W Absurdystanie bez zmian


Andrzej Koraszewski 2019-08-27

Shawn Steggink, Bullshit.IST
Shawn Steggink, Bullshit.IST

Wszyscy jesteśmy racjonalni z ograniczeniami. Z domu bliźniego absurd wylewa się drzwiami i oknami, na szczęście w moim nie jest tak źle i gdyby tylko ludzie zrozumieli, że wiem co mówię, świat wyglądałby zupełnie inaczej. (To poczucie może nieco utrudniać kompromisy.) Autorytaryzm chroni przed chaosem. Decyzje lepsze lub gorsze podejmowane są jednoosobowo lub w małym gronie, ich wdrażanie jest wymuszane siłą. Państwo jest aparatem ucisku i wyzysku, jak deklarował Marks, ale chroni przed chaosem wilczych praw, mówili inni. Demokracja jest próbą poszukiwania kompromisów i pozwala na podejmowanie decyzji, ale tylko pod warunkiem poszanowania reguł gry. Historia naszego kraju pokazuje jednak, że niektóre reguły mogą skutecznie blokować możliwość podejmowania decyzji i otwierać drogę do wiecznego impasu, a tym samym do tęsknoty za autorytaryzmem.

Świat, w którym żyjemy, jest światem zmienionym przez rewolucję elektroniczną. Autrostrady informacyjne nie są drogami jednokierunkowymi. Pasy biegnące w stronę pseudonauki, teorii spiskowych i nienawiści są zatłoczone, te biegnące w stronę nauki, umiarkowania i partnerstwa kuszą niewielu.


Ten dwukierunkowy podział jest wielkim uproszczeniem. Wszyscy lub niemal wszyscy lądujemy czasami na drogach biegnących w przeciwnym kierunku. GPS to świetny wynalazek, niestety czasem wyprowadza w pole. W poszukiwaniu drogi potrzebujemy przewodników. Przewodnik okazuje się czasem zarozumiałym dupkiem, który nie bardzo wie o czym mówi. Poszukiwanie godnych zaufania przewodników to osobna bajka. Zazwyczaj polegamy tu na rodzinnej tradycji i nawykach nabytych z dzieciństwa. Intelektualny impriting.


Przyjaciółka złapała Pana Boga za nogi, dostała pracę w jednej z najlepszych szkół w Polsce. Z błyszczącymi z podniecenia oczyma opowiada o uczniach, którzy chcą się uczyć, którzy stale są o pół kroku przed nią i żądają więcej. Opowiada o różnicy między szkołą, w której największym problemem jest przekonanie, że nauka może być zabawna, że warto się obudzić, i szkole, w której nauczyciel musi stawać na głowie, żeby zaspokoić ambicje uczniów. Szkoła jest prywatna, uczniowie pochodzą z rodzin lekarzy, prawników, przedsiębiorców. Wielu z nich bywa za granicą dwa razy w roku, oczytani, elokwentni i ambitni. Marzenie nauczyciela.


Pytanie o empatię i zdolność pokory gasi entuzjastyczny nastrój. Zero empatii, zero pokory. Próby uczenia tej sztuki przypominają problemy z motywowaniem do nauki w innych szkołach. Kształcenie elit dostarcza satysfakcji. Czy można tych młodych ludzi oduczyć pogardy? Pogardy wyniesionej z domu i wzmocnionej wczesnymi sukcesami? Trudne pytanie.


Autorytety są zawsze środowiskowe, autorytety tworzą elity, elity środowisk, tych częściej korzystających z zatłoczonych autostrad w kierunku pseudonauki, teorii spiskowych i nienawiści oraz tych biegnących w kierunku nauki (umiarkowanie i partnerstwo może wydawać się na drogowskazach mylącym ozdobnikiem).


Czy rewolucja informatyczna może wykoleić demokrację, która w końcu nigdy nie była ani specjalnie mocna, ani idealna? Zawsze groziła populizmem, nigdy nie dawała szans na prawdziwe partnerstwo. Demokracja zmieniała stosunki klasowe z relacji opartych na przemocy w relacje (często) oparte na manipulacji, drastycznie ograniczając biedę i wyrazistość klas społecznych, ułatwiając społeczną ruchliwość, radykalnie zwiększając wykorzystanie intelektualnego potencjału społeczeństwa jako całości. Prowadziło to również do wzrostu zawiści. Różnice ekonomiczne straciły boską sankcję. Nie są już przywilejami z racji urodzenia, nikt jednak nie wierzy, że są wyłącznie efektem ciężkiej pracy i talentu, chociaż dziś mogą być efektem ciężkiej pracy i talentu w większym stopniu niż kiedykolwiek.


Dlaczego i w jaki sposób rewolucja informatyczna podważyła lub osłabiła atrakcyjność demokracji? Istotne pytanie, chociaż można się spierać, czy rzeczywiście to zrobiła, a odpowiedź z koniecznoście będzie oparta na domysłach.  


Po autorytetach przez wieki wmuszanych na siłę, a często przy pomocy rózgi, przyszła rozwiązłość, swobodny wybór autorytetów. Tu związek z rewolucją informatyczną jest wyraźny. Pierwszym hasłem na sztandarach uczestników tej rewolucjie jest „Fuck off” (w języku tubylczym: „wypie*dalaj”). Nieprawdopodobne przybliżenie świata książki, nauki, sztuki, zdumiewająca łatwość komunikacji są na znacznie dalszym planie, po rozrywce, sporcie i plotkach. Na pierwszym jest gniew z powodu dysonansu poznawczego i radość z powodu szansy, że możemy dać wyraz naszej irytacji.


Chcemy walczyć z mową nienawiści w Internecie, a nie o kulturę w epoce Internetu. Przed chwilą na stronie wykształconej, kulturalnej i pełnej osobistego uroku Szwedki zobaczyłem mem na temat ich premiera:


Stefan Löfven
Wiek: 62 lata
Zawód: Zdrajca narodu
Wykształcenie: Brak
Cechy charakterystyczne: Małe gówno, które zawsze zwala winę na innych i odmawia przyjęcia na siebie odpowiedzialności.
Zasługi: Stworzył nowy kalifat Państwa Islamskiego w Szwecji.   


Oburzenie i krytyka tego rodzaju polityków są w pełni zrozumiałe, ich formy mogą być niepokojące. Mogą nas ściągać do poziomu przeciwników. Mam wrażenie, że w czasach poprzedzających epokę Internetu tego rodzaju opinie pozostawały w kuchni lub były wygłaszane dopiero po kilku kieliszkach przy stoliku w knajpie. Internet złamał ograniczenia dotyczące miejsca i czasu. Upublicznił to, co uważano za nieparlamentarne. Nie jest to zjawisko ograniczone do naszego kraju. Przeciwnie, jeszcze jeden produkt importowany. Kultura spod budki z piwem przeniosła się na salony, elity upodobniły się do plebsu, którego nie umiały zmienić, ale pogarda została.


Świat nigdy nie był uporządkowany, nie jest prawdą, że kiedykolwiek królowała mądrość. Było wysyłanie młodszych studentów do apteki po szczyptę rozumu, fala w wojsku, kafkowskie urzędy, orwellowskie praktyki władzy. Rewolucja informatyczna jest nowością, przyspiesza dewaluację kultury narzucającej pewne normy zachowań.


Absurdystan istniał również wcześniej, nie miał takiej promocji, nie miał również otwartej kultury wszechobecnego hasła „lekarze jej nienawidzą”. Otwarta nieufność, niechęć i kultura pogardy dla wiedzy sprawdzonej i świadomej swojej niepewności przeniknęła do samego jądra społecznych relacji. Stwierdzenie w „Absurdystanie bez zmian” jest poniekąd prawdziwe. Tylko poniekąd, ponieważ trend wzmacniający konstytucję Absurdystanu ciągle nie jest nawet porządnie zdefiniowany, więc nie bardzo wiemy jak zacząć rozmawiać o strategii obronnej. Walka z mową nienawiści prawdopodobnie nie okaże się skuteczna, wydaje się być próbą łagodzenia symptomów, a nie leczenia choroby, na którą cierpimy już wszyscy.