Nazywanie zmiany klimatu ”katastrofalną” utrudnia znalezienie realnych odpowiedzi


Bjorn Lomborg 2019-06-26

Tornado podczas burzy w Mangum, Oklahoma.Reuters
Tornado podczas burzy w Mangum, Oklahoma.Reuters

Czy zauważyliście jak w ciągu ostatnich dziesięciu lat po cichu przestaliśmy mieć burze i zaczęliśmy mieć ”skrajne wydarzenia pogodowe”? Wydaje się, że żaden spadek temperatury lub sezonowa ulewa nie są zbyt małe, by media nadały im przerażające nazwy i wydawały ostrzeżenia minuta za minutą. Obecnie niektóre media i bojownicy kampanii próbują zrobić dokładnie to samo dla zmiany klimatu.

“Globalne ocieplenie” nie jest dość przerażające, by przepchnąć kosztowne ustawy, jakich chcą aktywiści.  Zamiast „zmiany klimatu” gazeta „Guardian” postanowiła teraz nazywać to „kryzysem klimatycznym”. I ta brytyjska gazeta nie jest osamotniona: demokratyczni kandydaci na prezydenta, włącznie z Beto O’Rourke i Kamalą Harris, używają podobnego języka, jak to robi również Alexandria Ocasio-Cortez.


Powiedzmy wyraźnie. Zmiana klimatu jest rzeczywista, spowodowana przez człowieka i musimy się nią zająć. Czy musimy jednak przedstawiać ją jako apokaliptyczny kryzys? Problem polega na tym, że media i politycy wychodzą daleko poza naukę i przez taktykę straszenia nas ryzykują, że całe pokolenie będzie przerażone i w gorszej sytuacji – a równocześnie nie będzie skutecznie działało w sprawie zmiany klimatu.


Według ostatniego obszernego raportu oenzetowskiego panelu ds. klimatu, jeśli nie zrobimy absolutnie niczego, wpływ wzrostu temperatur będzie odpowiednikiem zredukowania dochodów o między 0,2 a 2% w latach 2070. Jest to odpowiednik wpływu jednej recesji ekonomicznej przez następne pół wieku. Ustawmy to w kontekście: ludzkości udało się przejść przez trzy globalne recesje w ciągu ostatnich 40 lat.


Panel notuje, że dla większości sektorów ”wpływ zmiany klimatu będzie mały w stosunku do wpływu innych czynników”, takich jak zmiany populacji, wieku, technologii, względnych cen, stylu życia, regulacji i zarządzania.


Zatrzymajcie się i zastanówcie nad tym. Panel do zmiany klimatu samego ONZ mówi nam, że zbliżająca się wielkimi krokami zmiana demograficzna (więcej ludzi starzejących się) i inne wyzwania będą miały znacznie większy wpływ na nas niż zmiana klimatyczna.


Widzieliśmy to już wiele razy. Na początku lat 1970. Klub Rzymski przepowiadał upadek ludzkości: skończy nam się żywność, ropa naftowa i wszystkie inne zasoby, zaś nieopanowane zanieczyszczenia zabiją nas. Recepta na to była drastyczna (i dokładnie taka sama jak dzisiaj): obcięcie konsumpcji, rezygnacja lub posiadanie niewielu dzieci i zatrzymanie wzrostu gospodarczego.


Pod koniec lat 1970. Program Środowiskowy ONZ powiedział nam, że nasza chciwość i obojętność zagrażają naszemu przyszłemu istnieniu. Grając na naszym strachu przed rakiem, urząd ten powiedział nam, że połowa wszystkich nowotworów była wówczas powodowana przez zanieczyszczenia środowiska. Poprawna ilość jest bliższa 2%. 


Globalny Raport 2000 prezydenta Jimmy Cartera powiedział nam, że jakość życia na Ziemi w roku 2000 będzie okropna. Środowiskowy Program ONZ ostrzegał w 1982 roku, że niebezpieczeństwa środowiskowe lada dzień spowodują katastrofy „tak wielkie, jak wybuch wojny nuklearnej”.  


Wszystkie te apokaliptyczne narracje zawierały ziarno prawdy: podkreślały nowe i stare zagrożenia, takie jak zanieczyszczenie powietrza, kwaśny deszcz i globalne ocieplenie. Jednak, chociaż ich katastroficzne scenariusze sprzedawały się dobrze, ich przewidywania i recepty były wręcz absurdalne.


To samo dzieje się dzisiaj. Zmiana klimatu jest faktem i zasługuje na uwagę – ale rzeczywistość jest znacznie mniej złowieszcza niż twierdzą ci aktywiści.  


Aktywiści klimatyczni przesadzają i ubarwiają, ponieważ wiedzą, że ich proponowane środki zaradcze są niewiarygodnie kosztowne. Tylko roczny koszt obietnic klimatycznych w „New Green Deal” może kosztować ponad 6400 dolarów na osobę. Zestawmy to z nowym sondażem, który pokazuje, że niemal siedmiu z dziesięciu Amerykanów głosowałoby przeciwko wydatkowi zaledwie 120 dolarów rocznie na walkę ze zmianą klimatyczną.  


Krzyczącym nagłówkom o ”kryzysie klimatycznym” może udać się odciągnąć uwagę ludzi od innych spraw, takich jak opieka zdrowotna, reforma emerytur lub edukacja i skłonić ich do płacenia więcej na klimat. Możemy jednak skończyć płacąc biliony dolarów na działania, które w rzeczywistości przynoszą niewiele korzyści dla klimatu – globalne Porozumienie Paryskie będzie kosztować ponad bilion dolarów rocznie, ale obetnie jedynie 1% emisji potrzebnych do tego, co postanowiono osiągnąć.


Krzyki o ”kryzysie klimatycznym” pomijają fakt, że potrzebujemy lepszej i tańszej polityki klimatycznej, która może także działać w Chinach i Indiach. Jest nią wzrost inwestycji w zielone badania i rozwój, by innowacjami zbić koszt zielonej energii poniżej kosztów paliw kopalnych.


Musimy także pamiętać o wszystkich innych wyzwaniach stojących przed ludzkością – reformą emerytur, opieką zdrowotną i edukacją w bogatszych częściach świata lub tylko podstawową żywnością, zdrowiem i wodą w biedniejszych częściach. I musimy zabrać się za każde z tych wyzwań bez niepoprawnego nazywania każdego z nich „kryzysem” tylko po to, żeby przyciągnąć uwagę.


Calling climate change ’catastrophic’ makes it harder to find real answers

New York Post, 29 maja 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Björn Lomborg

 

Dyrektor Copenhagen Consensus Center i profesor nadzwyczajny w Copenhagen Business School. Jego najnowsza książka nosi tytuł “How Much Have Global Problems Cost the World? A Scorecard from 1900 to 2050.”