wydają się być jednoznacznie skorelowane z poziomem przestrzegania nakazów i zaleceń. Wydaje się, że najsilniejszą zmienną jest kultura. Wysoki poziom zdyscyplinowania społeczeństw Azji południowo-wschodniej przekłada się na zdecydowanie słabsze roznoszenie się choroby i niższą śmiertelność, a co więcej pozwoliło na znacznie słabsze restrykcje dotyczące działalności przedsiębiorstw i szkół.

 

Wszyscy zastanawiamy się nad pytaniem jak długo jeszcze będziemy żyć z pandemią? Jedni liczą na szczepionki, inni na odporność stadną. Jeśli idzie o szczepionki, to podobno już są za rogiem, ale o ich skuteczności dowiemy się zapewne po wielu miesiącach od rozpoczęcia masowych szczepień, a do tego jeszcze daleko. (Rozpoczęły się już próby na ludziach, takie próby normalnie trwają kilka lat, teraz pewnie będą skrócone, trudno powiedzieć jak bardzo skrócone.)  Podobnie zresztą z odpornością stadną, o której tak naprawdę będziemy coś wiedzieli najwcześniej po roku. Chwilowo widzimy drugą falę, która jest głównie efektem zakażeń wewnętrznych (granice są już dość dobrze strzeżone). Zaległości, jeśli idzie o wyposażenie w sprzęt, zostały w dużym stopniu nadrobione, to, czego brakuje najbardziej to jest morale, gotowości zaakceptowania, że rekomentowane środki są sensowne i skuteczne.


Korea Południowa, która ma ponad 51 milionów mieszkańców, ściśniętych na terenach nadających się do zamieszkania, ma jak dotąd 14.519 zachorowań i 303 przypadków zgonów. Polska ma ponad 50 tysięcy zachorowań i ponad 1 800 zgonów na COVID-19. Trudno o wątpliwości, że o tych różnicach zadecydowała szybkość reagowania, poziom przygotowania i dyscyplina społeczna (chociaż badacze rozważają również kwestię odmiennej podatności i różnych szczepów tego samego wirusa).

 

Kiedy zastanawiamy się nad kwestią dyscypliny społecznej, ciekawe, czy ktoś bada popularność związanych z pandemią teorii spiskowych w różnych krajach i w różnych kulturach. W Polsce mamy ich sporo, zarówno dotyczących pochodzenia koronawirusa, samego istnienia pandemii, skuteczności noszenia masek, itp.


Osobiście odnoszę wrażenie, że w Polsce jest stosunkowo najwięcej dających wiarę, że to Ameryka stworzyła tego wirusa, broniąc kapitalizmu i walcząc z Chinami, konkurencyjna teoria głosi, że wirus powstał w chińskich laboratoriach w celu zwalczenia zachodniej cywilizacji. Jest również koncepcja, że to Big Pharma stworzyła wirusa, żeby sprzedawać lekarstwa. Są tacy, którzy święcie wierzą, że żadnego wirusa nie było i nie ma, a opowieści o pandemii kapitaliści stworzyli w wiadomych celach. Rynek teorii spiskowych nie byłby sobą, gdyby nie było teorii, że to wszystko Żydzi. Ostatnio z pewnym opóźnieniem, dowiedziałem się o Polonusach z Toronto, którzy uporczywie powielają „informację”, że to wszystko żydowski wymysł, żeby nam, biednym gojom, radość życia zniszczyć. Polska ludowa wirusologia dostała się ostatnio nawet na czołówki gazet.


Oto co pisał 22 kwietnia 2020 związany z krajową Konfederacją Głos Polski z Toronto:



Nawet minister Szumowski wie lepiej, chociaż zapewne uzyskałby wyższy stopien akceptacji swoich rekomendacji, gdyby częściej informował o tym, że nie wszystko wie.