Czy arabska izraelskość jest atrakcyjna


Daled Amos 2019-09-10


Dwa lata temu David Hazony – redaktor-założyciel „The Tower” – opisał potencjalną więź między izraelską tożsamością a przyszłością amerykańskich Żydów. Uważał, że izraelska kultura może zgalwanizować amerykańską społeczność żydowską. Kluczową częścią tego jest izraelskość.


Dzisiaj na skrawku ziemi, o którym marzono przez tysiąclecia, miliony Żydów żyją innym życiem żydowskim. I robią to w sposób, który nadal zachowuje tożsamość z pokolenia na pokolenie. Coraz bardziej to wyjątkowe podejście do życia, historii i tożsamości jest eksportowane – produkty ich kultury, ich innowacje, ich sama istota życia – do Ameryki.


Obecnie jednak wydaje się, że izraelskość nie musi być eksportowana, by rozszerzać swoje wpływ.


W rzeczywistości poczucie tożsamości oferowane przez izraelskość nie musi nawet ograniczać się do Żydów.

Opisując to, co nazywa izraelizacją izraelskich Arabów, izraelski poeta i eseista, Druz, Salman Masalha, wskazuje na sondaż przeprowadzony przez Sicha Mekomit przed poprzednimi wyborami. W sondażu stwierdzono, że

w społeczności arabskiej zachodzi głęboki proces izraelizacji. Czterdzieści sześć procent respondentów zdefiniowało się jako izraelscy Arabowie, 22 procent jako Arabowie, 19 procent jako izraelscy Palestyńczycy i tylko 14 procent jako Palestyńczycy. Innymi słowy, 65 procent dodawało określenie „izraelski” do sposobu, w jaki się definiowali.


Wbrew panującym przekonaniom okazuje się, że arabska społeczność tęskni do uczestnictwa w ustalaniu politycznej i społecznej agendy tego kraju.

 

Masalha napisał ten artykuł dla ”Haaretz”.

Inny autor „Haaretz”, Alexander Yakobson, kontynuuje myśl, że Arabscy obywatele dążą do „izraelskości” i idzie dalej, cytując inne rezultaty tego samego sondażu, o których Masalha nie wspomniał.

Na przykład:

76 procent Arabów mówi, że stosunki między Żydami i Arabami w Izraelu w codziennym życiu są „głównie pozytywne” i tylko 18 procent opisuje je jako negatywne (w porównaniu do, odpowiednio, 53 procent i 33 procent wśród żydowskich respondentów). I 94 procent badanych Arabów zgadza się, że istnieje naród żydowski, jak również naród palestyński (podczas gdy 52 procent badanych Żydów powiedziało, że istnieje naród palestyński, a nie tylko naród żydowski). [kursywa dodana]

To poczucie izraelskości nie neguje tożsamości palestyńsko-arabskiej.

Yakobson przyznaje, że należy zachować ostrożność przy ocenie takich sondaży, szczególnie kiedy chodzi o tylko jeden sondaż tego rodzaju. Wiele zależy przecież od sposobu sformułowania pytań i istnieją inne badania, w których poczucie palestyńskiej tożsamości jest silniej wyrażane. Mimo tych zastrzeżeń jednak Yakobson uważa, że ogólny obraz opisany przez badanie Masalha istotnie zgadza się z innymi sondażami prowadzonymi przez lata. 

Wierzy, że można pogodzić te dwie strony arabskiej identyfikacji z Izraelem, zachowując równocześnie palestyńsko-arabską tożsamość:

Przypuszczam, że społeczność arabska głosuje w ten a nie inny sposób przede wszystkim dlatego, że większość z nich akceptuje palestyńską narrację narodową, jaką reprezentują partie arabskie. Jednak w postawie wobec państwa większość z nich nie wyciąga z tej narracji naturalnych, emocjonalnych wniosków.

Sugeruje to, że działa poczucie pragmatyzmu.

Oczywiście, istnieją dobre pragmatyczne powody, dla których Arabowie wolą żyć w izraelskim państwie niż w palestyńskim, ale Yakobson pokazuje inne badanie, Izraelski Indeks Demokracji z 2018 roku, według którego 51 procent arabskich respondentów posunęło się tak daleko, że powiedziało, iż są „dumni z bycia Izraelczykami”.

To jest coś więcej niż tylko pragmatyzm.

Na zakończenie pisze, że z jednej strony Arabowie akceptują palestyńską narrację i będą nadal głosować na tych, którzy ją propagują, a równocześnie ci sami Arabowie nie reprezentują tego, co sugeruje palestyńska narracja.

Podczas gdy ani arabskie, ani izraelskie kierownictwo nie może liczyć na pełną lojalność izraelskiej populacji Arabów, rząd izraelski ma możliwość „ułatwienia większości arabskich obywateli spełnienia ich chęci pełniejszej integracji z izraelskością bez rezygnowania z własnej, odrębnej tożsamości”.

To jest dobra wiadomość, jeśli chodzi o izraelskich Arabów.
Ale co z palestyńskimi Arabami?

W tej sprawie David Goldman sugeruje, że palestyński‌ problem‌ ‌umiera z przyczyn naturalnych‌ -- dosłownie – z powodu nie wypalenia "demograficznej bomby", jak przewidywali ci, którzy grozili i namawiali Izrael do pospiesznego zawarcia pokoju, zanim Żydzi izraelscy staną się mniejszością we własnym kraju.  

Zamiast tego zdarzyła się odwrotność.

Goldman cytuje artykuł, jaki napisał dla „Asia Times”, gdzie proponował, by zamiast zawierać pokój z palestyńsko-arabską populacją „o ostrym przechyle na rzecz porywczej młodzieży”, Izrael poczekał i wykorzystał malejącą stopę urodzin wśród Palestyńczyków, co podniosłoby przeciętny wiek populacji na Zachodnim Brzegu. Porównywalnie do sytuacji w Irlandii Północnej, kiedy bojownicy „byli żonaci i z kredytami na dom”.  

Jako dowód na ten potencjał integracji i pokoju Goldman pisze o 5800 palestyńskich Arabach, którzy pracują w firmach technologicznych na Zachodnim Brzegu. Opisuje kwitnący izraelski sektor software, zlecający pracę firmom na Zachodnim Brzegu i palestyńskie firmy software wykonujące zamówienia dla firm izraelskich. Uniwersytet Ariel, umieszczony w Samarii, jest najlepszą palestyńską szkołą dla informatyków i pokazuje pozytywne doświadczenia arabskich studentów, którzy odkrywają, że można rozdzielić politykę od studiów uniwersyteckich.  

W połączeniu z Masalha i Yakobsonem obraz, jaki maluje Goldman o potencjale pokoju, jest zachęcający – miejmy tylko nadzieję, że odniesie większy sukces niż poprzedni.

Poprzedni?

Artykuł w zeszłym miesiącu w „Haaretz” opisywał czas, kiedy zaproszono Arabów, by przeżyli syjonistyczne marzenie. Program nazywał się Pionierska młodzież arabska:

Młodzi Arabowie, głównie chłopcy, z północy kraju otrzymali zaproszenie do życia, nauki i pracy w kibucach. Zostawili swoje wiejskie domy i spędzili rok w tych społecznościach – pracując, jedząc i śpiąc obok żydowskich kibucników. W kilku wypadkach otrzymali na to błogosławieństwo swoich rodzin, ale inni buntowali się przeciwko swoim rodzicom i swojemu społeczeństwu.  

Arabscy Pionierzy nauczyli się hebrajskiego, tańczyli horę, wznosili izraelską flagę, śpiewali “Hatikwę”, hymn narodowy, a w kilku wypadkach nawet przyjęli hebrajskie imiona. Niektórzy związali się z żydowskimi dziewczętami i aspirowali do asymilacji w społeczności kibucu. Inni chcieli nauczyć się nowych metod rolniczych, żeby wrócić do domu i polepszyć życie w ich wsiach. Kilku z nich próbowało zrealizować marzenie i założyć arabski kibuc.  

“Żydzi, których spotykaliśmy, byli wcześniej dla nas częścią okrutnego ucisku przez rządy wojskowych” – wspomina Mahmoud Younes podczas rozmowy w jego eleganckim domu w Arara na terenie Trójkąta Wadi Ara. Siedząc opok wymownego obrazu gołębia pokoju, kontynuuje: „Nagle siedzieliśmy z Żydami jak równi. Jedliśmy z nimi we [wspólnej] jadalni, pracowaliśmy. Inny Izrael”.

Ruch, który był inicjatywą młodzieżowego, lewicowego ruchu Haszomer Hacair, istniał od  1951 do 1966 roku, tego samego roku, w którym zakończyły się wojskowe rządy nad Arabami w kraju. U szczytu, około roku 1960, miał 1800 członków i 45 oddziałów we wsiach arabskich. Uczestnicy mieli mundur – standardową, ciemnoniebieską koszulę Haszomer Hacair z białym sznurem wraz z kefiją i akal (przepaska na głowę). Mieli także własne godło: dumny członek ruchu młodzieży stojący pod łukiem w arabskim stylu, i mieli wersję hasła ruchu: “hazak wene’eman” – bądź silny i lojalny – zamiast “hazak we’amac” – bądź silny i odważny. Arabscy członkowie ruchu uczestniczyli w wycieczkach, paradach pierwszomajowych, a nawet w tańcach w Dzień Niepodległości.


<span>Członkowie ruchu Pionierska Młodzież Arabska, 1956. Zdjęcie: Archiwum Haszomer Hacair</span>
Członkowie ruchu Pionierska Młodzież Arabska, 1956. Zdjęcie: Archiwum Haszomer Hacair

Według Awrahama Ben Cura, jednego z założycieli: „zamiarem nie była zamiana ich w Żydów, ale w pionierów”.


Uczył swoich podopiecznych o losie narodu żydowskiego i ich potrzebie posiadania państwa i w owym czasie nie widział żadnej sprzeczności między narodowymi aspiracjami Żydów i Arabów. „Zamiarem było wykształcenie pozytywnego arabskiego nacjonalizmu, nie agresywnego nacjonalizmu, który zwróciłby się przeciwko syjonizmowi, ale wiążącego się z historycznymi i literackimi wartościami”. 

 

Niektórzy członkowie przenieśli to, czego nauczyli się w kibucu, do swoich arabskich wsi:  

 

Według historyka Szaula Paza, przywódcy Haszomer Hacair “chcieli wierzyć, że – tak jak tworzono nowego Żyda, stworzy się także nowego Araba, takiego, który będzie socjalistą, pionierem i także kibucnikiem”.

W końcu jednak, mimo obiecującego początku i sukcesów, przyszło rozczarowanie. 

Według jednego z członków Pionierów Młodzieży Arabskiej:  

“koegzystencja była wymuszona, nieautentyczna. Koegzystencja wyraża się w codziennym życiu, w czynach, nie w teoriach. To była hipokryzja per se, i sądzę, że ta sama hipokryzja istnieje do dnia dzisiejszego. Kibuce wierzą ponad wszystko, że to jest żydowskie państwo i że Żydzi są bardziej uprzywilejowanie niż Arabowie i mają pierwszeństwo we wszystkim.  

Choć Arabowie, z którymi prowadzono rozmowy, nie widzą tego, być może – jeśli sondaże są poprawne – od tego czasu nastąpił postęp.

Może po części z powodów demograficznych, o których mówił Goldman.
Może jest to funkcja czasu – i świadomość, że ani Arabowie, ani Żydzi nigdzie nie zamierzają odejść.  

Przynajmniej jest to początek.

 

Is Arab Israeliness A Thing?

Elder of Ziyon, 26 sierpnia 2019

Tłumaczenie: Malgorzata Koraszewska

Daled Amos
(Bennet Ruda) 


Izraelski bloger piszący o historii i problemach Bliskiego Wschodu, a w szczególności Izraela.  http://daledamos.blogspot.com/