Nasz europejski wróg


Vic Rosenthal 2020-02-17


Nasze państwo jest maleńkie, tak pod względem wielkości, jak populacji. Większość narodów nie chce, żeby w ogóle istniało, a kiedy nie mogły powstrzymać jego istnienia, zrobiły, co mogły, by pozostało małe. Zresztą, nie ma tak wielu Żydów na świecie; tysiąclecia prześladowań i morderstw utrzymywały naszą liczebność na niskim poziomie i dzisiaj są miliony ludzi, którzy są „żydowskiego pochodzenia”, ale są wystarczająco zasymilowani w innych kulturach, by byli na zawsze straceni dla narodu żydowskiego.

Na całym świecie jest mniej niż 15 milionów Żydów, w Izraelu jest mniej niż 7 milionów. Przeciwko nam stoją jednak siły, które są całkowicie wyjątkowe pod względem swojej zjadliwości i rozmiarów. Na całym świecie, także w krajach, gdzie jest bardzo mało Żydów albo nie ma ich wcale, ludzie mają o nas opinie. Według badania przeprowadzonego na całym świecie przez ADL, około 26% z 7,5 miliarda ludzi na świecie „wykazuje antysemickie postawy”. Kiedy pomyślisz o tym, wydaje się to niewiarygodne.  


Jest 35 milionów Kurdów na świecie, innego narodu starającego się o zdobycie (ale jak dotąd, nie dostającego) samostanowienia. Z pewnością mają problemy z tureckimi i innymi sąsiadami, ale odważam się zgadywać, że jest wysoce nieprawdopodobne, by choćby w przybliżeniu podobna liczba ludzi kiedykolwiek w ogóle słyszała o Kurdach, nie mówiąc już o „wykazywaniu antykurdyjskich postaw”.

To, co jest prawdą w sprawie Żydów, w potrójnym stopniu jest prawdą w sprawie ich państwa. Nie będę powtarzał tutaj przygnębiających statystyk o liczbie rezolucji ONZ, co roku potępiających Izrael, ani faktu, że Izrael jest systematycznie atakowany za zbrodnie, których nie popełnił, podczas gdy kraje, które zajmują się mordowaniem, agresją i uciskiem, nigdy nie są wspominane. Nie będę wchodził w szczegóły wyrażania skrajnych i irracjonalnych antyizraelskich opinii (mizosyjonizm*) spotykanych niemal we wszystkich dziedzinach akademickich i artystycznych.

Izrael i Żydzi są naprawdę sui generis w dziedzinie „przedmioty nienawiści” (a jeśli myślisz, że to nasza wina, jesteś częścią problemu).

Ta nienawiść nie jest tylko teoretyczna. Od czasu do czasu nasi najbliżsi sąsiedzi, można powiedzieć - kuzyni, zaczynają wojny, których zamiarem jest zabicie lub rozproszenie po świecie Żydów, którzy żyją w Ziemi Izraela. Z tego powodu Izrael jest zmuszony do wydawania dużej części swojego PKB na obronę, a to doprowadziło go do posiadania bardzo nowoczesnej technologii militarnej, co – wraz z nieco lepszym stopniem zorganizowania – doprowadziło do pokonania naszych wrogów w konwencjonalnej wojnie. To z kolei doprowadziło ich do przyjęcia strategii asymetrycznej wojny i terroryzmu, co udało nam się odeprzeć, chociaż z mniejszym powodzeniem.   

To nie są nasi jedyni wrogowie. W połowie dwudziestego wieku jedna z najbardziej rozwiniętych naukowo, literacko i muzycznie kultur w świecie zachodnim, stoczyła się w ludobójcze szaleństwo i wywołała wojnę, której wynikiem było 60 milionów trupów i spustoszenie znacznej części Europy, głównie po to – były inne przyczyny, ale ja pozostanę przy owym „głównie” – by nas unicestwić. Spore grupy w każdym niemal kraju Europy Wschodniej i Zachodniej współpracowały z Niemcami, by zebrać, przetransportować i eksterminować tych z nas, którzy wpadli w ich łapy.

Po wojnie, w tym, co pozostało z krajów, które uczestniczyły w największym pogromie w historii, zapanowała powszechna odraza do rzezi, jak również zrozumienie wśród części resztek ludności żydowskiej, że nasze państwo musi powstać, niezależnie od kosztów i to przeważyło opór – wyobraźcie sobie, po tym wszystkim! – opór ze strony Wielkiej Brytanii i Arabów.  


Ale antysemityzm Europy nie zniknął, chociaż został zepchnięty w kąt przez zażenowanie własnym udziałem w pogromach. Nie było żadnego zażenowania w wyrażaniu mizosyjonizmu, dzikiej nienawiści do państwa, które udało nam się ustanowić wbrew wszystkim wysiłkom Wielkiej Brytanii, by do tego nie dopuścić. I chociaż nadal pozostało wystarczająco dużo odrazy, by powstrzymać ich przed próbą zlikwidowania naszego narodu, nie powstrzymuje ich to od płacenia, by stworzyć innym warunki, by mogli to zrobić. 

Mamy więc europejskie mocarstwa, szczególnie Niemcy (ze wszystkich krajów) i super-cywilizowane państwa skandynawskie, te, które czują odrazę do przemocy fizycznej i zdelegalizowały wyrażanie rasistowskich poglądów, wydające miliony euro z podatków swoich obywateli na przedsięwzięcia, których celem jest osłabienie żydowskiego państwa i ustawienia sceny do jego zniszczenia przez Arabów lub Irańczyków, którzy nie brzydzą się bezpośrednią akcją z karabinami i bombami, by osiągnąć pożądany cel – nigdy nie wypowiadany głośno publicznie – w Brukseli, Berlinie i Sztokholmie.

Europejskie pieniądze utrzymują liczne organizacje międzynarodowe i izraelskie, zazwyczaj pozornie działające w obronie praw człowieka, ale praktycznie skupiające się na prawach i narodowych aspiracjach jednej szczególnej grupy – palestyńskich Arabów. Jeśli zapytasz szczerego Palestyńczyka, powie ci, że nade wszystko aspiruje do wykopania przemocą Żydów z całej Ziemi Izraela, bo wierzy, że nie mają oni żadnego prawa tam żyć (poza rolą mniejszości dhimmi), a z pewnością nie mają prawa do suwerennego państwa.

Europejczycy, rozumiejąc, że ta aspiracja nieprzyjemnie śmierdzi aspiracjami z lat 1940., twierdzą uparcie, że chcą tylko podzielić Izrael wzdłuż linii zawieszenia broni z 1949 roku i założyć państwo palestyńskie na wschodniej części. Wtedy to państwo będzie żyło szczęśliwie obok Izraela, ze swoją szeroką na 15 kilometrów talią, a „konflikt bliskowschodni” będzie zakończony. To jest tak zwane „rozwiązanie w postaci dwóch państw”, ale oczywiście nie rozwiązuje ono niczego poza trudnościami, jakie dzisiaj mają Arabowie w ostrzeliwaniu Tel Awiwu i lotniska Ben Guriona ze swojego terytorium najtańszymi i najprostszymi moździerzami.

Izraelczyków nauczyło doświadczenie, że arabskie panowanie na obszarach w pobliżu żydowskiej populacji, czyni tę żydowską populację celem terroryzmu i ataków rakietowych, więc odmawiają głosowania na głupich lub psychicznie zaburzonych polityków, którzy się za tym opowiadają. Tak więc, od drugiej intifady (2000-3) i od przejęcia Gazy przez Hamas (2007), izraelscy wyborcy odrzucają partie lewicy, których poparcie spadło do tego stopnia, że ocierają się o próg wyborczy.

Europa chce to zmienić. Na przykład – a jest to tylko jeden z niezliczonych podobnych przykładów – Unia Europejska przyznała ponad pół miliona dolarów (500 000 euro) izraelskiej NGO, z celem zmiany postawy rosyjskojęzycznych Izraelczyków, którzy z oczywistych powodów politycznie zawsze skłaniali się na prawo i którzy sprzeciwiają się utworzeniu palestyńskiego państwa. UE mówi, że grant ma na celu:

…promowanie warunków do wynegocjowanego rozwiązania palestyńsko-izraelskiego konfliktu i potencjalne doprowadzenie do zmiany opinii publicznej rosyjskojęzycznej społeczności przez budowanie zaufania do rozwiązania w postaci dwóch państw w populacji, która tradycyjnie odrzucała to i była pomijana w tym procesie, jak również dekonstrukcja negatywnego poglądu na palestyńską narrację.  

Powinno być oczywiste, że polityczne postawy rosyjskojęzycznych Izraelczyków nie są niczyją sprawą poza Izraelem. Ta sprawa jednak pokazuje ogólny kierunek programu                           UE i poszczególnych europejskich krajów, które działają na wielu poziomach, by doprowadzić do rozbioru Ziemi Izraela i ustanowienia państwa palestyńskich Arabów.  

Ten i inne manipulacyjne programy, obejmują finansowe wsparcie dla międzynarodowych i izraelskich NGO, które szerzą propagandę, poparcie dla BDS i angażowanie się w wojnę prawną przeciwko Izraelowi, wraz z inwestowaniem przez UE w budowanie infrastruktury dla Palestyńczyków na Obszarze C, części Judei i Samarii, która według Umów z Oslo jest pod cywilną kontrolą izraelską. Te projekty budowlane, wykonywane bez żadnego pozwolenia, mają tworzyć fakty w terenie, które utrudnią Izraelowi zachowania kontroli nad tymi obszarami w jakiejkolwiek przyszłej umowie. Równocześnie, międzynarodowe naciski na Izrael, by nie budował na tych terytoriach, nawet wewnątrz istniejących społeczności, które z pewnością pozostaną częścią Izraela, były skuteczne. Mimo wiadomości w mediach, że „zaaprobowano 1000 nowych domów” i inne projekty, bardzo niewiele budynków rzeczywiście zbudowano. A nielegalne osiedla palestyńskie nie zostały usunięte.

Nie należy się łudzić – palestyńskiego kierownictwa w żaden sposób nie interesuje państwo na tych terytoriach poza kolejnym krokiem ku zastąpieniu Izraela przez państwo arabskie i śmierć lub rozproszenie po świecie co najmniej połowy żydowskiej populacji. Sami to powtarzają raz za razem.

Czy funkcjonariusze w UE i poszczególne kraje, które popierają ten projekt, są tak głupie lub  ślepe i głuche, że tego nie rozumieją? Czy nie wiedzą, że pieniądze, w jakie zaopatrują Autonomię Palestyńską, są używane do płacenia terrorystom? Czy nie widzą, że UNRWA, której obecnie są głównym fundatorem, wychowuje palestyńskie dzieci do nienawiści? 

Nie wierzę w to.

_______________________
Mizosyjonizm jest skrajną i irracjonalną nienawiścią do państwa żydowskiego. Jest to antysemityzm podniesiony do poziomu abstrakcji, choć niemal wszyscy mizosyjoniści są także antysemitami.

 

Our  European Enemy

6 lutego 2020

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Vic Rosenthal


Studiował informatykę i filozofię na  University of Pittsburgh. Zajmował się rozwijaniem programów komputerowych. Obecnie jest na emeryturze, mieszka w Izraelu. Publikuje w izraelskiej prasie. Jego artykuły często zamieszcza Elder of Ziyon.