Najdłużej trwająca mistyfikacja w dziejach ludzkości (VII)
„Wraz z soborem ekumenicznym II, w 381 r. również Duch Święty uzyskał pełne atrybuty boskości, to znaczy uznano jego współistnienie z Bogiem Ojcem i Synem. W ten sposób dogmat o Trójcy Świętej został dodany do nicejsko-konstantynopolskiego wyznania wiary i stał się kamieniem milowym nowego Kościoła. W oparciu o tę absurdalną doktrynę biblijny Bóg, uważany przez Żydów z fanatyczną determinacją za jedynego Boga wszechświata, podzielił się, by zrobić miejsce dla syna Jezusa, na trzy odrębne osoby: Ojca (dawnego Jahwe), Syna (Jezusa Chrystusa) i Ducha Świętego (wg pneumatomachów Boga wnuka).
Te dwie ostatnie postaci są całkowicie nieznane Biblii Żydowskiej /../. W związku z tym, możemy je uznać za wytwory wyobraźni Kościoła. Jeśli teraz porównamy /../ biblijnego Jahwe wyznawanego przez Żydów, z Ojcem Wiecznym, którego odziedziczyli chrześcijanie, zdajemy sobie sprawę, jak ogromna jest między nimi różnica. /../ Bóg biblijny zapewniał /../ przetrwanie materialne Izraela w zamian za wierność, pomagając swemu ludowi zwyciężać wrogów /../ Jego opieka miała charakter czysto ziemski i nie brała pod uwagę odkupienia duchowego człowieka, ponieważ dla Żydów /../ nie istniało życie pozagrobowe, w którym nadal żyłaby dusza.
Bóg chrześcijański przestrzega zupełnie innych zasad: jego zadaniem nie jest ochrona materialnej egzystencji narodu, lecz promowanie dobra duchowego każdej jednostki, które ma jej zapewnić wieczne życie pozagrobowe. Jest to tak istotna różnica, iż w niczym nie tłumaczy pochodzenia chrześcijańskiego Boga od Boga biblijnego. /../ Chrześcijański Bóg, wymyślony przez Pawła z Tarsu /../, nie wtrąca się w losy ludzi na ziemi, nie stosuje systemu kar i nagród, dopiero po śmierci jednostki interweniuje, aby dokonać osądu jej postępowania. Jeśli jednostka dobrze się sprawowała, Bóg wynagradza ją rajem; w przeciwnym razie skazuje na wieczne męki piekielne.
Kara piekła nie dopuszcza odkupienia i jest najokrutniejszą formą kary boskiej, jaka nie istnieje w żadnej innej religii. /../ Tak więc Bóg jako bezapelacyjny sędzia kategorycznie zaprzecza przekonaniu, że Bóg chrześcijański jest Ojcem nieskończenie dobrym i miłosiernym, jak głoszą Ewangelie /../ dla każdego, kto ma choć odrobinę zdrowego rozsądku, oczywistym jest, że Bóg biblijny, jak i Bóg chrześcijański zostali stworzeni przez człowieka na jego wzór i podobieństwo, tzn. wyposażeni w perfidię i małostkowość właściwe naszemu gatunkowi”.
W innym rozdziale opisującym „uroki” piekła czytamy też: „Jest to kara tak bezlitosna, iż wielu wierzących uważa ją za „absurd moralny” i za zaprzeczenie samego Boga /../ Lecz takie stanowisko nie zostało zaakceptowane przez Kościół, /../ przekonany o tym, że grożenie wiecznymi mękami stanowi jego najpotężniejszą broń, za pomocą której terrorem może podporządkować sobie wiernych. /../ Obecnie wielu wiernych /../ uważa, że żaden Bóg (przy założeniu, że jakiś Bóg istnieje), nie mógłby skazać człowieka na tak nieproporcjonalną karę. Jednakże Kościół wciąż zagmatwany w średniowiecznym dogmatyzmie, oficjalnie nadal obliguje własnych wiernych do wiary w ten szalony absurd”. Dalej czytamy:
„Cuda to kolejna kolosalna bujda, którą Kościół zawsze manipulował, wykorzystując łatwowierność naiwnych i przesądnych mas wiernych. /../ Jednakże Kościół wciąż wymusza na wiernych wiarę w cuda, przede wszystkim, kiedy chodzi o wyniesienie jakiejś postaci na ołtarze. Niemniej naukowcy i wszystkie osoby posiadające odrobinę zdrowego rozsądku zdecydowanie odmawiają udzielania poparcia tym szaleństwom i w przejrzysty sposób wyjaśniają powody, dla których cuda nie istnieją. /../ Albowiem wszystkie tzw. cuda mają wyłącznie charakter psychosomatyczny. /../
Do grona cudów można zaliczyć także ukazywanie się Matki Boskiej i licznych świętych, których wiele przypadków miało miejsce w przeszłości i niestety również obecnie. W tej kwestii narzuca się pytanie: dlaczego różne fałszywe „Matki Boskie” ukazują się wyłącznie w krajach katolickich, nigdy w protestanckich, a tym bardziej nie w krajach spoza strefy chrześcijaństwa? Ponadto zastanawiające jest, dlaczego Matki Boskie ukazują się zawsze dzieciom niepiśmiennym, /../ ze środowisk zacofanych kulturalnie, społecznie i religijnie, nigdy zaś /../ nie są udziałem ludzi wykształconych i otwartych?”.
Myślę, iż odpowiedź narzuca się sama, każdemu kto używa rozumu do myślenia, a nie tylko do wierzenia. Zaś rozdział pt. „Relikwie” zaczyna się od stwierdzenia: „Niemniej sferą, w której religia katolicka osiąga szczyty obłędnej łatwowierności i najbardziej chorobliwych przesądów, osiągając wręcz swego rodzaju nekrofilny fetyszyzm, jest czczenie relikwii. Nawet jeśli zgadzamy się z twierdzeniem, iż ludzka wyobraźnia nie ma sobie równych i jest bezgraniczna, nic nie może się równać z absurdem, o jakim teraz opowiemy”. I dalej:
„Relikwie od początku były i do dnia dzisiejszego są dla Kościoła kolosalnym biznesem, zaś sanktuaria przechowujące najcenniejsze z nich zawsze były ważnymi celami pielgrzymek. Wiele kościołów powstało po to, by przechowywać relikwie jakiegoś świętego, /../ A ponieważ większość wiernych ma więcej zaufania do działania świętych i Matki Boskiej, aniżeli zbyt odległego od przyziemnych problemów Boga Ojca, kiedy pragnie zwrócić się z prośbą o łaskę, kieruje prośby do ulubionego świętego w miejscu, gdzie przechowywane są jego relikwie, /../
Tylko że dziecinna łatwowierność większości populacji, skutkuje niezachwianą wiarą w nieogarniętą ilość pseudorelikwii, wytwarzanych przez mitomanów i oszustów i wykorzystywanych przez pozbawionych skrupułów duchownych. /../ Co jednak szokuje, to fakt, że owe /../ relikwie są przedmiotem kultu i uwielbienia nie tylko ze strony naiwnych wiernych, ale i papieży i możnowładców. W Konstantynopolu /../ były najbardziej nieprawdopodobne relikwie ze Starego Testamentu, takie jak siekiera używana przez Noego do budowy Arki, tron Salomona, laska Mojżesza, tablice prawa i fragmenty Arki Przymierza.
Ale równie niewiarygodne są relikwie związane z Jezusem, jego męką i śmiercią na krzyżu, będące do dziś przedmiotem kultu w świecie katolickim. /../ Sam Paweł, który mimo że rozpoczął proces deifikacji Jezusa, w swoich Listach nigdy nie wykazał nawet śladów zainteresowania relikwiami. Tak więc w czasach Apostołów nie była znana żadna relikwia odnosząca się do Jezusa czy też do Marii, a tym bardziej nie stanowiła ona przedmiotu kultu. A więc jak to się stało, że w późniejszym okresie, /../ począwszy od IV w. chrześcijański świat został zalany ampułkami krwi Chrystusa, fragmentami jego krzyża, korony cierniowej itp.?”.
Natomiast w książce Karlheinza Deschnera Opus diaboli, autor opisując wybitne zdolności handlowe papieży, tak nadmienia o relikwiach: „Papieże przemieniali w pieniądze prawie wszystko, dając w każdym stuleciu przykład wielkiej korupcji i demoralizacji /../Sprzedawali najświętsze relikwie i jeszcze w czasach antycznych zaczęli je rozprowadzać masowo, np. już w IV w. produkowano w Rzymie relikwie będące replikami całunu. Kościół zamkowy w Wittenberdze posiadał ok. 1510 r. aż 5500 relikwii. /../ W samej tylko Francji znajduje się 500 zębów Dzieciątka Jezus. Mleko Matki Boskiej, pióra Ducha Świętego przechowuje się w wielu miejscach”. Itd. Wracając do książki Leo Zena, czytamy:
„Wszystko to jest dowodem niewyobrażalnych oszustw, wymyślonych w czasach, gdy łatwowierność była powszechna w każdym środowisku i brak było jakiegokolwiek kryterium określającego prawdziwość podawanych informacji. /../ Zacznijmy od krzyża, /../ w odniesieniu do którego św.Helena twierdziła, że po czterech wiekach od ukrzyżowania znalazła trzy pochodzące z niego gwoździe /../ Ów domniemany krzyż /../ został podzielony na wiele fragmentów /../ z których /../ można by zbudować cały statek. Trzy gwoździe (jedyne, które zachowały się z tysięcy ukrzyżowań, a jakże) zostały uznane za relikwie bezcennej wartości. /../
W ślad za świętym krzyżem, w krótkim czasie pojawiły się całe tabuny relikwii, jedne bardziej absurdalne od drugich (ale wciąż będące przedmiotem kultu w Kościele): korona cierniowa /../ dwie drabiny, za pomocą których zdjęto ciało Jezusa z krzyża /../ święta włócznia, która przebiła bok Jezusa /../ krew Jezusa z rany /../ ok. 30 całunów, w które zawinięte było ciało Chrystusa złożone do grobu, a wśród nich najważniejszy – całun przechowywany w Turynie. /../ badany w trzech /../ laboratoriach metodą datowania /../ węgla radioaktywnego C14 i jego pochodzenie ustalono na XIV wiek.
Kolejne fantazyjne relikwie /../: dwa ręczniki użyte przez Jezusa do obmywania stóp Apostołom /../ kilka pieluszek Dzieciątka Jezus /../ święta kołyska i żłobek /../ kosmyk włosów Marii i ampułki z jej mlekiem /../ fragmenty welonu Marii i ubrania św.Józefa /../ fragmenty laski św.Józefa /../ relikwie osła z Niedzieli Palmowej /../ i fragmenty jego odchodów. /../ w średniowieczu, co roku 5 XI odbywało się święto relikwii. Tego dnia można było oddawać cześć nie tylko szopce i pieluszkom Jezusa, ale również opisanym w Ewangelii resztkom posiłku spożytego przez 5 000 osób i /../, ampułkom z krwią dzieci zabitych przez Heroda podczas rzezi niewiniątek, /../
W kaplicy zamku w Wittenberdze /../ oddawano hołd fragmentom ciała Łazarza, skórze dzieci zabitych przez Heroda, /../ szczątkom chleba, który spadł z nieba niczym deszcz na synów Izraela na pustyni podczas wyjścia z Egiptu, kawałeczkom chleba z Ostatniej Wieczerzy, kilku gałązkom z gorejącego krzaku Mojżesza, a nawet trzem ampułkom z mlekiem Marii dziewicy. /../ Istnieją też obdarzone niezwykłą czcią już od XII w. domniemane szczątki Trzech Króli (gdzie je, do licha, znaleźli?!) /../
Jednakże relikwią wszystkich relikwii, która jeszcze pół wieku temu doprowadzała do orgazmicznego delirium i omdleń większość dziewic poślubionych i poświęconych Bogu w zaciszy klasztorów, wywołując przy tym lubieżne fantazje, był najświętszy napletek Jezusa. Los owego świętego fragmentu skóry z członka, który to fragment Jezus musiał utracić w ósmym dniu po swoich narodzinach, spędzał sen z powiek wielu Ojcom Kościoła. Ale Karol Wielki rozwiązał ten problem, oświadczając, że otrzymał napletek wprost od jednego z aniołów i z wielką pompą ofiarował go w prezencie papieżowi Leonowi III”.
Należy przyznać Karolowi Wielkiemu, że zasłużył sobie na swój przydomek: największemu i najbezczelniejszemu oszustowi (jakimi byli papieże), odpłacił tym samym sposobem, jakim oni przez wiele wieków wykorzystywali ludzi: oszustwo przeciwko oszustwu! Wiedział dobrze, iż papież dla zachowania pozorów musiał robić „dobrą minę do złej gry” i przyjmie ową „bezcenną” relikwię za wyszukany dowód szacunku dla swej świętej osoby. Ale co sobie pomyślał o Karolu, tego już nie zapisano w żadnych kronikach. Tak bywa, kiedy wielki oszust spotka równego sobie oszusta. Dalej w niniejszym rozdziale czytamy:
„W tym momencie nastąpił cud związany z cudownym rozmnożeniem boskich napletków, w konsekwencji czego w dzisiejszych czasach aż 30 miejsc może się poszczycić posiadaniem tego cennego antykwarycznego egzemplarza. /../ jeszcze kilkadziesiąt lat temu napletek był wystawiany do publicznej adoracji /../ w każdy ostatni dzień roku na pamiątkę obrzezania. /../ Kult owej „najświętszej relikwii”, która mogłaby się dla nas stać źródłem Jezusowego DNA (choć wydaje mi się, że natrafilibyśmy na 30 różnych kodów genetycznych), był w średniowieczu bardzo rozpowszechniony). /../ w 1427 r. zostało utworzone Bractwo Świętego Napletka. /../
Obecnie owa najświętsza relikwia nie jest już obiektem chorobliwego uwielbienia, ponieważ Kościół w 1900 r. w jednym z nielicznych momentów skruchy, zdawszy sobie sprawę z szalonej aberracji w jaką popadł, zabronił komukolwiek pisania i mówienia o Świętym Napletku, a to pod groźbą ekskomuniki /../ W konsekwencji z kalendarza liturgicznego usunięto święto obrzezania, obchodzone wcześniej na całym świecie 1 stycznia każdego roku. /../ większość relikwii i miejsc kultu w Ziemi Świętej jak również wszystkie cuda, są /../ tylko olbrzymimi oszustwami Kościoła /../ lecz jednocześnie stanowią kolosalny, wielopoziomowy biznes”.
I o to właśnie zawsze chodziło tym cwanym oszustom, działającym rzekomo „dla dobra Kościoła, religii i Boga” (jakże by inaczej!), którym muszą być całkowicie nieznane niektóre nauki Jezusa z Ewangelii, jak choćby te: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie /../ bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i twoje serce /../ Nikt nie może dwom panom służyć /../ nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Mt 6,19,25). Albo ta: „Zaprawdę powiadam wam: bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. /../ łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego” (Mt 19,23,24).
Przede wszystkim jednak, muszą im być nieznane słowa Jezusa: „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Nie zdobywajcie złota, ani srebra, ani miedzi do swych trzosów” (Mt 10,8,9). Tak jak i wszędzie, również w tej „świętej” instytucji widać, jak bardzo rozmija się teoria z praktyką. Po prostu musiał się Jezus mylić w swych naukach, bowiem od wieków, kapłani wszelkiej maści swoją działalnością przekonują, iż z powodzeniem można służyć Bogu i Mamonie i to z obopólną korzyścią (z ich punktu widzenie, oczywiście).
Luty 2020 r. ------ cdn.------