Bóg bez państwa i państwo bez Boga


Andrzej Koraszewski 2019-07-12

Bitwa pod Hattin, [Getty Images]
Bitwa pod Hattin, [Getty Images]

Kiedy ktoś w Ameryce pisze medytacje na dzień 4 lipca, oczekujesz rozważań o Deklaracji Niepodległości. Jeśli autorką jest urodzona w RPA czarna Brytyjka, pisarka, którą niedawno wyrzucono z jednego z forów dyskusyjnych amerykańskich ateistów pod zarzutem rasizmu, bigoterii i kilku innych grzechów głównych, z których kroplę goryczy przelało jej stwierdzenie, że czarny bandyta to nadal bandyta, twoja ciekawość wzrasta i ostrzysz sobie apetyt na spotkanie z herezją.

Anjuli Pandavar przedstawia się czasem jako obywatelkę świata. Faktycznie jeździ po świecie, wykłada literaturę angielską, czyta lokalną, pasjonuje się historią, a ta pasja towarzyszy jej od dziecka.   


Swoje Medytacje na dzień 4 lipca Anjuli Pandavar zaczyna od tego, że w tym roku 4 lipca minęła 832 rocznica bitwy_pod_Hattin. Autorka uważa, że ta bitwa była w historii chrześcijaństwa szczególnie ważna i że znakomicie pokazuje szaleństwo gębokiej wiary, że Bóg jest z nami. Krzyżowcy wierzyli święcie, że relikwia krzyża zagwarantuje im zwycięstwo. Zignorowali zatem takie drobiazgi jak układ terenu, zaopatrzenie w wodę, wywiad na temat tego, co robi i co zamierza Saladyn. Zajmowanie się praktycznymi drobiazgami zahaczało o bluźnierstwo. Mając boga po swojej stronie byli pewni swego. Boga po swojej stronie miał również Saladyn. Chrześcijańskie średniowieczne zacofanie konkurowało z mrocznym islamskim fanatyzmem. Ten drugi był młodszy i prężniejszy.


Dziś, w ponad osiem stuleci później mamy trójcę świętą świeckich bogów Zachodu: poprawność polityczną, multikulturalizm i różnorodność. Czarna Brytyjka urodzona w Afryce próbuje wyjaśniać swoim białym chrześcijańskim znajomym, którzy przekonują ją, iż nieszczęścia  Zachodu są konsekwencją porzucenia Boga, dlaczego ma w tej kwestii zdanie odmienne.   


Oświecenie zwolniło ludzi z modłów pod specjalnym nadzorem, pozwalając wreszcie by religia była kwestią osobistego wyboru.

„Zawdzięczamy naszą wolność, naszą równość i naszą demokrację temu, że zrzuciliśmy Boga z jego tronu, zostawiając mu miejsce w sercach ludzi, którzy go wybiorą. Bóg jako wolny wybór to największe osiągnięcie Oświecenia i jeden z fundamentów jednostkowej autonomii.”

Czwarty lipca to święto amerykańskiego Oświecenia, różniącego się od tego francuskiego i od tego brytyjskiego tym właśnie, że tam konstytucyjnie zwolniono Pana Boga ze służby państwowej, gwarantując mu pełną swobodę na wolnym rynku.


Jak pisze Anjuli Pendavar, dziś kapłani bogów różnej maści podejmują heroiczne wysiłki, by pogrzebać oświeceniowe idee. Tym razem widzimy na Zachodzie zmasowane wysiłki na rzecz poddania się średniowiecznemu dżihadowi, temu właśnie, który zwyciężył krzyżowców pod Hattin. Widzimy dziś przechodzenie od dżihadu wiecznie obrażonych ofiar, ciągle żądających, by traktowano je na specjalnych warunkach, do pełnego przemocy dżihadu chcącego wymusić rządy szariatu.

„Głosy, które ostrzegały przed tym od dawna, są dziś zagłuszane wrzaskami oskarżeń o bluźnierstwa, rasizm, faszyzm, nietolertancję i herezję skrajnej prawicowości.”

Co musi się stać, żeby te głosy potraktowano poważnie – pyta brytyjska pisarka. Dlaczego opisywana przez Orwella fikcja staje się na naszych oczach rzeczywistością?

„Intuicja oraz dowody pokazujące jak wiele dżihadystom uchodzi na Zachodzie na  sucho, mówią nam, że te głosy ostrzeżenia i prawdy nie zostaną nigdy zauważone. Odnosi się wrażenie, że niektóre z zachodnich społeczeństw będą broniły islamu tak długo, aż wszystkie ślady chrześcijaństwa, judaizmu, hinduizmu i innych religii nie zostaną zniszczone, póki demokracja i wszystkie wolności nie zostaną zlikwidowane, nawet wtedy kiedy powróci niewolnictwo […] będą powtarzać i upierać się, że islam jest religią pokoju, że jest taki sam jak wszystkie inne religie, że muzułmanie są ofiarami, które muszą być chronione przed islamofobią”.



Anjuli Pendavar zwraca uwagę na fakt, że chrześcijańscy ideolodzy, również ci, którzy zauważają barbarzyństwo dżihadystów, podobnie jak we wcześniejszych stuleciach są przekonani, że Bóg jest po ich stronie, że bez boga ludzkość jest niczym. Powtarzają to samo, co muzułmanie i tak samo jak oni, odrzucają autonomię jednostki. Duchowi muzułmańscy przywódcy, tacy jak Qutb, Al-Banna, Jusuf Karadawi powtarzali i powtarzają do znudzenia, że świat muzułmański jest pogrążony w biedzie i zacofaniu ponieważ ludzie porzucili prawdziwy islam. Kapłani w  międzyreligijnych dialogach zapewniają się wzajemnie, że wszelkie zło wynika z niedostatecznego szacunku dla religii.


Religia każe akceptować słowa kapłanów bez stawiania pytań. Przenosząc boga w strefę prywatności Oświecenie przyniosło wolność również wierzącym, znaczne odłamy chrześcjian, żydów, hindusów, buddystów zaczęły cenić demokrację z jej jednostkową autonomią. Zdawało się, że również instytucje religijne zaczęły uznawać zasady demokracji, a jeśli nie uznawać, to godzić się z faktem, że wierni przestali być owcami. Źródłem deprawacji nie jest wiara, ale ślepe posłuszeństwo. Odnosi się wrażenie, że idea połączenia wiary z ślepym posłuszństwem stała się znowu atrakcyjna. 


Brytyjska autorka pisze, że stoimy bezradni w obliczu dżihadu, ponieważ porzuciliśmy nasze wartości. Przestaliśmy być ludźmi Oświecenia, ludźmi, którzy cenią osobistą wolność. Staliśmy się wspólnikami wymieniając ludzką przyzwoitość na polityczną poprawność. Pijemy z zatrutego kielicha ‘grup”, „społeczności” szukając nowych praw, które zastąpią prawa jednostki. Pendavar przypomina co się dziś dzieje z językiem, jak przy pomocy językowych sztuczek zaczyna się chronić przestępstwa popełniane przez muzułmanów. Za wszelką cenę próbujemy zamazać związki między religią, posłuszeństwem wobec religijnego nauczania, a czynami. Nagle wszyscy biali są rasistami, ale gwałtownie zaprzecza się dyskryminacji muzułmańskich kobiet. 


Jest szaleństwem wyobrażanie sobie, że ugłaskiwanie muzułmańskich fanatyków może prowadzić do pokojowego współżycia i wzajemnego szacunku z ideologią otwarcie zmierzającą do podboju świata i głoszącą nienawiść do każdego kto jest inny. Czwartego lipca – pisze Anjuli Pendavar – 243 lata temu, autorzy Deklaracji Niepodległości ogłosili, że Ameryka jest krajem chroniącym wolność i równość ludzi i że od tego dnia, żaden bóg nie może się mieszać do ludzkich spraw. Zdrada tych wartości stała się cnotą. Społeczne i moralne osiągnięcia z takim trudem zdobywane przez wieki znikają z dnia na dzień, ustępując cywilizacji Arabii z siódmego stulecia. Politycy używają eufemizmów, ale nie kryją ciepłych uczuć do muzułmańskich teokracji, na ulicach zachodnich stolic paradują tłumy z flagami Hamasu i Hezbollahu.    


Zanikanie wartości Oświecenia jest widoczne jak na dłoni, pogarszanie się jakości życia będzie powolniejsze. Pendavar przywołuje książkę Kennetha Pollacka Armies of Sand oraz wypowiedzi muzułmańskich dysydentów piszących o rozmiarach zacofania muzułmańskiego świata. Ten świat jest zależny od technicznej ekpertyzy „niewiernych”, na których islam będzie pasożytował, póki ignorancja, przesądy i powszechny strach przed religią pokoju nie staną się tak powszechne, że mówione już tylko szeptem głosy odmienne będą traktowane jako objawy choroby umysłowej.


Przed lekturą tego eseju oglądałem wideo z wykładem arcybiskupa Grzegorza Rysia na seminarium „Wspólne dziedzictwo”. Dziwny wykład, bardzo osobisty, raczej historyka, niż hierarchy czy teologa. Wykład o tym jak antysemityzm (czy może powinien był mówić o antyjudaizmie) znajdował się w samym centrum kościelnego nauczania, jak bardzo był spleciony z potrzebą pieniędzy i swobodą mordowania wierzycieli, jak bardzo tworzył powszechną kulturę nienawiści, przecierając drogę do tego, co stało się w XX wieku. Głęboka wiara w głoszone przesądy i świadome kłamstwa otwierały drogę do zbrodni. Grzegorz Ryś chce wierzyć, że Kościół zamknął ten straszliwy rozdział, chociaż wie, że tak nie jest, że uciekając w historię, woli zbyt wiele nie mówić o dniu dzisiejszym, ani o tym jak zakorzenione w historii barbarzyńskie przesądy są ponownie podsycane, bo są świetnym narzędziem w walce z demokracją i oświeceniową ideą, że religia jest sprawą prywatną, a państwo ma gwarantować swobodę wyznania i poglądów.