Uduchowiony erotyzm bogów i wyznawców IV


Lucjan Ferus 2019-09-29


Kontynuacja cyklu opartego na książce Erotyzm w religiach świata  Zdzisława Wróbla, a dokładniej rozdziału pt. „Chrześcijański ideał czystości i konsekwencje ograniczeń swobód erotycznych”. Poprzednią część kończył opis „walki duchowej” św.Augustyna ze swoją grzeszną naturą, która „ciągnęła” go do doznań zmysłowych, a szczególnie rozkoszy seksualnych. On zaś kierując się  religijnymi wartościami uparł się, by ją pokonać i w końcu – niemal w cudowny sposób – prawie udało mu się tego dokonać. Dalej autor książki pisze:

„Mimo swego mizoginizmu dawni ojcowie Kościoła, Orygenes, Tertulian i Hieronim, zgodnie z ewangeliami Marka i Jana oraz wypowiedzią Pawła uważali, że Jezusa powiła w normalnym porodzie Maria, a jego ojcem był rzemieślnik Józef. Augustyn, którego odrazą napawało bliskie sąsiedztwo organów rozrodczych i wydalniczych, forsował tezę o dziewiczym narodzeniu Chrystusa, nawiązując do ewangelii Łukasza, który opierał się na zapowiedzi ST, że mesjasz narodzi się z dziewicy.

 

Hipoteza o narodzeniu Chrystusa bez kontaktu z „wstydliwymi częściami ciała” wymagała wskazania innej drogi zapłodnienia i porodu. Utrwaliła się wersja, że boskie nasienie przekazał dziewicy Marii przez ucho archanioł Gabriel, a płód wyszedł przez pierś lub pępek. /../ Wyższość dziewic nad mężatkami uzasadnia Augustyn tym, że są one narzeczonymi Chrystusa. Każdy, kto uwiódł dziewicę, dopuszczał się więc zbrodni cudzołóstwa wobec Syna Bożego.

 

„Jeżeli małżonek przybędzie i ujrzy swoją żonę leżącą z innym mężczyzną, czyż nie będzie oburzony i wściekły? – pisał zwolennik Augustyna Cyprian. – Jak oburzony i zagniewany musi być Chrystus nasz Pan i Sędzia, gdy widzi dziewicę przeznaczoną dla Niego i poświęconą Jego świętości, leżącą z mężczyzną?! Ta, która jest winna tej zbrodni, jest cudzołożnicą, nie wobec męża, lecz Chrystusa”.

Wyższość dziewic jako „matek bożych” nad nie-dziewicami nie jest ani czymś nowym, ani oryginalnym w chrześcijaństwie. Chyba we wszystkich pradawnych mitach przyszłe matki bogów i półbogów były dziewicami. Np. dziewica Nana zerwała owoc granatu z drzewa nasyconego krwią zabitego Agderisa, położyła go na łonie i urodziła boga Attisa. Kryszna został zrodzony z dziewicy o imieniu Devaka. Horus został powity przez niepokalaną boginię Izis. Merkury był potomkiem nimfy w dziewiczym stanie, Mai. Romulusa wydała na świat nietknięta jeszcze Rea Sylwia. Budda przyszedł na świat przez otwór w boku matki, itd. itp.

 

Natomiast bardzo ucieszna jest analogia ZAZDROSNEGO JEZUSA do małżonka widzącego swoją żonę leżącą (zapewne nago) obok innego mężczyzny, którego na ten widok ogarnia oburzenie, a wręcz wściekłość. Wizerunek Jezusa jako mężczyzny zazdrosnego o przeznaczoną mu dziewicę byłby nawet i śmieszny, gdyby nie był tak żałośnie naiwny (syndrom „psa ogrodnika”?). I pomyśleć, że takie głupie pomysły lęgły się w głowach najtęższych religijnych myślicieli, byle tylko przekonać wiernych do swych irracjonalnych poglądów w sprawach seksualności człowieka. Dalej czytamy:

„Dziewice, które przenosiły na Chrystusa swoje uczucia miłosne, zachowywały się tak, jakby były jego kochankami i doznawały fizycznych rozkoszy. /../ Np. Christine Ebner po dwóch latach masochistycznych samoudręczeń doznawała wizji, w których nawiedzał ją Jezus. Była przekonana, że będzie z nim miała dziecko. W okolicy serca wycięła ona na ciele krzyż i oderwała skórę. Cały średniowieczny ceremoniał konsekracji zakonnic wzorowany był na ślubie. Wypowiadając formułę:

 

„Kocham Chrystusa, w którego łoże wstąpiłam”, dziewczęta ślubowały wieczne oddanie boskiemu miłośnikowi. Adoracja Jezusa prowadziła do takich wynaturzeń, jak postępowanie Weroniki Giuliani, która dla czczenia boskiego baranka sypiała z barankiem, całując go i dając mu do ssania pierś, za co dostąpiła beatyfikacji przez Piusa II. Św. Katarzyna z Genui nie będąc w stanie opanować dręczących ją żądz, rzucała się na ziemię i wołała: „Miłości, miłości, nie mogę dłużej wytrzymać!”.

W dalszej części przytoczone są przypadki tzw. „opętań przez diabła”, np.: „Halucynacje erotyczne zakonnic, będące następstwem tłumienia popędu płciowego, przybierały nieraz formę zbiorowych ataków histerii seksualnej. /../ Zaczęło się od jednej z mniszek, której wydawało się, że każdej nocy odwiedza ją kochanek. Zakonnice wyznaczone do czuwania nad opętaną, obserwując jej konwulsyjne ruchy naśladujące kopulację, obnażały się i czyniły to samo. Wkrótce epidemia rozszerzyła się na całą grupę. W czasie ataku /../ zakonnice kładły się na plecach z zamkniętymi oczami, wznosząc do góry wygięte w łuk podbrzusza”.

„Zakaz wszelkich form aktywności seksualnej poza prokreacyjnym stosunkiem małżeńskim sankcjonowały kodeksy pokutne. W niektórych, nierząd uznawano za większą zbrodnię niż morderstwo. Zwykły nierząd między nieżonatym mężczyzną i niezamężną kobietą karano rokiem pokuty. /../ Cudzołóstwo było większym przewinieniem niż stosunek z osobą wolnego stanu, jeszcze ostrzej karano nadużycia seksualne księży /../ Np. za stosunek księdza z mnichem lub mniszką groziła pokuta dziesięcioletniego postu z całkowitym zakazem spożywania mięsa. /../

 

Pokutę nakładano także za mniejsze grzechy erotyczne: pocałunki, myśli o spółkowaniu, a nawet za nocne polucje. Przykładowo, pokuta za sprośne myśli wynosiła 40 dni postu. Jeżeli mężczyźnie zdarzył się w czasie snu wytrysk nasienia, winien był natychmiast wstać i odśpiewać 7 psalmów pokutnych, a rano uzupełnić je o dalsze 30 psalmów. Za grzechy cięższe od zwykłych stosunków pozamałżeńskich uważano homoseksualizm i sodomię (stosunki analne). Ale najsroższymi karami piekielnymi straszono tych, którzy sami zaspokajali swoje żądze. Powoływano się  przy tym na fałszywie interpretowany biblijny przykład Onana”.

Autor zaznacza, iż ów przykład był omówiony w poprzednim rozdziale, mimo to przypomina, że „wylewanie nasienia na ziemię w czasie przerywanego stosunku z wdową po zmarłym bracie nie było masturbacją i nie za samozaspokojenie ukarał Bóg Onana, lecz za złamanie prawa lewiratu, wg którego był on zobowiązany zaopatrzyć ją w potomstwo”. Nie dziwię się, iż autor uznał za stosowne powtórzenie tego wyjaśnienia, bo jak widać ów problem był nie tylko zakłamany, ale też świadomie ZAFAŁSZOWANY, bo nie sądzę aby egzegeci biblijnego przekazu nie umieli odróżnić stosunku przerywanego od masturbacji. I dalej:

„Kościół czuwał również nad właściwym przebiegiem aktu płciowego w małżeństwie. /../ Podobnie jak w przepisach Talmudu dozwolona była tylko jedna pozycja uznawana za naturalną: mężczyzna na kobiecie wyciągniętej na plecach. Za wszystkie inne warianty groziły kary. Najsurowszą, siedem lat pokuty, wymierzano po ujawnieniu stosunku more canino (psim sposobem), przypuszczano bowiem, że daje on największą rozkosz. Spowiednicy korzystali ze specjalnych podręczników z pytaniami o najbardziej wyszukane pozycje, jakie można było sobie wyobrazić.

 

Stosunki małżeńskie dozwolone były tylko w niektóre dni tygodnia. Nie wolno było spółkować w niedziele, środy i piątki, co w sumie dawało pięć miesięcy w roku. Post seksualny obowiązywał także 40 dni przed Wielkanocą, 40 dni przed Bożym Narodzeniem, od początku ciąży do 40 dni po porodzie, podczas odbywania pokuty, oraz 3 dni przed przystąpieniem do komunii. Małżeństwo pozbawiało kobietę wszelkich praw indywidualnych. /../ Wierności żony miały strzec pasy cnoty uniemożliwiające stosunek per vaginam i per anum.

 

Czym wytłumaczyć te niezwykle surowe ograniczenia i sankcje średniowiecznego Kościoła wobec dążeń człowieka zaspokojenia naturalnych potrzeb? G.Rattray Taylor w książce Sex in History /../ doszukuje się zaciekłości antyseksualnych doktrynerów Augustyna, Tomasza z Akwinu, Damianiego czy Bernarda w ich własnych udrękach, wysiłkach w opanowaniu ograniczających ich żądz, przezwyciężaniu poczucia winy. Widzieliśmy to na przykładzie wyznań św.Augustyna. Dodajmy, że jeszcze w 44 roku życia, w 12 lat po nawróceniu i zerwaniu z kobietami, nie mógł się uwolnić od nękających go obrazów rozkoszy, utrwalonych przez nawyk”.

Mam duże wątpliwości czy w tym przypadku rzeczywiście chodzi o zachowania utrwalone przez NAWYK, czy raczej mamy tu do czynienia z zachowaniami wynikającymi z głębokiej potrzeby naszej natury i stąd się bierze ich przemożna siła? Autor wyjaśnia, iż „ascetyczna krucjata Kościoła przeciwko przyjemnościom doczesnego życia” najprawdopodobniej miała bardziej złożone przyczyny: „Chrystianizm nawet wtedy, gdy stał się religią państwową, współistniał z innymi wierzeniami, /../ Jedne przyjmował i przystosowywał do nowych zasad wiary, inne zwalczał i tępił jednocząc w tej walce rzesze swoich zwolenników”. Cóż, typowo polityczne działania, które miały na względzie utrzymanie WŁADZY nad wiernymi.

„Narzucone przez Kościół restrykcje seksualne przyjmowane były z wielkimi oporami przez ludy, którym dawne religie nie zabraniały zmysłowych rozkoszy. Jedni łamali zakazy, ściągając na siebie surowe kary, inni usiłowali podporządkować się wskazaniom Chrystusowej wiary zadając gwałt naturze. Prowadziło to do obsesji erotycznych, dewiacji, zbiorowych histerii, a nawet chorób psychicznych. Głównym sposobem opanowania cielesnych chuci zalecanym przez Kościół było biczowanie.

 

Początkowo chłostę, stanowiącą pokutę za grzechy, egzekwowano na plecach, z czasem jednak uznano, że miejsce specjalnie do tego stworzone znajduje się niżej. Niewątpliwie dostarczało to perwersyjnej przyjemności zarówno biczującemu, jak i biczowanej, zwłaszcza gdy wykonawcą kary był pożądliwy mnich, a obnażoną pokutnicą urodziwa młoda kobieta. /../ Np. św.Edmund, w czasie studiów w Paryżu, nie mogąc oprzeć się wdziękom kokietującej go pięknej, młodej kobiety, wciągnął ją do swego pokoju, rozebrał i tak wychłostał, że ciało jej pokryło się pręgami. /../

 

Szczególnie upodobali sobie biczowanie karmelici. Gustowała w tym umartwianiu św.Teresa, która lubiła być chłostana i chłostać innych. Św. Marii Magdalenie z Pazzi sprawiało największą rozkosz, gdy przeorysza wiązała jej ręce z tyłu i biczowała ją na oczach innych mniszek. /../ Ustalono, że do zapewnienia zbawienia trzeba biczować się przez 33 i pół dnia, co równoważy 33 lata życia Chrystusa”, itd. itp.

Na dalszych stronach przytoczone są niechlubne przykłady działalności św.Inkwizycji w gorliwym zwalczaniu „czarownic”, choć jej głównym zadaniem było tępienie heretyków. Polowania na „czarownice”, które rozpoczęły się na przełomie XIV-XV w. i trwały do schyłku XVIII w. doprowadziły do unicestwienia co najmniej 100 tys. niewinnych kobiet. Dalej autor pyta: „A jak radzili sobie z życiem seksualnym ci, którzy ustanawiali surowe rygory dla wiernych, wydawali edykty, karcili i karali pokutą, mieczem i ogniem? Jak żyli zakonnicy, księża, biskupi, kardynałowie i papieże zobowiązani do ślubów czystości i przykładnej moralności?”. Odpowiedź jest co najmniej bulwersująca:

„Wielu księży żeniło się mimo papieskiego zakazu, inni żyli z kobietami bez ślubnego błogosławieństwa. Było to tak powszechne, że w niektórych miastach liczba nieślubnych dzieci przekraczała ilość narodzonych z normalnych związków, a w Niemczech wyraz Pfaffenkind (syn klechy) stał się synonimem słowa bękart. Za rekordzistę można uznać biskupa Liege, Henryka III, który miał 65 nieślubnych dzieci. Doszło do tego, że wierni w wielu parafiach w Hiszpanii i Szwajcarii domagali się, by księża żyli z konkubinami, co miało chronić żony parafian.

 

Okazję do nadużyć seksualnych księży dawał sakrament spowiedzi. Pod groźbą nie udzielenia rozgrzeszenia, bez czego grzeszniczkom groziły piekielne męki, spowiednicy wymuszali uległość penitentek. Ślady tych praktyk zachowały się w aktach sądowych. Sądy, niezwykle surowe w owych czasach dla świeckich przestępców, okazywały jednak zdumiewającą łagodność wobec księży, którzy dopuszczali się wykroczeń przeciw obyczajności. /../

 

Jak powszechna była demoralizacja kleru w XV w. świadczyć może edykt papieża Innocentego VIII, który zabronił księżom „prowadzenia rzeźni, tawern, szulerni, lupanarów i uprawiania stręczycielstwa”. /../ A kronikarz Burcardo pisze, że „prawie wszystkie klasztory Rzymu, stały się lupanarami”, /../ natomiast klasztory żeńskie „ohydnymi domami publicznymi Wenery”. /../ Savonarola zaś grzmiał z ambony: „/../ Tej trucizny tyle się nagromadziło w Rzymie, że Francja, Niemcy i cały świat jest od niej zapowietrzony. /../ Doszliśmy do tego, że każdego przestrzegamy, by trzymał się z dala od Rzymu, że mówimy: „Chcesz zepsuć swego syna? Zrób z niego księdza”.

Rozdziałowi „Chrześcijański ideał czystości i konsekwencje ograniczeń swobód erotycznych” miałem zamiar poświęcić nie więcej niż dwie części niniejszego cyklu. Jednakże cytowana przeze mnie książka (a szczególnie ten rozdział) zawiera jeszcze sporo ciekawego materiału, który warto wykorzystać dla dopełnienia obrazu owego „wstydliwego” problemu, jakim dla religii i dla tego Kościoła jest ludzka płciowość i seksualność. Dlatego dopiero w następnej części będzie dokończenie omówienia owego najważniejszego moim zdaniem rozdziału.  

 

Wrzesień 2019 r.                                ------ cdn.----