Antysyjonizm na kampusie widziany oczyma syryjskiego uchodźcy 


Aboud Dandachi 2019-12-06


Uchodźca z rozdartego wojną domową kraju jest przyzwyczajony do tego, że wszystkie części jego ojczyzny stają się polem bitwy. Ulice. Mieszkania. Boiska. Podczas syryjskiej wojny domowej walczono także o zamek Krak de Chaveliers w moim rodzinnym Homs. Przybywszy jednak do Kanady nie spodziewałem się, że uniwersytety w moim nowym kraju staną się areną ideologicznej tłuszczy zakrzykującej i potępiającej swoich oponentów.


Kiedy wieczorem 20 listopada wybrałem się na York University, byłem błogo nieświadomy tego, że uniwersytet miał status siedliska „antysyjonistycznego aktywizmu”. Przybyłem do Kanady dwa lata temu dzięki Refugee Resettlement Program i, nadal chcąc odkrywać wszystko, wybrałem się po raz pierwszy do York. Chciałem pójść na spotkanie organizowane przez Herut Canada z pięcioma członkami izraelskiej NGO “Reservists on Duty” [Rezerwiści na służbie], organizacji izraelskich żołnierzy-weteranów, którzy podróżują po świecie z wykładami i imprezami, by „przeciwdziałać ruchowi BDS i nowym postaciom antysemityzmu, jaki wybucha na kampusach uczelnianych w USA”.


Cieszyłem się na to spotkanie z izraelskimi weteranami. Na takie spotkania krzywo patrzono w Syrii – tym rodzajem krzywego patrzenia, który powodował, że lądowałeś w więzieniu. Kanada była jedynym prawdziwie bezpiecznym miejscem, w jakim kiedykolwiek żyłem, gdzie Syryjczyk mógł spotkać się z Izraelczykami bez ponoszenia dramatycznych konsekwencji.


Biedny, naiwny.


Jak się wkrótce dowiedziałem, York University w Toronto od pewnego już czasu zarobił sobie na reputację miejsca wrogiego wobec ludzi zajmujących syjonistyczne i proizraelskie stanowisko. Mural  obecny na Ośrodku Studenckim York University, zdobył nagłówki medialne za pokazanie Palestyńczyka odwróconego tyłem, z twarzą zakrytą kefią i mapą „Palestyny”, całkowicie wymazującą Izrael, z dwoma kamieniami w ręku, wpatrzonego w plac budowy. Nie trzeba być Żydem ani Izraelczykiem, by uważać to za groźny widok.

 

Takie nastroje mogą nie być wyjątkowe dla Yorku. Na początku tygodnia w innej wielkiej instytucji akademickiej miasta, na University of Toronto, funkcjonariusz Graduate Student Union odrzucił prośbę stowarzyszenia żydowskich studentów "Hillel" o poparcie sprawy sprowadzania większej ilości koszernej żywności na kampus. Argumentował, że byłoby to uznane za posunięcie proizraelskie i może być sprzeczne z „wolą członków”, którzy głosowali za poparciem ruchu BDS przeciwko Izraelowi.

 

W samym Yorku w październiku Lauren Isaacs, studentka tej uczelni i dyrektorka oddziału Herut Canada w Toronto, organizacji, która określa się jako „syjonistyczny ruch poświęcony sprawiedliwości społecznej, jedności narodu żydowskiego i terytorialnej integralności Ziemi Izraela”,   urządziła wystawę w Yorku z napisem „Jestem syjonistką, zapytaj mnie dlaczego”. Reakcją części studentów był czysta, niekłamana wściekłość. Lauren opisuje na stronie Facebooka, jak była obrażana, opluwana i nazywana syjonistką-nazistką.  


Kiedy w środę wieczorem dotarłem na kampus, Vari Hall wyglądał tak, jak wyobrażałem sobie wygląda każdy kanadyjski budynek uniwersytecki, ze studentami wylegującymi się ze swoimi laptopami i słuchawkami. Ktoś bardzo dobrze tańczył przy dźwiękach muzyki z odtwarzacza.


Ponieważ miałem czas zanim zacznę słuchać mówców, za samo spotkanie z którymi syryjski Mukhabarat rozprawiłby się ze mną, pomyślałem, że zajrzę do studenckiej kawiarni. Mojemu wyrafinowanemu, bliskowschodniemu podniebieniu nie zaimponowało menu oferowane w kawiarni nieszczęsnym studentom Yorku, chociaż zaimponowała mi różnorodność samych studentów. 


To był ostatni moment, kiedy miałem jakieś pozytywne uczucia wobec York University. Na ścianie zobaczyłem plakat, który oznajmiał, że protest odbędzie się za 10 minut przeciwko temu właśnie spotkaniu, na które przyszedłem. Miałem zobaczyć, że kanadyjscy studenci potrafią zorganizować protest równie poważny i złowrogi jak cokolwiek, co widziałem na Bliskim Wschodzie. Najwyraźniej, nie tylko w Syrii na proizraelską imprezę patrzono jak na ostateczną obrzydliwość.  


W drodze powrotnej do Vari Hall zobaczyłem małą grupkę protestujących, którzy już zgromadzili się u wyjścia z kawiarni, z wysoko podniesioną palestyńską flagą. Dziesięć minut później, wraz z pierwszymi hasłami “Free, free Palestine” wykrzyczanymi przez głośniki, tłum propalestyńskich demonstrantów rozrósł się do setek, a wszyscy zmierzali do Vari Hall i po schodach do audytorium, gdzie miało odbyć się spotkanie.  


Na szczycie schodów ich drogę zagrodziło dwóch wyjątkowo rosłych mężczyzn z izraelskimi flagami, za którymi było wielu proizraelskich osób. Wyraźnie inni ludzie byli lepiej ode mnie poinformowani, co planowano na dzisiejszy wieczór. Po raz pierwszy zobaczyłem obecność policjantów miasta Toronto.  


I tak rzeczy się miały, sytuacja patowa między dwiema stronami, z proizraelską grupą znacznie mniej liczną niż ich oponenci, ale ci ostatni niezdolni do pójścia naprzód z powodu siły i wielkości dwóch osób, które blokowały im drogę. Nigdy w życiu nie myślałem, że będę stał po stronie protestu wymachującego izraelską flagą, krzycząc: “Am Israel Chai”, przed wyjącym i wrzeszczącym tłumem, który powiewał wieloma palestyńskimi flagami i wykrzykiwał propalestyńskie slogany, włącznie z  “viva viva Intifada”, w nawiązaniu do palestyńskich rozruchów, w których atakowano zarówno izraelskich żołnierzy, jak setki cywilów.

 

W pewnym momencie doszło do przepychanki, której nie byłem świadkiem, ale którą sfilmowano i wideo było następnie szeroko rozpowszechniane w Internecie. W tym momencie propalestyński tłum postanowił wycofać się ze schodów.  

 

Okazało się to tylko chwilowym wycofaniem. Najgorętsza część wieczoru miała dopiero nadejść.


Kiedy uczestnicy spotkania weszli do audytorium, każdy gość otrzymał kartkę z instrukcjami. Pytania miały być pisemne, nie zaś ustne. Nie wolno pokazywać żadnych politycznych transparentów ani flag. Reguły spotkania wymagały uprzejmości i szacunku wobec wszystkich.


W chwilę po wyznaczonym czasie początku spotkania (o 19:00), tuż za drzwiami audytorium rozległy się głośne, propalestyńskie slogany, wykrzykiwane przez głośniki. Demonstranci wrócili na schody, gdzie policjanci przeszkodzili im w wejściu do audytorium. Dotarli do mniejszych, bocznych drzwi, które były zamknięte i walili w nie. Ktoś pomysłowo zakrył przeszklone drzwi izraelską flagą, taki rodzaj pokazania środkowego palca krzykaczom na zewnątrz.   


Antyizraelski tłum dawał o sobie znać nie tylko na zewnątrz audytorium. Kilka razy podczas spotkania ludzie wstawali i krzykami zakłócali wystąpienia, wymachując palestyńskimi flagami i zdjęciami. Personel bezpieczeństwa na sali eskortował ich do wyjścia, gdzie witano ich jako bohaterów.


Kiedy przyszedł czas na spisanie pytań, napisałem, że jestem byłym uchodźcą syryjskim, który jest szczęśliwy z możliwości spotkania rezerwistów i że jestem tu obecny jako wyraz wdzięczności za wszystko, co IDF zrobiła dla syryjskich uchodźców na Wzgórzach Golan. To była bardziej wypowiedź niż pytanie, ale odczytano ją jako jedną z nielicznych, zanim sesję pytań i odpowiedzi przerwała kobieta, która pochodziła ze Związku Radzieckiego.

 

Opowiedziała o trudach życia pod władzą KGB i porównała atmosferę zastraszania i nienawiści za drzwiami do swojego życia w ZSRR. Otwarło to powódź skarg i opinii ze strony uczestników spotkania – na niedbalstwo administracji uniwersytetu, która pozwoliła demonstrantom na dojście wystarczająco blisko, by zakłócić spotkanie, na to, jak Żydzi nie czuli się teraz bezpieczni w Toronto, ich mieście i domu. Jedna osoba powiedziała zgodnie z prawdą, że gdyby to było spotkanie muzułmanów oblegane przez zwolenników białej supremacji, wezwano by siły specjalne policji.  


Okazało się, jak informowały późniejsze doniesienia, potrzeba było 10 policjantów i prywatnych ochraniarzy, żeby utrzymać protestujących przed wdarciem się na salę – co jest niewątpliwie znaczną obecnością sił bezpieczeństwa.


Na koniec spotkania powiedziano uczestnikom, że dla ich bezpieczeństwa idący do parkingu będą eskortowani w grupach przez policję.


Może to rozważne, ale na mnie robiło to wrażenie przesady. W tym czasie przekonano protestujących, by zeszli na parter. Wyszedłem ze spotkania tą samą drogą, jaką wszedłem, przez frontowe drzwi Vari Hall i tuż obok propalestyńskiego tłumu, który przesunął się tuż przed budynek. W Syrii protestowałem kilkaset metrów od zabarykadowanych żołnierzy syryjskich i nauczyłem się czegoś o bandytyzmie; uczestnicy bandy są odważni tylko wtedy, kiedy mają przewagę liczebną nad oponentami i kiedy nie ma żadnej władzy hamującej ich ekscesy. Tego wieczoru wydawało się, że ludzie wymachujący palestyńskimi flagami nie niepokoili się zbytnio tym, co pomyśli administracja York University o ich nękaniu i zakłócaniu uzgodnionego z uniwersytetem spotkania na kampusie.


Kilka dni później kanadyjska gazeta w języku arabskim, „Meshwar”, ze złośliwą satysfakcją opisywała wydarzenia tego wieczoru, mówiąc, że prosyjonistyczne spotkanie było „oblężone” przez setki protestujących, a audytorium było na wpół puste. W odróżnieniu od tego B’nai Brith wydało oświadczenie, chwalące fakt, że spotkanie odbyło się mimo wielkich starań o jego zakłócenie i zastraszenie uczestników.

 

Może. Może demonstranci i ich zwolennicy uważali, że wydarzenia tego wieczoru były triumfem. Jako człowiek z Bliskiego Wschodu nie mogłem nie pamiętać, że podczas syryjskiej rewolucji, za każdym razem, kiedy reżim ponosił polityczną lub militarną porażkę, wyciągał flagi, transparenty, plakaty i kamery telewizyjne, by filmowały „patriotyczne” masy wykrzykujące slogany i potwierdzające swoją miłość do ojczyzny. Tylko słabe reżimy czują potrzebę masowych demonstracji poparcia.


I tak jak to kiedyś robiono w Damaszku i Aleppo, tak robią to teraz na York University.


Campus Anti-Zionism Seen Through the Eyes of a Syrian Refugee

25 listopada 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

Aboud Dandachi

Syryjski uchodźca, który przyjechał do Kanady w 2017 roku w ramach Canadian Refugee Resettlement Program. Założyciel organizacji Thank You Am Israel. Jego konto na Twitterze @abouddandachi.