Pandemia ludzkiej głupoty


Steven Novella 2020-04-12


Jako sceptyczny popularyzator nauki nieustannie chodzę po linie między nadzieją a cynizmem. Z jednej strony, bardzo bliskie jest mi podejście Carla Sagana do nauki – skupienie się na absolutnym cudzie wszechświata i zachwycanie się ciekawością i pomysłowością ludzi. Zajrzeliśmy w przeszłość, chodziliśmy po księżycu i rozszyfrowaliśmy wiele tajemnic życia. Nauka jest potężnym narzędziem, które bardziej przekształciło świat przez ostatnie kilka stuleci niż zmienił się on przez dziesiątki tysięcy lat wcześniej. Niemniej ludzkość nadal walczy z demonami naszej ewolucyjnej historii. Jesteśmy plemienni, zabobonni i zdolni do rezygnacji z krytycznego myślenia wobec charyzmatycznego przywódcy.

Wszystko to znaczy, że kiedy stoimy przed wyzwaniem, a także kryzysem, jesteśmy w stanie mu sprostać. Możemy użyć narzędzi nauki, filozofii i polityki, by rozwiązać niemal każdy problem. Ale stopień, do jakiego nie udaje nam się tego zrobić, jest konsekwencją naszej głupoty i braku krytycznego myślenia. Nie ma niczego podobnego do pandemii, co ujawniałoby to wszystko równie wyraźnie – dobre strony i złe.


Po dobrej stronie już mamy tysiące badań nowego koronawirusa (SARS-COV-2) i choroby, jaką wywołuje COVID-19. Badacze już analizują możliwe terapie i pracują nad szczepionką. Tymczasem mamy solidne mechanizmy, których może użyć każdy, by chronić się przed chorobą i zapobiegać jej szerzeniu się. Tam gdzie zostały wprowadzone poprawnie i w porę, te strategie działają. Porównajmy to z sytuacją zaledwie 100 lat temu, podczas pandemii grypy w 1918 roku. Ta pandemia zabiła co najmniej 50 milionów ludzi na całym świecie – a ten rozmiar był efektem kolektywnej porażki świata w poprawnym zrozumieniu i postępowaniu wobec wirusa. Nie mieli leków, nie mieli szczepionki i całkowicie zawiedli w narzuceniu właściwych kroków publicznej ochrony zdrowia (z pewnością było to po części spowodowane tym, że nadal trwała wojna światowa i wielu polityków przedkładało wysiłek wojenny nad łagodzenie pandemii). Cofnijmy się dalej w czasie, do Czarnej Śmierci, która zabiła jedną trzecią populacji Europy, a nie mieli oni nawet elementarnego zrozumienia natury pandemii. Ich ignorancja powodowała, że byli wobec niej bezradni.  


Dzisiaj, dzięki nauce rozumiemy dokładnie, co się dzieje aż do poziomu molekularnego. I mamy metody, by szybko (stosunkowo szybko) wymyślić sposób zajęcia się tym. Nadal jest to wyzwanie, ponieważ pandemia zatacza coraz szersze kręgi, ale tym, co naprawdę musimy zrobić kolektywnie, jest nie wpadać w panikę i słuchać naszych ekspertów. Oczywiście nigdy nie jest to proste. Niektórzy ludzie zawsze znajdą sposób, żeby wszystko zabałaganić, ponieważ ludzkość jest skomplikowaną mieszanką motywacji, uprzedzeń i emocji.


Większość nonsensu przychodzi ze strony ludzi, którzy używają kryzysu do promowania własnej ideologii. Wszyscy widzimy świat przez własne ideologiczne okulary (tak samo jak ja patrzę na tę pandemię przez okulary naukowca i sceptyka). To rzeczywiście pokazuje silne i słabe strony różnych podejść – i, jak sądzę, stanowi bardzo silny argument na rzecz potrzeby wysokiej jakości, obiektywnej nauki. Przykłady ideologicznych szkód mnożą się równie szybko jak wirus.  

 

Na przykład, Etiopia właśnie oznajmiła, że ich tradycyjni uzdrowiciele znaleźli tradycyjne lekarstwo na wirusa. Niestety, ogłosili o tym i rozpoczęli próby kliniczne, ale nie podali żadnych naukowych szczegółów. Wygląda to na grę pod publiczkę, na promowanie własnej, tradycyjnej kultury, nie zaś na dobrą naukę. Rośliny i naturalne substancje z pewnością mogą być użytecznym źródłem skutecznej medycyny, ale wymagają lat pracy. Podejrzewam, że z tym pójdzie równie dobrze, jak poszło tym krajom afrykańskim, które postanowiły polegać na tradycyjnym leczeniu HIV, czego wynikiem była najgorsza epidemia AIDS na świecie.

 

Wydaje się również, że każdy guru alternatywnej medycyny pcha się z własny „cudownym lekiem” na COVID-19. Wykorzystują strach, by sprzedawać cudowne terapie. Na przykład, wielu chiropraktyków fałszywie twierdzi, że chiropraktyka może “wzmocnić układ odpornościowy” i pomóc w ochronie przed COVID-19. Jest to ewidentny nonsens i z pewnością nie warto wybierać się do nich z wizytą. Rośnie również gwałtownie popyt na akupunkturę i to z tego samego powodu. Także “American Institute of Homeopathy (AIH) gościł 18 marca dwugodzinną międzynarodową konferencję przez internet o homeopatycznym leczeniu pacjentów z COVID-19”. Homeopatia jest magiczną wodą o dowiedzionej zerowej skuteczności. Poleganie na niej podczas pandemii jest jak poleganie na czarnoksięstwie, które tak dobrze zadziałało podczas Czarnej Śmierci.  


Musimy także być ostrożni wobec bardziej prawdopodobnych terapii, jak hydroksychlorochina i azytromycina. Trump tweetował, ““HYDROKSYCHLOROCHINA & AZYTROMYCYNA razem wzięte mają realną szansę na to, że będą jednym z największych przełomów w historii medycyny”. Nawet biorąc pod uwagę skłonność Trumpa do hiperboli, tego było nieco zbyt dużo. Ponieważ te leki już są na rynku, było to w rzeczywistości bardzo niebezpieczne. Na przykład, hydroksychlorochina jest używana do leczenia poważnych chorób autoimmunologicznych i teraz pacjenci, którzy zależą od niej, mogą mieć problemy ze zdobyciem leku, ponieważ niepotrzebnie przekazywany jest w nadziei zapobieżenia COVID-19.


Tymczasem chłodniejsze głowy (tj. eksperci) doradzają ostrożność. Wstępne dowody nie są przekonujące, ale jest tam dość, by warto było prowadzić dalsze badania. W tym momencie jedyną właściwą drogą przyjmowania tego leku jest w ramach klinicznej próby i pod nadzorem medycznym. Także niezależne dalsze badanie nie wykazało korzyści z tych leków dla redukowania wirusa lub w wynikach klinicznych. Podobnie jak przy większości nowych hipotez medycznych, to leczenie prawdopodobnie wygaśnie, kiedy będziemy mieli dobre dowody. Tymczasem jednak, jak wielu ludzi weźmie je niepotrzebnie? Te leki nie są dobrotliwe i mogą powodować poważne kardiologiczne skutki uboczne. W rzeczywistości, w obecnym, negatywnym badaniu, dwóch pacjentom trzeba było odstawić te leki z powodu tego właśnie skutku ubocznego. 

 

Na skrajnym końcu spektrum są zwolennicy teorii spiskowych i polityczni ekstremiści. Ich twierdzenia są zbyt absurdalne, by warto było je obalać, ale wpływają gładko do polityki głównego nurtu. Na przykład, Rush Limbaugh mówi swoim słuchaczom, by nie słuchali ekspertów, bo są oni częścią „głębokiego państwa”. Jest to tylko najnowszy przejaw całej wojny przeciwko ekspertyzie. To jest część ceny, jaką płacimy – demonizowanie elit, ekspertów, „głębokiego państwa”, żeby zdobyć krótkoterminowe punkty jest ryzykowną strategią. Pandemia COVID-19 ujawnia jak bardzo to jest szkodliwe. Okazuje się, że potrzebujemy głębokiego państwa zawodowców do takich sytuacji nadzwyczajnych jak ta.

 

A Stupidity Pandemic

NeuroLogica Blog, 3 marca 2020

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Od redakcji ‘Listów z naszego sadu”

Warto tu podkreślić zasadniczą różnicę między oszukiwaniem ludzi przez różnych homeopatów, a przesadną nadzieją wiązaną z różnymi istniejącymi na rynku prawdziwymi lekami, stosowanymi na inne choroby. Lekarze poszukują wszystkiego, co może wspomagać leczenie lub łagodzić objawy choroby, a w szczególności trudności z oddychaniem. Steven Novella pisze o osławionym tweetcie Donalda Trumpa, w którym powtórzył opinię lekarzy, iż kombinacja hydroksychlorochiny + azytromycyny może zmienić sytuację w leczeniu COVID-19. Taka opinia oparta na zbyt małej liczbie obserwacji może być nadmiernym i po części szkodliwym optymizmem, ale nie ma nic wspólnego z pseudonaukowym szalbierstwem. Lekarze (nie tylko w USA) nadal próbują tych leków i ciągle jest zbyt wcześnie, żeby powiedzieć z całą stanowczością, czy to jest skuteczne, czy nie. Lekarze próbują również wielu innych leków, w tym na przykład iwermektyny, która jest lekiem na robaki, ale, zdaniem australijskich lekarzy, może hamować rozmnażanie się wirusa. Sprawdzanie jest na poziomie badań laboratoryjnych, więc na tym etapie dla zwykłych śmiertelników jest to zaledwie ciekawostka, ale jeszcze nie nadzieja.