Wirtualna edukacja


Steven Novella 2019-12-03


Kiedy w latach 1970. byłem w liceum, komputery dopiero wchodziły w szkolne środowisko. Mieliśmy mały gabinet komputerowy z – według dzisiejszych standardów - okropnie prymitywnymi komputerami, ale na owe czasy były super. Pamiętam używanie bardzo prostego, opartego na DOS programu, który uczył jak używać chemicznej nomenklatury. Była to prosta gra, gdzie proszono cię o rozwiązanie problemu i dostawało się natychmiastową reakcję na twoją odpowiedź. Zrobiło na mnie wrażenie szybkie tempo, w jakim uczyłem się przy pomocy tego prostego, zindywidualizowanego mechanizmu interakcji. Zasadniczo była to gra wideo zaprojektowana do nauczenia jednej rzeczy i działało to naprawdę dobrze.

W tym czasie, a właściwie od tego czasu, uważałem, że w niedalekiej przyszłości ta technologia zmieni szkoły i system edukacji. Teraz, czterdzieści lat później, jestem zdziwiony, w jak niewielkim stopniu wcielono tę technologię w klasach szkolnych. Moje nastoletnie „ja” byłoby zaszokowane.  


Oczywiście, istnieje wspaniałe edukacyjne oprogramowanie. Głównie są to jednak komercyjne produkty do używania w domu. Jeśli chcesz nauczyć się języka lub poprawić umiejętność czytania twojego dziecka, są do tego aplikacje. Nadal jest tego znacznie mniej niż sądziłbym i mniej niż powinno być. Tym jednak, czego brakuje, jest wszechstronny, wirtualny program szkolny przeznaczony do użytku w szkołach. Nie sądzę, byśmy używali tej technologii tak szeroko, jak powinniśmy. 


Przypomniało mi o tym niedawne badanie, w którym stwierdzono, że małe dzieci szybciej uczą się podstaw matematyki od wirtualnej postaci AI. To, co nazywają „parasocjalnymi” interakcjami (bo jest to kontakt z wirtualną postacią z AI), poprawiło matematyczne umiejętności dzieci znacznie bardziej niż komputerowe nauczanie bez takiej wirtualnej postaci. 


Widzę pewne kroki w tym kierunku. Z pewnością wiele szkół (tych, które mają na to środki) ma dostęp do komputerów dla swoich uczniów i często są one włączone w ich zadania. Mam córkę na uczelni i drugą córkę w liceum, a więc widziałem standardy publicznej edukacji w dość zamożnej części kraju. Ogólnie oceniam, że komputerowe nauczanie jest zapóźnione. Nie zostało zintegrowane z nauczaniem w szkołach. Edukacja moich córek była i jest w zasadzie oparta na nauczycielach i podręcznikach. Ten styl nauczania jest przestarzały i niesłychanie niewydajny w porównaniu do tego, jaki mógłby być.


Po pierwsze, nie musimy na nowo wynajdować koła miliony razy w każdej klasie szkolnej. Jakość edukacji otrzymywanej przez dzieci nadal zależy głównie od jakości ich nauczyciela (to jest w rzeczywistości jedyny, najważniejszy czynnik). To pogarsza edukacyjne nierówności. Widziałem to na przykładzie własnych córek – każdy nauczyciel jest jak rzucenie kostką. Widziałem, jak rozkwitały z wspaniałym nauczycielem i jak kulały ze złym. Oczywiście, powinniśmy dążyć do podniesienia jakości nauczycieli, bo to zawsze będzie ważne, ale możemy wyrównać boisko przez danie wszystkim nauczycielom więcej wirtualnych zasobów.


Moim zdaniem dzisiaj w pełni zintegrowana edukacja, do której powinniśmy szybko zmierzać, powinna (i mogłaby) wyglądać następująco: po pierwsze, technika indywidualnych wykładów jest przestarzała. Mówię to jako człowiek, który uwielbia wykładać i – jak sądzę – jest w tym dość dobry. Po co jednak mieć tysiące nauczycieli o niesłychanie zróżnicowanej jakości, stojących przed uczniami i mówiących do nich? Zamiast tego, wybierzmy optymalny wykład i niech go nagra na wideo jeden z najlepszych nauczycieli. To medium może również zawierać grafikę i inne pomoce komunikacyjne. Uczniowie mogą to obejrzeć we własnym tempie i własnym czasie.  

Nawiasem mówiąc, tym właśnie są „The Great Courses”. Mam dwa takie kursy z tą firmą (i wkrótce również audiobook) i ten proces jest wspaniały. To są kursy na poziomie uniwersyteckim. Powinny również istnieć na poziomie klas maturalnych.  


Zestawmy treści wideo/audio z pisanymi odnośnikami, listami, opisami i rozwinięciami. Tak więc uczniowie i studenci otrzymywaliby większość informacji z tych źródeł, nie zaś od żywego nauczyciela, który do nich mówi. Następnie użyjmy czasu w klasie szkolnej na działalność typu warsztatowego. To tam integruje się informację i używa jej, a więc wzmacnia zapamiętywanie. Nauczyciele są także dostępni, by odpowiadać na pytania, podawać szerszy kontekst i upewniać się, że uczniowie przyswoili sobie lekcje.  


Można też używać programów komputerowych po prostu do przekazywania informacji, ale lepiej nadają się do uczenia umiejętności. To jest podejście gier wideo, gdzie reakcja jest natychmiastowa i uczniowie mogą postępować w zindywidualizowanym tempie aż opanują niezbędne umiejętności. Żywy nauczyciel jest potrzebny także tu, żeby wzmocnić umiejętności, przełożyć je na użyteczność i, oczywiście, ocenić uczniów i ich postępy w nauce. Nawet bez wirtualnej rzeczywistości i AI ten system, jeśli dobrze zaprojektowany, może być znacznie lepszy od tego, co mamy dzisiaj. VR i AI są dodanymi narzędziami, które mogą znacznie ulepszyć nauczanie komputerowe.    


Te zasoby mogą tworzyć podstawową linię odniesienia, tak że również szkoły bez wspaniałych nauczycieli mogą dostarczać (zakładając, że dostaną wystarczające środki) świetniej edukacji podstawowej.


Wiem, że do pewnego stopnia wszystko to dzieje się już teraz. Na mojej uczelni medycznej studenci w większości otrzymują wykłady w postaci podcastów i wideo, a potem w klasach jest czas na warsztaty. To zdecydowanie jest droga, którą należy iść.


Można także dowiedzieć się właściwie wszystkiego, czego się chce, z YouTube lub z komercyjnych produktów. Kiedy moje córki przychodziły do mnie z, na przykład, pracą domową, której nie rozumiały, próbowałem przeglądać razem z nimi materiały dostarczone przez szkołę. Nieodmiennie były one okropne (i dlatego w ogóle miały problem). Potem szukaliśmy wideo na YouTube, które dawało te same treści, i zawsze znajdowaliśmy wideo bez porównania lepsze od tego, co dostarczała szkoła, a potem rozumieliśmy zadanie i rozwiązywaliśmy je bez trudu. To jest siła wspaniałego nauczyciela, który wie, jak jasno wyjaśnić pojęcia. Nie w każdej klasie jest taki nauczyciel – ale to już dłużej nie ma znaczenia. Najlepsi, najbardziej utalentowani nauczyciele mogą wyjaśnić wszystko i zamieścić to na YouTube lub na nagrywanym kursie.


Wyczuwam, że kultura edukacji czuje się tym nieco zagrożona. Nie powinni jednak walczyć przeciwko temu. Powinni w całości to przyjąć. To w końcu przekształci edukację.


Virtual Education

NeuroLogica Blog, 21 listopada 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Steven Novella 

Neurolog, wykładowca na Yale University School of Medicine. Przewodniczący i współzałożyciel New England Skeptical Society. Twórca popularnych (cotygodniowych) podkastów o nauce The Skeptics’ Guide to the Universe. Jest również dyrektorem Science-Based Medicine będącej częścią James Randi Educational Foundation (JREF), członek Committee for Skeptical Inquiry (CSI) oraz członek założyciel Institute for Science in Medicine. Prowadzi blog Neurologica.