Dlaczego nauki ścisłe są ścisłe, a nauki społeczne rozwiązłe?


Andrzej Koraszewski 2019-10-23

Ilustracja z książki Annaki Harris I Wonder.
Ilustracja z książki Annaki Harris I Wonder.

Uściślijmy, nauki ścisłe mają lepiej, mogą sobie przedmiot badania wyizolować, mogą mierzyć i ważyć, przeprowadzać eksperymenty i sprawdzać swoje hipotezy w laboratoryjnych warunkach. Dla socjologa miarą rzeczy jest obserwacja zjawisk, które nie dają się rozłożyć na czynniki pierwsze, a to co próbujemy mierzyć, jest niepewne jak tyłek niemowlęcia. Próbuje człowiek ustalić korelację między A i B, a tu i A niewyraźne i B rozmazane, a reszta alfabetu kręci się wokół w charakterze niewiadomych.

Próbowali różni ludzie nauki społeczne uściślić, ale nic z tego nie wyszło.  Chwilami człowiek ma wrażenie, że machnęli ręką i doszli do wniosku, że jak nauki społeczne nie mogą być nauką pełną gębą, jak nie mają szansy na sprawdzanie, weryfikowanie, falsyfikowanie, to zawsze można unieść się honorem i zostać postmodernistą.


Wszelkie prawdy i wartości stały się względne – powiada postmodernista - semantyka nie ma znaczenia, słowa znaczą to, co mówiący myśli, że znaczą. Nie ma prawdy, jest tylko narracja.  


Ścisłowiec nie ma oporów, żeby powiedzieć „nie wiem”. Pewnie dlatego, że to co wie jest sprawdzone, zweryfikowane, działa. Może powiedzieć: to jest sprawdzone i pewne, to jest  prawdopodobne, ale wymaga dalszych badań, to jest tylko hipoteza, którą można sprawdzić, a to nie nadaje się nawet do sprawdzenia, bo ma złe założenia. Nie wszystko i nie zawsze jest aż tak klarowne, ale na drugim krańcu jest prorok moczący tyłek w mętnej wodzie i krzyczący słuchajcie, słuchajcie.


Czy dziś jest jeszcze gorzej niż było dawniej? Nie da się tego dokładnie zmierzyć, więc na wszelki wypadek mówię – nie wiem. Polski (nie przez wszystkich lubiany) psycholog, Tomasz Witkowski, twierdzi, że jest coraz gorzej i że są po temu powody. W ciekawym wywiadzie opublikowanym w „Przeglądzie” pod tytułem Żniwa pseudonauki Witkowski winą za ucieczkę od rzetelnej nauki obarcza po części psychologię i szaleństwo uczenia ślepej asertywności. Uczelnie kształcą armię dyplomowanych fachowców uczących wysokiej samooceny. Czy rzeczywiście właśnie to przełożyło się „na oczekiwanie szacunku dla wszelkich indywidualnych przekonań i od tamtego czasu jesteśmy uczeni, że nasze poglądy są wartościowe jedynie dlatego, że są nasze, że mamy do nich prawo i nikt nie może się z nas naśmiewać”? Czynników prowadzących do tej przesadnej asertywności było więcej i Tomasz Witkowski o tym mówi. Oczekiwanie dowodów stało się swego rodzaju nietaktem, brakiem tolerancji. Szacunek dla drugiego człowieka jest coraz częściej mylony z szacunkiem dla wygłaszanych przez drugiego człowieka bredni. 


Prowadząca wywiad Katarzyna Wierzbicka, zastanawia się nad tym, że być może nauka jest dla ludzi zbyt trudna i dlatego szukają alternatywnej „wiedzy”. Cóż, nauka jest trudna, naukowcy grzeszą, zamykając się w wieży z kości słoniowej, a hochsztaplerzy mówią językiem znacznie bardziej przystępnym, ale jest jeszcze gorzej, bo oszuści wkroczyli na uniwersytety, zdołali się tam okopać i podszywają się pod naukę. Działają tu również prawa rynku. Dzięki niesamowitemu rozwojowi nauk ścisłych mamy rewolucję innowacyjną. Nieustannie pojawiają się nowe produkty techniczne, które ułatwiają nam życie i których ludzie potrzebują. Nauki rozwiązłe produkują inne towary, ludzie chętnie zapłacą za potwierdzenie tego, co chcą usłyszeć.    

 

Autor Zakazanej psychologii kieruje reflektor na własną dziedzinę:

…psychologia i psychoterapia pielęgnują jednocześnie w ludziach poczucie sprawczości, czego przykładem mogą być m.in. te wszystkie techniki motywacji, "zarządzania sobą" czy rozwoju osobistego, a z drugiej strony oferują zwolnienie z odpowiedzialności tam, gdzie jest ona niewygodna. Tu przykładem mogą być koncepcje o absolutnym wpływie dzieciństwa czy wychowania na kształtowanie osobowości, które także zostały obalone w wyniku przeprowadzonych badań.

Tomasz Witkowski stwierdza, że zadomowieni w naukach społecznych pseudonaukowcy pławią się w opowiadaniu ludziom jak mają żyć, że w czasach odchodzenia od religii, psychologia i psychoterapia wypełniają lukę i w miejsce nauki o technikach zbawienia duszy, dostarczają technik odkrywania własnego ja. Psycholodzy odgrywaję rolę kapłanów i mają podobnie jak kapłani wątpliwe kwalifikacje.


Wiedza kapłana jest boska i nie ma z nią dyskusji, z przedstawicielami pseudonauki też raczej trudno dyskutować, bo o dowodach rozmawiać nie zamierzają. Ale jak się przed nimi chronić, jak ich rozpoznawać?


Witkowski odpowiada, że na jakąś przełomową metodę nie ma co czekać, że „teorie pseudonaukowe cechuje uniwersalność zastosowania - działają na wszystko i wszystko wyjaśniają. Po trzecie wreszcie, częstym elementem pseudonauki są teorie spiskowe, np. lekarze ukrywają prawdę o szczepionkach, bo zaprzedali się koncernom farmaceutycznym. Zawsze chodzi o ‘grupę interesów’, której zależy na ukryciu przed światem jakiegoś zaskakująco prostego faktu czy produktu. W walce z pseudonauką najbardziej jednak przydają się dociekliwość i krytycyzm. Warto też pamiętać, że rzetelne uprawianie każdej dziedziny nauki opiera się przede wszystkim na świadomości jej granic.”


Można powiedzieć, że ludzkość ma silną skłonność do spiskowych teorii od zarania dziejów, a oszuści zawsze wiedzieli, że można na tej skłonności dobrze zarobić. Z tymi oszustami ciekawa sprawa, bo czasem oszukują głęboko wierząc, chociaż rzadko aż tak głęboko, by wyjść na głębinie z łodzi, mówiąc, że wrócą do domu piechotą. (Czego próbował pewien kapłan w Afryce z fatalnym skutkiem.)      


Wielu próbuje zmieniać proporcje, zachęcając do innej asertywności, chociaż skuteczność tych działań wydaje się ograniczona. Nie tylko kapłani postmodernizmu cieszą się niesłabnącą estymą, ale i mocna religijność odzyskuje wigor machając coraz większymi krzyżami i wygrażając pięścią owiniętą w różaniec.


Odpowiedź na pytanie, dlaczego nauki społeczne są rozwiązłe, jest prawdopodobnie taka sama jak odpowiedź dlaczego ogórek nie śpiewa (zapewne z woli nieba, prawdopodobnie nie może). A co z tą inną asertywnością? W roku 2012 ukazała się w Stanach Zjednoczonych książka dla dzieci I Wonder. Autorka, żona słynnego neuronaukowca i jeszcze słynniejszego ateisty Sama Harissa, Annaka Harris, napisała książkę dla dzieci.


Tak wyjaśniała powód tego grzechu pierworodnego:

Zanim moja córka ukończyła drugi rok życia, zaczęła ignorować pytania, na które nie znała odpowiedzi. Potem zaczęła dawać odpowiedzi, o których doskonale wiedziała, że są fałszywe. Zrozumiałam, że przyzwyczaiła się do zachwytów, kiedy dawała poprawne odpowiedzi i była mniej zainteresowana rozmową, która nie dawała takich rezultatów. Zrozumiałam również coś znacznie ważniejszego, że nie nauczyłam jej mówić nie wiem, nie mówiąc już o zachwytach nad jej umiejętnością mówienia „nie wiem”.       


Jestem przekonana, że jednym z najważniejszych darów, jakie możemy dać naszym dzieciom, jest właśnie pewne siebie mówienie ”nie wiem”.  To jest fundament, od którego zaczynamy nasze badanie świata. (…) świadomość, że nie wiemy jest również źródłem zdumienia i zachwytu.   

 Książka opowiada o wędrówce matki i córki po świecie i o tym, co nas zdumiewa, o grawitacji, cyklach życia, o niezmierzonej przestrzeni wszechświata, o pytaniach, o sposobach szukania odpowiedzi i o tym jak często musimy mówić „nie wiem”. Dorośli również często nie wiedzą, a najczęściej wiedzą, że nie wiedzą, ci którzy wiedzą najwięcej.      


Piękny język i znakomite ilustracje spowodowały, że książka jest od lat bestsellerem. I chociaż nie w zasadniczy sposób, ale przynajmniej trochę zmienia proporcje między tymi, którzy niezwykle asertywnie udzielają odpowiedzi w sprawach, o których nie mają zielonego pojęcia, i tymi, którzy od dziecka nauczyli się pewności siebie mówiąc „nie wiem” i szukania rzetelnych odpowiedzi.