Lekcje z pandemii
Wczoraj wybraliśmy się na zakupy. W maseczkach weszliśmy do supermarketu i apteki i wróciliśmy, po drodze zaglądając do warzywniaka. Zatrzymaliśmy się przy małym stoisku, gdzie podobno mieli jajka. Przed nami była długa kolejka, ale dostaliśmy jajka. Chociaż nie mogę powiedzieć z pewnością, sądzę, że te były jajka z mostu powietrznego z Portugalii i Ukrainy, by zaspokoić popyt na Paschę.
Izrael nadal produkuje wiele jajek, a te niedobory prawdopodobnie spowodowali ludzie, którzy gromadzili zapasy z obawy przed zakłóceniami spowodowanymi koronawirusem, co mogłoby przeszkodzić im w dostaniu jajek na Paschę.
Jajka właściwie nie są problemem. Produkujemy je, możemy je importować z wielu źródeł, możemy żyć bez nich. Tak, nawet w Paschę, jeśli musimy. Na wypadek, gdybyście się zastanawiali, nie ma niedoborów papieru toaletowego, przynajmniej w Rehovot.
Ale co innymi rzeczami? “Hi-tech” jest podobno perłą w koronie gospodarki Izraela, a półprzewodniki – mikroprocesory i niezliczone rodzaje prostszych urządzeń – są cegiełkami urządzeń elektronicznych. Jest wiele firm zajmujących się półprzewodnikami, które działają i mają swoje kwatery główne w Izraelu, ale – z wyjątkiem Intelu, który ma instalacje do produkcji zaawansowanych mikroprocesorów w Kirjat Gat – na ile wiem, żadna z nich nie wytwarza tutaj swoich produktów. Stworzone tutaj projekty czipów wysyła się do produkcji w Azji Wschodniej, w Indiach i innych miejscach. Inne elementy, które są niezbędne do budowania elektronicznych urządzeń, produkuje się gdzie indziej. Jest rzeczą normalną, że urządzenie projektuje się w jednym kraju, składa w innym z części produkowanych w jeszcze innych krajach, a potem sprzedaje na całym świecie.
Ryż jest podobno czymś, co w dużych ilościach jedzą Izraelczycy, ale jest importowany. Izrael eksportuje urządzenia nawadniające, które umożliwiają uprawę ryżu ze znacznie mniejszą ilością wody niż metody tradycyjne, ale nie używamy ich w kraju. Ptitim, maleńkie kluski, które są tutaj tak popularne, nazywane czasami „izraelskim kuskusem”, chociaż to nie jest kuskus, stworzone zostały przez firmę Osem jako substytut ryżu na prośbę Davida Ben Guriona w latach 1950. Przez pierwszych dziesięć lat istnienia Izraela nie produkowano w kraju wystarczającej ilości żywności dla wszystkich imigrantów – uchodźców z Holocaustu i Żydów zmuszonych do opuszczenia krajów arabskich. W dodatku było niewiele zagranicznej waluty na sprowadzanie ryżu. Pitim jest tanie i łatwe do przyrządzenia.
Są liczne inne produkty i surowce, które są niezbędne dla naszego codziennego życia i dla funkcjonowania naszej gospodarki, które musimy importować. I rozwinęliśmy skomplikowane systemy robienia tego. Załóżmy jednak, że te systemy przestają działać.
Pandemia koronawirusa spowodowała, że zacząłem myśleć o tej możliwości. Nagle zobaczyliśmy, że rzeczy potrzebne, by reagować na epidemię, jak wyposażenie ochronne, narzędzia diagnostyczne i respiratory nie są produkowane w kraju. Lekarstwa i składniki do nich przychodzą z zagranicy, często z jednego tylko kraju, z Chin. Procedury produkcji i magazynowania „dokładnie na określony czas” oznaczają, że systemowi trudno poradzić sobie z nagłym wzrostem zapotrzebowania. Popyt na całym świecie niesłychanie wyśrubował ceny.
Izrael zwrócił się do Ministerstwa Obrony, a także do agencji wywiadowczej Mosadu, by zlokalizowali i wystarali się o pilnie potrzebne wyposażenie. Fabryki przemysłu obronnego produkują teraz respiratory w kraju. Dzięki temu, jeśli będziemy mieli łut szczęścia i jeśli obecne modele są poprawne, izraelscy lekarze nie staną przed decyzjami, jakie musieli podejmować ich koledzy w północnych Włoszech, kiedy musieli wybierać, który pacjent otrzyma respirator i szansę na życie, a którego trzeba pozostawić, by umarł.
Ale nasza wysoko technologiczna cywilizacja jeszcze nie jest po bezpiecznej stronie. Należy traktować podejrzliwie dane o liczbie zmarłych i chorych przychodzące z Chin. Nie można wykluczyć w Chinach ekonomicznej i politycznej niestabilności. W dodatku, niektórzy przewidują głęboką depresję ekonomiczną na całym świecie spowodowaną przez pandemię i zamykanie gospodarki. Jeśli to się zdarzy, a szczególnie jeśli dołączy do tego polityczna niestabilność – wojny, rewolucje i upadki państw – może to wystarczyć do rozerwania kilku słabych ogniw w łańcuchu, który tworzy globalną ekonomię. Mogę wyobrazić sobie daleko posuniętą niepewność żywnościową w krajach, które dotychczas uważano za wysoko rozwinięte.
Oczywiście, to wszystko może być, jak to nazywa moja żona, „paranoją o 3 nad ranem”. Może koronawirus szybko wypali się i gospodarki na całym świecie pozbierają się w krótkim czasie. Może Chińczycy mówią prawdę lub może naprawdę mają 21 milionów zmarłych. Niezależnie jednak od tego, czy ten kryzys będzie ostatnią kroplą, która przeleje dzban, czy też ludzkość wykręci się z tego po to tylko, by nadziać się na następny są tu lekcje do wyciagnięcia dla ludzi podejmujących decyzje dla narodów świata.
Kraj wielkości Izraela nie może być samowystarczalny we wszystkich dziedzinach (chociaż kraj taki jak USA, może). Każdy kraj jednak powinien dążyć do uprawiania wystarczającej ilości żywności, by wyżywić własną populację. Trend w kierunku monokultur w rolnictwie jest niepokojący. Także w innych dziedzinach celem powinna być samowystarczalność. Taką dziedziną jest zaopatrzenie medyczne. A wiele krajów, włącznie z USA, zależy od Chin. Gdyby coś stało się w Chinach lub gdyby Chińczycy postanowili umyślnie działać przeciwko krajom, które uważają za wrogów, łatwo jest wyobrazić sobie rezultaty.
Istnieją inne problemy z powodu tylko jednego źródła niezbędnych produktów. W 2007 roku chińscy producenci sprzedali sfałszowane składniki karmy dla zwierząt domowych producentom takiej karmy w USA i innych miejscach, powodując śmierć wielu zwierząt. Rok później ta sama niebezpieczna substancja pojawiła się w mleku i mieszance dla niemowląt, zabijając sześcioro dzieci w Chinach.
Inny rodzaj “fałszowania” dotyczy czipów komputerowych. W 2015 roku chiński podwykonawca, produkujący płyty główne serwerów dla amerykańskiej firmy, ukradkiem wstawił dodatkowy czip, który pozwoliłby hakerom na obejście zabezpieczeń w każdej sieci zawierającej maszynę z tą płytą główną. Serwery tej firmy były używane na amerykańskich okrętach wojennych, w centrach operacyjnych dronów i innych miejscach. W tym wypadku sztuczkę wykryto. Można jednak zmodyfikować standardowy czip, by zawierał „boczne drzwi” we własnym krzemie. To byłoby dużo trudniej wykryć.
Chińska firma Huawei produkuje urządzenia 4G, a obecnie 5G do telefonów komórkowych i sieci danych. Funkcjonariusze bezpieczeństwa USA twierdzą (czemu Huawei zaprzecza), że w tych urządzeniach istnieją „boczne drzwi”, co umożliwia Huawei i, oczywiście, chińskiemu rządowi na przechwytywanie ruchu w sieciach, które używają tych urządzeń.
Wszystko to wskazuje na niebezpieczeństwo polegania na zewnętrznych dostawcach dla krytycznie niezbędnych rzeczy, czy jest to żywność, czy czipy komputerowe. Powinniśmy dywersyfikować nasze rolnictwo i naszą produkcję przemysłową. Samowystarczalność jest celem, do którego warto dążyć, nawet jeśli może być osiągnięty tylko częściowo. Pandemia koronawirusa powinna być ostrzeżeniem, że obejmujący cały świat system nie jest tak stabilny ani tak godny zaufania, jak zakładaliśmy. Jeśli przejdziemy przez to bez większego szwanku, następnym razem możemy nie mieć tyle szczęścia.
16 kwietnia 2020
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Vic Rosenthal
Urodzony w Stanach Zjednoczonycjh, studiował informatykę i filozofię na University of Pittsburgh. Zajmował się rozwijaniem programów komputerowych. Obecnie (juz na emeryturze) mieszka w Izraelu. Publikuje w izraelskiej prasie. Jego artykuły często zamieszcza Elder of Ziyon.