Obłęd na punkcie Netanjahju & mit o izraelskiej teokracji


Martin Sherman 2019-09-30

<div>Teokracja w izraelskim wydaniu (Źródło: https://nocamels.com/2017/08/mishlohof-beach-food-delivery-israel/)</div> 

Teokracja w izraelskim wydaniu (Źródło: https://nocamels.com/2017/08/mishlohof-beach-food-delivery-israel/)

 



Wysłuchując tych wszystkich wściekłych wymysłów ze strony olbrzymich zastępów “Bibifobów” - niepoinformowany obserwator mógłby uwierzyć, że Netanjahu jest odpowiedzialny za każde nieszczęście i za każde zło na powierzchni globu…

 

…dla większości Izraelczyków wyniki wyborów oznaczają nadzieję!... nadzieję, że uratujemy się przed halachicznym państwem i mesjanistycznymi tendencjami, [przed państwem] rządzonym przez premiera, który podważa tkankę wspólnoty!” – Prof. Jossi Szain, Georgetown & Tel Aviv University, w dyskusji ze mną na Facebooku o znaczeniu wyników niedawnych wyborów.  


Izraelska demokracja była w tym tygodniu zaledwie kilka centymetrów od stania się Turcją Recepa Tayyip Erdogana
 –  Ehud Barak, „Haaretz”, 21 września 2019.


Zacznę od dwóch informacji o sobie: pierwsza, jestem całkowicie niepobożnym Żydem i w moim codziennym życiu jest bardzo mało lub nie ma w ogóle religii – nie mam osobistych interesów stawania w obronie ludzi religijnych przeciwko ich krytyce ze strony kręgów świeckich. Druga, jestem daleki od bezkrytycznej apologii Netanjahu i ostro krytykowałem niektóre jego decyzje w wielu artykułach w przeszłości – patrz tutajtutajtutaj & tutaj.

 

Wykroczono poza granice racjonalnej krytyki & uzasadnionego odmiennego zdania.

 

Tak więc, chociaż głosowałem na niego w ostatnich wyborach, było to znacznie bardziej z powodu zastrzeżeń do jego głównych rywali niż niezachwianego poparcia dla niego osobiście lub dla jego polityki, do której mam całkiem sporo zastrzeżeń. Tak więc, byłoby prawdopodobnie bardziej poprawne powiedzenie, że głosowałem przeciwko jego przeciwnikom niż za samym Netanjahu.

 

Być może inną sprawą, która skłoniła mnie do głosowania na Bibi, był głęboki niesmak z powodu brutalnego i jadowitego niszczenia tego człowieka i jego działań – niezależnie od tego, co robił… lub czego nie robił. Istotnie, od dawna byłem zaszokowany i zdumiony toksycznymi tyradami, jakimi obrzucają go jego  zagorzali krytycy.


Oczywiście, po dziesięciu latach nieprzerwanego sprawowania urzędu premiera – i niemal piętnastu w sumie – można zasadnie twierdzić, że przydałaby się zmiana. W sprawie Netanjahu jednak opozycja wobec niego wychodzi daleko poza zasadną troskę o potrzebę zmiany.  


Ponad pięć lat temu, na długo zanim twierdzenia o nadmiernie długim sprawowaniu władzy mogły być przekonujące, pisałem o patologii ”anty-Netanjahu”: “jadowite ataki ad hominem na premiera ze strony jego politycznych przeciwników dawno przekroczyły granice racjonalnej krytyki i uzasadnionego odmiennego zdania”.

 

Istotnie, wysłuchując tych wszystkich wściekłych wymysłów ze strony olbrzymich zastępów “Bibifobów” - niepoinformowany obserwator mógłby uwierzyć, że Netanjahu jest odpowiedzialny za każde nieszczęście i za każde zło na powierzchni globu– od epidemii tyfusu w Azji Wschodniej do przemysłu kokainowego w Ameryce Łacińskiej.


Absurdalne przedstawianie Izraela: mit izraelskiej teokracji.


Co więcej, sądząc z uwłaczających diatryb kierowanych pod jego adresem, można odnieść wrażenie, że uczynił z Izraela mroczny, zacofany, wsteczny zaścianek, chwiejący się na granicy tyranii i teokracji, łączący brutalność Kongo, represje Sudanu i religijną nietolerancję Arabii Saudyjskiej.


Dla każdego jednak, kto zna rzeczywistość w Izraelu, jest to absurdalny portret kraju.


W rzeczywistości ludzie, którzy byli w Izraelu, wiedzą, że jest to tętniąca życiem, choć wrzaskliwa demokracja, z wolną – choć często tendencyjną – prasą, z ciałem ustawodawczym wybieranym w, ogólnie rzecz biorąc, wolnych i sprawiedliwych wyborach, głośną, nieskrępowaną opozycją parlamentarną i niezależnym sądownictwem. Jest to kraj, który stał się  technologiczną lokomotywą, globalnym liderem w innowacjach, ze sztuką i kulturą, które zdobyły międzynarodowe uznanie i jest   w czołówce w większości dziedzin ludzkiej działalności – w informatyce, w medycynie, w konserwacji zasobów wody i w rolnictwie, by wyliczyć tylko kilka obszarów. 


Jeśli chodzi o twierdzenia o pełzającej teokracji: izraelskie szosy nigdy nie były w soboty bardziej zapchane, z korkami ciągnącymi się kilometrami; centra handlowe w szabat nigdy nie były bardziej zatłoczone klientami; nigdy nie było więcej tłumów na plażach, a bikini nigdy nie były bardziej skąpe; niekoszerne restauracje, serwujące wszelkie rodzaje owoce morza, nigdy nie były bardziej zatłoczone, a aktywności w weekendy – od amatorów wypraw górskimi rowerami do windsurfingu – nigdy nie były bardziej popularne.


credit: Israel21c
credit: Israel21c

Z olbrzymimi ”paradami dumy gejów” w Tel Awiwie i Jerozolimie jako stałym corocznym wydarzeniem w życiu publicznym, z Tel Awiwem nazywanym przez niektórych „gejowską stolicą świata”, Izrael w żadnym razie nie jest państwem w żelaznym uścisku religijnych fanatyków!   

 

Każdy, kto próbuje go przedstawiać w takim świetle, jest albo żałośnie błędnie poinformowany, albo umyślnie wprowadza w błąd.  


Złe intencje & kłamstwa.

 

Niedawno w próbie delegitymizacji Netanjahu jego polityczni rywale zaczęli porównywać go do autorytarnego przywódcy Turcji, Recepa Tayyip Erdoğana – patrz, na przykład, tutaj i tutaj.

 

Oskarżenie jest, oczywiście, zupełnie bezpodstawne.


Erdoğan prowadzi szerokie czystki sądownictwa i innych działów prawnego establishmentu – patrz tutajtutaj i tutaj.

 

Według brytyjskiego  Zrzeszenia Prawników, odbywa  się “szeroko zakrojone i systematyczne prześladowanie członków profesji prawniczej w Turcji” z niezliczonymi podejrzanymi skazywanymi za terroryzm “bez wiarygodnych dowodów”.

 

Cytując międzynarodową koalicję prawników „Guardian” poinformował, że: „Zaufanie do tureckiego systemu sprawiedliwości jest podważane przez systematyczne usuwanie i aresztowania sędziów i prokuratorów. Niezależność sędziów i prokuratorów w Turcji została podważona”.  

 

Ponadto Turcja Erdoğana osiągnęła wątpliwy rekord wsadzania do więzienia większej liczby dziennikarzy niż jakikolwiek inny kraj – podobno “więcej niż Chiny, Rosja i Egipt razem wzięte” -patrz tutaj i tutaj. Od czasu, kiedy Erdoğan został prezydentem w 2014 roku, prokuratorzy otwarli ponad 1800 spraw przeciwko ludziom za obrażenie go, a holenderski dziennikarz tureckiego pochodzenia został aresztowany podczas spędzania urlopu w tym kraju za krytykowanie tureckiego prezydenta.

 

Jasne jest więc, że jakiekolwiek porównanie między realiami w Izraelu i w Turcji jest dziko przesadzone, beznadziejnie oderwane od rzeczywistości i, bez cienia wątpliwości, umyślnie oszukańcze.


Za rządów Netanjahu ani jeden sędzia lub prokurator nie był nigdy oskarżony – nie mówiąc już o skazaniu – o terroryzm. Podobnie, wobec żadnego dziennikarza, niezależnie od tego jak krytycznego wobec niego lub jego rządu, nie prowadzono śledztwa – a tym bardziej – nie aresztowano za opinie, jakie wyrażał w mediach.  


Zatem każda sugestia, że istnieją podobieństwa między tymi dwoma krajami, jest jawnym wyrazem złych intencji i kłamstwa.


Zgryźliwa zajadłość ataków ad hominem.

 

Pod wieloma względami zgryźliwa zajadłość ataków ad hominem wobec Netanjahu jest zagadkowa.


W końcu, mimo widma oskarżeń o przestępstwa, nieodmiennie we wszystkich sondażach jest na czele jako najbardziej odpowiedni kandydat na stanowisko premiera – zazwyczaj daleko dystansując najbliższego rywala, Benny’ego Gantza z Niebiesko-Białych o dziesięć punktów procentowych lub więcej – patrz, na przykład tutajtutaj & tutaj.


Zaskakująco – a właściwie zdumiewająco – nawet wśród izraelskich Arabów, Netanjahu uznano za “najbardziej odpowiedniego do roli premiera” (23,6%) – co było wynikiem ponad dwukrotnie wyższym od aprobaty dla Ajmana Odeha (9,9%), który jest na czele Wspólnej Listy Arabskiej, a ten był tuż przed Gantzem (9,6%).


To zdecydowane społeczne poparcie nie jest niezasłużone. W końcu, mimo pewnych wad, którym nie da się zaprzeczyć, podczas swojej kadencji miał imponujące osiągnięcia – na dosłownie każdym polu  działalności w państwie – na polu gospodarczym, dyplomatycznym i bezpieczeństwa.


Pod rządami kierowanej przez Netanjahu koalicji gospodarka Izraela gwałtownie wzrosła ze skokiem PKB na głowę o ponad 50%, dorównując lub wyprzedzając Francję, Wielką Brytanię i Japonię – wyczyn niewyobrażalny jeszcze nie tak wiele lat temu. Ponadto, przez zachęcanie Izraela do zwrócenia się na Wschód, Netanjahu znacznie zmniejszył ekonomiczną zależność od często mniej niż przyjaznej Unii Europejskiej.  


Na froncie międzynarodowym udało mu się przeczekać w znacznym stopniu antagonistycznego Obamę, jak się zdaje, bez większych szkód; ustanowił niezwykle przyjazne stosunki z obecną administracją USA, z Rosją, z Indiami i z wcześniej wrogą Brazylią.


Zajadłość ataków ad hominem (ciąg dalszy
)


Jego zdecydowanie w sprawie programu nuklearnego Iranu pomogło skłonić USA do wycofania się z  potwornej umowy zawartej z Teheranem i ponownego narzucenia na niego karnych sankcji. Udało mu się stworzyć w Europie Wschodniej i Środkowej przeciwwagę do pełnej dezaprobaty UE i uczynił znaczące, dyplomatyczne postępy w kontaktach z Afryką i Ameryką Południową.


Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, za jego premierostwa IDF przeprowadził uwieńczone wielkim powodzeniem operacje na północy przeciwko systemowi tuneli zbudowanych przez Hezbollah i przeciwko irańskiemu gromadzeniu sił w Syrii. Jeśli chodzi o terror, to poza okresowymi przypływami zamachów i nadmierną powściągliwością wobec Hamasu, zmniejszył liczbę zamachów i ataków do poziomu niemal niedotykającego większość Izraelczyków – a z pewnością znacznie niższego niż w krwawych latach jego poprzedników – kiedy zamachy były stałą cechą codziennego życia – w kawiarniach, w autobusach, w centrach handlowych i na zatłoczonych chodnikach.   


Tak więc, jak powiedziałem wcześniej, po tak długim sprawowaniu władzy przez Netanjahu, można zasadnie mówić o potrzebie zmiany. Jednak, ponieważ pod jego przywództwem Izrael prosperował gospodarczo, cieszył się stosunkowym bezpieczeństwem i podniósł swój status międzynarodowy, intensywność i rozgorączkowanie, ten cały “obłęd na punkcie Netanjahu” wydaje się niepokojąco niewłaściwy.


Szkody wyrządzane przez „obłęd na punkcie Netanjahu”


Celowo unikałem tematu nierozstrzygniętych oskarżeń przeciwko Netanjahu – bowiem tym zajmowałem się gdzie indziej  – i co do których jestem przekonany, że każdy, kto nie jest obsesyjnym Bibifobem, zgodziłby się, że “nieustępliwy pęd do wniesienia oskarżenia – jakiegokolwiek oskarżenia – przeciwko Netanjahu, dawno temu przekroczył granice rozsądnego egzekwowania prawa”.


Zamiast tego skupiłem się na kwestii jakości zarządzania przez Netanjahu, raczej niż na jego rzekomych osobistych występkach. 


To w tej sprawie jego polityczni przeciwnicy powinni wykazywać większą ostrożność i powściągliwość. Bowiem ich niepohamowane napaści na Netanjahu i na to, czym rzekomo Izrael stał się pod jego przywództwem, niezmiernie ułatwiają zadanie najbardziej zaciekłym krytykom kraju. Istotnie, trudno nie wyobrażać sobie, jak zacierają ręce ze złośliwą satysfakcją, triumfalnie przyjmując każde zjadliwe potępienie Netanjahu przez jego krajowych rywali.


Przecież nie potrzebują niczego więcej, by dowieść, że Izrael stał się faszystowskim, rasistowskim państwem, rządzonym przez ksenofobicznych fanatyków, zbliżającym się coraz bardziej do totalitarnej teokracji, poza cytowaniem zasadniczo bezpodstawnych zarzutów, rzucanych na niego przez tych, którzy walczą o usunięcie go od władzy.


W rzeczywistości, własnymi rękami kładą fundamenty pod nieobliczalne – i potencjalnie nieodwracalne – szkody dla Izraela, szkody, których, nawet jeśli uda im się usunąć Netanjahu i zastąpić go, sami nie będą w stanie naprawić.


Into the fray: BDS (Bibi-derangement syndrome) & the myth of Israel theocracy

Jews Down Under, 27 września 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Martin Sherman

Przez wiele lat był w armii. Pracował nastepnie jako doradca Yitzhaka Shamira, od ponad 20 lat jest wykładowcą na wydziale nauk politycznych i stosunków międzynarodowych na uniwersytecie w Tel Awiwie, jest stałym współpracownikiem "Jerusalem Post".