Powrót nieumiarkowanych katolików i innych


Andrzej Koraszewski 2019-10-09

Zamaskowani członkowie kanadyjskiej antify blokują starej kobiecie wejście na spotkanie  kanadyjskiej Partii Ludowej, gdzie miano dyskutować o wolności słowa i cenzurze, wrzeszcząc na nią, że jest nazistowskim śmieciem i ma wypierdalać (Źródło: https://clarionproject.org/antifa-blocks-berates-elderly-woman-using-walker/?utm_source=Clarion+Project+Newsletter&fbclid=IwAR0GGiVcW1uJanswqQ2WY_M85TV2-GfyoXQOZoIUkQQra5vTIv9A3XOZbW8)
Zamaskowani członkowie kanadyjskiej antify blokują starej kobiecie wejście na spotkanie  kanadyjskiej Partii Ludowej, gdzie miano dyskutować o wolności słowa i cenzurze, wrzeszcząc na nią, że jest nazistowskim śmieciem i ma wypierdalać (Źródło: https://clarionproject.org/antifa-blocks-berates-elderly-woman-using-walker/?utm_source=Clarion+Project+Newsletter&;fbclid=IwAR0GGiVcW1uJanswqQ2WY_M85TV2-GfyoXQOZoIUkQQra5vTIv9A3XOZbW8)

Ortodoksyjny ateista twierdzi, że niemal na pewno żaden bóg nie istnieje. Ultraortodoksyjny ateista dodaje, że daje na to święte słowo honoru. Zawsze niesłychanie mnie bawił zarzut niektórych wierzących, że ateizm to też religia, jakby chcieli powiedzieć, że to twoje stanowisko jest tak samo bezwartościowe jak moje. Wyjaśnianie, że ateizm nie jest ani światopoglądem, ani filozofią na nic się nie zda. Przypominam czasem, że ateizm to zaledwie stwierdzenie, iż brak dowodów na istnienie boga/bogów, skłania do hipotezy, że prawdopodobnie go/jej/ich nie ma. Ateizm oznacza, że hipotezę o istnieniu istot nadprzyrodzonych uznaje się za tak mało prawdopodobną, że nie jest warta grzechu, tyle i nic ponadto. Dopiero dalej pojawiają  konsekwencje tego wniosku wyprowadzonego z braku dowodów, a te mogą przyjmować najróżniejsze formy. Prawdą jest, że  niektóre z nich mogą jako żywo przypominać wierzenia i praktyki religijne. Kult jednostki w stalinizmie proponował zastąpienie boga miłością do wodza, wśród antyszczepionkówców, vegan, wyznawców apokalipsy klimatycznej, przeciwników GMO, miłośników medycyny alternatywnej znajdujemy tłum ateistów poszukających utraconej radości irracjonalnego romantyzmu wiary bez dowodów i wolności od kłopotów sprawdzania, czy przypadkiem nie daliśmy zrobić z siebie idiotów.

Ateizm automatycznie nie czyni człowieka ani lepszym, ani mądrzejszym. Zmusza do samodzielnego poszukiwania etyki opartej na czym innym niż religia i wiedzy o świecie opartej na czym innym niż objawienie. Efekty tych poszukiwań są różne i określenie ateiści obejmuje zbiór ludzi mających bardzo zróżnicowane światopoglądy, których jedynym wspólnym mianownikiem jest odrzucenie hipotezy o istnieniu istot nadprzyrodzonych.


Amerykańska psycholog, Valeri Tarico z pasją obserwuje jednostkowe ewolucje postaw i poglądów. Ona sama, jako nastolatka należała do ruchu „Born Again”, czyli tzw. nowonarodzonych chrześcijan. W okolicach matury religijny zapał jej przeszedł, a z czasem napisała książkę o potrzebie zaufania do sceptycyzmu oraz setki artykułów o szkodliwości religii, o tym jak religia wpływa na psychikę jednostki i na zachowania społeczne oraz o tym jakie religia wyrządza krzywdy, w szczególności dzieciom i kobietom. Swoją uwagę kierowała głównie na ewangelikalizm, ponieważ ten nurt zna od podszewki z własnego doświadczenia. Niedawno napisała artykuł o podobieństwach między popularnym w Stanach Zjednoczonych ruchem „woke” a sektą „nowonarodzonych chrześcijan”.


Ruch „woke” oznacza „rozbudzenie” pozwalające romantycznym postępowcom otworzyć oczy na ideę ucisku jako centralnego pojęcia wyjaśniającego społeczną strukturę (wszelkie podobieństwa do marksizmu są nieprzypadkowe), cały przebieg historii i wszystkie nieszczęścia ludzkości, które z definicji noszą znamiona ucisku.


Valeri Tarico pisze, że wiele rzeczy w tym ruchu przypomina jej młodość w ruchu nowonarodzonych chrześcijan.


Ludzkość dzieli się na „sprawiedliwych” i „niewiernych”, zbawionych i potępionych, czyli w tym przypadku na rozbudzonych i moralnie podejrzanych. Ta prosta i łatwa do ogarnięcia ideologia dzieli ludzi wydług przynależności do różnych grup. Cała psychologiczna złożoność jednostek przestaje się liczyć. Swoich rozpoznajemy po języku. Tak jak ewangelikanie rozpoznają się po takich zwrotach jak „chwalmy Pana”, „nowonarodzony”, „dajemy świadectwo” czy „żniwa dusz”, rozbudzeni rozpoznają się po zwrotach takich jak: „intersekcjonalność” „kulturowe zawłaszczenie”, „mikroagresja” „przywilej”, czy „dekolonizacja”. W obydwu ruchach żargon nie jest narzędziem precyzyjnej komunikacji, to sygnał przynależności i demonstrowanie swojej moralnej wyższości.      


W obydwu grupach szalchectwo jest poniekąd z urodzenia. Jest „naród wybrany”, a mężczyzna bardziej niż kobieta jest stworzony na obraz i podobieństwo boga, zaś w ruchu „woke” widzimy hierarchię uciśnionych, w której kobieta, lesbijka, kolorowa, posiadająca dyplom najlepszego uniwersytetu i z wysokimi zarobkami jest z definicji bardziej uciśniona niż trzeci syn białego biednego górnika. W obydwu ideologiach mamy również grzech pierworodny, odziedziczoną winę przodków. W chrześcijaństwie rodzimy się z grzechem i zasługujemy na wieczne potępienie za popełnioną przez Ewę frywolność zjedzenie owocu z drzewa wiadomości. W ruchu „woke” biali, a w szczególności biali mężczyźni, rodzą się z grzechem przodków we krwi, grzechem, którego nie mogą zmazać.         


W chrześcijaństwie, a szczególnie wśród ewangelikanów, jeśli odrzucasz Jezusa to jest dowód twojego grzechu, w kulturze „rozbudzonych” wszelkie próby prezentowania logicznych kontrargumentów odbierane są jako oczywisty dowód twojego rasizmu, seksizmu, homofobii, islamofobii. Dla przedstawicieli tych kultur sama propozycja uczciwej dyskusji ze strony sceptyka jest dowodem jego immanentnego zła.       


W ruchu nowonarodzonych chrześcijan – pisze dalej Valeri Tarico – obowiązuje myślenie my-oni, ewangelikanie postrzegają świat jako wojnę sił szatana i sił boga, my jesteśmy po stronie Pana, wszyscy inni są dziećmi Szatana. Obejmuje to również innych chrześcijan, a w szczególności katolików. Dla rozbudzonych wrogiem jest nie tylko prawica, w której nie odróżnia się liberalnego konserwatysty od neonazisty, ale i lewica starej daty, antyrasiści uznający równość wszystkich ludzi, niezależnie od koloru skóry, feministki dostrzegające dyskryminację kobiet w chrześcijańskich krajach Afryki, czy w krajach muzułmańskich. Ewangelikanie i rozbudzeni podobnie odrzucają tolerancję dla innych poglądów. Jeśli nie jesteś jednym z nas, jesteś grzesznikiem, rasistą i faszystą.


Obydwie grupy cechuje silny ostracyzm. Krok w bok i lądujesz pod pręgierzem drogo płacąc za nieopaczne powiedzenie czegoś, co wykracza poza doktrynę. Obowiązuje jedna myśl, a najmniejsza próba jej zakwestionowania jest bezlitośnie karana. Ewangelikanie to oczywiście wierzący w boga, członkowie ruchu „woke” to głównie ateiści. Łączy ich jednak fanatyzm, a nie to czy wierzą w jakieś istoty nadprzyrodzone, czy nie. Z psychologicznego punktu widzenia prostoduszne okrucieństwo hunwejbinów podczas chińskiej rewolucji kulturalnej nie różniło się specjalnie od prostodusznego okrucieństwa katolickiej inkwizycji.


Valeri Tarico pokazuje również wspólnotę fanatyków doktryn religijnych i świeckich na polu negacji niewygodnych faktów udokumentowanych przez naukę. Nauka ma służyć doktrynie, a jeśli tego nie robi, to należy ją odrzucić. Ziemia ma ponad cztery miliardy lat – naukowcy kłamią. Modlitwy nie działają – źle badali. Gatunki ewoluują – co za bzdura. Rozbudzeni są równie podejrzliwi wobec nauki. Oświata i postęp pozwalają na emancypację dyskryminowanych grup – nonsens, przywileje białych tylko rosną; organiczna żywność nie wyżywi 11 milardów ludzi - to obrona korporacji, które dążą do zysków kosztem biednej ludności w Trzecim Świecie;  kolor skóry nie ma znaczenia – jak można być takim rasistą.


Chrześcijaństwo – pisze amerykańska psycholog – przedstawia się jako religia oparta na pokorze, nauczanie w kościołach chrześcijańskich pokazuje coś zupełnie innego - nieprawdopodobną arogancję. Poczynając od twierdzeń, że cały wszechświat został stworzony dla człowieka, a człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga, wszystkie inne stworzenia mają nam służyć, aż po twierdzenie, że są tysiące różnych religii, ale ja miałem szczęście urodzić się w tej jednej jedynej, która jest prawdziwa. „Rozbudzona” skrajna lewica domaga się włączenia pozytywnej dyskryminacji w oparciu o rasę i płeć, domaga się podporządkowania świata jedynie słusznej doktrynie, a walcząc z supremacją nieustanie żąda supremacji.       


Fanatyzm prowadzi do radości z cudzego cierpienia, ale również do gotowości zadawania cierpienia innym. Wielu chrześcijańskich kapłanów powtarzało, że cierpienia ludzi w piekle są radością ludzi w niebie. Tysiące kapłanów delektuje się w swoich kazaniach sadystycznymi opisami cierpień w piekle. Zafascynowani „sprawiedliwością” postępowcy uwielbiają apokaliptyczne obrazy cierpień swoich wrogów, nie zawsze stronią również od sadystycznej przemocy.      


Kiedy ideologia staje się dominującą częścią tożsamości, prowadzi to raczej do emocjonalnego niż racjonalnego systemu relacji z innymi ludźmi. Katechizm, świecki czy religijny, z definicji dostarcza uproszczonej wizji świata i porządkuje relacje z innymi w kategoriach miłość/nienawiść. Przynależność wpisuje cię do grona wybranych i uświęca wojnę z innymi. Te ideologie zazwyczaj wychodzą z dobrych intencji i marzeń o idealnym świecie, w którym króluje miłość, sprawiedliwość i pokój. Wtłoczone w proste katechizmy i manichejskie podziały aż nazbyt często zmieniają życie w piekło.


Tak więc, ateizm nie jest „też religią”. Religia z definicji wymaga wiary w istnienie istot nadprzyrodzonych. Ateiści mogą być jednak równie fanatyczni jak ludzie religijni. Pamiętajmy jednak, że daleko nie wszyscy ludzie religijni są fanatykami. To nie ateizm lub religijność rodzi fanatyzm, a raczej ludzka tęsknota do utopii i uproszczonej, łatwej wizji świata przyciąga do ruchów, w których oburzenie jest zawsze silniejsze niż namysł, zaufanie do sceptycyzmu i chęć wyjrzenia poza opłotki środowiskowej twierdzy.        


Za kilka dni pójdziemy do urn. Kampanie wyborcze aż nazbyt często apelują raczej do ideologicznej tożsamości niż do rozumu, więc słyszymy grzmiące wezwania do obrony Boga i Ojczyzny, do umacniania chrześcijańskich fundamentów, ale i do obrony niezłomnej lewicowości lub prawicowości. Gdzieś na marginasech pojawiają się ciche głosy otwartych katolików i umarkowanych ateistów, którzy dają słowo honoru, że żadnych istot nadprzyrodzonych nie ma, ale bliżej im do umiarkowanie wierzących, niż do nieumiarkowanie rozbudzonych i wściekle pobudzonych.