Zwierzęce roboty


Steven Novella 2019-04-04


Często ostrzegam przed głupotą przewidywania przyszłości. Oczywiście, do pewnego stopnia musimy to robić, ale zawsze musimy być świadomi tego, jak jest to trudne. Szczególnie trudno jest przewidzieć, jak ludzie będą używać technologii, nawet jeśli dana technologia jest nieunikniona. Do chwili, kiedy urządzenia znajdą się w rękach ludzi, którzy próbują włączyć tę technologię do swojego codziennego życia, po prostu nie wiemy, jak to się ukształtuje.

Powiedziawszy to zamierzam wygłosić prognozę, jak ludzie włączą przyszłą technologię. Sądzę, że zwierzęce roboty będą coraz popularniejsze w miarę rozwoju techniki. A przynajmniej mam zamiar przedstawić to, co uważam za silny argument na rzecz tej prognozy. Istnieje ryzyko, że jest coś, czego nie mogę przewidzieć, a co załatwi sprawę odmownie. Ale wysłuchajcie mnie.


Z neurologicznego punktu widzenia nie widzę żadnych przeszkód, by ludzie w pełni przywiązali się do swoich robotów-ulubieńców. Neuronauka wyraźnie ustaliła, że ludzki umysł ma pewne algorytmy, których używa do przypisania emocjonalnego znaczenia rzeczom, do tworzenia emocjonalnego przywiązania i do reakcji na emocjonalne sygnały. Do tego, by zadziałał pełen zestaw emocjonalnych reakcji, obiekt wcale nie musi być żywy. Nie tak działa nasz mózg.


Na przykład, nasz układ wzrokowy dzieli świat na dwie kategorie – rzeczy, które mają sprawczość i rzeczy, które nie mają sprawczości. Posiadanie sprawczości oznacza, że nasz mózg wnioskuje, iż są w stanie działać z własnej woli i celowo. Wnioskują to ze sposobu poruszania się obiektu. Jeśli poruszają się w sposób, którego nie można wyjaśnić po prostu jako bierne poruszanie się siłą bezwładności, to muszą poruszać się samodzielnie. Dlatego mają sprawczość.   


Rzeczy, które mają sprawczość, trafiają w emocjonalne ośrodki w naszym mózgu i otrzymują emocjonalne znaczenie. Albo boimy się ich, albo kochamy je, tęsknimy za nimi, cokolwiek. Postaci z filmów rysunkowych, zwierzęta i – tak, nawet roboty – mogą wywołać nasze emocjonalne reakcje. Nasze mózgi traktują rzeczy, które zachowują się, jakby były żywe, w ten sam sposób. Obejrzyj to wideo tańczących robotów, żeby zobaczyć, jak bardzo reagujemy na sam ruch.

 


Ponadto wyewoluowaliśmy do zachwytu dla uroku – a jest nim zestaw cech, które kojarzymy z dziećmi. Wyewoluowaliśmy równocześnie do posiadania pewnych cech jako dzieci i cenienia tych samych cech jako dorośli. W ten sposób rodzice mają motywację do opiekowania się swoimi bezradnymi dziećmi, co maksymalizuje darwinowski sukces. Nawet jeśli cała sprawa jest bardziej skomplikowana, urok jest ważny, a rzeczy, które naśladują urokliwość naszych dzieci, wywołują potężną reakcję emocjonalną.


W rzeczywistości udomowiliśmy zwierzęta i zmaksymalizowaliśmy ich urok. Częścią tego procesu była neotenia – zachowywanie młodocianych cech w dorosłości. Hodowaliśmy wilki tak, żeby wyglądały jak szczenięta.


Wyewoluowaliśmy także bardzo wrażliwy układ postrzegania, by odkrywać emocje innych. Te systemy są tak wrażliwe, że odkrywamy stany emocjonalne u prymitywnie narysowanych figurek, emoji, marionetek, zwierząt i, tak – robotów. Już rozwijamy naukę społecznych robotów.


Odpowiedzią neuronauki na pytanie, czy możemy w pełni przywiązać się emocjonalnie do zwierzęcych robotów, jest gromkie „tak”. W rzeczywistości potrzeba znacznie mniej niż moglibyście sądzić. Pomyślcie o filmie Wall-e.


Jednym z argumentów, który często podnoszą ludzie przeciwko mojej prognozie, jest to, że kochają zachowanie swoich zwierząt, a nie tylko ich wygląd. Tu docieramy do sztucznej inteligencji (AI), która rozwija się w przyspieszonym tempie. Mamy AI, która potrafi pokonać arcymistrzów szachowych. Nie mam wątpliwości, że potrafimy zbudować algorytmy AI do naśladowania zachowań psów i kotów, jeśli nie teraz to w ciągu pokolenia.  


W odpowiedzi na to słuchacz napisał po dyskusji o tym w programie:

Zdaję sobie sprawę z tego, że możemy uznać z czasem „stworzenia”-roboty za zachwycające i przypisywać im sprawczość – pamiętam jak się oburzyłem, kiedy człowiek kopnął robota w kształcie psa (na pokazie, jak trudno go przewrócić) – ale chodzi mi o to, że jestem zachwycony faktem, że zwierzę tak kapryśne jak mój kot, decyduje się obdarować mnie swoim uczuciem. Jest w tym element zarobionego zaufania, które dla mnie jest olbrzymią częścią tego stosunku. Zaprogramowany kot byłby więc trochę jak prostytutka, zrobiłby to, o co bym go poprosił/zaprogramował, ale zawsze byłaby tam świadomość braku wzajemności. Czy nie?

Na co odpowiedziałem: No cóż, koty nie są dzikimi zwierzętami. Są udomowione. W pewien sposób już więc zaprogramowaliśmy je, by dawały nam uczucia. Nadal muszą przywiązać się konkretnie do ciebie, ale nie ma powodu, by nie można było w ten sam sposób zaprogramować kota-robota – ich behawioralne algorytmy reagowałyby na ludzi, którzy poświęcają im uwagę i dają uczucia (czy masz wystarczająco dużo lat, by pamiętać tych cyfrowych ulubieńców, których ludzie musieli karmić i dawać opiekę?) To nie różni się od zwierzęcia.


Użycie analogii do prostytutki mówi bardzo wiele. Po pierwsze, nasze domowe zwierzaki już pod tym względem są prostytutkami. Sprzedają uczucia za żywność i opiekę, bo udomowiliśmy je i wyhodowali w ten sposób. Ale także: prostytucja i striptiz są przemysłami odnoszącymi wielkie sukcesy, bo nie ma znaczenia, czy zachowanie jest w jakiś sposób ”autentyczne”. Nadal wywołuje wszystkie nasze wyewoluowane emocje. To nawiązuje do podstawowej koncepcji, że kiedy nasze emocje zostają wywołane, odczuwamy je jako realne, nawet jeśli wiemy, że na jakimś poziomie realne nie są.  


Sądzę więc, że mam solidny argument na to, dlaczego nie będziemy mieli problemu  z pełnym emocjonalnym przywiązaniem do pokrytego futrem, uroczego zwierzęcego robota, który jest zaprogramowany do naciskania wszystkich naszych klawiszy urokliwości i opieki. Nie znaczy to jednak, że będzie woleli takiego zwierzaka domowego. Jednym potencjalnym argumentem przeciwko zwierzęcym robotom jest to, że początkowo będą stosunkowo bardziej kosztowne niż żywe zwierzę. Żywe zwierzęta potrzebują żywności, potrzebują przynajmniej podstawowej opieki weterynaryjnej i od czasu do czasu trzeba je dać na przechowanie. A także, ludzie wydają setki dolarów na zwierzęta domowe, lub tysiące dolarów na czyste rasowo okazy. Z czasem zwierzęce roboty będą w sumie kosztować mniej niż zwierzęta biologiczne. 


Przejdźmy jednak do prawdziwego powodu, dla którego ludzie w ostatecznym rachunku będą woleli zwierzęce roboty. Nieskończone są możliwości wbudowania w nie użytecznej technologii. Zwierzęcy robot może także służyć jako system obrony i ostrzeżenia, alarmu na dym, alarmu na tlenek węgla i inne szkodliwe gazy, monitor niemowlęcia, a nawet udzielający pierwszej pomocy. Mały kanister z CO2 może być uruchamiany, by wydmuchany z pyska gasił niewielki ogień. Ulubieniec może automatycznie zadzwonić na policję lub do straży pożarnej i zaalarmować cię, że coś się dzieje.


To są tylko najbardziej oczywiste rzeczy. Można od niego ładować baterie telefonu komórkowego. Mogą być chodzącymi telefonami komórkowymi. Mogą przekazywać na żywo to co widzą i słyszą do aplikacji w twoim telefonie. Mogą być znakomitymi towarzyszami dla starszych osób, pozwalając im dłużej na niezależne życie. Już to jest olbrzymią oszczędnością – wszystko, co trzyma ludzi poza domami starców jest opłacalne.


Jest wiele zadań, które mogą wykonywać, takie jak zwalczanie szkodników w domu lub w ogrodzie. Właściwie jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia, kiedy już ma się podstawy działającego robota.


Ponadto będą miały olbrzymia przewagę nad żywymi zwierzętami ze względu na rzeczy, których nie robią – nie siusiają i nie załatwiają się w twoim domu, nie tracą sierści, nie powodują alergii, nie powodują, że w domu jest nieprzyjemny zapach, nie skaczą ci na stół i nie wyjadają potraw, jakie tam znajdują, nie niszczą ci mebli, nie kopią w ogrodzie, nie siusiają na cenioną przez ciebie roślinę, nie drapią i nie gryzą, nie przenoszą zakaźnych chorób, które mogą przenieść się na ludzi, i nie mają stosunków seksualnych z nogą twojego gościa. Niektórzy mogą twierdzić, że ta nieprzewidywalna swawola jest częścią uroku posiadania zwierzęcia (no, może nie choroby). Nigdy nie wiesz, co zrobią. Jasne, przyznaję to, ale nie myślę, by to było warte zniszczeń i niewygody.


Będzie także możliwe zaprogramowanie nieco niedestrukcyjnej, nieprzewidywalnej swawoli w zwierzęce roboty. Prawdopodobnie będzie także wachlarz osobowości do wyboru. Co ci odpowiada.


Wreszcie, pomyśl o wszystkich egzotycznych zwierzętach, jakie potencjalnie możesz mieć. Nie musimy ograniczać się do psów i kotów. Chcesz chomika, masz go. Możesz chcieć panterę, gadającego żółwia, coś bardziej jak z filmów dla dzieci, tak jak elmo, śnieżną sowę jak Harry’ego Pottera, małego smoka – cokolwiek.


Kiedy technologia przekroczy pewien próg, to będzie możliwe. Nie umiem wymyśleć niczego, co by musiało położyć temu kres. Przyszłe pokolenia mogą patrzeć na trzymanie w domu żywych zwierząt jak na coś prymitywnego, obrzydliwego i okrutnego. Mogą mieć rację.  

 

Robotic Pets

28 marca 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Steven Novella 

Neurolog, wykładowca na Yale University School of Medicine. Przewodniczący i współzałożyciel New England Skeptical Society. Twórca popularnych (cotygodniowych) podkastów o nauce The Skeptics’ Guide to the Universe. Jest również dyrektorem Science-Based Medicine będącej częścią James Randi Educational Foundation (JREF), członek Committee for Skeptical Inquiry (CSI) oraz członek założyciel Institute for Science in Medicine. Prowadzi blog Neurologica.