Mieliśmy najlepszą dekadę w historii. Naprawdę


Matt Ridley 2019-12-31


Niewiele z tego dostało się do wiadomości, bo dobre wiadomości nie są wiadomościami


Niech wam nikt nie wmawia, że drugie dziesięciolecie XXI wieku było złym czasem. Żyjemy w okresie największego podnoszenia się standardów życia ludzi w całej historii. Skrajna bieda po raz pierwszy zmalała do poniżej 10 procent populacji świata. Kiedy urodziłem się, było to 60 procent. Globalne nierówności spadają na łeb na szyję, ponieważ Afryka i Azja doświadczają szybszego wzrostu ekonomicznego niż Europa i Ameryka Północna; śmiertelność dzieci spadła do rekordowo niskich poziomów; klęski głodowe praktycznie zniknęły; malaria, polio i choroby serca mają tendencję spadkową.  


Niewiele z tego dostaje się do wiadomości, bo dobre wiadomości to nie są wiadomości. Ja jednak starannie to wszystko obserwowałem. Od kiedy napisałem The Rational Optimist w 2010 roku, zadawano mi pytania „a co z…”: co z wielką recesją, kryzysem euro, Syrią, Ukrainą, Donaldem Trumpem? Jak w ogóle mogę przy tym wszystkim mówić, że sprawy idą w dobrym kierunku? Odpowiedź brzmi: ponieważ złe rzeczy dzieją się, podczas gdy świat mimo to staje się lepszy. I istotnie staje się lepszy, robił to przez całe dziesięciolecie w tempie, który zdumiewa nawet takiego optymistę, jak ja.


Jednym z najmniej modnych przewidywań, jakie przedstawiłem dziewięć lat temu, było chyba to, że „ekologiczny odcisk stopy ludzkiej działalności kurczy się” oraz „stajemy się bardziej, a nie mniej zrównoważeni w sposobie, w jaki używamy zasoby planety”. To znaczy: nasza populacja i gospodarka rosną, ale nauczyliśmy się, jak redukować to, co bierzemy z środowiska. I tak się właśnie okazało. Naukowiec z MIT, Andrew McAfee, udokumentował to niedawno w książce pod tytułem More from Less, pokazując, jak niektóre kraje zaczynają używać mniej zasobów: mniej metali, mniej wody, mniej ziemi. Nie tylko w proporcji do wydajności. Mniej w ogóle.


Nie całkiem odpowiada to temu, co mówi nam banda Extinction_Rebellion. Ale następnym razem, kiedy słyszycie Davida Attenborough mówiącego: „Każdy, kto myśli, że możemy mieć nieskończony wzrost na planecie mającej skończone zasoby, jest albo szaleńcem, albo ekonomistą”, zapytajcie go: „A co, jeśli wzrost gospodarczy oznacza używanie mniej zasobów, nie zaś więcej?” Na przykład, normalna puszka napoju zawiera dzisiaj 13 gram aluminium, z czego część jest wtórnie przetworzona. W 1959 roku zawierała 85 gram. Zastąpienie tym pierwszym tego drugiego jest wkładem we wzrost gospodarczy, ale redukuje zasoby zużyte na jedną puszkę.


Jeśli chodzi o Wielką Brytanię, nasza konsumpcja „zasobów” prawdopodobnie przestała rosnąć na przełomie tysiącleci – a to osiągnięcie niemal w ogóle nie zostało zauważone. W 2011 roku Chris Goodall, inwestujący w elektryczne pojazdy, opublikował badanie pokazujące, że Wielka Brytania nie tylko używała z roku na rok stosunkowo mniej „zasobów”, ale mniej w wielkościach absolutnych. Od tego czasu wydarzenia potwierdziły jego tezę. Ilość wszystkich zasobów konsumowanych na osobę w Wielkiej Brytanii (krajowe wydobycie biomasy, metali, minerałów i paliw kopalnych plus import minus eksport) spadło o jedną trzecią między 2000 a 2017 rokiem, z 12,5 ton do 8,5 ton. To jest szybszy spadek niż wzrost liczby ludzi, a więc oznacza to mniejszą ogólną konsumpcję zasobów.


Jeśli wydaje ci się, że nie ma to sensu, pomyśl o własnym domu. Telefony komórkowe mają moc komputerów z lat 1970. o wielkości całego pokoju. Ja używam mojego telefonu zamiast aparatu fotograficznego, radia, latarki, kompasu, mapy, kalendarza, zegarka, gazety i talii kart. Żarówki LED zużywają około jedną czwartą elektryczności, jaką zużywają zwykłe żarówki, dając to samo światło. Nowoczesne budynki na ogół zawierają mniej stali i więcej jej jest przetworzona. Biura jeszcze nie są całkiem bez papieru, ale używają go znacznie mniej.


Także w wypadkach, kiedy użycie zasobów nie spada, rośnie wolniej niż oczekiwano. Na przykład, w latach 1970. eksperci przewidywali ile wody będzie świat konsumował w roku 2000. W rzeczywistości całkowite użycie wody tego roku wynosiło połowę przewidywanej ilości. Nie dlatego, że było mniej ludzi, ale z powodu wynalazczości ludzi, która pozwoliła na skuteczniejsze nawadnianie w rolnictwie, największym użytkowniku wody.  


Do niedawna większość ekonomistów zakładała, że te polepszenia będą niemal zawsze daremne z powodu efektu odbicia: jeśli obniżasz koszty czegoś, ludzie po prostu będą używać tego więcej. Zrób oświetlenie tak, że będzie pożerało mniej energii, a ludzie pozostawią je zapalone dłużej. Jest to znane jako paradoks Jevonsa, od nazwiska XIX-wiecznego ekonomisty, Williama Stanley’a Jevonsa, który pierwszy to opisał. Ale Andrew McAfee argumentuje, że paradoks Jevonsa nie utrzymuje się. Załóżmy, że zmienisz wszystkie żarówki w domu na LED i zaoszczędzisz około trzy czwarte rachunku elektryczności za oświetlenie. Oczywiście, możesz zostawiać dłużej zapalone światło, ale z pewnością nie czterokrotnie dłużej.


Wzrost wydajności w rolnictwie oznacza, że świat zbliża się obecnie do „szczytowego użycia ziemi rolnej” – mimo rosnącej liczby ludzi i kupowania przez nich więcej i lepszej żywności wzrost wydajności rolnictwa jest tak szybki, że mniejszy areał może zaspokoić potrzeby ludzi. W 2012 roku Jesse Ausubel i jego koledzy z Rockefeller University wyliczyli, że dzięki nowoczesnej technologii używamy 65 procent mniej ziemi do wyprodukowania danej ilości żywności niż używaliśmy 50 lat temu. Ocenia się, że do 2050 roku obszar wielkości Indii zostanie uwolniony od pługa.


Oszczędzanie ziemi jest powodem, dla którego rozszerzają się obszary leśne, szczególnie w bogatych krajach. W 2006 roku Ausubel pisał, że w żadnym z rozsądnie zamożnych krajów nie maleją obszary leśne zarówno pod względem gęstości zalesienia, jak obszaru. W bogatych krajach powracają w obfitości zwierzęta; rosną populacje wilków, jeleni, bobrów, rysiów, fok, jastrzębi i bielików, a obecnie powoli pną się w górę także liczby żyjących dziko tygrysów. 


Być może najbardziej zaskakuje informacja, że Wielka Brytania używa coraz mniej energii. John Constable z Global Warming Policy Forum pokazuje, że chociaż gospodarka Wielkiej Brytanii niemal potroiła swoją wielkość od 1970 roku, a populacja wzrosła o 20 procent, cała konsumpcja energii spadła o niemal 10 procent. Wiele z tego spadku zaszło w ostatnich latach. Niekoniecznie jest to dobra wiadomość, mówi Constable: chociaż poprawienie wydajności żarówek, samolotów i samochodów jest częścią tej historii, oznacza to także, że importujemy więcej energii osadzonej w produktach, bo najbardziej energochłonną produkcję wygnaliśmy za granicę - przemysł stalowy, aluminium i chemiczny.


W rzeczywistości całe to oszczędzanie energii może spowodować problemy. Innowacje wymagają eksperymentów (z których większość nie udaje się). Eksperymenty wymagają energii. Tania energia jest więc niezbędna – jak pokazała rewolucja przemysłowa. Tak więc energia może być tym zasobem, którego dobrze prosperująca populacja powinna używać więcej. Na szczęście jest teraz możliwe, że fuzja jądrowa któregoś dnia dostarczy energii w minimalistycznej postaci, używając bardzo niewiele paliwa i ziemi. 


Od czasu swego powstania ruch środowiskowy miał obsesję na punkcie wyczerpujących się zasobów. Dwie książki, które rozpoczęły zielony przemysł na początku lat 1970. - Granice wzrostu w Ameryce i Blueprint for Survival w Wielkiej Brytanii – były lamentem nad rychłym wyczerpaniem się zasobów - metali, minerałów i paliw. W Granicach wzrostu przepowiadano, że jeśli wzrost będzie trwał, światu skończy się złoto, rtęć, srebro, cynk, miedź i ołów na długo przed rokiem 2000. Wkrótce te twierdzenia znalazły się w podręcznikach szkolnych.  


To spowodowało, że ekonomista Julian Simon wezwał ekologa Paula Ehrlicha, by założył się z nim, że zestaw pięciu metali (wybranych przez Ehrlicha) będzie kosztował mniej w roku 1990 niż w 1980. Epoka kamienna nie skończyła się z powodu braku kamieni, powiedział  Simon, twierdząc, że znajdziemy substytuty, kiedy metale będą zbyt rzadkie. Simon z łatwością wygrał zakład, chociaż Ehrlich wypisał czek z niechęcia, dodając uszczypliwie, że „jedną rzeczą, której nigdy nie zabraknie na świecie, to imbecyle”. Do dnia dzisiejszego cena żadnego z tych metali nie wzrosła znacząco, ani nie zmalały ich rezerwy, nie mówiąc już o wyczerpaniu się. (Jedną z moich najcenniejszych własności jest nagroda im. Juliana Simona, którą otrzymałem w 2012 roku, wykonana z tych pięciu metali.) 


Współczesną ironią jest, że wiele zielonych strategii propagowanych obecnie, w rzeczywistości odwróciłoby ten trend redukowania zużywania zasobów. Farma wiatrowa wymaga znacznie więcej betonu i stali niż  odpowiedni system oparty na gazie. Środowiskowa opozycja wobec energii jądrowej przeszkodziła rozwojowi systemu, który potrzebuje najmniej ziemi, najmniej paliwa i najmniej stali i betonu na megawat. Spalanie drewna zamiast węgla w elektrowniach oznacza eksploatowanie większego obszaru ziemi, wygnanie więcej dzięciołów – a także wyższe emisje. Organiczne rolnictwo używa więcej ziemi niż konwencjonalne. Technologia ustawiła nas na drodze do czystszej, zieleńszej planety. Nie potrzebujemy z niej rezygnować w poszukiwaniu nowych kierunków. Jeśli to zrobimy, zagrażamy postępowi.


Kiedy wchodzimy w trzecie dziesięciolecie tego stulecia, przedstawiam moje przewidywania: przy końcu tego stulecia będziemy widzieć mniej biedy, mniej śmiertelności dzieci, mniej ziemi oddanej dla rolnictwa. Będzie na świecie więcej tygrysów, wielorybów, lasów i rezerwatów przyrody. Brytyjczycy będą bogatsi i każdy z nas będzie używał mniej zasobów. Globalna przyszłość polityczna może być niepewna, ale środowiskowe i technologiczne trendy są jasne – i wskazują we właściwym kierunku.


My article from The Spectator:

We’ve just had the best decade in human history. Seriously

The Rational Optimist, 21 grudnia 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.