Odrażające życie płciowe pingwinów białookich


Jerry A. Coyne 2019-08-28


Piszę serię wykładów, które mam wygłosić, kiedy będę gościnnym wykładowcą na dwóch rejsach po Antarktydzie w październiku i w listopadzie. Jedna z moich pogadanek będzie o wyprawie Terra Nova Scotta (1910-1913), podczas której Scott i jego towarzysze, dotarłszy do Antarktydy statkiem, próbowali dotrzeć do Bieguna Południowego. Scottowi udało się to wraz z czterema towarzyszami, ale na miejscu odkrył, że norweski zespół Roalda Amundsena ubiegł go o nieco ponad miesiąc. Jakie to musiało być rozczarowanie, kiedy zobaczyli norweską flagę na miejscu, do którego dążyli!

Jak pewnie wiecie, cały pięcioosobowy zespół Scotta zmarł w drodze powrotnej: jeden z powodu wstrząsu mózgu, jeden (Titus Oates), z poważnymi odmrożeniami, powędrował na śmierć w burzę śnieżną, żeby nie opóźniać marszu pozostałych trzech, a potem ci trzej, włącznie ze Scottem, zamarzli w swoim namiocie – tylko niespełna 18 kilometrów od schowka z zapasami żywności, do którego nie mogli dojść z powodu burzy.


Jednym z powodów, dla których Amundsen wyprzedził Scotta, jest to, że główną częścią ekspedycji Terra Nova były badania naukowe, co mogło ich opóźniać. (Na przykład, grupa Scotta ciągnęła ze sobą 14 kilogramów skamieniałości Glossopteris przez całą drogę powrotną od bieguna.) Grupa Scotta miała za zadanie dokonywanie obserwacji z dziedzin zoologii, geologii, pogody, ruchu lodów, paleontologii i, oczywiście, miała zbierać okazy.


Moja pogadanka będzie o naukowych aspektach ekspedycji Terra Nova z naciskiem na biologię ewolucyjną. Na przykład, dwa z ich zadań były związane z ewolucją: zbieranie skamieniałości (znaleźli część pierwszych dowodów na to, że Antarktyda była kiedyś częścią dużego kontynentu Gondwany), oraz ustalenie, przez przyjrzenie się jajom pingwinów cesarskich, czy ptaki rzeczywiście są potomkami gadów. Dotarcie do jaj, które jednak nie dały tego rodzaju dowodów, jakie chcieli, wymagało koszmarnej wyprawy do kolonii lęgowej podczas ciemnej zimy na Antarktydzie. Było tak zimno, że zęby ludzi zamarzały i pękały. Ta historia jest częścią najlepszej książki napisanej o tej ekspedycji, Apsleya Cherry-Garrarda The Worst Journey in the World (chodzi o Wyprawę Pingwinią, choć mogłoby się także odnosić do wyprawy Scotta do bieguna.)


W książce nie ma wzmianki o czymś, co znalazłem gdzie indziej, a mianowicie, że ważna wiedza zdobyta przez 12 naukowców z wyprawy Scotta nie ujrzała światła dziennego aż do 2012 roku.  


Lekarz George Murray Levick, postanowił spędzić dwanaście tygodni na obserwacjach dużej kolonii pingwinów białookich (Pygoscelis adeliae) na Cape Adare. To miejsce jest (lub było) największą kolonią lęgową tych zwierząt na świecie z kilkuset tysiącami osobników. Tutaj jest mapa z miejscem kolonii.  





A tutaj jest Levick z jednym z tych rozkosznych ptaków, których, jak zobaczycie, nie uważał za takie rozkoszne:



Levick wypełnił dwa notesy obserwacjami, a kiedy wrócił do Anglii, opublikował dwie książki o pingwinach: Antarctic Penguins—A Study of Their Social Habits, i bardziej techniczną Natural History of the Adélie Penguin. Pominął jednak ważny aspekt biologii białookich – ich zwyczaje seksualne.


Levick odkrył, że białookie praktykowały rozmaite rodzaje seksualnego zachowania, które uznał za odrażające. Kopulowały z nieżywymi samicami, z pisklętami i z własnym potomstwem, a samce odbywały stosunki seksualne z innymi samcami, jak również z żywymi, ale niechętnymi samicami. Praktykowały również zachowania autoerotyczne i samce miały czasami spontaniczny wytrysk na lód.


Levick, zanurzony w wiktoriańskiej moralności, nie uważał tych zachowań za różne od ludzkiej pedofilii, nekrofilii, masturbacji, homoseksualizmu i gwałtu. Choć więc zanotował te zachowania w swoim notatniku, nigdy go nie opublikował, poza czterostronicową informacją, którą rozprowadzał prywatnie i tylko w 100 egzemplarzach.  


Znalazłem całą historię w artykule z ”Polar Record”, w którym na końcu jest reprodukcja informacji Levicka (przytaczam ją poniżej, jest krótka). Kliknij na link pod zrzutem z ekranu, żeby przeczytać artykuł, który jest krótki i bardzo ciekawy! Zjedź na sam dół, żeby zobaczyć wideo z pingwinami białookimi.


http://www.penguinscience.com/reprints/10%20Russell.pdf
http://www.penguinscience.com/reprints/10%20Russell.pdf

Tutaj jest jeden z notatników Levicka, który zawiera zdjęcia. Ale zawiera także jego notatki po angielsku zapisane greckim alfabetem!



Tutaj jest przykład z notatnika, gdzie nagle przechodzi na grecką transliterację (to nie jest tłumaczenie, ale po prostu pisał angielskie słowa greckim alfabetem):  



Najwyraźniej najbardziej zaszokował go widok pingwina, który próbował kopulować z martwym osobnikiem własnego gatunku. Tutaj, wzięty z wspomnianego artykułu, jest przykład transliteracji. Jeśli znasz grecki alfabet, to możesz to przeczytać po angielsku.  


[Dziś po południu zobaczyłem całkowicie niezwykły widok. Pingwin zajmował się sodomią ciała martwego ptaka o białym gardle z własnego gatunku. Akt trwał całą minutę, pozycja przyjęta przez samca nie różniła się pod żadnym względem od normalnej kopulacji, i cały akt przebiegł aż do końcowego wklęśnięcia steku (kloaki)]
[Dziś po południu zobaczyłem całkowicie niezwykły widok. Pingwin zajmował się sodomią ciała martwego ptaka o białym gardle z własnego gatunku. Akt trwał całą minutę, pozycja przyjęta przez samca nie różniła się pod żadnym względem od normalnej kopulacji, i cały akt przebiegł aż do końcowego wklęśnięcia steku (kloaki)]

Nie jest jasne, dlaczego Levick użył greckiego alfabetu; może nie chciał, by ludzie przeglądający jego notatniki czytali ten tekst (czasami naklejał grecką transliterację na notatki po angielsku), a jeśli widziałeś tylko greckie litery, zakładałeś, że to jest rzeczywiście po grecku i ignorowałeś to.  


Levicka szczególnie denerwowało zachowanie kawalerów, których nazywał ”chuligańskimi kogutami”. Oto fragment z jego drugiej opublikowanej książki, z aluzją do zachowania pingwinów (moje podkreślenie):

Wiele kolonii, szczególnie te w pobliżu wody, dręczą małe grupki ”chuliganów”, którzy kręcą się po obrzeżach i jeśli jakieś pisklę zabłąka się w ich pobliże, istnieje duże ryzyko, że straci życie. Zbrodnie, jakie popełniają, są takie, że nie znajdą miejsca w tej książce, interesujące jest jednak zauważenie, że kiedy natura przeznacza ich do znalezienia zajęcia, te ptaki, podobnie jak ludzie, degenerują się w próżniactwie. (Levick 1914: 97–98).

A to napisał w notatniku, kiedy zobaczył samce raz za razem próbujące kopulować z samicą, która – chwilowo sparaliżowana zimnem – próbowała doczołgać się do gniazda:

Wydaje się, że nie ma zbrodni zbyt niskiej dla tych pingwinów.

Zakładając, że zachowanie pingwinów jest przejawem tego samego rodzaju amoralności, jak ludzi zachowujący się podobnie, Levick był zbyt zażenowany, by opublikować te obserwacje. Choć wszystkie okazały się poprawne, nie potwierdzono ich do czasu, kiedy David Ainley obserwował je w latach 1960. i 1970. (Ainley dokonał nawet eksperymentu, pokazując, że samce próbują kopulować nawet z samą zamrożoną głową pingwina.) Tak więc antropomorfizowanie zachowania pingwinów opóźniło postęp naszej wiedzy o pingwinach o pół stulecia.

Tutaj jest informacja, którą Levick utrzymywał w tajemnicy, a która została odkryta i ponownie wydrukowana przez Russella in.

 

[Nie do publikacji]

BRITISH MUSEUM (NATURAL HISTIORY)
SEKSUALNE ZWYCZAJE PINGWINÓW BIAŁOOKICH
Autor: Chirurg G. Murray Levick, R.N.

[Poniższa relacja opiera się na obserwacjach dra Levicka na Cape Adure podczas brytyjskiej ekspedycji (Terra Nova) w 1910 r. Została wydrukowana w lutym 1915 r, ale nie opublikowana.]


Po przybyciu do kolonii wśród pingwinów odbywa się dobieranie się w pary w sposób, jaki opisałem gdzie indziej.


Pary kopulują bardzo często, czasami częściej niż raz dziennie, nie tylko przed złożeniem jaj, ale długo po tym i widziałem samca kopulującego z samicą, kiedy siedziała w gnieździe na dwóch jajach, i później, kiedy pisklęta wyrosły.


Jest ewidentne, że w olbrzymiej kolonii takiej jak ta w Cape Adare, kiedy pozostaje stosunkowo niewiele nieskojarzonych w pary ptaków, rozrzucone w wielkim tłumie mogą one szukać się wzajemnie przez wiele dni, i że niektóre mogą nigdy się nie spotkać.


Bez wątpienia z powodu faktu, że nadszedł okres, kiedy ich funkcje seksualne są u szczytu aktywności, a po części z powodu widoków i dźwięków nieustannie ich otaczających, często widać samce, których namiętności wydają się być wyrwane spod kontroli. Czasami widzimy te ptaki, jak po przejściu pewnej odleglości, wyraźnie w daremnym poszukiwaniu samic, stają nieruchome i sztywne na ziemi, nastepnie przyjmują postawę i dokonują ruchów charakterystycznych dla aktu płciowego, w niektórych wypadkach faktycznie wytryskując spermę na ziemię.


To jest jednak najmniej zdeprawowany z czynów, jakie widziałem. Rozrzucone po wszystkich antarktycznych koloniach są martwe ciała wielu setek pingwinów, od dorosłych do nowo wyklutych piskląt, które z rozmaitych powodów padły w poprzednich latach.


Z powodu panujących niskich temperatur te ciała zachowują się w dobrym stanie przez długi czas i w wielu wypadkach mija kilka lat zanim stracą świeży wygląd, a wiele z tych, które zmarły rok wcześniej, nadal zachowuje dobre upierzenie.


10 listopada, tj., kiedy sezon trwał już miesiąc, zobaczyłem samca w trakcie aktu płciowego z martwym ciałem pingwina białookiego z poprzedniego roku. To trwało nieco ponad minutę i pozycja przyjęta przez samca nie różniła się w żaden sposób od normalnej kopulacji, a cały akt został dokonany, aż do końcowej depresji steku i wytrysku spermy.


Po powrocie do kabiny powiedziałem jednemu z moich współtowarzyszy, co widziałem i ku mojemy zaskoczeniu natychmiast odpowiedział, że przy kilku okazjach widział to samo robione na skraju lodu. Później taki widok w żadnym razie nie był niezwykły.


W miarę mijania sezonu liczba samotnych samców znacznie rosła, częściowo z powodów, które już podałem, częściowo z powodu dużej liczby rozbitych rodzin w następstwie przypadkowego zniszczenia jaj, grabieży przez wydrzyki itd., a także w dużej mierze z powodu spustoszeń dokonywanych przez lamparty morskie, zgromadzone w morzu w pobliżu kolonii. Te samotne koguty zbierają się w niewielkie bandy „chuliganów” liczące sześć lub więcej [osobników] i kręcą się po obrzeżach kolonii, której mieszkańców dręczą nieustannymi czynami niemoralnymi.


Mówiłem, że skurcz lub rodzaj paraliżu czasami atakuje te pingwiny po pobycie w morzu.


Pewnego dnia obserwowałem samicę, która z trudem pełzła na brzuchu przez kolonię, używając płetw do przesuwania się, bo jej nogi ciągnęły się bezużytecznie za nią.


Kiedy zastanawiałem się, czy powinienem ją zabić, czy nie, kogut, widząc ją obok, przybiegł z obrzeża sąsiedniego pagórka i podszedł do niej. Po krótkiej inspekcji kopulował z nią, a ona, oczywiście, nie była w stanie mu się oprzeć. Ledwo ją zostawił, kiedy podbiegł inny kogut i bez wahania próbował wspiąć się na nią. Początkowo spadł, ale potem ukradł dwa kamienie z sąsiadniego gniazda, upuścił je przed nią, po czym wspiął się na nią i dokonał akru płciowego.


Kiedy poszedł, biedna samica mozoliła się przez jakieś dwadzieścia metrów, a wtedy inny kogut podbiegł do niej i właśnie chciał zrobić to samo, kiedy podbiegł czwarty, walczył z nim i odpędził go, a potem zrobił to samo, co pozostali.


Po tym samica, która wydawała się energiczniejsza, mozoliła się dalej i uszła kolejne dziesięć metrów, kiedy aż trzy koguty pogoniły za nią, wszystkie naraz próbując wspiąć się na nią, po czym rozeszły się.


Samica leżała nieruchomo, niewątpliwie potrzebując odpoczynku, a ponieważ biedaczka wyraźnie znała drogę i poszła prostą linia, zostawiłem ją, uznając, że może odzyskać siły, jeśli dotrze do swojego gniazda.


Komador Campbell, którego przywołałem, był wraz ze mną świadkiem tej sceny.


Później wyszedłem i znowu znalazłem tę samicę. Była w znacznie lepszym stanie i mogła stać i kuśtykać na swoich nogach. Jej grzbiet, przykro powiedzieć, nosił ślady dalszych zniewag, choć chwilowo miała spokój.


Kiedy pisklęta są małe, rodzice dokładają wielkich starań, by trzymać je w gniazdach, choć czasami wymykają się i w wyniku tracą życie. Bardzo często doświadczają zniewag i śmierci z rąk chuligańskich kogutów, a strata życia wynikająca z tego powodu jest bardzo znaczna. Często widzieliśmy zagubione pisklęta nadużywane seksualnie przez tych chuliganów, niektóre przygniatane do takiego stopnia, że w rezultacie umierały.


Przy jednej okazji jedno z dwojga piskląt, które były ze swoją matką, odeszło na niewielką odległość i natychmiast zostało pochwycone przez chuligańskiego koguta, który nadużył je na oczach jego rodzicielki. Ta pozostawała w gnieździe przy drugim pisklęciu, a kiedy zabłąkane pisklę uciekło od koguta i pobiegło do niej z powrotem, nie chciała mieć z nim nic wspólnego, dziobiąc je, kiedy próbowało wrócić do gniazda. W końcu porzuciło próby i próbowało zostać adoptowane przez kilkoro innych rodziców, z których żadne go nie chciało, i było tak poważnie podziobane, że w końcu czułem się zmuszony zabić je, żeby zakończyć jego ból.


Chuligańskie koguty zawsze zdawały się wypatrywać zbłąkanych piskląt, a ponieważ niektóre z kolonii nieustannie miały małą ich bandę kręcącą się po obrzeżach, pisklę, które zgubiło się, niemal z pewnością spotykał szybko koniec w ten sposób, jeśli nie zostało wcześniej porwane przez wydrzyka.


Później w sezonie, jak powiedziałem, duża liczba rodzin rozpadała się z powodu śmierci jednego lub drugiego mieszkańca gniazda. Na południowym brzegu kolonii, blisko granicy lodu i z daleka od gniazd, było pasmo bazaltowych kamieni. To stało się miejscem licznych opuszczonych małżonków, których duża grupa zawsze tam przebywała, stojąc lub kucając na kamieniach.


Wiele samic robiło zagłębienia między kamykami i leżało w nich, a chociaż samce wielokrotnie miały z nimi stosunki płciowe, nie było żadnej kolejnej próby stworzenia domu i żadne gniazdo nie pojawilo się w tych zagłębieniach.


Oto, co widziałem przy jednej okazji. Myślałem, że był to samiec kopulujący z samicą. Kiedy skończył jednak i odszedł, samica okazała się być samcem i sam akt był dokonany z ich pozycjami odwróconymi, z „samicą” wspinającą się na grzbiet samca, przy czym ujawniona została natura ich działań.

Dla poprawienia nastroju po całym tym seksualnym złym zachowaniu, tutaj jest wideo, pokazujące pingwiny białookie. Nie są zbrodniarzami!  

 

 

 

The disgusting sex life of the Adélie penguin

Why Evolution Is True, 9 sierpnia 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jerry A. Coyne

Emerytowany profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków. Jest również jednym ze znanych "nowych ateistów" i autorem książki "Faith vs Fakt". Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.