Między Eurowizją a tańcem z Hamasem


Liat Collins 2019-05-12

Człowiek maluje mural w pobliżu Wioski Eurowizji w Tel Awiwie. (zdjęcie: REUTERS/CORINNA KERN)
Człowiek maluje mural w pobliżu Wioski Eurowizji w Tel Awiwie. (zdjęcie: REUTERS/CORINNA KERN)

Czasami nie widomo, czy śmiać się, czy płakać. W zeszłym tygodniu kamery bezpieczeństwa przed domem rodziny Handeli w Rehowot ujawniły stan dezorientacji, który obrazuje stan umysłu. Zdjęcia z jednej kamery pokazują matkę, Ortal, wybiegającą z domu, wyraźnie zdenerwowaną, szukającą swoich dzieci. Druga kamera w tym samym czasie pokazuje grupkę dzieci nagle porzucających swoje rowery i stojących bez ruchu, z rękami za plecami, ze spuszczonymi głowami. Biedne dzieciaki. To była właściwa reakcja na niewłaściwą syrenę.

Dzieci, które kilka dni wcześniej stały oddając milczący hołd, kiedy dźwięk syren słychać było w całym Izraelu w Dzień Pamięci Holocaustu, i były przygotowane na minutę ciszy w Dzień Pamięci o Poległych Żołnierzach IDF, nie zrozumiały, że wycie syreny, jakie usłyszały bawiąc się na podwórku w sobotni poranek, był wezwaniem do ucieczki do schronów. To nie był czas na wspominanie zmarłych.

 

Matka powiedział później reporterowi, że była z nich dumna. I słusznie. Nie można winić tych dzieci za okazanie szacunku poległym. I nie można winić ich za to, że były zdezorientowane. Nie tylko one nie spodziewały się gradu rakiet wystrzelonych przez Hamas i Palestyński Islamski Dżihad z Gazy. 

Podczas dwudniowego ataku na Izrael wystrzelono 700 rakiet. Były cztery izraelskie ofiary śmiertelne: Mosze Agadi, 58; Mosze Feder, 68; Pinchas Menachem Prezuazman, 21; i Ziad al-Hamamda, 47. Jak powiedział prezydent Reuven Rivlin, kiedy składał wizyty kondolencyjne czterem osieroconym rodzinom, reprezentowali oni przekrój izraelskiego społeczeństwa, od ultraortodoksyjnego Prezuazmana do Beduina al-Hamamda. Rakiety terrorystów nie wybierają.

Zdjęcia z innej kamery bezpieczeństwa także niemal doprowadziły mnie do łez. Zdjęcia z Centrum Medycznego Barzilai w Aszkelonie pokazują noworodki pędem zabierane do schronów na dźwięk alarmu. Jeśli chcesz wiedzieć, jak wygląda zbrodnia wojenna, obejrzyj to wideo. Popatrz na strach na twarzy starszej kobiety, prawdopodobnie babci, próbującej dotrzymać kroku ojcu pchającemu łóżeczko noworodka szpitalnym korytarzem. Poświęć myśl biednej matce, która musi biec do schronu w kilka godzin po porodzie.   

Nie jest to łatwe. Nie wiem, jak szybko potrafisz biegać, ale wyobraź sobie próbę dotarcia do bezpiecznego miejsca w 15 sekund, jeśli musisz najpierw chwycić dzieci, starych rodziców i ulubieńców domowych. I to wszystko  bez konieczności przekonania dzieci, że powinny biec do schronienia, nie zaś stać na baczność, ale również bez wywoływania paniki.

Mój Facebook pełen jest opowieści przyjaciół z południa, którzy nie zaznali spokoju ani w sobotę, ani w niedzielę. Są tam również opowieści właścicieli psów i kotów, których ulubieńcy wystraszyli się syren i uciekli. Naturalną reakcją zwierzęcia jest uciec i schować się, ale niekoniecznie w najbliższym schronie lub zabezpieczonym pomieszczeniu.  

Międzynarodowe media początkowo ignorowały tę wiadomość. A potem, jak zwykle, pojawiły się wypaczone tytuły. Były doniesienia o palestyńskiej matce z niemowlęciem, którzy zginęli w Gazie; doniesienia Hamasu, papugowane powszechnie, natychmiast obwiniły Izrael. Mniej często wspominano o odpowiedzi IDF opublikowanej na Twitterze, która oświadczała: “Dzisiaj możemy powiedzieć z całą pewnością, po zbadaniu wydarzenia, że zostali oni zabici w wyniku wybuchu eksplozyjnego materiału podczas aktywowania urządzenia wybuchowego”.   

Tak czy inaczej, byli oni ofiarami Hamasu, organizacji, która wykorzystuje własną populację jako ludzką tarczę. I to powoduje, że tak trudno jest walczyć w tej wojnie.

Dzieci w Rehowot i gdzie indziej w Izraelu są uczone szacunku do poległych. Palestyńskie dzieci są uczone podziwiania morderców i „męczeństwa”.

Dwie grupy, które strzelają rakietami, to Hamas – akronim arabskiej nazwy Harakat al-Muqawamah al-Islamiyya, “Islamski Ruch Oporu” – i PIJ, Palestyński Islamski Dżihad. Same ich nazwy powinny ci mówić, że ich główną troską nie jest ekonomia. Oba wiedzą, że inwestowanie w rakiety i tunele terroru nie jest sposobem na stworzenie kwitnącego społeczeństwa. Ale nie o to chodzi.


Wiedzą także, że nie mogą pokonać Izraela, ale mogą próbować utrudnić w nim życie. Do pewnego stopnia to, co widzieliśmy w tym tygodniu, było grą w cykora. Jak na ironię, Hamas i PIJ polegają na skuteczności systemu antyrakietowego Żelazna Kopuła w nie mniejszym stopniu niż robi to Izrael. Stawiają mu wyzwanie, ale ufają, że ich uderzenia nie spowodują tego rodzaju zniszczeń, które nieuniknienie wywołałyby dewastującą reakcję Izraela.

Starannie wybrali także moment na te działania wojenne: wywrzeć maksymalny nacisk na Izrael w wrażliwym okresie wokół Dnia Pamięci i Dnia Niepodległości (o którym Palestyńczycy mówią ”Nakba” - Katastrofa) oraz pierwszej rocznicy przeniesienia przez Trumpa ambasady USA z Tel Awiwu do Jerozolimy. Założyli także (poprawnie), że Izrael nie będzie chciał katastrofalnych public relations, z gradem spadających rakiet i odwołaniem Eurowizji w Tel Awiwie w następnym tygodniu. Z drugiej strony, zawieszenie broni po 48 godzinach przyszło tuż przed początkiem ramadanu. Nawet islamistyczne organizacje terrorystyczne wiedzą, że poparcie dla nich mogłoby zniknąć, gdyby zrujnowali najświętszy miesiąc w muzułmańskim kalendarzu, kiedy ludzie poszczą w ciągu dnia i ucztują wieczorami.    

Technicznie, premier (i minister obrony) Benjamin Netanjahu z tymczasowym rządem – po wyborach, przed inauguracją nowego gabinetu koalicyjnego – ma większe pole manewru w kraju. Wnioski o wotum zaufania tak z lewa, jak z prawa, są nieistotne. Podejrzewam, że część tego braku stanowczego działania jest więc umyślna. Pasuje do jego starań o trzymanie Autonomii Palestyńskiej na Zachodnim Brzegu (w Judei i Samarii) na dystans od kontrolowanej przez Hamas Gazy, z jej naturalnymi związkami z Egiptem na południu. A może jest to oznaka, że czeka na ujawnienie przez Trumpa długo oczekiwanej „umowy stulecia”.    

Jest prawdopodobne, że Netanjahu – który zawsze przyjmuje szersze regionalne i historyczne spojrzenie – wierzy, że umowa Trumpa może dać lepsze dyplomatyczne rozwiązanie niż cokolwiek, co mógłby zrobić sam, a z pewnością lepsze niż ponowne zajęcie Gazy z nieuniknionymi stratami w ludziach zarówno wśród żołnierzy IDF, jak palestyńskich cywilów.

Co ciekawe, nie było fali protestów w świecie arabskim, który jest zmęczony palestyńskim naleganiem na cierpiętnictwo i żebraniną o datki. Nowością jest to, że nawet Unia Europejska poparła prawo Izraela do samoobrony.  

I tak życie wróciło do tego, co uchodzi za normalne. Będą syreny i ostrzeliwanie. Dzieci rodziny Handeli będą stawały i zastanawiały się, który dźwięk jest oznaką jedności narodowej, a który oznaką obcej wrogości. Dzieci urodzone w tym tygodniu w Aszkelonie będą dorastać słysząc opowieści o tym jak wyjątkowe były ich narodziny – opowieści o radości i strachu. 

I będzie muzyka. Izraelczycy uwielbiają śpiewanie. Szczególnie o tej porze roku. Śpiewamy, żeby pamiętać, śpiewamy, żeby zapomnieć; śpiewamy, kiedy jesteśmy szczęśliwi i tak często śpiewamy, kiedy jesteśmy smutni, że powstał cały gatunek o nazwie szirei dikaon (piosenki depresji), które słychać w radio w czasach wojny, terroryzmu i dni pamięci. 

A więc w Tel Awiwie festiwal musi się odbyć: konkurs piosenek Eurowizja jest przecież niczym innym jak rodzajem eskapizmu. Uczestnicy i turyści byli w tym tygodniu ledwo świadomi bombardowania na Południu. Było oczywiste, że Izraelczycy znacznie bardziej woleliby oglądać Eurowizję w spokoju lub po prostu kontynuować swoje codzienne życie, niż martwić się o uderzenie heavy metal sąsiadów. Pora, by międzynarodowe naciski zmusiły Hamas by zmienił swoją melodię. 


Between the Eurovision and Making Hamas Face the Music

Jerusalem Post, 9 maja 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska