Triumf Mao: Światowa Organizacja Zdrowia oficjalnie akceptuje szarlatanerię tradycyjnej chińskiej medycyny


Orac 2019-06-04


Kiedy zobaczyłem tę historię w CNN, Chinese medicine gains WHO acceptance but it has many critics [Chińska medycyna zdobywa akceptację WHO, ale ma wielu krytyków], moją pierwszą myślą było, że Przewodniczący  Mao Zedong musi uśmiechać się z zaświatów z powodu akceptacji TCM przez Światową Organizację Zdrowia w jej jedenastej wersji Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (ICD-11). Za moment wyjaśnię, dlaczego. Najpierw sama sprawa:

Uzdrowiciele na całym świecie od stuleci używali ziołowych środków, by zapobiec i leczyć choroby. W Chinach jednak ta praktyka była najszerzej używana i udokumentowana. Orędownicy prowadzili kampanię, by zintegrować Tradycyjną Chińską Medycynę z głównym nurtem globalnej opieki zdrowotnej i te długotrwałe starania opłaciły się: Światowe Zgromadzenie Zdrowia, rządzący organ Światowej Organizacji Zdrowia, w sobotę formalnie zatwierdziło najnowszą wersję swojego wpływowego, globalnego kompendium, które po raz pierwszy obejmuje rozdział o tradycyjnej medycynie. Nie wszyscy są jednak zadowoleni z tego kontrowersyjnego kroku. Niektórzy członkowie biomedycznej społeczności mówią, że WHO pominęła toksyczność pewnych leków ziołowych oraz brak dowodów, że działają, podczas gdy orędownicy praw zwierząt mówią, że jeszcze bardziej zagrozi to zwierzętom takim jak tygrys, łuskowiec, niedźwiedź i nosorożec, których narządy są używane w niektórych terapiach TCM. W ostro sformułowanym artykule redakcyjnym amerykański magazyn „Scientific American”, nazwał ten krok “poważnym uchybieniem wobec opartego na dowodach myślenia i praktyki”.

Dwukrotnie już omawiałem plan WHO włączenia działu o TCM do ICD-11, ponad rok temu, kiedy po raz pierwszy o nim usłyszałem. Uczciwie mówiąc, powinienem był być świadomy tego długo wcześniej, bowiem prace nad tą zmianą w ICD-11 toczyły się od lat 1990. i przeszły test terenowy w 2017 roku. Teraz więc Światowe Zgromadzenie Zdrowia uczyniło Międzynarodową Klasyfikację Tradycyjnej Medycyny (ICTM) oficjalną częścią ICD-11.



Można zobaczyć, że również WHO jest nieco zażenowana tym nowym dodatkiem do ICD-11, sądząc po zachowaniu pytanych o to członków WHO, którzy wtedy zwyczajnie kręcą i robią uniki:

Choć tradycyjna medycyna powstała w starożytnych Chinach, dzisiaj jest szeroko używana w Azji, włącznie z Japonią i Koreą, i zabrało WHO ponad dziesięć lat skłonienie reprezentantów azjatyckich krajów, by skondensowali tysiące lat wiedzy w jeden schludny system klasyfikacyjny. Tarik Jasarevic, rzecznik WHO, powiedział, że diagnozy tradycyjnej medycyny są marnie udokumentowane lub nieudokumentowane i jej włączenie w ICD ”zwiąże praktyki tradycyjnej medycyny z globalnymi normami i standardami”. Jednak, dodał, to włączenie tradycyjne medycyny „nie było zatwierdzeniem naukowej zasadności żadnej praktyki Tradycyjnej Medycyny ani skuteczności żadnej interwencji Tradycyjnej Medycyny”.  

Przepraszam, ale to są czyste brednie. Oczywiście włączenie przez WHO diagnoz TCM jako formalnych kodów w ICD-11 nadaje tym diagnozom wrażenie naukowej zasadności! O to właśnie Chiny lobbowały tak długo! Po przyjęciu ICD-11 szarlataneria TCM i oparta na nauce medycyna będą figurowały obok siebie. No tak, ICTM nie jest (jeszcze) równe diagnozom w ICD-11. Obecnie jest to “fakultatywne”. Rzeczywiście, w rozdziale 26 w ICD-11, który zawiera TCM, czytamy: „Ten dodatkowy rozdział jest podklasyfikacją do fakultatywnego użytku. Ten rozdział nie jest przeznaczony do raportowania śmiertelności. Kodowanie powinno zawsze zawierać także kategorię z rozdziałów 1-24 ICD”. Ktoś chciałby założyć się, jak długo to zastrzeżenie utrzyma się, szczególnie przy tak silnym nacisku Chin na znormalizowanie TCM?  

 

Co doprowadza nas do pytania, dlaczego zatytułowałem ten post „Triumf Mao”. Trzeba się cofnąć aż do początków komunistycznych Chin pod rządami Przewodniczącego Mao Zedonga. Bowiem, widzicie, Mao był prawdziwym twórcą TCM. W rzeczywistości sama historia TCM była retroaktywną ciągłością, rozpoczętą przez Przewodniczącego Mao i trwającą do dnia dzisiejszego w celu wyprodukowania rewizjonistycznej historii, w której istnieje jednolity system „tradycyjnej chińskiej medycyny”, pełen, z wyraźną podstawą filozoficzną i naukowym wsparciem mitu. W rzeczywistości nie było niczego takiego jak „tradycyjna chińska medycyna”. Zamiast tego były tradycyjne chińskie medycyny. Przez wiele stuleci praktyki uzdrawiania w Chinach były bardzo różnorodne. Próby zinstytucjonalizowania edukacji medycznej były na ogół nieudane i “większość praktyków czerpała dowolnie z mieszanki demonologii, astrologii, teorii pięciu elementów yin-yang, klasycznych tekstów, ludowej mądrości i osobistego doświadczenia”.  Mao rozumiał, że TCM byłaby mało pociągająca dla cudzoziemców, skoro również wielu Chińczyków, szczególnie tych z wykształceniem, rozumiało, że TCM to głównie szarlataneria. Na przykład, w 1923 roku Lu Xun pisał, że ”chińscy lekarze  są niczym innym jak rodzajem oszustów, albo świadomych, albo nieświadomych, i współczuję oszukanym chorym ludziom i ich rodzinom”. Taka postawa była powszechna wśród klas wyższych i wykształconych. Istotnie, jak widzieliśmy, sam Mao nie używał TCM. Chciał naukowej, „zachodniej” medycyny. To samo dotyczyło wykształconych Chińczyków. I nadal tak jest.

 

Strategia Mao do poradzenia sobie z tą krytyką i do spopularyzowania TCM była całkowicie świadoma – i sprytna. Były to właściwie dwie strategie, obie zaprojektowane do mitologizacji TCM jako naukowo solidnego i harmonijnego „całego systemu medycznego” oraz dostarczenia „dowodów” w postaci świadectw, że działa. Drugą częścią jego strategii było szerzenie najbardziej spektakularnych anegdot, jakie mógł znaleźć na „dowód”, że TCM działa. Najsłynniejszy był przypadek Jamesa Restona, redaktora „New York Timesa”, który podczas wizyty w Chinach w 1971 roku był operowany na ostre zapalenie wyrostka robaczkowego. Jak opisywałem sprawę Restona już wcześniej, chirurdzy użyli standardowej  techniki znieczulającej, co relacjonował anestezjolog Kimball Atwood. Jak wtedy opisywałem, użyto akupunktury, kiedy Reston skarżył się na bóle drugiego wieczoru po operacji. Ten kliniczny scenariusz znany jest każdemu chirurgowi ogólnemu. Około półtora dnia po operacji Reston miał bóle, prawdopodobnie z powodu pooperacyjnej niedrożności jelit, która nie pozwalała gazom przemieszczać się przez jego jelita, jak to robią normalnie. Minęły po około godzinie. W tym czasie personel szpitala użył akupunktury, żeby leczyć jego dolegliwość i błąd logiczny znany jako post hoc ergo propter hoc (oraz banda łatwowiernych ludzi Zachodu, chętnych do wiary, że jakaś magiczna, mistyczna „Wschodnia” mądrość potrafi zrobić to, czego nie potrafi „zachodnia medycyna”) dokonały reszty. Najprawdopodobniej tym, co się zdarzyło, było to, że Reston wreszcie spontanicznie wypuścił gazy (a tak pooperacyjna niedrożność jelit kończy się niemal zawsze), co zlikwidowało bóle i wzdęcie. Dzień lub dwa po operacji wyrostka robaczkowego tak zazwyczaj się dzieje.

 

W każdym razie, zasadniczo chodziło o to, że Mao nie miał dość wykształconych lekarzy, by zajęli się jego ludnością. Postanowił więc promować TCM, by wypełnić lukę. W dodatku poinstruował władze medyczne i naukowe, by zaczęły „integrować” TCM z medycyną, w ten sposób zaczynając „integracyjną medycynę” 40 lat zanim stała się modna w USA pod koniec lat 1990. Kimball Atwood opisuje to w swojej imponującej “Acupuncture Anesthesia”: A Proclamation from Chairman Mao (Część ICzęść IICzęść IIICzęść IVCzęść V). Dla badaczy „integracyjnej medycyny” szczególnie ciekawa jest Część III, w której dr Atwood ma cały dział zatytułowany “Od ‘Kooperacji’ do ‘Integracji'”, w którym wylicza pięć głównych sloganów partyjnych o TCM z końca lat 1940. i w latach 1950.:  

 

Zjednoczenie, integracja, to wszystko jest tą samą rzeczą i to jest coś, na rzecz czego Mao działał od końca lat 1940., chociaż Mao sam nie używał TCM:

Mao nie miał żadnych złudzeń, że chińska medycyna – kluczowy składnik edukacji naturopatycznej – rzeczywiście działa. W The Private Life of Chairman Mao, Li Zhisui, jeden z osobistych lekarzy, Mao przytacza rozmowę, jaką prowadzili na ten temat. Li, wykształcony jako lekarz zachodniej medycyny, przyznał, że zdumiewały go starożytne chińskie książki medyczne, szczególnie ich teorie dotyczące pięciu elementów. Okazuje się, że jego pracodawca także uznawał je za nieprzekonujące. „Chociaż wierzę, że powinniśmy propagować chińską medycynę – powiedział Mao do Li – osobiście w nią nie wierzę. Nie leczę się chińską medycyną”.

To nie powstrzymało Mao przed propagowaniem TCM jako części jego planu rozszerzenia opieki zdrowotnej, a także, co należy zauważyć, z nacjonalistycznej dumy z TCM. I nacjonalistyczna duma z TCM jest wielkim powodem, dla którego chiński rząd nadal promuje TCM, jak słusznie zauważa artykuł CNN:

Chińscy przywódcy lobbowali za tym posunięciem. Dla nich jest to olbrzymie zwycięstwo i naciski szły od samej góry: kiedy prezydent Xi Jinping odwiedził po raz pierwszy kwaterę główną WHO w Genewie w 2017 roku, przywiózł statuę z brązu, na której były zaznaczone punkty akupunktury. Chiny promowały TCM na światowej scenie zarówno jako sposób na poprawienie swojego globalnego wizerunku i wpływów, jak i dla zdobycia większej części rosnącego rynku międzynarodowego. W Chinach TCM jest warte 130 miliardów dolarów, według Państwowej Administracji Tradycyjną Chińską Medycyną.

Oczywiście chodzi tu również o pieniądze.


Ponad dwa lata temu pisałem o prawie uchwalonym przez Chiny, które było starannie przykrojone do zadania propagowania TCM w Chinach i na całym świecie. Według tego prawa władze na poziomie powiatu i powyżej muszą stworzyć instytucje TCM w publicznie finansowanych szpitalach oraz ośrodkach opieki nad matką i dzieckiem. Jak napisałem wtedy, to, co zrobił chiński rząd, jest odpowiednikiem sytuacji, w której rząd niemiecki nakazuje tworzenie klinik homeopatycznych, ponieważ homeopatia została wynaleziona w Niemczech i jest dlatego „skarbem narodowym” (cytowałem rząd chiński) lub Grecja nakazuje otwarcie klinik posługujących się teorią czterech humorów przy leczeniu chorób, ponieważ Hipokrates nauczał teorii humoralnej, czyniąc ją „skarbem narodowym” z powodu „unikatowych teorii i praktyk”. Choć prawdą jest, że to nowe prawo nakazywało również ściślejszą kontrolę nad TCM, magia regulacji nigdy nie działa.

 

Ostateczny cel:

W tym celu nowe prawo stanowi, że Chiny umieszczają TCM i zachodnią medycynę na równym poziomie, z lepszym szkoleniem dla praktyków TCM, z TCM i zachodnią medycyną uczących się wzajem od siebie i uzupełniających się. Receptury TCM, które są uważane za tajemnice państwowe, otrzymają specjalną ochronę. Powinno wzrosnąć używanie technologii i rozszerzenie TCM na nagłe sytuacje w zdrowiu publicznym i zapobieganiu oraz kontrolowaniu chorób. Państwo będzie chronić zasoby medyczne, włącznie z ochroną i hodowlą rzadkich lub zagrożonych gatunków, stwierdza to prawo. Następnie prawo zobowiązuje do nadzoru nad surowcami TCM, zakazując używania toksycznych pestycydów.

Jeśli sądzicie, że akceptacja przez WHO diagnoz TCM jako części ICD-11 nie jest wielkim zwycięstwem Chin w ich staraniach o legitymizację TCM na światowej scenie, to mam parę mostów, które wam chętnie sprzedam. To jest coś, o czym Mao mógł tylko marzyć i dlatego Chiny lobbowały tak usilnie i tak wiele lat za tą zmianą w ICD-11. Pamiętajcie, w Chinach TCM jest big pharma. To jest faworyzowany przemysł z państwową ochroną i promocją. Półtora roku temu Chiny podjęły jeszcze więcej kroków, by promować TCM, włącznie z wyłączeniem leków tradycyjnej chińskiej medycyny spod wymogu przejścia prób bezpieczeństwa i skuteczności na ludziach w Chinach, jeśli producenci przygotowują preparaty używając tych samych metod, co w klasycznych chińskich recepturach. Nieważne, że sami Chińczycy dalece nie są tak zachwyceni TCM jak przywódcy Chin. Ludzie wykształceni widzą w niej szarlatanerię, którą jest.

 

Tymczasem ”zachodnie” pisma medyczne prześcigają się w uleganiu przed interesami TCM. Na przykład, pismo „Nature” opublikowało dodatek reklamujący japońskiego producenta suplementów, w zasadzie działając jak naganiacze dla TCM. „Science” także nie było odporne. To pismo opublikowało trzy częściową serię o suplementach, argumentując na rzecz “integracji” TCM z medycyną opartą na nauce. W innym przykładzie European Atherosclerosis Society opublikowało żenujący artykuł z argumentami za skutecznością TCM w leczeniu miażdżycy. Tymczasem propagandyści TCM zrobili wszystko, co w ich mocy, żeby niesłusznie przedstawić niedawną Nagrodę Nobla jako triumf TCM zamiast triumfu standardowej, starej, nudnej farmakognozji czyli farmakologii produktów naturalnych.

 

Starania Mao zostały nagrodzone niemal 70 lat po tym, jak zaczął on promować TCM jako równą medycynie opartej na nauce. WHO dostarczyło nam następujących kodów diagnostycznych:

 

Tak, dzięki WHO, „integrujemy” diagnozy oparte na magii i przednaukowych pojęciach o działaniu ciała do systemu, który przez dziesięciolecia był używany do klasyfikowania chorób. Tak, jeśli istnieje życie pozagrobowe, Mao uśmiecha się. Jeśli nie istnieje, uśmiechają się jego potomkowie i rząd chiński, żeby już nie wspomnieć o przemyśle tradycyjnej chińskiej medycyny. 


Mao triumphant: The World Health Organization officially embraces traditional Chinise medicine quackery

Respectful Insolence, 29 maja 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Orac

Lekarz onkolog i naukowiec, autor blogu Respectful Insolence, (w życiu codziennym David Gorski). Autor stanowczo podkreśla, że cokolwiek czytamy na jego blogu, to opinie Orca i tylko Oraca dodając, że nie reprezentuje niczyich interesów i krytykuje różne poglądy całkowicie niezależnie od sympatii politycznych ich autorów.