W rzeczywistości Palestyńczycy nigdy nie dążyli do pokoju


Ben-Drar Yemini 2020-03-02

Palestyński prezydent Mahmoud Abbas i były premier Ehud Olmert krytykują nowy plan pokojowy USA na konferencji prasowej w Nowym Jorku, 11 lutego 2020r.(Zdjęcie: AFP)

Palestyński prezydent Mahmoud Abbas i były premier Ehud Olmert krytykują nowy plan pokojowy USA na konferencji prasowej w Nowym Jorku, 11 lutego 2020r.

(Zdjęcie: AFP)



Odmowa porzucenia „prawa powrotu”, które praktycznie zniszczyłoby Izrael jako państwo żydowskie, w połączeniu z kategorycznym odrzucaniem wszystkich propozycji, pokazuje, że Palestyńczycy, podżegani i wspierani przez żyjącą utopijnymi ideami światową lewicę, nigdy nie byli naprawdę zainteresowani zakończeniem konfliktu z Izraelem  

 

Opublikowanie przez USA planu pokojowego wznowiło debatę o najlepszym rozwiązaniu izraelsko-palestyńskiego konfliktu.


Przez wiele dziesięcioleci zarówno dobrzy, jak źli ludzie, akceptowali mit, że Palestyńczycy chcą pokoju – gdyby tylko Izrael był trochę bardziej szczodry lub gdyby Amerykanie przedstawili poważną propozycję porozumienia, pokój byłby tuż za rogiem. 


Dla tych, którzy są po mrocznej stronie, ta wiara wypływała z pragnienia obwiniania Izraela za wszystkie zbrodnie świata.

 

Dla dobrych ludzi wynika to z szczerego i autentycznego pragnienia pokoju, ale skażonego (czasami zamierzoną) ignorancją i samooszustwem tych, którym trudno zrozumieć różnicę między dobrymi chęciami a faktami.


Odłóżmy na chwilę na bok historyczną odmowę palestyńską na propozycję Komisji Peela z 1937 roku, Plan Podziału ONZ z 1947 roku i odmowę w postaci trzech ”nie” w Chartumie bezpośrednio po wojnie sześciodniowej 1967 roku.


Skupmy się na ważniejszych dla nas czasach, kiedy główne inicjatywy pokojowe – Billa Clintona w 2000 roku, Ehuda Olmerta w 2008 roku i Johna Kerry’ego i Baracka Obamy w 2014 roku – spotkały się z tą samą postawą odrzucenia przez Palestyńczyków.


Samooszustwo


Można by kontynuować z większą liczbą przykładów. Jest więcej publicznych, oficjalnych oświadczeń i jest więcej propozycji, które odrzucili Palestyńczycy.

Na przykład, istnieje dokument, który mówi o corocznym powrocie 15 tysięcy palestyńskich uchodźców przez okres 10 lat. I choć sporadycznie wypływa na jaw, był przedstawiony tylko jeden raz – w grudniu 2009 roku, kiedy negocjacje z Olmertem już należały do przeszłości.

Podczas tych negocjacji, jak ujawnił jeden z palestyńskich dokumentów, sformułowano żądanie powrotu 1 016 511 uchodźców do Izraela.


W każdym razie, zarówno Mahmoud Abbas, jak Saeb Erekat nie tylko odrzucili ofertę Olmerta, ale zażądali masowego powrotu.


Bill Clinton, Yasser Arafat i Ehud Barak podczas rozmów pokojowych w Camp David w lipcu 2000 roku.<br /> (Zdjęcie: Reuters)

Bill Clinton, Yasser Arafat i Ehud Barak podczas rozmów pokojowych w Camp David w lipcu 2000 roku.
 (Zdjęcie: Reuters)



W 2019 roku sami Palestyńczycy opublikowali broszurę po hebrajsku, której wydawcą był „Komitet OWP do kontaktów z izraelskim społeczeństwem”. Broszura, zatytułowana Palestyńskie stanowisko w podstawowych kwestiach konfliktu z Izraelem,  miała apelować do izraelskich wyborców przed wyborami w kwietniu 2019 roku.


W broszurze nie ma śladu rezygnacji z prawa powrotu. Jest jednak nawiązanie do Arabskiej Inicjatywy Pokojowej, przedstawionej przez Arabie Saudyjską w 2002 roku, która nie obejmowała prawa powrotu. Był to mile widziany punkt zwrotny.


Niestety, po naciskach ze strony innych państw arabskich, Palestyńczyków i ówczesnego prezydenta Libanu, Emile Lahouda, prawo powrotu zostało włączone do tej inicjatywy.


Kilka lat temu zaproszono mnie na spotkanie Izraelczyków z palestyńskim funkcjonariuszem, Nabilem Szaathem. Było wspaniale do momentu, kiedy przypomniałem Szaathowi o jego słowach z 3 lipca 2011roku: „Nigdy nie zaakceptujemy formuły ‘dwa państwa dla dwóch narodów’, dla rozwiązania konfliktu”.  


Zapytałem go, czy odrzucił to stanowisko; uciekł od odpowiedzi i już nie byłem więcej zapraszany na te spotkania.


Dlaczego pozwolić komukolwiek na podkopanie gmachu urojeń?


Jak długo lewica w Izraelu i w innych krajach upiera się przy ignorowaniu faktów, nie promuje pokoju, wspiera palestyńską odmowę zawarcia pokoju.


To jest złe dla Palestyńczyków i złe dla Izraela.


Wcześniejszy palestyński kompromis


Niemniej było kilka momentów pod koniec lat 1980. i w latach 1990., kiedy były oznaki, że kilku palestyńskich przywódców jest skłonnych do kompromisu.


Po naciskach ówczesnego sekretarza stanu, George’a Schultza, sam Jaser Arafat powiedział: „Palestyńska Rada Narodowa zgodziła się uznać dwa państwa, palestyńskie państwo i żydowskie państwo”.


W nieformalnym planie Beilin-Abu Mazen z 1995 roku zostało uzgodnione, że palestyńską stolicą będzie Abu Dis i że nie będzie egzekwowania prawa powrotu.


Deklaracja zasad
z 2002 roku sformułowana przez Ami Ayalona i Sari Nusseibeha, zawierała uznanie, że Izrael jest jedynym państwem narodu żydowskiego”.   


Także Inicjatywa genewska zawierała odstąpienie od prawa powrotu, ale natychmiast po jej podpisaniu Palestyńczycy, którzy uczestniczyli w niej, wyjaśnili, że w rzeczywistości nie mieli zamiaru poddać się w tym punkcie.


Zgoda na rezygnację z prawa powrotu mogła utorować drogę do porozumienia na podstawie dwóch państw dla dwóch narodów.


Palestyńskie stanowisko stawało się jednak coraz bardziej radykalne z upływem lat. Konferencja Fatahu z 2009 roku, której przewodniczył Abbas, zdecydowała jednoznacznie o odrzucenie koncepcji żydowskiego państwa.


Warto przypomnieć dokładne sformułowanie tej decyzji: „Absolutny sprzeciw, który nie zostanie zmieniony, wobec uznania Izraela jako ‘państwa żydowskiego’”.


Do palestyńskiego odrzucenia propozycji dołączyły głosy zastępów NGO, które zazwyczaj chwalą się swoją troską o „prawa człowieka”.   


Prowadzili kampanię zasadniczo odmawiającą Izraelowi prawa do istnienia jako państwa żydowskiego i przyjęli bezkompromisowe stanowisko w kwestii powrotu uchodźców.


To była dewastująca kampania tak dla Palestyńczyków, jak dla izraelskiej lewicy, i przeciągnęła na swoją stronę globalną lewicę, która mogła odegrać wielką rolę w pokojowym procesie. Z pewnością, wyraźne stanowisko mogło pomóc Palestyńczykom w rozstaniu się z mitem o prawie powrotu.


Stała się jednak rzecz odwrotna. Zamiast wzmacniać nieśmiałe kiełki kompromisu, lewicowe organizacje dołączyły do kampanii, która obwiniała Izrael za brak pokoju. 


Izraelska odpowiedzialność


Nie zwalnia to Izraela z odpowiedzialności za politykę osiedli, czasami wbrew własnym zobowiązaniom, takim jak obiecane w mapie drogowej do pokoju ówczesnego prezydenta USA, George’a W. Busha zdemontowanie placówek założonych po marcu 2001 roku.  


Nie jest to jednak przyczyna nieustannego odrzucania propozycji pokojowych przez Palestyńczyków i Izrael z pewnością musi spełniać wszystkie swoje zobowiązania, a także dążyć do pokoju.


Niemniej dążenie do pokoju nie wymaga ślepoty ani samooszukiwania się. Kiedy obóz pokojowy tworzy złudzenie, że porozumienie jest bliskie, służy to utrwaleniu konfliktu.


Ehud Barak, Bill Clinton, Ehud Olmert i Barack Obama przedstawili propozycje pokojowe i Palestyńczycy odrzucili je wszystkie.

 


Prezydent USA Barack Obama i sekretarz stanu spotykają się z prezydentem Szimonem Peresem w Jerozolimie, marzec 2013 rok. Foto: AFP

Prezydent USA Barack Obama i sekretarz stanu spotykają się z prezydentem Szimonem Peresem w Jerozolimie, marzec 2013 rok. Foto: AFP



Zamiast porozumienia, które najwyraźniej nie zostanie osiągnięte w dającej się przewidzieć przyszłości, trzeba starać się o takie ustawienie spraw, które obejmie zarówno izraelską kontrolę bezpieczeństwa, jak oddzielenie się od Palestyńczyków.


Taki układ dawałby Palestyńczykom autonomię w większości dziedzin ich życia, włącznie z budową domów na 70% ziemi w Judei i Samarii, być może w oparciu o plan Trumpa.  


Kiedy będzie strategiczna zmiana w geopolityce regionu, taka jak osłabienie politycznego islamu, zmiana w samym Hamasie lub zmiana reżimu w Iranie, będzie możliwe przejście do porozumienia.   


The Palestinians have never really sought peace

Ynet News, 23 lutego 2020

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Ben-Dror Jemini 

(ur. 1954 w Tel Awiwie) jest prawnikiem, historykiem i publicystą wielu izraelskich dzienników (m.in. Maariw, Jediot Achronot), a także wykładowcą, który zajmuje się m.in. wpływem antyizraelskiej propagandy.

Pochodzi z rodziny Żydów wypędzonych z Jemenu.

Ben-Dror Yemini jest zwolennikiem pogłębiania dialogu z Palestyńczykami. Od wielu lat opowiada się za niepodległym państwem palestyńskim.