Kiedy ajatollah rozgrywa swojego  dżokera


Amir Taheri 2019-05-15

Pierwszy tydzień niedawnych powodzi w Iranie, z chaosem i zamieszaniem, pokazał, że mimo przechwałek jego dowódców Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) nie był w stanie zorganizować wiarygodnej operacji ratowniczej. Na zdjęciu: Powódź w Sziraz w  Iranie 25 marca 2019. (Zdjęcie: Fars News/Wikimedia Commons)
Pierwszy tydzień niedawnych powodzi w Iranie, z chaosem i zamieszaniem, pokazał, że mimo przechwałek jego dowódców Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) nie był w stanie zorganizować wiarygodnej operacji ratowniczej. Na zdjęciu: Powódź w Sziraz w  Iranie 25 marca 2019. (Zdjęcie: Fars News/Wikimedia Commons)

Przez lata "irańscy eksperci" na Zachodzie uważali Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) za ukryty rząd, "państwo w państwie" w Republice Islamskiej. Jednak wydarzenia ostatnich tygodni z powodziami, które siały zniszczenie w 22 z 31 prowincji Iranu, mogą pokazywać potrzebę powtórnego przyjrzenia się tej teorii. Powodzie pokazały, że w rzeczywistości Iran nie ma żadnego rządu i że IRGC jest bardziej konglomeratem biznesu i bezpieczeństwa niż rządem, czy to ukrytym, czy jawnym.

Pierwszy tydzień chaosu i zamieszania pokazał, że mimo przechwałek jego dowódców, IRGC nie był w stanie zorganizować wiarygodnej operacji ratowniczej. Szef IRGC, generał Muhammad-Ali Aziz-Dżaafari nie był nawet w stanie dotrzeć do zalanych prowincji. Potem przyszły niewielkie, ale złowieszcze protesty powodzian przeciwko IRGC, obwiniając go, słusznie lub nie, za spowodowanie powodzi przez tandetne budowanie tam i linii kolejowych.


Generał Muhammad Bakeri, szef sztabu Sił Zbrojnych w Islamskiej Republice Iranu, zaniepokojony możliwością, że ludowy gniew może wywołać starcia między IRGC a ludnością, zadekretował, że członkowie IRGC nie mogą nosić broni w miejscach publicznych. To znaczy, że nie będą mogli prowadzić operacji ratunkowej, ryzykując ataki rozgniewanego tłumu. Dodatkowym ryzykiem było to, że lokalne jednostki IRGC mogą stanąć po stronie protestujących, którzy są z nimi spokrewnieni. Doradzono także najwyższym rangą mułłom, by unikali dotkniętych powodzią obszarów, gdzie nie można zagwarantować ich bezpieczeństwa. Stworzona próżnia umożliwiła jednostkom regularnej armii na przypomnienie ludziom, że istnieją, przez dostarczenie pomocy humanitarnej. 


Sceny ludzi bratających się z armią, uważaną za niektórych za pozostałość z ”dawnych dobrych dni”, zanim mułłowie przechwycili władzę, wywołały niepokój w świecie ”Najwyższego Przywódcy”, Alego Chameneiego.


W sytuacji zagrożeń dla IRGC i z armią nie w pełni godną zaufania, Chamenei postanowił rozegrać swojego dżokera w postaci generała Kassema Soleimaniego, którego właśnie odznaczył najwyższym medalem chomeinistycznego reżimu, medalem Zulfikar (obosieczny miecz).


Oficjalna propaganda, którą powtarzają źle poinformowane zachodnie osobistości i media,  przedstawia Soleimaniego jako skrzyżowanie Scarlet Pimpernel [„Szkarłatny kwiat”] i Napoleona Bonaparte. Jak gdyby tego nie było dosyć, apologeci reżimu opisują Soleimaniego w absurdalnych superlatywach. Massoud Behnoud z perskiej sekcji BBC  wychwala Soleimaniego jako jednego z "tajemnych dowódców", którzy odznaczają się w historii Iranu. Emerytowany dyplomata Dżalil Bahar widzi Soleimaniego jako potencjalnego „zbawcę” w ten sam sposób, w jaki Reza Szach uratował podupadający Iran w zeszłym stuleciu. Gazeta „Kayhan”, odzwierciedlająca poglądy Chameneiego, twierdzi, że Soleimani, niemal samodzielnie utrzymał syryjskiego despotę Baszara al-Assada przy władzy, pokonał ISIS i Al-Kaidę w Iraku i w Syrii, zmiażdżył Izraelczyków w zastępczych wojnach i przechwycił dużą część kontroli nad Jemenem.  

Magazyn ”Time” umieścił Soleimaniego na okładce, a CNN nazwała go ”najpotężniejszym człowiekiem na Bliskim Wschodzie”. Fani Soleimaniego cytują amerykańskiego generała Stanleya McChrystala, określającego ich idola jako „wielkiego stratega”.  


Tak więc, kiedy Soleimani pojawił się w telewizji, by oznajmić, że przejmuje kierowanie pomocą powodzianom, wielu widziało go jako "Supermana" pędzącego na ratunek w ostatniej minucie.


Wkrótce jednak stało się jasne, że ten ”najdzielniejszy żołnierz islamu od czasów Imama Alego" zawdzięcza część swojej reputacji blefowaniu i talentowi do autokreacji. Zebrał kilku kumpli i wybrał się do południowozachodniej prowincji Chuzestanu, żeby pokazać, że może pojechać tam, gdzie ani prezydent Rouhani, ani szef IRGC Aziz-Dżaafari nie ośmielają się iść.


Wtedy zaczęły się kłopoty, które przypominały epizody z „Keystone Kops” [nieme filmy z lat 1912-17 o niekompetentnych policjantach. MK] .


Dziedzic Imama Alego i Napoleona Bonaparte utknął w Andimeszk, gdzie powódź odcięła kolej trans-irańską. Musiał złapać okazję helikopterem Czerwonego Krzyża i wylądował w  Malaszieh, gdzie zrobił sobie selfie z lokalnymi plemionami arabskimi. Tam również utknął, aż podwiozła go lokalna firma transportowa, która zazwyczaj przewozi owce i krowy. Ponieważ nie chciał polegać na IRGC i/lub islamskich jednostkach bezpieczeństwa, generał wezwał irackie jednostki swojego legionu cudzoziemskiego w postaci Ludowej Mobilizacji   (Haszd al-Szaabi).


Wezwanie irackich najemników pokazało, że Chamenei nie jest całkiem pewien aparatów militarnych i bezpieczeństwa swojego reżimu i – kiedy przychodzi co do czego – polega na swoim legionie cudzoziemskim. Szef Islamskiego Sądu Rewolucyjnego Teheranu, Mussa Ghozanfar-Abadi tak to ujmuje:

"Kiedy ludzie nie pomagają rewolucji, iracki Haszd al-Szaabi, afgański Fatimjoun, pakistański Zajnbijoun, jemeńscy Huti i libański Hezbollah przyjdą i obronią rewolucję”.  

Przygody Soleimaniego w Chuzestanie przypomniały mi podobnie farsowy epizod z udziałem Adolfa Hitlera w marcu 1938 roku, kiedy rozkazał swojej armii najechać Austrię (Anschluss).


Planowano, że jednostki Panzer przekroczą granicę w Braunau12 marca o świcie i przybędą do Wiednia przed zachodem słońca. Fuhrer miał dołączyć do nich wkrótce potem na wieczór świętowania. Austriackie SS i grupy faszystowskie zorganizowały liczne uczty po drodze, czekając na przetestowanie w praktyce teorii Blitzkrieg generała Heinza Guderiana.


Jednak wieczór zapadał coraz głębszy, a nie było ani śladu niemieckiej armii lub Fuhrera. Okazało się, że wiele niemieckich czołgów i pojazdów opancerzonych miało problemy z silnikami, tworząc gigantyczny korek, za którym – mimo jego wściekłości – utknął także   Fuhrer. W końcu austriackie SS musiało zarekwirować wagony kolejowe używane do przewożenia bydła, żeby przetransportować „kaput” czołgi i pojazdy opancerzone Fuhrera do Wiednia. Hitler i jego świta dotarli do miasta dużo później, głodni i wściekli.


Magazyn ”Time” w owym czasie wychwalał armię Hitlera, że „działa jak w zegarku”. Okazało się, że zegarek może stanąć, choć blef działał, ponieważ łatwowierni mędrcy na Zachodzie nabrali się na propagandę dyktatora i ostrzegali przeciwko jakiejkolwiek akcji, by powstrzymać nazistowskiego potwora w zarodku.  


Oczywiście Islamska Republika Iranu nie jest nazistowskimi Niemcami i nieszczęsny Kassem Soleimani nie jest Adolfem Hitlerem. W obu jednak wypadkach zachodnia łatwowierność przyczyniała się do przecenienia brutalnego reżimu i pośledniego przywódcy, pomagając w ten sposób szerzyć strach, na którym polegają takie reżimy i tacy przywódcy dla swojego przetrwania.


When the Ayatollah Plays His Joker

Gatestone Institute, 21 kwietnia 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Amir Taheri

Pochodzący z Iranu dziennikarz amerykański, znany publicysta, którego artykuły publikowane są często w ”International Herald Tribune”, ”New York Times”, ”Washington Post”, komentuje w CNN, wielokrotnie  przeprowadzał wywiady z głowami państw (Nixon, Frod, Clinton, Gorbaczow, Sadat, Kohl i inni)  jest również  prezesem Gatestone Institute).