Kocha, lubi, szanuje


Andrzej Koraszewski 2019-07-22

Christian Clages, szef niemieckiej misji w \
Christian Clages, szef niemieckiej misji w "Palestynie".

Germański misjonarz dyplomatyczny do "Palestyny" kliknął sobie na „lubię to”, czym naraził się swojemu przełożonemu, czyli ministrowi spraw zagranicznych Federalnej Republiki. Minister Federalnej Republiki, orzekł, że misjonarz nie powinien był klikać na „lubię to” na  oficjalnej stronie germańskiej misji, bo rząd Federalnej Republiki tego lubienia nie podziela. Jak informuje Associated Press, rozpoczęło się oficjalne dochodzenie w sprawie wielokrotnego kliknięcia na „lubię to” przez dyplomatę Christiana Clagesa.

Cóż takiego polubił niemiecki misjonarz, że się niemiecki minister zaniepokoił, iż dotarło to do niemieckiej prasy? Okazuje się, że różne rzeczy klikał misjonarz lubieżnie, ale chyba najbardziej ministra poruszyło polubienie tweetów David Duke’a. A przecież misjonarz nie musiał wiedzieć, że David Duke był swego czasu Wielkim Mistrzem Ku-Klux Klanu, ani nie musiał wiedzieć, że jest wściekłym antysemitą, ani że uważany jest za neonazistę. Germańskiemu dyplomatycznemu misjonarzowi po prostu spodobało się szczere antyizraelskie stanowisko znanego amerykańskiego aktywisty na rzecz praw człowieka. Minister Federalnej Republiki najwyraźniej zaniepokoił się, że polubienia misjonarza na oficjalnej stronie misji mogą potwierdzać słynne twierdzenie, że Niemcy nigdy nie wybaczą Żydom tego, co im zrobili, mogą również sugerować, że wspieranie wielomilionowymi kwotami „Palestyńczyków” ma inną motywację niż ta oficjalna, czyli rzekome popieranie sprawiedliwego pokoju i rozwiązania w postaci dwóch państw. Krótko mówiąc istnieje obawa, że dyplomata swoimi polubieniami ujawniał prawdziwy charakter nie tylko germańskiej misji dyplomatycznej do "Palestyny", ale i rządu Federalnej Republiki w kwestii ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej, co jest rzeczą w najwyższym stopniu naganną i wymaga stanowczego zdementowania.    


Ciekawe co przyniesie dochodzenie w sprawie klinięć dyplomatycznego misjonarza i czy zostanie on ukarany za ujawnienie tajemnicy państwowej.


Minister Heiko Maas jest znacznie ostrożniejszy niż jego poprzednik na tym stanowisku, ale stanowczo sprzeciwił się karaniu organizacji UNRWA za indoktrynowanie palestyńskich dzieci do terroryzmu i kiedy amerykańska administracja wstrzymała wpłaty na rzecz tej wspaniałej organizacji, sypnął obficie groszem, zapewniając, że Hamasu nie popiera, że tylko wspiera palestyńską edukację. Niedawno wredni niemieccy prawicowcy kwestionujący politykę imigracyjną rządu pani Merkel, zaproponowali w Bundestagu, żeby Republika Federalna nie popierała wszystkich antysemickich rezolucji w Organizacji Narodów Zjednoczonych, co zostało odrzucone przez główny nurt niemieckich parlamentarzystów z lewa i z prawa, ale widać coś ministra spraw zagranicznych Republiki Federalnej zaniepokoiło, bo cud się stał i raz dla odmiany Niemcy wyłamały się i głosowały przeciw jednej rezolucji przeciw żydowskiemu państwu. Nie wiem, czy to przyzwoitość, czy raczej kunszt dyplomatyczny szefa niemieckiej dyplomacji, który mógł się zorientować, że ludzie widzą to, czego nie powinni widzieć.


Tymczasem światowymi mediami wstrząsnęła wypowiedź ministra edukacji żydowskiego państwa, który zgodnie ze swoimi głębokimi religijnymi przekonaniami orzekł, że z homoseksualizmu można ludzi leczyć i że on sam ma osiągnięcia na tym polu. Minister jest rabinem i politykiem religijnej partii politycznej, która uzupełnia szczerby w zębach rządzącej w Izraelu koalicji. Przełożony ministra edukacji mocno się zirytował i oświadczył, że nie jest to stanowisko rządu, a nawet wręcz przeciwnie. Istotnie medycyna nie podziela poglądów ministra, a wiara w skuteczność „leczenia” homoseksualizmu jest silnie skorelowana z wiarą w takiego, czy innego boga.


Dostało się rabinowi w randze ministra edukacji ze wszystkich stron, bo nie tylko prawicowy premier Netanjahu (przymiotnik „prawicowy” jest nierozłączny z nazwiskiem izraelskiego premiera, ponieważ inaczej mógłby ktoś pomyśleć, że dziennikarz uprawia informację, a nie propagandę), ale przejechały się po jego rabinackich mądrościach praktycznie  wszystkie izraelskie media. Gniew izraelskiego premiera i izraelskich mediów to pestka przy radości zachodnich mediów, które wreszcie mogły orzec, że w Izraelu prześladują homoseksualistów jak nie powiem kto.

Zaledwie dzień przed wyśmianym wygłupem izraelskiego ministra edukacji, minister spraw wewnętrznych palestyńskiego rządu w Gazie, pan Fathi Hammad obwieścił wszem i wobec: „Musimy atakować każdego Żyda na całej planecie Ziemi – musimy ich zarzynać i zabijać, z pomocą Allaha”. Wypowiedź palestyńskiego ministra została całkowicie wyparta przez wypowiedź izraelskiego ministra (chociaż wypowiedź palestyńskiego ministra też spotkała się z umiarkowanym potępieniem jego przełożonych z Hamasu). W prasie unijnej podobnie jak w prasie amerykańskiej znalazło się tylko miejsce dla ministra izraelskiego, a wszystko razem pozostało w cieniu rasistowskiego wybryku prezydenta Trumpa, który oznajmił, że kilka niewymienionych z nazwiska pań może wrócić tam, skąd przyjechały. Dziennikarze śledczy szybko ustalili, o które panie chodzi, przypomnieli, że trzy z nich urodziły się w Stanach Zjednoczonych, jak również, że wszystkie mają ciemniejszy niż prezydent kolor skóry, co oznacza, że prezydent wyraził swoją odrazę raczej do ich skóry niż do ich poglądów, co może być mocno nieścisłe, chociaż prezydent też do ścisłowców raczej nie należy. Sprawa znów ma jakiś antyżydowski podtekst, jako że panie znane są z radykalnej krytyki proizraelskiej polityki prezydenta, co prezydent mógł interpretować jako postawę antyamerykańską i zaproponował im, żeby raczej zajęły się reformowaniem krajów, w których mają dłuższe korzenie niż w Ameryce. Nie można wykluczyć, że owym paniom bliżej do poglądów palestyńskiego ministra z Gazy niż do poglądów republikańskiego prezydenta Abrahama Lincolna, ale byłoby to dzieleniem włosa na czworo, czego w warunkach bojowych nikt nie zaleca. (Uczciwie mówiąc, dzielenie włosa na czworo to zajęcie dla badaczy owadzich nogów, a nie dla dziennikarzy.)


Na marginesie występu izraelskiego ministra edukacji, na stronie internetowej „Camera” Gilead Ini przypomina, że dziennikarz gazety „Bild”, czyli tego samego tabloidu, który wywlókł na światło dzienne, na co lubieżnie klikał germański misjonarz do "Palestyny", zapytał kiedyś irańskiego ministra spraw zagranicznych, Mohammada Dżawada Zarifa, „dlaczego w Iranie zabija się homoseksualistów, czy ze względu na ich orientacje seksualną?” Irański minister spraw zagranicznych odpowiedział:

„Nasze społeczeństwo ma zasady moralne, I my żyjemy zgodnie z tymi zasadami. To są moralne zasady dotyczące ogólnie zachowania ludzi. A to oznacza, że prawo jest szanowane i prawa są przestrzegane.”

Tu, jak widzimy sztuka dyplomacji osiągnęła boskie wyżyny, które nieudolnie naśladuje miłościwie nam rządząca koalicja wokół Prezesa. Patrzę uważnie kto gdzie i na co klika lubieżnie nad Wisłą i mam wrażenie, że zabawa w „kocha, lubi, szanuje” stała się kultowa. 

P.S. O Marszu Równości w Białymstoku pisać nie będę, tu przynajmniej łatwo dotrzeć do informacji.