Problem w Niemczech jest większy niż ”jarmułka”


Jonathan Tobin 2019-06-08

Demonstracja neonazistów w Dreźnie.
Demonstracja neonazistów w Dreźnie.

Przyznanie przez niemieckiego polityka, że Żydzi są zagrożeni, jest tylko czubkiem podnoszącej się fali europejskiego antysemityzmu, podsycanego przez nienawiść tak ze strony skrajnej prawicy, jak muzułmanów.

 

 Kto mógł być rzeczywiście zaskoczony wiadomością, która zwróciła uwagę świata żydowskiego w ubiegłym tygodniu? Kiedy Felix Klein, pierwszy w Niemczech Komisarz ds. Życia Żydowskiego w Niemczech i Walki z Antysemityzmem (tak, to jest jego pełen tytuł) ostrzegł Żydów przed niebezpieczeństwem publicznego noszenia jarmułki, nie było szokiem, że tak jest w kraju odpowiedzialnym za Holocaust. Niemniej, alarmująca otwartość jego przyznania uniemożliwiła dalsze ignorowanie prawdy o zagrożeniu Żydów w Europie.  

 


Część gniewu, jaki wywołały słowa Kleina, skierowano przeciwko niemu i przeciwko niemieckiemu rządowi. Prezydent Izraela, Reuven Rivlin, był obrażony tą rekomendacją, widząc w niej rodzaj apelu do ”poddania się” siłom nienawiści. Łatwo jest oklaskiwać dumną odpowiedź Rivlina, która podsumowuje ducha syjonizmu: „Nigdy się nie poddamy, nigdy nie spuścimy oczu i nigdy nie odpowiemy na antysemityzm defetyzmem – oczekujemy, że nasi sojusznicy zachowają się w ten sam sposób”.

 

Może jednak Klein zasługuje na nieco uznania za powiedzenie prawdy. Niemcy w żadnym razie nie są jedynym krajem europejskim, gdzie Żydów znów spotyka przemoc na ulicach.


W Stanach Zjednoczonych wiemy, że antysemityzm pochodzi zarówno od skrajnej prawicy, jak intersekcjonalnej lewicy. Wielu woli jednak skupiać się tylko na nienawiści, o którą można obwiniać – słusznie lub nie – politycznych przeciwników, i zamykać oczy na to, co można powiązać z ich sojusznikami.


W Europie groźby wobec żydowskiej populacji pochodzą zarówno od nienawistników na skrajnej prawicy, jak ze strony rosnącej populacji imigrantów z krajów muzułmańskich. Zbyt wielu jednak komentatorów wydaje się być pod wpływem niepokoju o wzrost prawicowych partii nacjonalistycznych w połączeniu z odmową przyznania prawdy o muzułmańskiej nienawiści do Żydów i Izraela.


Antysemityzm z pewnych swoich tradycyjnych źródeł podsyca wrogość do Żydów. W Niemczech przyjmuje to postać urazy wobec „kultury pamiętania” Holocaustu. Niestety, tej kulturze nie tylko nie udało się wymazać trwającego wpływu 2000 lat antysemickiego podżegania; jej wynikiem jest także szeroko rozprzestrzeniona uraza do Żydów. Aż nazbyt wielu Niemców wydaje się niezdolnych do wybaczenia Żydom tego, że przypominają im o winie ich dziadków.  


Ale to nie jest jedyny czynnik przyczyniający się do antysemityzmu.


Podobnie jak w wielu innych krajach europejskich niedawny olbrzymi napływ imigrantów z krajów muzułmańskich i arabskich stworzył wielki, nowy elektorat. W islamskiej kulturze jest długa tradycja pogardy dla Żydów, tylko pogłębiona ich urazą z powodu stworzenia nowoczesnego Izraela. Muzułmańskie wyrazy nienawiści do Izraela i Żydów są obecnie nie do odróżnienia od tradycyjnych, europejskich, antysemickich obelg. Stworzyło to dziwaczny sojusz między muzułmanami i lewicowymi akademikami w dodatku do innych elit, które zajmują się podobną delegitymizacją Izraela, syjonizmu i Żydów.


Wielki nacisk kładzie się jednak na oficjalne statystyki niemieckiego rządu, które pokazują, że większość przemocy wobec Żydów pochodzi ze strony prawicowców, nie zaś muzułmanów. Jednak, jak informował  „New York Times Magazine” w artykule o niemieckim antysemityzmie opublikowanym na tydzień przed kontrowersyjnymi słowami Kleina, tę statystykę kwestionują przywódcy Żydów niemieckich i jest obecnie właściwie zdyskredytowana. Władze niemieckie rutynowo przypisują każdy atak, któremu nie mogą lub nie chcą przypisać bezpośredniego motywu, jako działania prawicowych antysemitów, niezależnie od tego, czy jest na to dowód, czy nie. Sondaże wśród niemieckich Żydów pokazują też, że większość ludzi, którzy doświadczyli antysemityzmu, mówi, że osobą lub osobami odpowiedzialnymi byli muzułmańscy ekstremiści.  

 

Niemniej większość Żydów uważa, że zawieranie sojuszy z prawicowymi Europejczykami, którzy wierzą, że wpływ muzułmańskiej imigracji niszczy narodowy charakter ich krajów, jest z natury niebezpieczny. Wielu ludzi zaangażowanych w działalność tych partii ma co najmniej problematyczną historię w sprawie antysemityzmu. Żydom trudno jest ufać populistycznym ruchom, czy to w Niemczech, Francji, czy gdziekolwiek indziej w Europie, nawet kiedy głoszą poparcie dla Izraela lub chcą bronić żydowskich społeczności. Ci, którzy są skłonni do mowy nienawiści wobec muzułmanów, są prawdopodobnie również skłonni do robienia tego wobec Żydów.


Jest aksjomatem, że bezpieczeństwo Żydów w każdym kraju jest związane ze sposobem, w jaki traktowane są mniejszości. Ci jednak, którzy chcą minimalizować jedno źródło antysemityzmu – czy to ze strony tradycyjnej prawicy, lewicy, czy muzułmanów – żeby skupić się na innym zagrożeniu, które wygodniej im potępiać, nie pomagają zagrożonym Żydom.  


W tym momencie kwestia tego, kogo Żydzi powinni nazywać swoimi sojusznikami, nie jest aż tak ważna. Ważne jest zrozumienie, że zaraza, która kiedyś zniszczyła Żydów europejskich, nie tylko ożyła, ale że ten wirus przekształcił się w nową odmianę, w której na Izrael przeniesiono tradycyjne stereotypy o Żydach i jest pretekstem do nowej fali nienawiści do wszystkich Żydów.


Musimy bronić prawa Żydów do mieszkania, gdzie chcą i do wyrażania swojej tożsamości na publicznych placach w krajach europejskich.  Jeśli jednak po 74 latach od upadku reżimu nazistowskiego żydowska społeczność w Niemczech nie jest dłużej bezpieczna na ulicach, to nie ma co udawać, że postawy, które są produktem odwiecznej nienawiści, pogłębionej przez współczesne podżeganie polityczne, można złagodzić standardowymi taktykami.


Powinniśmy oklaskiwać tych Niemców, którzy teraz symbolicznie nałożą jarmułki na dzień lub dwa, by dać wyraz solidarności z Żydami. Problemem nie jest jednak tylko kwestia nakrycia głowy ani programów edukacyjnych skupiających się na nienawiści, które już wyraźnie zawiodły. Niemądre jest myślenie, że daje się odseparować rutynowe delegitymizowanie Izraela od sposobu traktowania Żydów. To, co dzieje się w Europie, dowodzi raz jeszcze, że wszędzie, gdzie antysyjonizm jest legitymizowany, pojawia się antyżydowska przemoc.

 

The problem in Germany is about more than a 'kipah' 

JNS, 28 maja 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

Od Redakcji ‘Listów z naszego sadu”

 

Być może warto raz jeszcze przypomnieć, że flirt lewicy z faszyzmem nie jest ani niczym nowym, ani dziwnym. Islamizm jest propozycją nowego totalitaryzmu z niemal wszystkimi cechami faszyzmu (włącznie z obłąkanym antysemityzmem). Twierdzenie, że nie ma nic wspólnego z żadną lewicą, że jest do szpiku kości prawicowy, jest prawdą, islamizm gardzi takimi wartościami jak równość, prawa mniejszości, prawa kobiet, demokracja. Gloryfikuje totalitaryzm, a to dla lewicy jest tak atrakcyjne, że całkowicie ignoruje i wybacza jego skrajną prawicowość.        




Jonathan S. Tobin

Amerykański dziennikarz, publicysta miesięcznika Commentary. Autor cotygodniowych felietonów w “View from America”, publikuje często w The Jerusalem Post, zapraszany jest do CNNBBC RadioFOX Newsjako znawca problemów Bliskiego Wschodu.