Aktywiści klimatyczni koncentrują się na złych rozwiązaniach


Bjorn Lomborg 2019-11-16

Aktywiści chcieliby, żeby ludzie przestali podróżować samolotami, jeździć samochodami i jeść mięso, ale to nie są zmiany, które zatrzymają wzrost temperatur.Getty Images
Aktywiści chcieliby, żeby ludzie przestali podróżować samolotami, jeździć samochodami i jeść mięso, ale to nie są zmiany, które zatrzymają wzrost temperatur.Getty Images

Jest już oczywiste, że polityczne reakcje na globalne ocieplenie, takie jak porozumienie paryskie w sprawie zmian klimatycznych, nie przyniosły rezultatu. Działacze środowiskowi zachęcają nas do zastanowienia się nad tym, jak nasze jednostkowe działania wpływają na klimat. Nie jedz mięsa, nie używaj samochodu na benzynę, nie lataj samolotem. Jednak nie ma szans na to, żeby te jednostkowe działania wpłynęły na naszą planetę. Tymczasem te kampanie odwracają uwagę od tych rozwiązań, które są rzeczywiście konieczne.

Nawet jeśli wszystkie loty samolotów pasażerskich (a było ich 4 i pół miliarda w minionym roku) zostałyby wstrzymane przez wszystkie lata, aż do roku 2100, to, stosując najczęściej używane modele zmian klimatycznych, spowodowałoby to obniżenie temperatury o 0,054 stopnia Celsjusza, czyli opóźnienie przewidywanego wzrostu temperatur o mniej niż rok.


Nie rozwiążemy również kwestii globalnego ocieplenia przez porzucenie mięsa. Przejście na wegetarianizm nie jest łatwe. (W Stanach Zjednoczonych jedno z badań wykazało, że przejście na wegetariańską  dietę nie udaje się 84 osobom na sto, w większości rezygnują przed upływem jednego roku.) Ci, którym się to udaje, obniżyliby jednostkowe przyczynianie się do emisji gazów cieplarnianych o plus minus 2 procent.      


Nie jest również dobrym rozwiązaniem przejście na samochody elektryczne. Jak dotąd mamy na całym świecie około 5 milionów w pełni elektrycznych samochodów. Nawet gdyby w ciągu najbliższych 11 lat ta liczba podskoczyła do 130 milionów, to zdaniem International Energy Agency redukcja emisji CO₂ wynosiłaby globalnie zaledwie 0,4 procent.


Krótko mówiąc, zmiana zachowań ludzi z klasy średniej w bogatych krajach nie będzie skutecznym rozwiązaniem problemów zmian klimatycznych.   


Porozumienie paryskie nie przyniesie wiele, podobnie jak wcześniejsze porozumienia z Rio i z Kioto, które okazały się fiaskiem, ponieważ ich realizacja wymagała zobowiązanie się bogatych krajów do ekonomicznych ograniczeń, które nie przynosiły rezultatów.     


Powód jest prosty – większość emisji gazów cieplarnianych w XXI wieku nie jest głównie produktem bogatych krajów. Nawet gdyby wszystkie bogate kraje calkowicie wstrzymaly emisje CO₂ do końca tego stulecia, rezygnując również z transportu lotniczego, mięsa, samochodów na benzynę, ogrzewania i chłodzenia z wykorzystaniem paliw kopalnych oraz z sztucznych nawozów – różnica pod koniec stulecia wyniosłaby około 0,72 stopnia.


Kobieta protestująca przeciw decyzji prezydenta Trumpa o wycofaniu się z porozumień paryskich w sprawie zmian klimatycznych .AFP/Getty Images
Kobieta protestująca przeciw decyzji prezydenta Trumpa o wycofaniu się z porozumień paryskich w sprawie zmian klimatycznych .AFP/Getty Images

Rozwiązanie problemu zmian klimatycznych wymaga nakłonienia Chin, Indii i wszystkich innych krajów rozwijających się, by włączyły się w redukcję emisji gazów cieplarnianych. Oczywiście ich celem jest wydobycie swoich społeczeństw z biedy z pomocą taniej i niezawodnej energii. Czy można te cele pogodzić?      


Podatek od emisji może tu odgrywać ograniczoną ale istotną rolę przez włączenie kosztów zmian klimatycznych w koszt korzystania z paliw kopalnych. William Nordhaus, ekonomista, który otrzymał nagrodę Nobla za pracę nad tymi problemami, pokazuje, że wprowadzenie rosnącego podatku od emisji węglowych daje realną perspektywę redukcji emisji najbardziej szkodliwych dla klimatu gazów, przy stosunkowo niskich kosztach.     


To jednak nie rozwiąże większości problemów związanych ze zmianami klimatycznymi. Musimy zastanowić się nad tym, jak rozwiązywaliśmy główne wyzwania w przeszłości. Zagrożeniom udawało się zaradzić dzięki innowacjom. W latach 60. do końca lat 80. ubiegłego wieku katastrof głodu w krajach rozwijających się nie rozwiązano prosząc ludzi, żeby mniej jedli, ale przez Zieloną Rewolucję, której technologie pozwoliły na wzrost wydajności i zwielokrotnioną produkcję żywności.     



Podobnie dzisiejszych zmian klimatycznych nie rozwiążemy  prosząc ludzi, żeby przestawili się na (bardziej kosztowną) zieloną energię. Zamiast tego powinniśmy radykalnie zwiększyć wydatki  na badania nad rozwojem nowych zielonych technologii.   


Copenhagen Consensus Center zwrócił się do czołowych ekonomistów zajmujących się zmianami klimatycznymi w 27 krajach, pytając ich o wybór strategii zmierzających do zapobiegania zmianom klimatycznym. Ich analizy pokazują, że najcenniejsze byłyby inwestycje w rozwój zielonych energii. Tu każdy zainwestowany dolar przyniósłby zysk w postaci redukcji szkód spowodowanych zmianami klimatycznymi o 11 dolarów.  


Takie inwestycje przybliżyłyby nas do dnia, w którym alternatywa zielonych źródeł energii byłaby tańsza i bardziej atrakcyjna od paliw kopalnych. I to nie tylko dla elit, ale dla całego świata.  


Obecnie, mimo całej retoryki, na temat niebywałego znaczenia walki z globalnym ociepleniem, nie widzimy radykalnego wzrostu nakładów na ten rozwój. Na marginesie paryskiego szczytu klimatycznego w 2015 roku przywódcy ponad 20 krajów zobowiązali się do podwojenia nakładów na rozwój zielonych technologii do roku 2020. Nakłady te wzrosły zaledwie z 16 miliardów w 2015 do 17 miliardów w 2018. To złamane przyrzeczenie jest bardzo kosztowne.     


Po 30 latach pogoni za rozwiązaniami, które są mrzonkami, czas zmienić scenariusz.


Climate change activists are focused on all the wrong solutions

New York Post, 12 października 2019

Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski



Björn Lomborg

 

Dyrektor Copenhagen Consensus Center i profesor nadzwyczajny w Copenhagen Business School. Jego najnowsza książka nosi tytuł “How Much Have Global Problems Cost the World? A Scorecard from 1900 to 2050.”