Dziękujmy Panu, korona cierniowa ocalona


Andrzej Koraszewski 2019-04-19


Jakże inaczej ten Wielki Piątek można świętować, kiedy już wiemy, że przy całej tragedii ocalał miedziany kogut, a w nim resztki cierniowej korony, którą Chrystus miał na głowie dźwigając krzyż na Golgotę. Nie jestem pewien czy wszystko zrozumiałem, bo jedna informacja głosi, że cierniową koronę z narażeniem życia ocalił kapelan strażaków, ksiądz Jean-Marc Fourniere, wynosząc ją z relikwiarza w płonącej katedrze, według innej informacji, korona ukryta była na szczycie iglicy w miedzianym kogucie, którego pośród zgliszczy odnalazł anonimowy mężczyzna z Grupy Odbudowy Zabytków.

Nie mogę wykluczyć, że korony były dwie, bo trudno mi sobie wyobrazić, żeby taką relikwię w jednej katedrze rozdzielono na części.


Jak donosi w „Niedzieli”: Łukasz Kot

„Według tradycji, po zdjęciu z krzyża Jezusa „korona” została zabrana przez jednego ze świadków, Jego uczniów. Złamali w ten sposób zasadę rytuału żydowskiego, który nakładał obowiązek grzebania z ludzkim ciałem także wszystkich przedmiotów mających kontakt z Jego krwią. O dalszej historii samej korony wiadomo niewiele. Cesarz Konstantyn I Wielki (272-337) w 313 r. wydał edykt mediolański dając chrześcijaństwu swobodę wyznawania religii i dzięki temu skończyły się prześladowania. Wtedy też ochrzczona już jego matka, św. Helena (248/250-330), pojechała do Jerozolimy, gdzie w oparciu o ustne przekazy tamtejszych chrześcijan rozpoczęto wielkie prace wykopaliskowe. Dokopano się do kilku świętych miejsc. Przypuszcza się, że m.in. odkryto wtedy także skalną jamę z narzędziami męki Jezusa. Było to w 325 r. W Jerozolimie relikwia korony cierniowej czczona była na pewno już w początkach V wieku, co wiadomo ze świadectwa biskupa Paulina z Noli. W 1063 r. korona trafiła do Konstantynopola. Król Francji Ludwik IX kupił w 1239 r. dużą cząstkę korony cierniowej Jezusa. 19 sierpnia 1239 r. korona cierniowa Pana Jezusa znalazła się w Paryżu. Bez butów, ubrani w proste lniane szaty król Ludwik i jego brat Robert d’Artois (1287-1342) oraz matka Blanka Kastylijska (1188-1252) która przekazała rządy synowi trzy lata wcześniej, wprowadzili do Paryża koronę cierniową po Zbawicielu. Mieszkańcy stolicy z wielkim przejęciem witali świętą relikwię. Do Paryża Korona Cierniowa dotarła już jako obręcz z sitowia.”

Jak wiadomo, nie ma korony cierniowej bez kolców, a ta miała ich wyjątkowo dużo i wiele kościołow może się pochwalić ich posiadaniem. ( W Polsce ponoć są dwa, jeden w Zamościu.)


Tak czy inaczej, na szczęście w tym całym nieszczęściu korona ocalała (wygląda  na to, że wręcz po dwakroć) i możemy dziś pościć obficie, ciesząc się, że mimo zniszczeń największy skarb tej katedry pozostał nienaruszony.


Zastanawiając się nad historią tej relikwii mógłby ktoś mruknąć: „czego to ludzie nie wymyślą”, ale ciekawsze, w co jeszcze potrafią uwierzyć? Ten pożar szczególnie silnie poruszył wyobraźnię i nie bez powodu. Paryska katedra jest niemal równie znanym symbolem chrześcijaństwa jak Bazylika św. Piotra w Rzymie, więc ten pożar skłaniał do rozważań, czy aby nie był to znak od Boga. Interpretacje tego znaku są bardzo rozrzucone, od kary za pedofilię księży, po proroctwo Tomasza Terlikowskiego, że „Jeśli się nie nawrócimy, to spłoniemy wszyscy”. Jedni dostrzegli znak od chrześcijańskiego Boga, ale byli i tacy, którzy uznali, że pożar jest znakiem od Allaha.


Islamistyczny dowódca rebeliancki w Syrii pisał, że pożar w Notre Dame może być dobrym znakiem, zapowiadającym upadek międzynarodowego porządku:

”Daleki od głupiego optymizmu, wyczuwam raczej, że jest to znak wielkiego dobra. W tym roku było wiele marzeń wokół radosnej nowiny o zwycięstwie. Podobnie, wydarzenia, które dzieją się, jeśli przyjrzymy się im z wszechstronnej perspektywy, stwierdzimy, że są planem Bożego przeznaczenia, kładącym fundamenty pod upadek międzynarodowego porządku, a przedtem lub równocześnie, [upadek] agentów amerykańskiego królestwa. Wszystko to jest częścią powracającej historii, chwała Allahowi. Dzisiaj najstarszy krzyż upadł z powodu pożaru w kościele w Paryżu. Na Allaha, z kraju jaskini lwów [Syrii] czytam, że jest to wielkie przesłanie i widzę to jako radosną nowinę…”

Znaki znakami, ale odnosi się wrażenie, że jeszcze intensywniejsze mrowienie neuronów spowodowało zastanawianie się, czy za tym pożarem nie kryje się czyjaś złowroga ręka. Spekulacji, czy aby nie dokonali tego muzułmanie, było bez liku.


„Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że to muzułmanie podłożyli ogień w katedrze” – pisał internauta po pierwszej informacji, że katedra płonie. Też pewnie bym się nie zdziwił, ale nie było i nadal nie ma żadnych podstaw do takich podejrzeń. Paryska policja wręcz wydała oświadczenie wykluczające podpalenie, co dla odmiany wydaje się przedwczesne, bo ustalenie przyczyn pożaru to zazwyczaj długa i żmudna sprawa, ale w obliczu zalewu spekulacji, była to zapewne próba uspokojenia rozszalałej wyobraźni.


Czytając te dzikie domysły, zastanawiałem się, kiedy ktoś rzuci podejrzenie na Żydów. Nie musiałem długo szukać, jest tego nawet całkiem sporo, ale najpiękniejszy odlot zademonstrował na Twitterze niejaki Brother Berg, który stwierdził:

Podpalenie = 133. Katedra Notre Dame -331 #zdarzyło się 3301 miesięcy od urodzin Mayera Rothschilda i 133 lata po śmierci Wiktora Hugo  (autora „Dzwonnika z Notre Dame”), oraz dokładnie 1033 miesiące trzy tygodnie i 3 dni po podpaleniu Reichstagu.

Muszę przyznać, że żaden z innych przedstawionych w sieci dowodów, że pożar zorganizowali Żydzi, nie był aż tak doskonały.


Bezkresne obszary zachowań paranoicznych, jakie ujawniły się w związku z tym pożarem, w pewnym stopniu równoważyła radość, że zniszczenia katedry i znajdujących się w niej dzieł sztuki nie były jednak aż tak ogromne, jak się obawiano, i fakt, że rozpoczęto niemal natychmiast zbiórkę pieniędzy na odbudowę katedry. Prezydent Francji Macron zapowiedział, że odbudowa i remont zostaną ukończone w ciagu pięciu lat. To niesłychanie ambitne, ale w dzisiejszych czasach nie jest niemożliwe. Jeśli to się uda, Notre Dame odzyska swoją świetność na 14 rocznicę katastrofy smoleńskiej, która nad Wisłą skłoniła tak wielu do oszczędnego  posługiwania się rozumem, do dzikich spekulacji i instrumentalnego wykorzystywania nieszczęścia spowodowanego głupotą.            


Tymczasem jednak mamy Wielki Piątek i możemy się cieszyć, że cierniowa korona Chrystysa ocalała, a Chrystus niebawem zmartwychwstanie. To jest pokrzepiające.       

P.S. Jak donosi czytelniczka z Paryża, polskie wiadomości błędnie podały, że w kogucie była również korona cierniowa. W kogucie były tylko resztki św. Genowefy (patronki Paryża), a resztki korony cierniowej tylko w skarbcu.