Zachowywanie pokoju z Jordanią


Caroline B. Glick 2019-12-15

Manewry jordańskiej armii symulujące wojnę z Izraelem.
Manewry jordańskiej armii symulujące wojnę z Izraelem.

We wtorek [3 grudnia] izraelski Kanał 13 poinformował, że zastępczyni doradcy prezydenta Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego, Victoria Coates, odbyła spotkanie w zeszłym tygodniu w Białym Domu z ambasadorami  Omanu, Bahrajnu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Maroka. Podobno poprosiła ambasadorów o sprawdzenie, czy ich rządy byłyby skłonne do rozważenia podpisania paktu o nieagresji z Izraelem.  


Ta wiadomość (której nie zaprzeczył Biały Dom), wskazuje, że administracja Trumpa podjęła izraelską inicjatywę przedstawioną publicznie w zeszłym miesiącu przez izraelskiego ministra spraw zagranicznych, Israela Katza. W pomyśle chodzi o to, że dzięki paktowi o nieagresji, który jest czymś mniej niż traktatem pokojowym, Izrael i jego arabscy sąsiedzi będą mogli pominąć kwestię formalnych stosunków z idącymi za tym ceremoniami otwierania ambasad i po prostu otwarcie się ze sobą kontaktować, z korzyściami dla wszystkich stron.


To było głównym celem dyplomatycznej strategii premiera Benjamina Netnajahu. Przez dziesięciolecia ludzie zajmujący się polityką zagraniczną i aktywiści w USA, Europie i na izraelskiej lewicy upierali się, że pokój między Izraelem a światem arabskim nie jest możliwy, jak długo Izrael nie zawrze traktatu pokojowego z OWP. Ten pogląd dawał OWP prawo dyktowania, kiedy i na jakich warunkach kraje arabskie „otrzymają pozwolenie” na normalne stosunki z państwem żydowskim.


Celem Netanjahu od dawna było unieważnienie weta OWP. Pracując za kulisami na rzecz budowania konstruktywnych, stabilnych więzi z państwami w regionie w oparciu o wspólne interesy, Netanjahu poczynił wielkie postępy dla osiągnięcia tego celu. Sam fakt, że Coates miała mieć spotkanie z arabskimi ambasadorami w Białym Domu, jest świadectwem sukcesu tych starań.


Rozmiary osiągnięcia Netanjahu stają się jasne, kiedy porówna się konstruktywne, wzajemnie korzystne związki Izraela z państwami, z którymi nie ma formalnego traktatu pokojowego, ze stosunkami Izraela z Jordanią.


W niedawnej wypowiedzi na spotkaniu Knesetu z okazji 25. rocznicy podpisania traktatu pokojowego Izraela z Jordanią, Netanjahu wyjaśnił, że podstawa pokojowych stosunków Izraela z Egiptem i Jordanią nie jest emocjonalna, Egipcjanie i Jordańczycy nie zaakceptowali Izraela jako sąsiada i przyjaznego państwa. Traktaty pokojowe Izraela są raczej efektem jego siły odstraszającej.


Jak powiedział: „Jak długo jesteśmy silniejsi, są z nami. Jeśli staniemy się słabsi, to porozumienia pokojowe zawisną na słabej nitce”.


To znaczy, że praktycznie rzecz biorąc są niewielkie różnice między związkami Izraela z, powiedzmy, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, a związkami Izraela z Egiptem. Jak długo oba te kraje postrzegają Izrael jako kraj silny, pomocny, i niemożliwy do zniszczenia, będą miały z nim dobre stosunki. Jeśli Izrael stanie się strategicznym słabeuszem, wtedy te stosunki gwałtownie się pogorszą.  


W przypadku Egiptu połączenie siły Izraela i wspólnych interesów w zwalczaniu Iranu i Bractwa Muzułmańskiego poprawiło stosunki do bezprecedensowego poziomu. Działając na bazie tych wspólnych interesów egipski prezydent, Abdel-Fattah el-Sissi, odegrał znaczącą rolę w kultywowaniu związków miedzy sunnickimi państwami Zatoki a Izraelem.   


Jordania to inna sprawa. Podczas gdy stosunki Izraela z Egiptem nigdy nie były lepsze, jego stosunki z Jordanią nigdy nie były gorsze. Właściwie nieformalne związki Izraela z Arabią Saudyjską są dzisiaj chyba lepsze niż jego formalne związki z Jordanią. Co więc dzieje się? Czy Izrael coś robi niewłaściwie? Co uzyskuje ze swoich związków z Jordanią?


Najważniejszą korzyścią, jaką Izrael zyskuje ze związków z Jordanią jest długa, pokojowa granica wschodnia. Ta pokojowa granica jest jednak funkcją panowania Izraela nad Doliną Jordanu z jednej strony, i działań Jordanii, by zabezpieczyć granicę z Izraelem z drugiej, a to wyprzedza traktat pokojowy o ponad 20 lat. Ponadto, biorąc pod uwagę zjeżdżającą w dół trajektorię dwustronnych stosunków, trudno powiedzieć, jak długo Jordania będzie czuła się  zobowiązana do zabezpieczania granicy. Z tygodnia na tydzień rosnąca wrogość Jordanii wobec Izraela staje się coraz trudniejsza do tolerowania lub usprawiedliwiania.


Popatrzmy na wydarzenia ostatnich trzech tygodni.


Tydzień temu jordańska armia przeprowadziła manewry kierowane przez elitarny Pierwszy Zmechanizowany Batalion Gwardii Królewskiej. Nosiły nazwę „Miecze Karamy” (od bitwy z 1968 roku w pobliżu jordańskiego miasta Karama między Izraelem a terrorystami Fatahu). W tej bitwie żołnierze armii jordańskiej walczyli ramię w ramię z Fatahem. 


Jordański król Abdullah II nadzorował te dwudniowe manewry, które obejmowały piechotę i siły opancerzone wraz z odrzutowcami bojowymi i helikopterami. Jordański premier, Omar Razzazz, ministrowie, wysocy dowódcy armii, jak również zagraniczni attache wojskowi obserwowali manewry. "Miecze z Karamy", według doniesień, symulowały bitwę między siłami jordańskimi a inwazyjną armią „z zachodu”, która polegała na pokonaniu obcych najeźdźców i zniszczeniu mostów, którymi przekroczyli rzekę Jordan.


Innymi słowy, symulowano bitwę z Izraelem.  


Warto zauważyć, że manewry „Miecze Karamy” mogą stanowić faktyczne złamanie warunków traktatu pokojowego. Traktat zakazuje stronom wojowniczych działań przeciwko sobie. Symulowanie wojny z Izraelem i publikowanie tej symulacji z pewnością robi wrażenie wojowniczego działania.  


Dwa tygodnie temu, przemawiając do przypochlebiającego się tłumu amerykańskich Żydów w Nowym Jorku, Abdullah powiedział, że dwustronne stosunki Jordanii z Izraelem „osiągnęły najniższy jak dotąd poziom”. Winą za tę sytuację obarczył Izrael.


Trzy tygodnie temu Abdullah i jego syn modlili się w enklawach Cofar i Naharajim, by świętować przekazanie ich Jordanii przez Izrael. Izrael był zmuszony do przekazania tych enklaw Jordanii po tym, jak Abdullah złamał ducha porozumienia pokojowego i odmówił przedłużenia pozwolenia na uprawę tych ziem (będących prywatną własnością Żydów z czasów sprzed powstania Izraela, ale leżących w Jordanii, tuż za jej granicą) na kolejnych 25 lat izraelskim farmerom, jak zakładano w traktacie pokojowym.


W tym tygodniu jordański Sąd Bezpieczeństwa Państwowego rozpoczął proces izraelskiego obywatela, Konstantina Kotova. Kotov jest oskarżony o nielegalne przekroczenie granicy Jordanii 29 października i o posiadanie narkotyków. Izrael spodziewał się, że Jordania zwróci Kotova do Izraela w zeszłym miesiącu po przekazaniu dwojga jordańskich obywateli,  aresztowanych przez Izrael pod zarzutem terroryzmu. Tak się nie stało.


Podczas kiedy Jordania dokonywała tych wrogich działań przeciwko Izraelowi, Izrael zawarł nową umowę na dostawy wody z Jordanią. W traktacie pokojowym z 1994 roku Izrael zgodził się dostarczać Jordanii 50 milionów metrów sześciennych wody rocznie. Tę ilość podwojono do 100 milionów metrów sześciennych w 2016 roku. Szczegóły najnowszego porozumienia są tajne. Powszechnie jednak zakłada się, że Izrael raz jeszcze zgodził się na podniesienie ilości wody dostarczanej do Jordanii zarówno ze swoich instalacji odsalających, jak z Jeziora Tyberiadzkiego.  


Łatwo zrozumieć pozornie masochistyczne zachowanie Izraela. Izrael chce zachować pokój z Jordanią. Pokój zależy od haszymidzkiej monarchii, która sama jest nieustannie zagrożona za strony jordańskiego społeczeństwa. W zeszłym roku setki tysięcy Jordańczyków uczestniczyły w protestach przeciwko reżimowi, spowodowanych złą sytuacją gospodarczą królestwa. Protestujący zmusili króla Abdullaha do usunięcia premiera.


Zeszłoroczne protesty przeraziły monarchię, ponieważ po raz pierwszy beduińskie plemiona – które stanowią filar reżimu – dołączyły do tradycyjnie antyreżimowych sił Bractwa Muzułmańskiego i związków zawodowych w demonstracjach przeciwko reżimowi.


Z powodu autentycznej troski o dobro jordańskiego reżimu Izrael nadstawia drugi policzek w sytuacji nieustannych obelg i poniżeń, żeby pomóc przeżyć Abdullahowi i haszymidzkiemu królestwu.


Podczas gdy powód służalczego zachowania Izraela jest jasny, pora rozważyć, czy warto iść dalej tą drogą, czy też są lepsze sposoby zachowania związków i może lepszego pilnowania  naszych interesów z Jordanią.  


Faktem jest, że Jordania nie ma zbyt wielkiej zdolności wywierania nacisku na Izrael. Nie ma możliwości nacisku ekonomicznego. A z prezydentem Trumpem w Białym Domu i ambasador Kelly Craft w ONZ, Jordania nie ma możliwości nacisku dyplomatycznego na Izrael. Jedyną kartą, jaką może rozgrywać, jest odwieczna „opcja nuklearna” – groźba anulowania traktatu pokojowego.


W odróżnieniu od Jordanii Izrael ma znaczące możliwości nacisku na Jordanię i używanie ich nie wymaga zagrożenia traktatowi pokojowemu.


We wtorek widzieliśmy izraelskich polityków podejmujących rzadkie i skuteczne użycie takiego nacisku.


We wtorek rano delegacja zastępców burmistrzów, którzy brali udział w konferencji w Ejlacie, próbowała przekroczyć granicę do Jordanii na jednodniową wycieczkę do Petry. Władze jordańskie zatrzymały ich na granicy. Po upokorzeniu ich, jordańska straż graniczna zakazała Izraelczykom wjazdu do królestwa, ponieważ kilku wiceburmistrzów nosiło cicit, religijny ubiór z rytualnymi frędzlami, jakie według prawa żydowskiego mają nosić mężczyźni. Niedawno Jordania uchwaliła zarządzenie zakazujące Żydom noszącym religijne ubiory lub przedmioty wstępu do królestwa. Mężczyźni już ukryli swoje jarmułki pod kapeluszami. Więc Jordańczycy zatrzymali ich za cicit.  


Kiedy to informacja dotarła do rządu, minister spraw wewnętrznych, Arjeh Deri, poinformował rząd jordański, że w wyniku ich antysemickiej polityki zamierza zakazać wydawania jordańskim pracownikom pozwoleń na pracę w Izraelu.


Jordańczycy natychmiast anulowali swoje antyżydowskie zarządzenie.


Faktem jest, że Izrael jest gwarantem ekonomicznego przeżycia Jordanii. Rząd musi zrozumieć siłę, jaka z tego wynika.


Rozważmy następujące fakty: długotrwałe niedobory wody zmusiły Izrael do używania odsolonej wody jako głównego źródła zarówno wody pitnej, jak i do nawadniania. Ponieważ kryzys wodny trwa, a wraz z nim jego wpływ na żywotność izraelskiego rolnictwa, Izrael powinien ponownie ocenić ilość wody, jaką jest w stanie dostarczać Jordanii poza 50 milionami metrów sześciennych wody, które jest zobowiązany dostarczać zgodnie z traktatem pokojowym.


Według umowy o gaz, jaką Izrael zawarł z Jordanią, Izrael zgodził się dostarczać Jordanii gaz ziemny niemal po kosztach własnych. Izrael może być zmuszony do ponownego oszacowania tej ceny, biorąc pod uwagę groźby Turcji i Hezbollahu wobec jego pól gazowych. Bezpieczeństwo jest kosztowne.


Podczas gdy Jordańczycy automatycznie popierają każdą palestyńską prowokację, Saudyjczycy w ostatnich latach rozczarowali się Palestyńczykami i wielokrotnie poparli Izrael przeciwko nim. W tej nowej sytuacji ma sens, by Izrael ponownie ocenił uprzywilejowaną pozycję Jordańczyków na Wzgórzu Świątynnym.   


W świetle strategicznej niestabilności regionu ministerstwo obrony powinno było już lata temu dokonać poważnego rozważenia zwiększenia sił IDF. A w świetle symulacji wojny z Izraelem przez Jordanię w zeszłym tygodniu dalsze odkładanie takiego zbadania tej opcji byłoby nieodpowiedzialnością.


Widzicie jak działa zdolność wywierania nacisków?


Oczywiście, pokój z Jordanią i przetrwanie monarchii haszymidzkiej należą do kluczowych, strategicznych interesów Izraela. Jak jednak Netanjahu słusznie zauważył  w swojej wypowiedzi w Knesecie, ten pokój nie jest funkcją popularności Izraela wśród Jordańczyków. Zależy od siły odstraszającej Izraela.


Działania Jordanii w ostatnich tygodniach wzmacniają to, co było jasne już od jakiegoś czasu. W pędzie, by chronić Abdullaha i pokój, Izrael zapomniał o odstraszaniu Abdullaha dla zachowania pokoju. Pora, by Izrael poprawił swoje zachowanie.


Preserving the peace with Jordan

Israel Hayom, 6 grudnia 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Caroline Glick 

Znana dziennikarka izraelska, pracuje w „Jerusalem Post”. Urodzona w Stanach Zjednoczonych, gdzie ukończyła studia z nauk społecznych. Emigrowała do Izraela w 1991 roku, wstępując natychmiast do IDF, w 1996 roku zakończyła karierę w wojsku w stopniu kapitana. Występuje często w izraelskiej telewizji, jest również zapraszana przez różne stacje telewizyjne w USA.