Z sennika ateisty: anioły


Marcin Kruk 2020-02-05


Kiedy wrzucamy w wyszukiwarkę hasło „senniki” wyskakuje ponad 3 miliony odpowiedzi i żadnych znajomych. Wiele wskazuje na to, że populacja sceptyków i populacja zainteresowanych sennikami są odmiennymi gatunkami, które w naturalnych warunkach nigdy się nie krzyżują. (Oczywiście możliwe są jakieś hybrydy, ale prawdopodobnie są intelektualnie bezpłodne. Nikt tego jednak nie badał.) Badano natomiast, a dokładniej amerykański biolog ewolucyjny, Jerry A. Coyne, przeprowadził badania nad tym, co się dzieje, kiedy dochodzi do hybrydyzacji spokrewnionych gatunków muszek owocowych. (Od dawna wiadomo, że muszki owocowe są obiektem badań genetyków równie często lub częściej, jak studenci są obiektem badań psychologów.)

Jerry Coyne zastanawiał się nad pytaniem, co się stanie, kiedy skrzyżujemy gatunki wyspiarskie muszek owocowych z gatunkami kontynentalnymi, zakładając, że po wielu pokoleniach hybrydowe roje albo powrócą do jednego z gatunków rodzicielskich, albo powstanie nowy gatunek, oddzielony reprodukcyjnie od obu gatunków rodzicielskich, albo będzie rojem mieszańców, ochoczo kojarzących się z obydwoma gatunkami rodzicielskimi.

 

Dwadzieścia cztery pokolenia muszek, rok hodowli i obserwacji, zbieranie danych, sekwencjonowanie genomów, badania morfologii i badania zachowań, a szczególnie zachowań kopulacyjnych. A potem lata pracy nad zebranym materiałem. Czytając opis tych badań, zobaczyłem oczyma wyobraźni, co się w tym laboratorium działo. Żeby zbadać różnice w zachowaniach kopulacyjnych trzeba się im długo i starannie przyglądać. (Wszyscy wiemy jak się nazywa takie nałogowe oglądanie aktów seksualnych.)

 

Tymczasem muszki owocowe, podobnie jak ludzie, kochają się różnie. Badano cztery gatunki muszek, z których jedne (D. simulans ) nie żałują czasu na kopulację i kochają się przeciętnie 30 minut, zaś muszki D. mauritiana zaledwie 13 minut. Badacze zaobserwowali seksualną ksenofobię, samice dominującego gatunku odrzucają samców gatunku wyspiarskiego, próbują ich skopać z siebie, a czasem, kiedy dochodzi do aktu, ciągną takiego samca za genitalia po ściankach butli. (Przykre rzeczy zdarzają się w tej naturze, a na domiar złego hybrydowe samce są często bezpłodne, co jednak ujawni się dopiero z czasem.)

 

Ciekawe, czy muszki były filmowane, a potem te akty kopulacyjne można było oglądać w nieco przyspieszonym tempie, czy też pracownicy laboratorium robili to w realnym czasie? To ostatnie łatwo sobie wyobrazić. Sympatyczna laborantka siedzi wpatrzona w butlę z muszkami, pióro w jednej ręce stoper w drugiej i krzyczy: ma ją. Profesor pyta, czy włączyła stoper i na wszelki wypadek instruuje, żeby nie spuszczać ich z oka. Młody asystent wpatrzony w drugą butlę narzeka, że oni już od 28 minut, że tak powiem... Łatwo ci mówić, komentuje koleżanka siedząca przy stole nieco dalej. Te moje latają koło siebie i nic, wiagry im podsypię, albo co.

 

Czytałem nie bez podniecenia te opisy miłości namiętnej muszek owocowych, czasem łaskawych, ale niechętnych przyzwoleń, czasem okrutnej seksualnej dyskryminacji i naukowej pasji badaczy próbujących ustalić, jak to właściwie jest. Czytałem do później nocy, wiedząc, że rano czeka mnie spotkanie z młodymi ludźmi, którzy Bóg wie o czym myślą, chociaż uważna obserwacja ich zachowań skłania człowieka do pewnych hipotez.

 

Zasypiałem zastanawiając się, czy zrobiłem słusznie uciekając w młodości z laboratorium, by poświęcić się nauczaniu. Myślałem o trudach i rozkoszach pracy badawczej w terenie.


Marzyłem kiedyś o badaniach w afrykańskiej dżungli i nawet opowiadałem uczniom o tym, jak wiele naszych marzeń wsiąka w codzienność jak woda w pustynne piachy.

 

Przejście z półsennych majaczeń w realny sen prowadziło w zimową scenerię nadwiślańskiej wioski ze mną w roli głównej wędrującym po łące z lornetką i notatnikiem. Badałem zachowania seksualne aniołów. Na ich odmienność wskazywały różnice wielkości skrzydeł, kolor włosów i wielkość. Nie ulegało wątpliwości, że preferują osobniki podobne. Kopulowały dość często, jedne na dachach chałup, inne na drzewach, a jeszcze inne w powietrzu. Zapisywałem skrzętnie  kto z kim i jak długo. Największe anioły kopulowały głównie na dachach, rzadziej na drzewach, robiły to długo i namiętnie. Praktycznie nie krzyżowały się z tymi najmniejszymi. (Chociaż zdarzało się, że niektóre z tych małych były ewidentnie zafascynowane tymi dużymi i próbowały je molestować nawet w locie, co kończyło się gwałtownym kopniakiem i ucieczką z płaczliwym piskiem.) Średnie anioły też preferowały głównie własne towarzystwo, ale nie gardziły ani dużymi, ani małymi, częściej jednak były akceptowane przez te małe. Trudno powiedzieć, ale wiele wskazywało na to, że one wszystkie były w pewnym sensie trans, a w innym sensie Bóg wie co. Małe anioły kopulowały bardzo często w locie i trwało to zaledwie kilka sekund. Nie było jednak wątpliwości, to była kopulacja, chociaż możemy ją określić jako ulotną.

 

Zdumiewające były te kopulacje na drzewach, ponieważ anioły zachowywały się podobnie do nietoperzy i zwisały z gałęzi głową w dół, zwijały skrzydła i zapadały w drzemkę. Średnie anioły korzystały z sytuacji, ale wyraźnie miały pewne trudności techniczne.

 

Moje notatki były chaotyczne i obawiałem się, że mogą być metodologicznie wadliwe. Obudziłem się z uczuciem ulgi i radością, że zaraz znajdę drugą część sprawozdanie Jerry’ego Coyne’a z jego badań nad muszkami owocowymi. Kto wie, może nawet opowiem o nich w klasie. (Oby mnie tylko nie kusiły opowieści o moim śnie.)


Marcin Kruk

Autor dostępnego na rynku zbioru opowiadań "Grzeszyć inteligencją", Wydawnictwo "Stapis".