Kto uniemożliwia Palestyńczykom głosowanie?


Khaled Abu Toameh 2020-03-09

Na zdjęciu: prezydent AP, Mahmoud Abbas głosuje w ostatnich wyborach w AP 25 stycznia 2006 roku. (Zdjęcie:  Pedro Ugarte/AFP via Getty Images)
Na zdjęciu: prezydent AP, Mahmoud Abbas głosuje w ostatnich wyborach w AP 25 stycznia 2006 roku. (Zdjęcie:  Pedro Ugarte/AFP via Getty Images)

Drugiego marca, izraelscy wyborcy poszli do urn wyborczych po raz dziesiąty od podpisania z Palestyńczykami  Umów z Oslo w 1993 roku. Palestyńczycy, w odróżnieniu od tego, od tego czasu mieli wybory tylko cztery razy: dwa razy w wyborach prezydenckich i dwa razy do palestyńskiego parlamentu – Palestyńskiej Rady Ustawodawczej (PLC).


Ostatnie palestyńskie wybory odbyły się w 2006 roku, kiedy Palestyńczycy głosowali w wyborach do PLC. Hamas, islamistyczny ruch panujący w Strefie Gazy, zdobył 44,4% głosów (74 miejsca), podczas gdy rywalizujący z nim Fatah prezydenta AP, Mahmouda Abbasa, zdobył 41,4% głosów (45 miejsc). PLC ma 132 miejsc.


Rok po wyborach do PLC Hamas przemocą zdobył panowanie nad Strefą Gazy po obaleniu władz AP Abbasa. Zamach stanu Hamasu doprowadził do rozłamu między Zachodnim Brzegiem a Strefą Gazy, który praktycznie sparaliżował palestyński parlament.


Palestyńczycy są jedynymi ludźmi na Bliskim Wschodzie, którzy nie mają funkcjonującego parlamentu. W 2018 roku prezydent Autonomii Palestyńskiej (AP), Mahmoud Abbas, zdecydował o rozwiązaniu PLC i powiedział, że przeprowadzi wybory w ciągu sześciu miesięcy. Ta decyzja Abbasa wywołała ostrą krytykę wielu Palestyńczyków, którzy oskarżyli go o próbę zacieśnienia własnego uścisku nad AP i jej instytucjami.


84-letni Abbas nie spełnił obietnicy wyborów parlamentarnych „w ciągu sześciu miesięcy”. Komu potrzebny jest parlament, kiedy ma prezydenta, który niedawno rozpoczął 16. rok swojej czteroletniej kadencji? Komu potrzebni są natrętni członkowie parlamentu, którzy mogą zadręczać prezydenta i rząd niewygodnymi pytaniami lub – co gorsza – krytykować działania palestyńskiego kierownictwa?


Brak życia parlamentarnego jest w rzeczywistości bardzo wygodny dla Abbasa, który wykazuje zero tolerancji wobec swoich politycznych rywali i krytyków. 


Właśnie w tym tygodniu Abbas rozkazał swoim siłom bezpieczeństwa aresztowanie kolejnego palestyńskiego dziennikarza, Ajmana Kawarika, za zamieszczenie krytycznych komentarzy na Facebooki. Kawarik daleko nie jest pierwszym palestyńskim dziennikarzem, który wylądował w więzieniach Abbasa za wyrażanie swoich poglądów. Nikt nigdy nie mówi krytycznie o palestyńskich przywódcach.


Taka rozprawa z krytykami jest typową odpowiedzią Abbasa na niepochlebne komentarze palestyńskich dziennikarzy. Jego zdolność tolerowania krytyki ze strony (od dawna niefunkcjonującego) parlamentu jest podobna.


Mimo że palestyński parlament nie funkcjonował od 2007 roku, palestyńscy posłowie nadal pobierali wynagrodzenie, a Abbas reagował na opinie poszczególnych członków parlamentu odbieraniem im immunitetu lub obcinaniem im pensji.  


W 2016 roku Abbas odebrał parlamentarny immunitet pięciu członkom parlamentu: Dżamalowi Tirawiemu, Szami al-Szami, Nadżat Abu Bakr, Nasserowi Dżuma'ahowi i Mohammedowi Dahlanowi. Rok później Abbas zadecydował również o zaprzestaniu wypłacania pensji kilkorgu członkom parlamentu, włącznie z niektórymi z jego własnej frakcji Fatahu.


Podczas gdy palestyńscy członkowie parlamentu byli pozbawiani wypłat pensji i parlamentarnego immunitetu, jak również wolności słowa i możliwości pracy parlamentarnej, arabscy członkowie Knesetu w Izraelu mają swobodę mówienia, co tylko sobie życzą o rządzie izraelskim i jego polityce, bez żadnych obaw, że mogą być prześladowani.  


Na przykład, arabski członek Knesetu, Ahmad Tibi, jest zajadłym i głośnym krytykiem izraelskiego premiera, Benjamina Netanjahu i polityki jego rządu. Ponieważ Tibi i jego arabscy koledzy z Knesetu żyją w Izraelu, mogą stawać do wyborów parlamentarnych i głosić swoje poglądy bez obawy przed zemstą. Gdyby arabscy członkowie Knesetu żyli pod władzą Abbasa, prawdopodobnym scenariuszem byłoby aresztowanie lub jeszcze gorzej.


Palestyńscy członkowie parlamentu mogą tylko zazdrościć swoim arabskim kolegom w Izraelu samego istnienia wolnych wyborów – oraz wyjątkowej wolności, jaką mają arabscy obywatele Izraela. Pod rządami AP Tibi i jego koledzy nie przetrwaliby długo. 


We wrześniu 2019 roku Abbas – tym razem podczas przemówienia na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ – raz jeszcze obiecał przeprowadzić bardzo opóźnione wybory na Zachodnim Brzegu.


Jak dotąd żadnych wyborów nie było. Zgodnie z przewidywaniami Abbas za własne zachowanie obwinia Izrael: nie mogą odbyć się żadne wybory, dopóki Izrael nie pozwoli na zorganizowanie głosowania w Jerozolimie. Chociaż Izrael nie powiedział, że zakaże Arabom w Jerozolimie uczestnictwa w palestyńskich wyborach, Abbas – wraz z Unią Europejską – próbuje stworzyć wrażenie, że Izrael umyślnie blokuje planowane głosowanie. Poprzednio o to samo oskarżył także Hamas: blokowanie wyborów.  


Wydaje się, że Abbas nie chce nowych wyborów, ani prezydenckich, ani parlamentarnych. Niewątpliwie wolałby nadal kierować AP jak swoim prywatnym, udzielnym księstwem. Dlaczego Abbas, który został wybrany w styczniu 2005 roku, miałby zawracać sobie głowę prezydenckimi wyborami i poświęcać czas i energię na kampanię wyborczą? Abbas ponadto nie widzi powodu, by dać jakiemukolwiek Palestyńczykowi przyjemność konkurowania ze sobą w jakichś wyborach. Jeśli o niego chodzi, to przecież wygrał prawo do dożywotniej prezydentury.


Szczególnie Abbas nie zamierza powtórzyć błędu z 2006 roku, kiedy Hamas wygrał wybory parlamentarne. Zdominowany przez Hamas parlament byłby męczarnią dla jego współpracowników i dla niego samego.


Kiedy izraelscy wyborcy szli do urn wyborczych, Abbas kontynuował mówienie o swoim pragnieniu dania ludziom okazji do wybrania swojego parlamentu i prezydenta. Spróbuj znaleźć choćby jednego Palestyńczyka, który mu wierzy.  


Obecnie Palestyńczycy na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy będą musieli nadal akceptować rzeczywistość życia pod władzą niewybranych i totalitarnych przywódców AP i Hamasu. Dla Palestyńczyków każde wybory w Izraelu służą jako smutne przypomnienie katastrofalnej porażki palestyńskich przywódców i całkowity brak demokracji pod rządami AP i Hamasu. 


Tymczasem społeczność międzynarodowa kontynuuje ignorowanie faktu, że Palestyńczykom odmawia się możliwości przeprowadzenia wyborów. Potępianie Izraela jest pracą na pełen etat, która nie zostawia wiele miejsca na pamiętanie o tym, że przez 14 lat Palestyńczycy byli pozbawieni prawa dotknięcia kartki wyborczej.


Who Is Preventing Palestinians From Voting?

Gatestone Institute, 3 marca 2020

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Khaled Abu Toameh - urodzony w 1963 r. w Tulkarem na Zachodnim Brzegu, palestyński dziennikarz, któremu wielokrotnie grożono śmiercią. Publikował między innymi w "The Jerusalem Post", "Wall Street Journal", "Sunday Times", "U.S. News", "World Report", "World Tribune", "Daily Express" i palestyńskim dzienniku "Al-Fajr". Od 1989 roku jest współpracownikiem i konsultantem NBC News.