Gra Teheranu w ciuciubabkę


Amir Taheri 2019-10-15

Przez czterdzieści lat irańscy mułłowie z powodzeniem praktykowali taktykę „zrób i zaprzecz” przy pobłażaniu (żeby nie powiedzieć tchórzostwie), zachodnich przywódców i żałośnie antyamerykańskich reakcjach niektórych zachodnich pseudointelektualistów. Na zdjęciu: „Najwyższy Przywódca” Iranu, ajatollah Ali Chamenei (po lewej) i prezydent Hassan Rouhani. (Zdjęcie: khamenei.ir)
Przez czterdzieści lat irańscy mułłowie z powodzeniem praktykowali taktykę „zrób i zaprzecz” przy pobłażaniu (żeby nie powiedzieć tchórzostwie), zachodnich przywódców i żałośnie antyamerykańskich reakcjach niektórych zachodnich pseudointelektualistów. Na zdjęciu: „Najwyższy Przywódca” Iranu, ajatollah Ali Chamenei (po lewej) i prezydent Hassan Rouhani. (Zdjęcie: khamenei.ir)

Jak przypisać sobie zasługę za szkody, jakie wyrządziłeś, jeśli nie chcesz się do tego przyznać?  

To jest dylemat, przed jakim stają apologeci Teheranu, kiedy omawiają najnowsze wyczyny w regionie, włącznie z atakami rakietami i dronami na saudyjskie instalacje naftowe.


Z jednej strony chcą przyznać sobie zasługę za ten atak i przedstawić chomeinistyczny reżim jako potężne mocarstwo zdolne pojedynkować się na równi z amerykańskim „Wielkim Szatanem”. Próbują przedstawić Najwyższego Przywódcę Alego Chameneiego jako małego Tomcia Palucha, bijącego Donalda Trumpa - giganta z ludowej bajki.


Z drugiej strony, próbują przedstawić Islamską Republikę Iranu jako niewinną ofiarę, podkreślać cierpienia niemowląt podobno pozostawionych bez mleka w proszku i stare kobiety, którym kończą się lekarstwa.


To wszystko opakowane jest w twierdzenie, że Republika Islamska nie zrobiła absolutnie niczego, co zasługiwałoby na sankcje, a ten najnowszy atak był dziełem jemeńskich Huti, libańskiego Hezbollahu, irackiej PMF lub wręcz armii dżinów dowodzonych przez Zaafara al-Dżinni z 1001 Nocy.


Ta podwójna narracja nie ogranicza się do propagandzistów Teheranu; przyjmują ją także niektórzy zachodni komentatorzy, którzy z sobie znanych powodów sądzą, że w każdym konflikcie między Stanami Zjednoczonymi a ich przeciwnikiem, Stany Zjednoczone automatycznie powinny zostać obwinione.


W ostatnich kilku tygodniach kontrolowane przez państwo media irańskie obficie używały artykułów i programów telewizyjnych, w których tłumy pod hasłem „najpierw obwiniać Amerykę” świętowały niedawne ataki na tankowce i instalacje naftowe jako uprawnioną odpowiedź Teheranu na amerykańskie „naciski”.


Gazeta „Kayhan”, wyrażająca poglądy „Najwyższego Przywódcy”, Chameneiego, poświęca miejsce na pierwszej stronie komentarzom Fareeda Zakarii, „amerykańskiego muzułmanina”, prezentera telewizyjnego, który twierdzi, że Republika Islamska przez „zakłócenie nawigacji, strącenie amerykańskiego drona, aktywowanie zastępczych sił i niedawny atak na saudyjskie instalacje naftowe” uczyniła politykę Trumpa nieskuteczną.


”Kayhan” donosi także o komentarzach Richarda Haasa, byłego pracownika Departamentu Stanu USA, który twierdzi, że polityka Trumpa zawiodła i że Iran pokazał zdolność oddania uderzenia tak, że zabolało.


Raja News, agencja Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC), publikuje wywiad z Reuelem Marc Gerechtem z pisma „Foreign Policy”, w którym Gerecht nazywa Chameneiego "odnoszącym największe sukcesy przywódcą bliskowschodnim od II Wojny Światowej”.


Gerecht twierdzi, że przez niedawne ataki na tankowce i instalacje olejowe Teheran „pokazuje środkowy palec Stanom Zjednoczonym. I, po drugie, uderza w Saudyjczyków, których [Irańczycy] nie znoszą”.  


Inna agencja informacyjna IRGC, Fars, publikuje podobną analizę, tym razem z Crisis Group, mieszczącej się w Brukseli grupy badawczej finansowanej przez amerykańskiego finansistę, George’a Sorosa.


Oficjalna agencja informacyjna IRNA przytacza wywiad CNN z Mohammadem Dżavadem Zarifem, w którym irański minister spraw zagranicznych mówi, że „gałązka oliwna” jest na stole, ale ostrzega, że możliwe jest większe napięcie, sugerując, że ten najnowszy atak był co najmniej inspirowany przez Teheran.


Pochodzący z Iranu apologeci Teheranu na Zachodzie także bawią się w grę „zrobiliśmy to, nie zrobiliśmy tego”. Programy radiowe i telewizyjne w języku perskim prowadzone przez rządy USA, Wielkiej Brytanii i Francji goszczą prawdziwych lub samozwańczych ekspertów, którzy twierdzą, że choć ataki przyszły w odwecie za „maksymalne naciski” Trumpa, Republika Islamska niczego o nich nie wiedziała.  


Były chomeinistyczny minister, obecnie mieszkający w Londynie, atakuje tych, którzy przedstawiają strukturalną słabość obrony Iranu przez chwalenie się „celnością i skutecznością niedawnych ataków na saudyjskie instalacje”.  


Komentator BBC Persian TV mówi, że podczas niedawnego przypadkowego spotkania na lotnisku z irańskimi podróżnikami wracającymi do domu, dołączył do ich entuzjastycznego świętowania niedawnych ataków, ale potem powiedział im z porozumiewawczym mrugnięciem oka, że „nie powinniśmy pozwolić, by świat wiedział, że zrobiliśmy to!”


Historia przyjmowania zasług za terrorystyczne akcje przy równoczesnym zaprzeczaniu udziału w nich, jest równie stara jak sama Rewolucja Islamska.


W 1978 roku agenci Chomeiniego podpalili kino Abadan i spowodowali śmierć 400 ludzi. Najwyższy Przywódca, przebywający wówczas w Francji, natychmiast obwinił tajną policję Szacha, SAVAK. Dopiero w 2003 roku Republika Islamska przyznała, że pożar był dziełem rewolucjonistów Chomeiniego, którzy nie zdawali sobie sprawy z tego, że wszystkie wyjścia awaryjne były zablokowane.


W listopadzie 1979 roku, kiedy „studenci” napadli na ambasadę USA w Teheranie i wzięli dyplomatów jako zakładników, Chomeini twierdził, że nic o tym nie wiedział, ale wysłał specjalnego emisariusza, do kierowania tym wszystkim.


Kiedy zorientował się, że Amerykanie niczego nie zrobią, oświadczył, że zajęcie ambasady było „manifestem zwycięstwa” ("Fatah al-Mobin" po arabsku) i oznaką, że jego religia podbije świat.  


To był początek brania zakładników jako cechy charakterystycznej chomeinistycznej dyplomacji. Przez dwadzieścia lat Teheran zorganizował porwanie ponad 100 zakładników z 22 krajów, głównie zachodnich. Przez cały ten czas Teheran zaprzeczał jakiemukolwiek udziałowi w operacjach chwytania zakładników, ale prowadził negocjacje w sprawie ich uwolnienia w zamian za pieniądze lub broń.


Za ponad dwadzieścia ataków na zagraniczne ambasady w Teheranie i krótkie porwania i bicie licznych zagranicznych dyplomatów przez ostatnie czterdzieści lat obwiniano ”buntownicze elementy”, które później otrzymywały honory i awanse w systemie władzy. Z 60 ”studentów” pierwszej operacji wzięcia zakładników, 40 doszło do wysokich stanowisk, włącznie z wiceprezydentem, ministrem, gubernatorem, generałem IRGC i ambasadorem.  


Irańscy agenci zabili 117 dysydentów w 13 europejskich krajach oraz w Turcji i w Dubaju, Teheran zawsze uznawał to za swoje zasługi i zaprzeczał, że brał w tym udział.


Przez czterdzieści lat irańscy mułłowie z powodzeniem praktykowali taktykę „zrób i zaprzecz” przy pobłażaniu (żeby nie powiedzieć tchórzostwie), zachodnich przywódców i żałośnie antyamerykańskich reakcjach niektórych zachodnich pseudointelektualistów. 


Ci zachodni przywódcy padli ofiarą złudzenia wyrażonego przez prezydenta  George’a H. W. Busha w jego absurdalnej wypowiedzi, że „życzliwość rodzi życzliwość”!


Zachodni antyamerykańscy intelektualiści, którzy stali się apologetami mułłów, są ofiarami własnej niezdolności uwierzenia, że może istnieć sytuacja, w której – choć Ameryka może być zła – jej przeciwnik może być gorszy. 


Stalin podpisał pakt z Hitlerem, ponieważ radziecka partia komunistyczna uważała „imperialistyczną” Amerykę za wroga numer jeden. Niektórzy zachodni intelektualiści chwalili ten pakt z tego samego powodu.    


Wówczas mieliśmy Amerykę przeciwko Trzeciej Rzeszy. Później Amerykę przeciwko Sowieckiemu Imperium, przeciwko Wietkongowi i Czerwonym Khmerom, przeciwko afgańskiemu Talibanowi, przeciwko Saddamowi Husajnowi. W każdym z tych wypadków, nawet jeśli Ameryka nie była świetlistym miastem na wzgórzu, przeciwnik był znacznie gorszy.  


Apologeci Republiki Islamskiej nie wyświadczają jej przysługi. Przez potwierdzanie jej iluzji i chronienie jej przed zasłużoną krytyką, wzmacniają jej najgorsze tendencje – tendencje, które mogą kosztować Iran i region więcej niż sobie wyobrażają.


Teheran’s ‘We Did, We Didn’t’ Game

Gatestone Institute, 29 września 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Amir Taheri

Pochodzący z Iranu dziennikarz amerykański, znany publicysta, którego artykuły publikowane są często w ”International Herald Tribune”, ”New York Times”, ”Washington Post”, komentuje w CNN, wielokrotnie  przeprowadzał wywiady z głowami państw (Nixon, Frod, Clinton, Gorbaczow, Sadat, Kohl i inni)  jest również  prezesem Gatestone Institute).