Pierwsze dymy w następnej wojnie bliskowschodniej


Seth J. Frantzman 2019-10-12


Nieco ponad dwa tygodnie zanim pociski samosterujące i drony wybuchły na strategicznych polach naftowych Arabii Saudyjskiej, powodując olbrzymie eksplozje i doprowadzając do zmniejszenia dziennego eksportu ropy naftowej tego kraju o połowę, grupa agentów Hezbollahu wyszła 22 sierpnia zza wzgórza w pobliżu izraelskiej granicy na Golanie. Nieśli ze sobą drony, które nie wystartowały, kiedy próbowali je uruchomić (podobno w wyniku cybernetycznej akcji Izraela). Obserwowali ich Izraelczycy, jak brnęli przez pole. Dwie noce później tych ludzi (których izraelscy wojskowi nazwali zespołem “killer drone”), zostali zabici w uderzeniu z powietrza. Izrael ostrzegł wówczas, że irańskie drony i pociski precyzyjnego rażenia są poważnym zagrożeniem.

Atak z 14 września na Arabię Saudyjską pokazał, jak znaczące jest to zagrożenie, kiedy 18 dronów i siedem pocisków samosterujących uderzyło w Abqaiq i Churais, instalacje produkujące ponad 5% dziennej, globalnej produkcji ropy naftowej. USA obwiniły Iran za te ataki, podczas gdy wspierani przez Iran rebelianci Huti przyjęli na siebie odpowiedzialność. Ostatecznie, dokładne szczegóły ataku, włącznie z tym jak został zaplanowany i kto go przeprowadził, pozostają kwestią sporną. Jasne jest jednak, że ten atak na Saudyjczyków był także pomyślany jako ostrzeżenie dla Izraela. Poza polami naftowymi samosterujące pociski i drony adresowane były do szerszej publiczność, której miały pokazać słabość i narażenie wrogów Iranu w osi USA-Saudyjczycy-Izraelczycy.

 

Po skomplikowanym ataku z 14 września przyszła fala wypowiedzi grożących Izraelowi i USA. Szejk Nabil Kaouk, przewodniczący Rady Wykonawczej Hezbollahu, powiedział, że atak na Arabię Saudyjską „zmienił równanie” w regionie. “Oś USA w regionie jest w odwrocie”. Dla Iranu i jego sojuszników Izrael jest kluczowym graczem we wrogiej „osi”, która jest w konflikcie z tym, co Teheran definiuje jako własną „oś oporu”.  

 

W następstwie ataku na Abqaiq irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) szybko nasilił słowne groźby wobec Izraela. Podobnie jak Hezbollah, IRGC mówi, że atak osłabił zobowiązanie USA do dalszego odgrywania roli policjanta na Bliskim Wschodzie, podważając w ten sposób decydujące źródło poparcia dla Izraela. Szef  IRGC, Hossein Salami, powiedział 30 września, że “złowrogi reżim [Izrael] musi zostać wymazany z mapy… to nie jest dłużej aspiracja albo tylko marzenie, ale dający się osiągnąć cel”. 

 

Związek między atakami Iranu na Arabię Saudyjską w kontekście gróźb Iranu wobec Izraela można zobaczyć nie tylko w coraz bardziej wrzaskliwej retoryce irańskich przywódców  lub w groźbach Hezbollahu, ale także w relacjach wiążących ataki z rozwojem sytuacji w Iraku. W raporcie w Middle East Eye zapewniano 15 września, że ataki na Arabię Saudyjską „były odwetem za sierpniowe uderzenia izraelskich dronów w bazy Haszd al-Szaabi i konwoje [w Iraku], które były koordynowane i finansowane przez Saudyjczyków”.  Ten raport, oparty na informacjach od wysokiego rangą funkcjonariusza irackiego wywiadu, może być błędny, ale był wyraźną próbą umieszczenia ataku na Abqaiq w kontekście spektrum utrzymującego się konfliktu Iranu z Izraelem. To wrażenie wzmocniła wypowiedź irackiego premiera Adela Abdul Mahdiego z 30 września, w której obwiniał Izrael o serię ataków w Iraku. 

 

Izrael przyznał się do ponad 1000 uderzeń powietrznych na irańskie cele w Syrii, włącznie z uderzeniem zaledwie pięć dni przed atakiem na Abqaiq, w którym zbombardowano magazyny w syryjskim mieście Albukamal na irackiej granicy, a które były podobno częścią irańskiej bazy. Ale Izrael nigdy nie przyznał się oficjalnie do ataków w Iraku – gdzie, począwszy od lipca, była seria tajemniczych nalotów na magazyny amunicji używane przez wspierane przez Iran szyickie milicje. 

 

Dzisiaj, po ataku na Abqaiq, bezpośrednia troska o bezpieczeństwo Izraela jest taka sama, jak była przed tym atakiem, najgroźniejszy jest Hezbollah. Konkretnie – zagrożenie ze strony rozmieszczona w pobliżu izraelskich granic wysokiej jakości broń i technologia dronów tego rodzaju, jaki był celem próby uderzeń na Izrael w sierpniu. 3 września rzecznik Izraelskich Sil Obronnych (IDF) ujawnił istnienie wspieranej przez Iran fabryki pocisków precyzyjnego rażenia w północnym Libanie: „W fabryce jest szereg maszyn zaprojektowanych do produkcji silników i głowic do pocisków z celnością poniżej 10 metrów. Iran dostarczył specjalne maszyny do produkcji tych pocisków”. Kilka tygodni później przywódca Hezbollahu, Hassan Nasrallah, groził zarówno Izraelowi, jak Arabii Saudyjskiej w przemówieniu z 20 września, w którym przechwalał się strąceniem izraelskich dronów i twierdził, że Arabia Saudyjska zostanie zniszczona w przyszłym konflikcie.

 

Zachowując anonimowość, oficer IDF powiedział w zeszłym tygodniu redakcji „Tableta”, że Izrael analizuje niedawne wydarzenia na Bliskim Wschodzie i bada zagrożenie ze strony „dronów kamikadze” i precyzyjnie rażących pocisków. „Bardziej znaczącym strategicznym zagrożeniem są dążenia Siły Kuds i Hezbollahu do produkcji w Libanie precyzyjnie rażącej broni” – powiedział. Samosterujące pociski uważa się za nowoczesną broń, która znacznie unowocześni obecny arsenał Hezbollahu – stanowią zatem wyraźną linię, na przekroczenie której Izrael nie pozwoli.

 

W dodatku do operacji ofensywnych, by przeszkodzić Hezbollahowi w zdobyciu nowoczesnych systemów broni, Izrael ma wiele warstw obrony powietrznej, włącznie z Żelazną Kopułą, Procą Dawida i systemem Arrow, jak również amerykański system antyrakietowy Patriot. Izrael już udaremnił pięć ataków Iranu i jego marionetek od lutego 2018 roku, włącznie z dronami i rakietami. Niemniej w niedawnym artykule w „Haaretz” autor przedstawia argumentację, że Izrael musi unowocześnić swoją obronę powietrzną w następstwie ataku na Abqaiq: „Precyzja i skuteczność irańskiego uderzenia na saudyjskie pola naftowe ukazuje narażenie na niebezpieczeństwo strategicznej infrastruktury Izraela”.

 

Choć przedstawiciele izraelskiej obrony uważają drony za zagrożenie możliwe do opanowania, nisko lecące samosterujące pociski, które mogą umknąć nieco starszej technologii przechwytywania pocisków, są postrzegane jako większe wyzwanie. Izraelski system radarowy, taki jak Multi-Mission Radar, może pokrywać obszar przestrzeni na 360 stopni i sortuje zakłócenia radiolokacyjne tuż nad ziemią przy pomocy zaawansowanych algarytmów, które odróżniają cele od niegroźnych cech krajobrazu. Samosterujące pociski, choć Iran użył ich skutecznie, by obejść saudyjską obronę, pod względem zdolności uniknięcia wykrycia przez radar, nie różnią się specjalnie od nisko lecących małych samolotów lub technologii stealth. Wykrycie ich może być trudniejsze, ponieważ mogą ukryć się, używając do tego ukształtowania terenu i dotrzeć bliżej do celu. Iran twierdzi, że pociski samosterujące mogą latać z szybkością do 560 mil na godzinę, ale to może być przesadzone.

 

1 października Iran opublikował wywiad z dowódcą Siły Kuds, Kasemem Soleimanim, omawiającym wojnę Hezbollahu z Izraelem z 2006 roku, w której, jak powiedział, w owym czasie obecność USA w Iraku była przeszkodą dla Teheranu. Dzisiaj sytuacja jest inna. Ambasador Iranu w Iraku groził USA 26 września, a wiele irackich sił bezpieczeństwa jest obecnie pod kontrolą wspieranych przez Iran milicji i dowódców związanych z Teheranem. Tymczasem w ostatnich tygodniach w szyickich częściach Bagdadu i w centralnym Iraku wybuchły protesty i rozruchy, które rozszerzają się gwałtownie. Protestujący, niektórzy skandując antyirańskie hasła, są skoncentrowani na tych terenach, gdzie wpływy Iranu były największe i najsurowsze, co rzuca nowe światło na próby Iranu zdominowania irackiej polityki. 

 

Wszystko to razem, izraelskie uderzenia w Libanie w zeszłym miesiącu oraz w Syrii, a może także w Iraku, atak na Arabię Saudyjską i oświadczenia przedstawicieli Iranu i Hezbollahu, tworzy część większego wzoru, w którym Izrael i Iran są zwarte w nasilającym się konflikcie, który rozgrywa się w całym regionie. Na długą metę strategia mostu lądowego Iranu, który łączyłby Teheran z wybrzeżem Morza Śródziemnego poprzez łańcuch przylegających państw klientowskich w Iraku, Syrii i Libanie, wskazuje prosto na Izrael.

 

Izraelscy politycy wielokrotnie ostrzegali przed tym irańskim okrążeniem i „okopaniem się”, ale ostrzeżenia nie wystarczyły, by to powstrzymać. Atak na Abqaiq, podobnie jak izraelskie uderzenia powietrzne, które go poprzedziły, był zarówno kolejną salwą w tej wojnie, jak wyzwaniem wobec USA i państw arabskich, testującym ich reakcje na przechodzenie Iranu do kolejnego etapu w wojnie przeciwko Izraelowi.

 

Smoke Signals in the Next Middle East War

Tablet, 7 października 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Seth J. Frantzman


Publicysta “Jerusalem Post”. Zajmował się badaniami nad historią ziemi świętej, historią Beduinów i arabskich chrześcijan, historią Jerozolimy, prowadził również wykłady w zakresie kultury amerykańskiej. Urodzony w Stanach Zjednoczonych w rodzinie farmerskiej, studiował w USA i we Włoszech, zajmował się handlem nieruchomościami, doktoryzował się na  Hebrew University w Jerozolimie.