Szczęśliwe zakończenie dramatów palestyńczyka prześladowanego za uratowanie rannych Żydów


Ruthie Blum 2019-07-31

Droga nr 60 zamknięta dla ruchu podczas marszu mieszkańców dla uczczenia pamięci rabina Michaela Marka. (zdjęcie: TOVAH LAZAROFF)
Droga nr 60 zamknięta dla ruchu podczas marszu mieszkańców dla uczczenia pamięci rabina Michaela Marka. (zdjęcie: TOVAH LAZAROFF)

Trzy lata temu na pogrzeb rabina Michaela “Miki” Marka, dyrektora Jesziwy Otniel, którego zabili palestyńscy terroryści przybyło tysiące Izraelczyków.  

Ten ojciec dziesięciorga dzieci został zastrzelony, kiedy jechał z żoną i dwojgiem dzieci drogą nr 60 przez wzgórza południowego Hebronu. Został trafiony kilkoma kulami i stracił panowanie nad samochodem, który się przewrócił. 


Kiedy Mark, lat 48, wykrwawiał się na śmierć na oczach swojej rannej 14-letniej córki i 15-letniego syna – których matka była nieprzytomna i w stanie krytycznym – urzędnik Autonomii Palestyńskiej, który znalazł się przypadkiem w pobliżu zdarzenia, o którym sądził, że było wypadkiem samochodowym, rzucił się na pomoc rodzinie.


Rodzina Mark wylewnie podziękowała temu młodemu człowiekowi z Hebronu za szybkie i humanitarne działanie. On i palestyński lekarz, który przybył kilka minut później, by pomóc, otrzymali od Centrum Prawnego Szurat Hadin-Israel nagrodę za „wybitną postawę obywatelską i odwagę”. W wywiadzie dla niedziałającego już Kanału 2 telewizji w Izraelu „A” – którego nazwisko od tego czasu nie jest ujawniane – opowiadał, jak zobaczył przewrócony samochód rodziny Mark i zatrzymał się na poboczu drogi.

„Próbowałem otworzyć drzwi, ale samochód był zamknięty – powiedział. – Zobaczyłem w środku dwoje dzieci krzyczących i proszących o pomoc. Przez dwie minuty próbowałem otworzyć drzwi, żeby wypuścić dzieci, które dusiły się w samochodzie. Sądzę, że gdyby zostały tam nieco dłużej, te dzieci mogły nie przeżyć. Z powodu szoku dziewczynka spontanicznie chwyciła mnie za rękę  i rzuciła się do mnie. Natychmiast położyłem rękę na jej głowie i mówiłem do niej, oczywiście po hebrajsku. Powiedziałem jej: ‘Nie bój się, nie bój się, pomogę ci. Nie martw się.’ Zrobiłem to z ludzkiego odruchu. To są dzieci. Tam w środku były dzieci. Tam byli ludzie. W ogóle się nie wahałem”.

”A” pozostaje anonimowy ze względu na  jego bezpieczeństwo. Władze w Ramallah wiedziały dokładnie, kim był i szybko ukarały go za udzielenie pomocy rannym Żydom. Kiedy Izraelczycy wychwalali go - nie tylko za to, że był dobrym Samarytaninem, ale za ponowne rozpalenie promyczka nadziei na pokój – AP natychmiast wyrzuciła go z pracy.

 

Marka zamordowano 1 lipca 2016 roku, w momencie nasilenia palestyńskiego terroryzmu zamachów nożowniczych, rozjeżdżania samochodami i strzelania. Zaledwie dzień wcześniej trzynastoletnia Hallel Yaffe Ariel została zamordowana przez palestyńskiego nożownika w swojej sypialni w Kirjat Arba.

Reakcją AP na zamordowanie Hallel Yaffe Ariel było wzniesienie żałobnego namiotu i składanie hołdu mordercy, który został zabity przez grupę Izraelczyków, którzy nie zdążyli przybyć w porę, by uratować życie tej dziewczynki.  

Nie zaskoczyło nikogo, że podczas gdy „A” zajmował się rannymi dziećmi Marka, przejeżdżający Palestyńczycy krzyczeli do niego, żeby przestał pomagać Żydom i grozili, że go zabiją.

Wkrótce potem na Facebooku przewodniczący Regionalnej Rady Wzgórz Hebronu, Jochai Damari napisał, że spotkał się z „A”, który poprosił o pomoc w zdobyciu pozwolenia na pracę w Izraelu, bo w AP stał się teraz wyrzutkiem.  

Damari twierdził, że po tym spotkaniu przekazał prośbę ówczesnemu ministrowi obrony Izraela,  Avigdorowi Libermanowi.

„W sytuacjach takich jak ta jest naszym obowiązkiem jako narodu żydowskiego okazać wdzięczność ludziom, którzy zachowują się tak szlachetnie - pisał Damari. – Szczególnie w czasach takich jak te ważne jest wzmocnienie pozytywnych sił [w AP] i wysłanie wyraźnego przesłania, że normalne i pozytywne zachowanie, takie jak to, da normalną i pozytywną nagrodę od nas”. 

Istotnie.

Nie jest jasne jak Liberman (który zrezygnował ze stanowiska w listopadzie minionego roku, czym spowodował upadek rządu i nowe wybory do Knesetu z 17 kwietnia, a potem zablokował utworzenie koalicji, wymuszając w ten sposób kolejne wybory we wrześniu), zareagował na apel Damariego. Jedna rzecz jest pewna, jak ujawnił Ohad Hemo z Kanału 12 TV w poruszającym reportażu w zeszłym tygodniu: sprawa ”A” została zgubiona i w jego życiu nastąpiły dramatyczne zmiany.

Według reportażu Hemo ten prześladowany palestyński bohater otrzymał pozwolenie od Koordynatora Działań Rządowym na Terytoriach (COGAT) na tymczasowy pobyt w Izraelu, ale nie otrzymał pozwolenia na pracę. Równocześnie otrzymał wiele gróźb śmierci z AP, gdzie był i nadal jest uważany za zdrajcę sprawy unicestwienia państwa żydowskiego i jego mieszkańców.

Bez żadnych środków na utrzymanie żony i niemowlęcia ani na obronę ich przed gniewem wrogich sąsiadów ”A” przez ostatnie dwa i pół roku mieszkał w namiocie na plaży Manta Ray w Tel Awiwie – bez pieniędzy poza marnymi groszami, jakie zarabiał na dorywczych pracach, jeśli mógł je znaleźć.  

“A” opowiedział Hemo o piekle, jakie przeżyła jego rodzina z powodu tego, że pomógł rodzinie Marka: „Za każdym razem, kiedy ktoś [w AP] rozważał zatrudnienie mnie, pytał we wsi i mówiono mu, że jestem kolaborantem, ponieważ pomogłem [żydowskim] ludziom. Bojkotowali mnie, nie odpowiadali nawet na dzień dobry. Kiedyś ktoś przyszedł, strzelił w moim kierunku i rzucił koktajl Mołotowa. Funkcjonariusze Autonomii Palestyńskiej włamali się do domu i przerazili moją rodzinę. Gdybym wrócił, wiem, że dokonaliby egzekucji”.   

Hemo powiedzial, że Szurat Hadin – organizacja, która pozywa Iran w imieniu amerykańskich i izraelskich ofiar grup terrorystycznych finansowanych przez Teheran – wniosła petycję do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych o udzielenie ”A” i jego rodzinie statusu stałego rezydenta w Izraelu z wszystkimi prawami, włącznie z prawem do pracy.

Po tej audycji Izraelczycy z całego kraju skontaktowali się z Hemo, by oferować pomoc i przekazać pieniądze. Dziesiątki tysięcy szekli, jak również odzież i zabawki, napływają zarówno od anonimowych ludzi, jak i dobrze znanych postaci, takich jak aktorka Gila Almagor.

W środę wieczorem Hemo nadał kolejny program o „A”, tym razem ze szczęśliwym zakończeniem. W ciągu tygodnia od nadania pierwszego programu problem został praktycznie rozwiązany. 

“A” jest teraz razem z żoną i 18-miesięcznym synem w czystym i wyposażonym mieszkaniu, w dużej mierze dzięki przewodniczącemu Rady Regionalnej Samarii, Jossiemu Daganowi, a proces przyznania stałej rezydentury jest w toku. 

“Kiedy zobaczyłem ten program [w minioną środę], płakałem i wstydziłem się” - powiedział Dagan do “A”.

Almagor nazwała “A” członkiem ”Sprawiedliwych wśród narodów świata”.

Hemo mówi, że ta historia połączyła ludzi z przeciwnych krańców politycznego spektrum, od lewicowej Almagor do prawicowego Dagana, którzy nie tylko zjednoczyli się w wierze, że pomoc „A” jest „moralnym imperatywem”, ale także wdawali się w przyjacielskie rozmowy o budowaniu mostów.


Oczywiście, nikt nawet nie wspomniał, że podczas gdy sprawa ”A” spowodowała, iż Izraelczycy wszystkich odcieni politycznych rzucili się w jego obronie bijąc się w piersi za to, co go spotkało – Palestyńczycy nadal żądają jego krwi. 

W fałszywej zagrywce, by przedstawić siebie jako niewinnego obserwatora, AP wydała oświadczenie dla Kanału 12, że ”A” może wrócić do domu, kiedy tylko zechce (przypuszczalnie po to, żeby zniknął). Oczywiście o tej całej sprawie kontrolowane przez AP media nie informują. Zapewne gdyby ktoś o tym napisał w Ramallah, odpowiedzialnego dziennikarza spotkałby los podobny jak „A”.  

Wolna izraelska prasa może i regularnie wytyka izraelskiemu rządowi przestępstwa i zaniedbania – jedne prawdziwe, inne wyolbrzymione, a czasem nawet zmyślone z przyczyn politycznych. Dobrze, że tak jest, chociaż niektóre z tych doniesień mogą doprowadzać do wściekłości.  

Kampania na rzecz „A” nie wymagała żadnego bohaterstwa. Zasługą było naświetlenie dramatycznej sytuacji człowieka, o którego bohaterstwie zapomniano. Rzadkie jest, kiedy siła mediów zostaje skutecznie użyta w służbie sprawiedliwości. Brawo dla Kanału 12.


Happy Ending for Palestinian Who Was Panelized for Rescuing Wounded Jews

Jerusalem Post, 19 lipca 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Ruthie Blum 

Amerykańsko-izraelska dziennikarka, publicystka Jerusalem Post.