Spór o wiek zgody w czasach przyzwolenia


Andrzej Koraszewski 2019-06-19

To już stare zdjęcie, z 16 czerwca 2016 roku. Podpis: „Brygada Lubelska Obozu Narodowo – Radykalnego obchodziła dzisiaj 10- lecie działalności.  Obchody rozpoczęła o godzinie 12.00 Msza Święta w kościele pw. Św. Michała Archanioła”.
To już stare zdjęcie, z 16 czerwca 2016 roku. Podpis: „Brygada Lubelska Obozu Narodowo – Radykalnego obchodziła dzisiaj 10- lecie działalności.  Obchody rozpoczęła o godzinie 12.00 Msza Święta w kościele pw. Św. Michała Archanioła”.

Jarosław Kaczyński osobiście zaproponował podniesienie wieku zgody z 15 na 16 lat. Ciekawa inicjatywa mająca na celu zahamowanie pedofilii w Kościele (a podobno i nie tylko w Kościele). Tak więc, możemy ufać, że z chwilą przegłosowania tej ustawy i jej wejścia w życie będziemy mogli się spodziewać radykalnego spadku doniesień o przypadkach pedofilii w polskim Kościele (katolickim), ponieważ dzieci chronić będzie ustawa.

Kilka lat temu nieco wrzawy narobiła decyzja papieża Franciszka o podniesieniu wieku zgody w państwie watykańskim z 12 na 18 lat. Intrygująca sprawa, że o tej decyzji najobszerniej donosiły strony gejowskie. Mimo upływu sześciu lat nie wiemy, jaki wpływ miała papieska decyzja na rzeczywistość, gdyż badania nad życiem seksualnym Kurii Watykanskiej są jeszcze w powijakach. Niedawno spore zainteresowanie wzbudziła książka Frédérica Martela In the Closet of the Vatican: Power, Homosexuality, Hypocrisy, która (sądząc z recenzji, bo samej książki nie czytałem) nie informuje o faktycznych skutkach podniesienia wieku zgody w państwie watykańskim, może natomiast skłaniać do podejrzenia, że papieska decyzja nie była powodowana wyłącznie chęcią modernizacji przestarzałych przepisów. Mógł papież mieć nadzieję, że kierujący się duchem praworządności hierarchowie przynajmniej nieletnich zostawią w spokoju. 


Walka partii Prawo i Sprawiedliwość z pedofilią w Kościele jest pewną nowością, zapewne poprawnie wiązaną z filmem Sekielskich. Hierarchowie Kościoła dość zgodnie zapewniają, że są w awangardzie tej walki, dokonują cudów, usuwają pomniki, ale przede wszystkim walczą z niecnymi atakami na Kościół.


Obserwatora uderza skuteczność tej walki, mobilizacja sił stojących po stronie Prawdy (jak wiadomo Kościół jest Prawdą). Ucieczka wiernych z kościołów wydaje się masowa, a równocześnie zwierają się szerego wierniejszych i oburzonych. Odnosi się wrażenie, że mobilizacja oburzenia idzie coraz sprawniej i sięga coraz głębiej. Tęczowa aureola, msza święta nie taka jak katolicka, dramatyczny protest przeciw koncertowi organowemu w białostockiej katedrze (bo to wpuszczanie do świątyni talmudycznych diabłów). Tę listę można ciągnąć w nieskończoność, zastanawiając się nad fenomenem tulenia narodowców i podżegania tłuszczy. Przykład wydaje się iść gdzieś z Bliskiego Wschodu, z świątyń do których wzywają inne wołania. Kopiowanie strategii przez jednych, przyzwolenie ze strony innych.


Jak niedawno pisał włoski publicysta Giulio Meotti:

W Saatchi Gallery w Londynie dwa obrazy, oba przedstawiające nagość tym razem pokrytą arabskimi napisami, wywołały skargi zwiedzających muzułmanów, którzy zażądali usunięcia obrazów z wystawy Rainbow Scenes. W końcu obrazy zakryto płachtami. „Saatchi zachowuje się jak Arabia Saudyjska, ukrywając przed wzrokiem publiczności dzieła sztuki, które bluźnią wobec islamu” skomentował Brendan O'Neill w „Spiked”.    

Mogło by się zdawać, że sama idea bluźnierstwa została już skutecznie skompromitowana. Okazuje się, że nie na długo, jest zbyt przydatna. Mobilizuje masy najbardziej oddanych.  Trudno wróżyć z fusów na temat przyszłości. Marsze narodowców wywołują ciarki na grzbiecie. Cicha praca Ordo Iuris budzi mniejsze zainteresowanie, chociaż jest komplementarna. Co znaczy ruch „Wojowników Maryi”? Chwilowo wydają się wywołującą parsknięcie śmiechem błazenadą. Doniesienie głosi:     

W Niepokalanowie przysięgę złożyło ponad 120 mężczyzn, stając się tym samym członkami wspólnoty, "Wojownicy Maryi". To armia na nasze czasy - modlitwą różańcem, a jak trzeba w obronie wiary i rodziny, i mieczem.


– Przyrzekam być wiernym Jezusowi, aż do oddania całego swojego życia Jemu jako mojemu Panu i Zbawicielowi przez ręce Maryi jako pierwszej Damie mojego serca. Przyrzekam walczyć ze swoim grzechem i z głównymi moimi wadami i stawać się nieustraszonym w walce z szatanem i wrogami Zbawienia - mówili.



Armia? No cóż, przysięgę złożyło 120 młodych mężczyzn w śmiesznych czarnych koszulkach. Ale armia już jest. Może raczej zbrojna milicja, co znowu wywołuje dziwne skojarzenia. Właśnie szkolą korpus oficerski na kursach zaocznych. 13 miesięcy, dwa spotkania w miesiącu.

Media informują:

150 członków WOT rozpocznie szkolenie w lipcu w Akademii Wojsk Lądowych, a w listopadzie pobierze naukę w Wojskowej Akademii Technicznej.


– Szeregowym w naszej formacji można zostać po ukończeniu szkolenia podstawowego i złożeniu przysięgi. By zostać oficerem, konieczne jest ukończenie kursu w wojskowej uczelni – mówi ppłk Marek Pietrzak (rzecznik prasowy DWOT) dla portalu Polska Zbrojna.


„Po trzynastu miesiącach nauki żołnierze przystąpią do egzaminu oficerskiego. Po pozytywnym jego zaliczeniu otrzymają stopień podporucznika i zostaną wyznaczeni na stanowiska dowódców plutonów w ramach terytorialnej służby wojskowej".



Zbrojnych milicji nigdy za dużo. Jednych chwilowo można uzbroić w różańce, innych w broń palną i inne narzędzia. Czy skojarzenia z pobożną zbrojną milicją w innych częściach świata mogą być uzasadnione, a podejrzenia słuszne? Trudno powiedzieć. 


Chwilowo mamy propozycję podniesienia wieku zgody, a fakt, że żyjemy w czasach przyzwolenia umyka naszej uwadze. Jeszcze wolno się śmiać, krytykować, robić happeningi. Ci, którzy są zależni od funduszy państwowych, zaczynają być ostrożniejsi. Czasami historia zaczyna biec galopem, czasami również ponosi.


Nie jestem wróżką, ani astrologiem. Często krytykuję ludzi straszących apokalipsą. Czasem mam wrażenie jakbym oglądał „Kabaret”, taki film, sprzed kilku dziesięcioleci, o czasach jeszcze dawniejszych.