Problemy Izraela są rzeczywiste, ale rzeczywisty jest także postęp, jakiego dokonał


Jonathan S. Tobin 2020-03-03

Widok na Ayalon, drogę szybkiego ruchu w Tel Awiwie. Listopad 2019. Zdjęcie: Miriam Alster/FLASH90
Widok na Ayalon, drogę szybkiego ruchu w Tel Awiwie. Listopad 2019. Zdjęcie: Miriam Alster/FLASH90

Spędź wystarczająco dużo czasu w Izraelu przyglądając się codziennemu życiu ludzi, a z łatwością zrozumiesz, dlaczego tak wielu obywateli spędza tak dużo czasu na narzekaniu. Żydowskie państwo może być regionalnym supermocarstwem – miejscem, gdzie znakomici myśliciele spowodowali zakwitnięcie pustyni i stworzyli „naród start-upów”, który rywalizuje z Doliną Krzemową patentami i rozwojem high-tech. Izraelskie miasta mogą tętnić życiem, a farmy produkować obfitość. Niemniej, wielu rzeczy w Izraelu nadal nie ma lub po prostu nie działają.

Dostanie się z jednego miejsca do drugiego w Tel Awiwie lub Jerozolimie może być koszmarem, jak również podróż między tymi dwoma miastami, mimo stworzenia dobrego połączenia kolejowego dla rozładowania ruchu samochodowego. Ruch na drogach zawsze ślimaczy się w dużych miastach, a także w nadbrzeżnym korytarzu. Jest zbyt dużo samochodów i nie dość dróg, by pomieścić je i ich właścicieli.  


I, jak pokazuje długi artykuł w niedzielnym ”New York Times” – opublikowany w momencie dobranym, by tuż przed wyborami wylać kubeł zimnej wody na twierdzenia, że ostatnich 11 lat pod przywództwem premiera Benjamina Netanjahu było dobrym okresem dla państwa żydowskiego – problemy nie są ograniczone do czasu dojazdów do pracy. Izrael potrzebuje więcej miejsc w szpitalach, by poradzić sobie z potrzebami rosnącej populacji. Jego system edukacyjny także zawodzi znaczną część populacji, szczególnie ubogich, Żydów charedi i arabską mniejszość, mimo że kraj w rzeczywistości wydaje więcej na edukację niż na swój okrzyczany militarny establishment.


Ubożsi Izraelczycy i ci z klasy średniej nie czują się lepiej z powodu faktu, że jacyś przedsiębiorcy z high-tech wzbogacili się. Podobnie jak w wielu innych zamożnych miejscach, wielu ludzi czuje się pozostawionych w tyle.  


Co więcej, polityczny system Izraela wydaje się być niezdolny do poradzenia sobie z tymi wyzwaniami. Tak jest również w czasach, kiedy nie jest zamknięty w politycznym pacie z perspektywą możliwych czwartych wyborów za kilka miesięcy, by przełamać impas. Okopane interesy blokują konstytucyjną reformę i utrudniają, jeśli nie uniemożliwiają, znalezienie rozwiązań na problemy infrastruktury, przed jakimi stoi ten kraj.  


Dorzućmy spór między świeckimi a religijnymi Żydami, jak również Żydami Mizrachi i Aszkenazi – nie wspominając o sporze między Żydami a Arabami – i można namalować portret kraju w zarówno ekonomicznym, jak duchowym kryzysie. I tak jest nawet jeśli – w odróżnieniu od „New York Timesa” – twoim celem nie jest zmieszanie kraju z błotem i przedstawienie Netanjahu jako szarlatana.  


Zanim jednak spiszesz to miejsce na straty jako zatłoczoną, nieprzyjemną porażkę zamiast harmonijnie rozwijającego się kraju, potrzeba nieco historycznej perspektywy.


Izrael ma zaledwie 71 lat. Sto lat temu syjonizm był marzeniem zbywanym przez większość Żydów jako fantazja, która nie ma szans na urzeczywistnienie. I nawet po powstaniu państwa mądrzy ludzie myśleli, że nie może przetrwać.


Kto wśród krytyków syjonizmu mógł przewidzieć, że ubogi jiszuw z 600 tysiącami żydowskich dusz oprze się potędze całego Bliskiego Wschodu, a potem, z pomocą Diaspory, dostarczy domów setkom tysięcy ocalałych z Holocaustu i jeszcze większej liczbie Żydów, których zmuszono do ucieczki z ich domów w świecie islamskim i arabskim?


Od tego czasu Izrael doświadczał egzystencjalnych wyzwań, jak również przytłaczających problemów ekonomicznych, politycznych i militarnych.  


Przez ostatnich pięćdziesiąt lat mówiono nam, że Izrael nie może rozwijać się ani przeżyć na długą metę bez pokoju z palestyńskimi Arabami, tylko po to, żeby widzieć jak w tym okresie staje się silniejszy i zamożniejszy, mimo że końca konfliktu nie widać.  


W latach 1980. nie było jasne, jak Izrael – nadal ubogi kraj, w którym brakowało dóbr konsumpcyjnych, takich jak sprzętu gospodarstwa domowego, a nawet dżinsów – może przetrwać kryzys ekonomiczny, który zniszczył jego walutę w kryzysie inflacyjnym.


Kilka lat potem było niepewne, jak państwo żydowskie może być stać na przyjęcie ponad miliona nowych imigrantów z byłego Związku Radzieckiego, a potem zintegrowanie ich ze społeczeństwem.  


Socjalistyczne ideały kibucu przeniknęły do ekonomicznego modelu, który był katastrofą. Państwowa kontrola przemysłu i usług stworzyła sytuację, w której wzrost był zduszony przez biurokratyczną kulturę, kiedy to trwało lata zanim można było zainstalować sobie telefon.


Ale mniej niż trzydzieści lat później ten zapóźniony kraj trzeciego świata stał się potęgą pierwszego świata z wieloma jego wrogami rozumiejącymi teraz, że kraj jest po prostu zbyt silny i zbyt bogaty, by można go było zniszczyć. Chociaż korupcja i nieudolność hamowały proces zmiany, wynikiem nadal jest radykalna odmiana, przedmiot zazdrości świata. 


Nierozwiązywalne kiedyś problemy z wodą zostały złagodzone, jeśli nie rozwiązane, przez supernowoczesne techniczne rozwiązania, takie jak odsalanie i odzyskiwanie zużytej wody. A odkrycie pól gazu ziemnego zadało kłam staremu dowcipowi o Mojżeszu, który długo prowadził Dzieci Izraela do jedynego miejsca w regionie, gdzie nie ma zasobów naturalnych.


Dla tych, którzy widzieli ten kraj dziesięciolecia temu, Izrael jest nie do poznania. Żydowski geniusz i ciężka praca już dokonały wielokrotnych cudów w historii Izraela. Jego sukcesy doprowadziły do nowych i poważnych problemów (opisanych przez „New York Timesa”), a trudno sobie wyobrazić, by mogły one być rozwiązane przez obecne pokolenie przywódców.


Niemniej te problemy zostaną z czasem rozwiązane, choć niewątpliwie niedoskonale i z maksimum hałasu, zamieszania i politycznych sporów, co jest charakterystyczne dla Izraela. Państwo żydowskie wie, że codziennie unika zagłady. W czasie krótszym niż przeciętna długość życia Amerykanina lub Izraelczyka ten kraj przekształcał się raz za razem w miejsce, które zarówno zachwyca, jak doprowadza do szału jego mieszkańców i miliony odwiedzających.  


Niezależnie od tego, kto wygra dzisiejsze wybory w Izraelu, dzisiejsze dylematy zostaną zastąpione jutrzejszymi trudnościami. Ci, którzy rozpaczają, że nie da się tam żyć, powinni pamiętać, że obecny zestaw problemów pierwszego świata jest dużo, dużo lepszy niż te, przed jakimi stał dawniej. I teraz wszyscy już wiemy, że zakładanie się, że Izrael nie ma szans na przetrwanie, raz za razem przynosiło przegraną.

 

Israel’s First World problems are real, but so is the progress it has made

JNS.Org, 2 marca 2020

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jonathan S. Tobin

Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz.