Niemający rozeznania filozof twierdzi, że gatunki nie istnieją


Jerry A. Coyne 2019-07-23


Nie twierdzę, że filozofowie nie mogą dać wkładu w debatę o naturze biologicznych gatunków, ale Henry Taylor, filozof z University of Birmingham z pewnością nie może. Jego artykuł w The Conversation (kliknij na zrzut z ekranu poniżej) nie tylko powiada, że najpowszechniej używana koncepcja gatunku w biologii ewolucyjnej - Ernsta Mayra „koncepcja biologicznego gatunku” [biological species concept] (dalej “BSC”) – nie tylko jest błędna, ale właściwie nie powinniśmy mieć żadnej koncepcji gatunku. Całkowicie ignorując przyrodę (czy kiedykolwiek był na dworze?) dochodzi do wniosku, że przyroda nie jest podzielona na odrębne grupy, co dało początek koncepcji gatunku. Zamiast tego uważa, że przyroda – podobnie jak koncepcja płci biologicznej pewnych ideologów – jest kontinuum. W rzeczywistości, powiada, w ogóle „nie ma niczego takiego jak ‘gatunek ludzki’”.

Szczęka opada! Przez całe życie kontaktowałem się (i kojarzyłem) z tymi, o których sądziłem, że są okazami Homo sapiens. Obecnie dowiaduję się, że byłem w błędzie: tworzymy kontinuum z innymi gatunkami. Czy mógłbym przez pomyłkę skojarzyć się z szympansem lub borsukiem?


Lista publikacji Taylora podaje tylko jedną (ma się ukazać wkrótce w Synthese) związaną z koncepcją gatunku i jest o geograficznie izolowanej populacji brązowych niedźwiedzi, które mogą krzyżować się z niedźwiedziami polarnymi. To jest jeden z jego zarzutów wobec BSC i omawiam to poniżej zrzutu z ekranu:





BSC nie jest naprawdę definicją, ale, jak podkreślałem w mojej książce Speciationnapisanej z Allenem Orrem – próbą ujęcia w słowach namacalnej grudowatości przyrody, jaką mamy przed oczyma. A przyroda, przynajmniej w rozmnażających się płciowo gatunkach, naprawdę jest grudowata: to nie jest kontinuum ani „wielka, wzajemnie powiązana sieć”, jak ją widzi Taylor. W rozdziale I Speciation podaję trzy linie dowodowe na realność gatunków: nie są one tylko sztucznymi konstruktami ani subiektywnym podziałem kontinuum przez ludzi, ale rzeczywistymi bytami w naturze. Tak, jest trochę zamazania u niektórych płciowych i bezpłciowych organizmów, ale generalnie gatunki istnieją jako „grudy” w budyniu Natury. Gdyby tak nie było, biolodzy marnowaliby czas studiując gatunki i badania terenowe byłyby bezużyteczne. Nie ma żadnego zamazania między, na przykład, naszym gatunkiem a szympansami i orangutanami, ani między    szpakami, jastrzębiami i rudzikami na moim kampusie. I to dotyczy większości przyrody. Między gatunkami mogą tworzyć się jakieś hybrydy, ale często są bezpłodne lub niezdolne do życia, a więc nie zamazują granic między grupami.


Tym, co zrobił Mayr i inni (np., Theodosius Dobzhansky), było po prostu opisanie tego, co utrzymuje te grudy osobno jedna od drugiej, kiedy współistnieją w tym samym miejscu. A tym czynnikiem jest  izolacja reprodukcyjna: istnienie genetycznych barier do hybrydyzacji, które nie pozwalają dwóm gatunkom żyjącym w jednym miejscu na tworzenie płodnych hybryd i w ten sposób trzymają osobno ich pule genowe. Oto BSC:

Członkowie różnych gatunków nie są w stanie, kiedy żyją razem na tym samym terenie,  krzyżować się i tworzyć płodne potomstwo: są „izolowane reprodukcyjnie”. Członkowie tego samego gatunku są w stanie rozmnażać się, wydając płodne potomstwo z innymi członkami tego samego gatunku. 

Współistnienie lub “sympatria” jest ważne w tym ustaleniu, ponieważ nie można w pełni testować BSC u geograficznie izolowanych populacji, które wykazują pewne różnice, bo nie spotykają się w stanie naturalnym, a niektóre gatunki, które krzyżują się w niewoli, nie robią tego, kiedy spotykają się w naturze (np. lwy i tygrysy, które współistniały w Indiach).


Są oczywiście wypadki pośrednie – grupy, które są mniej lub bardziej ”podobne do gatunku” – zależnie od tego, jak wiele doświadczają hybrydyzacji i przepływu genów. Dla organizmów rozmnażających się płciowo są to jednak wyjątki (patrz Rozdział I Speciation). I, oczywiście, jak podkreśliliśmy w książce, BSC nie można stosować tej definicji do gatunków, które nie rozmnażają się płciowo – jak wiele gatunków bakterii. Dla tych grup trzeba używać innych koncepcji gatunku.  


Korzyścią BSC jest to, że daje nam empiryczny program do badania, jak grudowatość powstaje w przyrodzie: powstaje przez tworzenie genetycznych barier, niemal zawsze między izolowanymi populacjami, które podlegają rozbieżnej ewolucji do tego stopnia, że z czasem przepływ genów staje się niemożliwy. (Bariery przepływu genów nie są w większości wypadków dobierane bezpośrednio: są po prostu produktem ubocznym rozbieżnej ewolucji.) Jak wskazałem w moim rozdziale, praktycznie każdy, kto bada specjację w biologii (w odróżnieniu od definiowania gatunków), bada pochodzenie reprodukcyjnych barier. Jest to milczące przyznanie, że specjacja istotnie ma coś wspólnego z izolacją reprodukcyjną.  


Nie będę się w to zagłębiał: polecam Rozdział I Speciation (jest przystępny dla laika, który zna odrobinę biologii) i, jeśli chcecie zobaczyć porażki innych koncepcji gatunku, przeczytajcie Aneks.


Dlaczego Taylor odrzuca BSC, a wraz z nim wszystkie koncepcje gatunku? Podaje dwie przyczyny.


1.) Niedźwiedzie polarne i niedźwiedzie grizli, które żyły kiedyś w różnych miejscach („allopatria”), spotykają się teraz w przyrodzie z powodu zaniku zimnego środowiska w wyniku globalnego ocieplenia, a niedźwiedzie polarne były kiedyś ograniczone do zimnego środowiska. Jest trochę hybrydyzacji między tymi dwiema grupami, które obecnie spotkały się i niektóre z hybryd są płodne. 


Taylor mówi, że to pokazuje, że te dwa niedźwiedzie nie były izolowane reprodukcyjnie, a więc nie były gatunkami. Ale to jest fałszywe: te dwie grupy były biologicznymi gatunkami, izolowanymi przez to, co nazywamy „ekologiczne bariery izolujące”: genetycznie oparte preferencje dla różnych środowisk trzymały te grupy w oddzieleniu i nie dopuszczały do ich spotkania. (Genetyczna podstawa segregacji środowiskowej jest tutaj ważna: dwie grupy izolowane po prostu dlatego, że są na różnych wyspach, niekoniecznie są biologicznymi gatunkami, ponieważ ich segregacja przestrzenna jest spowodowana przypadkiem geograficznym, nie zaś ewolucyjnym.) Tak więc niedźwiedzie polarny i grizli były odrębnymi gatunkami, ale ich bariera genetyczna została przerwana przez zmianę klimatu, powodując, że różne preferencje środowiskowe przestały być funkcjonalne.


Gatunki mogą nie być trwale różne: wszyscy rozumiemy, że grupy, które pozostają odrębne w przyrodzie, mogą w przyszłości wymieniać geny, ponieważ ich genetyczne bariery przełamuje zmiana środowiska. Rośliny trzymają się osobno w naturze, ponieważ zapylają je inne zapylacze (izolacja zapylania), mogą jednak nagle zacząć krzyżować się, jeśli wymiera jeden z zapylaczy. Zmiany w środowisku mogą zatrzeć wynikające z ekologicznego rozdzielenia  genetyczne preferencje i tak dalej.


Jeśli umieścisz lwy i tygrysy razem w zoo, przełamuje to zarówno geograficzne, jak seksualne preferencje, które trzymały je osobno, kiedy koegzystowały w Indiach. Mogą wówczas krzyżować się i tworzyć płodne „ligrysy” lub „tiglwy”. Czy to znaczy, że lwy i tygrysy są tym samym gatunkiem? Nie, ponieważ zmiana środowiska (sztuczne zamknięcie w tym wypadku) przełamała ich oparte na genach bariery izolacyjne.    


Powiedzenie, że BSC jest fałszywa, ponieważ niedźwiedzie polarne i niedźwiedzie grizli krzyżują się teraz w kilku miejscach, jest wylaniem dziecka z niedźwiedzią kąpielą. A to nie jest nawet pośredni przypadek: to jest przypadek, w którym bariera została zabrana przez zmianę klimatu.


2.) Taylor wyciąga następnie starą kaczkę dziennikarską, że organizmy, które nie krzyżują się, nie mogą podlegać BSC. 
BRR! To jest coś, co obszernie omawiam w Speciation. Taylor:

Definicja [BSC] czyni użytek z koncepcji krzyżowania się. To świetnie pasuje do koni i niedźwiedzi polarnych, ale mniejsze organizmy, takie jak bakterie, w ogóle się nie krzyżują. Rozmnażają się całkowicie bezpłciowo, po prostu przez podział na dwoje. A więc ta definicja gatunku nie może stosować się do bakterii. Być może, kiedy zaczęliśmy myśleć o gatunkach w kategoriach krzyżowania się, wszyscy mieliśmy trochę za dużą obsesję na punkcie seksu.

Istotnie jest trudno (choć nie całkiem niemożliwie) stosować do bakterii opartą o rozmnażanie koncepcję gatunku. Różne gatunki jednak wymieniają geny i było kilka prób rozróżnienia gatunków bakterii przy użyciu kryteriów rozmnażania. Kwestia zasadza się na tym, czy u bakterii jest problem do wyjaśnienia: czy są „grudowate”, tak jak gatunki rozmnażające się płciowo, czy też bardziej tworzą kontinuum, a więc nie ma biologicznej obserwacji. Ta kwestia nie jest jeszcze rozstrzygnięta.  


I to jest cały kiepski wysiłek Taylora, by obalić BSC – koncepcję, która nawet w założeniu nie miała stosować się do bezpłciowych organizmów. Dorzuca do tej mieszanki niepewność samego Darwina co do tego, czym są gatunki (to jest dobrze znane) i na tej podstawie chce, byśmy pozbyli się wszystkich koncepcji gatunku i wszystkich pomysłów, że gatunki w ogóle istnieją jako odrębne byty, niezależne od ludzkiego osądu. (Powiedz to rudzikowi, który zaleca się do innych rudzików, ale nie do gołębi! Zwierzęta same są dobrymi taksonomami!)


Oto, co pisze:

Idea zlikwidowania koncepcji gatunku jest skrajna: implikuje, że właściwie cała biologia, od Arystotelesa aż do czasów nowoczesnych, podchodziła do sprawy życia w całkowicie błędny sposób. Skutki tego nowego podejścia byłyby olbrzymie, zarówno dla naukowego, jak filozoficznego poglądu na życie. Proponuje to porzucenie myślenia o życiu jako czymś, co jest schludnie podzielone na odrębne grupy. Zamiast tego powinniśmy myśleć o życiu jako olbrzymiej, wzajemnie powiązanej sieci. Ta zmiana w myśleniu fundamentalnie przekierowałaby nasze podejście do wielu kwestii dotyczących naszego stosunku do świata przyrody, od obecnego kryzysu bioróżnorodności do ochrony przyrody. [JAC: Istotnie, co mielibyśmy teraz chronić, jeśli cała przyroda jest jedną, wzajemnie powiązaną siecią? Czy potrzebowalibyśmy chronić wszystko?]


I w pewien sposób taki obraz może być naturalnym postępem biologicznej myśli. Jednym z wielkich odkryć biologii ewolucyjnej jest to, że gatunek ludzki nie jest specjalny ani uprzywilejowany w wielkim obrazie życia i że ludzie mają to samo pochodzenie, co wszystkie inne zwierzęta. To podejście wymaga tylko jeszcze jednego kroku. Mówi, że w ogóle nie ma czegoś takiego jak „gatunek ludzki”. 

Ostatnie zdanie jest absurdalne: nie ma gatunku Homo sapiens?! Czy Taylor wie, że nie możemy mieć płodnego potomstwa z żadnym innym gatunkiem (tak, próbowano tego z naszym najbliższym krewnym: zapładnianie samic szympansa ludzkimi plemnikami nie daje niczego). I nie jest następnym krokiem w detronizowaniu ludzi jako szczytowego osiągnięcia ewolucji powiedzenie, że nie istnieją jako grupa.  


Niebezpieczne jest to, że ludzie, którzy niewiele wiedzą o biologii i ewolucji, przeczytają Taylora i uznają, że coś okrył. Nie zrobił tego: jego krytyka BSC jest powtórzeniem krytyki wysuwanej wiele razy i obalanej równie często – robię to w mojej książce, która liczy sobie 15 lat. Środkiem uśmierzającym nonsens Taylora – tutaj nieco autoreklamy – jest przeczytanie Rozdziału I i Aneksu w Speciation.

h/t: coel


A misguided philosopher claims that species don’t exist

Why Evolution Is True, 17 lipca 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jerry A. Coyne

Emerytowany profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków. Jest również jednym ze znanych "nowych ateistów" i autorem książki "Faith vs Fakt". Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.