Kwestionowanie mitu o ”białym, kolonialnym” Izraelu


Lyn Julius 2019-06-05

Podobno europejscy Żydzi sprowadzili ich do Izraela jako tanią siłę roboczą, podobno są tam dyskryminowani, podobno są Arabami, tylko o tym nie wiedzą, podobno to tylko mit i nie tylko nie stanowią większości żydowskiej populacji w Izraelu, ale wcale ich nie ma. Na zdjęciu Mizrachijczycy LGTB. Nie wyglądają na zaszczutych.
Podobno europejscy Żydzi sprowadzili ich do Izraela jako tanią siłę roboczą, podobno są tam dyskryminowani, podobno są Arabami, tylko o tym nie wiedzą, podobno to tylko mit i nie tylko nie stanowią większości żydowskiej populacji w Izraelu, ale wcale ich nie ma. Na zdjęciu Mizrachijczycy LGTB. Nie wyglądają na zaszczutych.

Izrael reprezentuje powrót do samostanowienia rdzennego narodu bliskowschodniego po stuleciach ujarzmienia i kolonizacji.


Zmarły niedawno izraelski pisarz, Amos Oz, wspominał, jak kiedy jego ojciec dorastał w Europie Wschodniej, na ścianach były graffiti: “Żydzi won do Palestyny”.  Przez stulecia Żydzi byli uważani za śniadych cudzoziemców w Europie. Ten trend sięgnął tragicznego dna z masową eksterminacją Żydów przez nazistów jako rasowych untermenschen.


Dzisiaj widzimy odwrotny komunikat – nie tyle na murach, ile w mediach, na kampusach i pismach akademików i dziennikarzy z obsesją na punkcie ”polityki tożsamości”. Żydzi są przedstawiani jako członkowie uprzywilejowanej i potężnej elity, jako biali ludzie Zachodu, którzy przybyli, by skolonizować i ukraść ziemię „rdzennego” ludu palestyńskiego. W efekcie Żydzi są wykluczeni z „intersekcjonalności” – koncepcji, że uciskane grupy społeczne, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, muszą popierać się wzajemnie.

 

Ten antysyjonistyczny, postkolonialny trend, w którym Żydzi nigdy nie mogą być ofiarami, zaczął ostatnio zakradać się do ideologii radykalnej lewicy Partii Demokratycznej USA. Ustawienie Izraela jako białego, europejskiego, kolonialnego agresora delegitymizuje Żydów aszkenazyjskich jako intruzów. Ta bzdura zaprzecza lewantyńskiemu pochodzeniu, genom, kulturze, religii i języka Żydów z Europy i Ameryki.


Ten grzech jest spotęgowany przez wymazanie historii Żydów mizrachijskich (Żydów z krajów arabskich i muzułmańskich), którzy obecnie stanowią większość populacji Żydów izraelskich. Ci Żydzi pochodzą z nieistniejących dziś społeczności założonych na długo zanim arabsko-muzułmańscy imperialiści podbili i ujarzmili rdzenne ludy dla arabizacji i islamizacji. W XX wieku prawie milion Żydów mizrachijskich został wywłaszczony i zmuszony do ucieczki.


Hen Mazzig, izraelski działacz i pisarz, którego rodzice są Żydami z Iraku i Tunezji, rzucił wyzwanie temu złośliwemu trendowi.


W artykule w „The Los Angeles Times” oskarża ludzi takich jak aktywistka Marszu Kobiet, Tamika Mallory, profesor z Temple University Marc Lamont Hill i, niedawno, zasiadająca w Kongresie Rashida Tlaib (Demokratka z Michigan) o fałszywe przedstawianie Izraela.

 

Reakcja Hilla była szybka. Wymazał potem swój tweet, (ale nadal figuruje on na stronie Facebooka Mazziga). Twierdzi w nim, że „zdumiewa go podstawa” wypowiedzi Mazziga, że Hill „zignorował Mizrachijczyków lub rasową różnorodność Izraela”. Następnie pisze, że „tym, co ignoruje [Mazzig], jest jednak rasowy i polityczny projekt, który przekształcił palestyńskich Żydów (którzy żyli pokojowo z innymi Palestyńczykami) w XX-wieczną kategorię tożsamości ‘Mizrachijczyków’ jako sposób oderwania ich od ich palestyńskiej tożsamości”.


Błędne wyobrażenia kryjące się w tweecie Hilla zasługują na analizę. Przez niezdarne mówienie o Mizrachijczykach jako fałszywym, żydowskim składniku „palestyńskiej” tożsamości (nie jest dłużej de rigueur mówić o konflikcie arabsko-izraelskim) Lamont-Hill szerzy koncepcje, że Mizrachijczycy są żydowskimi Arabami.  

 

W skrajnie lewicowych kręgach modne jest forsowanie linii, że Mizrachijczycy zostali oderwani od swoich arabskich braci przez syjonizm, który przeszkodził im uczynienie wspólnego frontu z Palestyńczykami. Mizrachijczycy rzekomo cierpią z powodu „fałszywej świadomości”, wyalienowani od swojego prawdziwego „arabskiego” ja.


Radykalni lewicowcy sprzymierzają się z antysyjonistami, którzy argumentują na rzecz ”arabsko-żydowskiej” tożsamości jako sposobu odrzucenia żydowskiego nacjonalizmu. Zakładają, że Żydzi są po prostu jeszcze jedną grupą religijną w świecie arabskim, że Arabowie i Żydzi mizrachijscy są naturalnymi sojusznikami i że obie te grupy są postkolonialnymi ofiarami Aszkenazich, którzy zwabili Mizrachijczyków do Izraela pod fałszywym pozorem, by mieć rezerwuar taniej siły roboczej.  


Izrael zostaje w ten sposób delegitymizowany i obwiniany za zrujnowanie harmonijnych stosunków, jakie rzekomo panowały między miejscowymi Żydami i Arabami.


Ten mit jest łatwo obalić – jak wskazuje Mazzig, Żydzi byli zawsze gorsi w społeczeństwach muzułmańskich, nigdy nie byli równi i zmarginalizowani jeszcze bardziej w post-osmańskich państwach arabskich. Wybuchy przemocy ze strony motłochu, takie jak Farhud w Iraku w 1941 roku, znaczyły, że żydowscy obywatele nigdy nie byli pewni swojego bezpieczeństwa.


Żydzi mizrachijscy są lojalnymi i żarliwymi syjonistami, biorącymi pełen udział w budowaniu i obronie ojczyzny swoich przodków. Przypieczętowali państwo żydowskie wyraźną bliskowschodnią tożsamością. Izrael jest wolnym i demokratycznym wyrazem samostanowienia rdzennego narodu bliskowschodniego po stuleciach arabskiego i muzułmańskiego ujarzmienia i kolonizacji.


Wojownicy o sprawiedliwość społeczną na Zachodzie powinni to celebrować i walczyć o to.


Challenging the myth of ’white, colonial’ Israel

JNS, 23 maja 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Lyn Julius  

 

Dziennikarka, współzałożycielka brytyjskiego stowarzyszenia HARIF, Żydów pochodzących z Północnej Afryki i krajów Bliskiego Wschodu; stowarzyszenia informującego o liczącej trzy tysiące lat historii Żydów na Bliskim Wschodzie i o losie tej mniejszości wyznaniowej i religijnej w XX wieku. Rodzina Lyn Julius pochodzi z Iraku.