Tragedia wschodnich chrześcijan i na czym polega żydostwo


Ludwik Lewin 2019-02-14


Latem 1860 r. w Damaszku i w Libanie tysiące tamtejszych chrześcijan padło ofiarą masakr. Gdy wiadomość dotarła do Paryża, Francuzi oburzyli się, ale natychmiast zareagował tylko konsystorz żydowski („izraelicki”), organizując zbiórkę pieniędzy na pomoc dla tych, którzy przeżyli.


Inicjatorem akcji był Adolphe Cremieux, pochodzący z rodziny prowansalskich Żydów adwokat i b. minister.


„Ziemia cała była przed nami zamknięta, gdy pierwszego dnia swej nieśmiertelnej rewolucji, Francja otworzyła dla nas ramiona i uczyniła nas obywatelami. Ta Francja, która nas w cudowny sposób uwolniła, która nas adoptowała i nazywa nas swymi dziećmi, to Francja chrześcijańska” – pisał w opublikowanej przez prasę odezwie Cremieux, wzywając „francuskich izraelitów” by jako pierwsi ruszyli z pomocą dla „naszych chrześcijańskich braci”, których „jedyną zbrodnią jest czczenie Chrystusa”. W kilka tygodni później Napoleon III, posłał wojska na Bliski Wschód, działanie swe nazywając „interwencją humanitarną”.


Przypomniałem sobie o tym czytając o konferencji międzynarodowej, która 11 grudnia zgromadziła w Paryżu przedstawicieli licznych Kościołów Wschodnich, dygnitarzy muzułmańskich i parlamentarzystów. Konferencja zakończyła się ogłoszeniem Międzynarodowej Proklamacji Paryskiej przeciw dyskryminacji i przemocy wobec chrześcijan i innym mniejszościom Wschodu. Jej uczestnicy zapowiedzieli, że nie będą szczędzić wysiłków aby okrucieństwa, których ofiarami są chrześcijanie, uznane zostały za zbrodnie przeciw ludzkości. I to zarówno przez sądownictwo państw, w których zostały dokonane, jak i przez trybunały międzynarodowe.


„Wschód (chrześcijański) potrzebuje ratunku w czynach, a nie w słowach! My, chrześcijanie wschodni, jesteśmy ofiarami zmarginalizowania. Ta konferencja jest ważna dlatego, że pozwala nam mówić światu o naszych cierpieniach” – podsumował Nicodemus Daoud Sharaf syriacki prawosławny arcybiskup Mosulu.


Nie ulega wątpliwości, że w Iraku i Syrii chrześcijanie są dyskryminowani, prześladowani i mordowani. Zagrożenie zwielokrotniło się wraz ze zwycięstwami Daesh.


Wciąż jednak „największą tragedią chrześcijan wschodnich nie jest przemoc, jakiej obecnie doznają, ale emigracja” – pisał prawosławny teolog i publicysta francuski Jean-François Colosimo i tłumaczył, że wychodźstwo prowadzić musi nieuchronnie do zaniku ich społeczności. A to dlatego, że „poniżej pewnego progu socjologicznego” nie będzie możliwe utrzymanie się na miejscu.


W artykule zatytułowanym „Francja i Chrześcijanie Wschodni – ostatnia szansa”, Jean-François Colosimo zarzuca Paryżowi „apatię i cynizm” wobec „tragedii chrześcijan wschodnich”. Brak prawdziwego zaangażowania na ich rzecz jest plamą na honorze władz kraju, który tradycyjnie wykorzystywał swój status „opiekuna chrześcijan Wschodu” dla wpływów w tym rejonie. A bolesna ironia tkwi w tym, że pojęcie „interwencji humanitarnej” stworzone zostało na ich intencję przez Napoleona III, po masakrach w Damaszku i w Libanie w 1860 r.


Autor, bez większego, jak się wydaje, przekonania, wzywał rząd francuski do podjęcia akcji dyplomatycznych, dwustronnych i multilateralnych. Bez przekonania, gdyż, jak twierdzi, „uczepieni kraju przodków, chrześcijanie tworzą dziś folklorystyczne bantustany. Ich zanik przestaje być hipotezą, ale staje się rzeczywistością”.


Na alarm z powodu krzywd jakich doznają zagrożeni i mordowani chrześcijanie wschodni i tym razem bardzo głośno biją Żydzi, choć nie da się powiedzieć by chrześcijanie wschodni pałali miłością do Żydów.


Wręcz przeciwnie. Opory wobec zwalniającej Żydów z zarzutu bogobójstwa deklaracji Nostra Aetate Soboru Rzymskiego II, bardzo są wyraźne w książce arcybiskupa Michela Sabbaha, pierwszego Araba, któremu powierzono tron łacińskiego (katolickiego) patriarchy Jerozolimy. „Ta postawa to trudny spadek po wiekach przepełnionej antyjudaizmem teologii patrystycznej” – oceniał Jean Dujardin, b. sekretarz komitetu episkopatu francuskiego ds. stosunków z judaizmem. W innym miejscu patriarcha nie waha się porównywać „cierpień narodu palestyńskiego” do szoa.


W roku 2010 Michel Sabbah mordowanie chrześcijan w Iraku uznał za „motywowane politycznie, a nie religijnie”. I z naciskiem twierdził, że nie ma to nic wspólnego z islamem. Tłumaczył też, że nie ma żadnych prób ekspansji islamu, ale póki nie ustanie ucisk Palestyńczyków, póty muzułmanie całego świata będą z nimi solidarni i mogą powodować niepokoje w społeczeństwach, w których żyją. Winę za to ponosi Zachód, a przede wszystkim Izrael, czyli Żydzi, bo dla byłego patriarchy Żydzi, odrzucając Jezusa przestali być narodem wybranym i teraz Kościół jest prawdziwym Izraelem.


Badacz antysemityzmu Benjamin Peltier tłumaczył, że nowoczesny antysemityzm to zjawisko, które powstało na Zachodzie, ale z pomocą tamtejszych mniejszości chrześcijańskich przedostało się na Wschód. Podobnie jak u chrześcijan europejskich, u tych ze Wschodu judeofobia zawsze była bardzo żywotna. W liturgii asyro-chaldejskiej Żyda określa się terminem zāqūfā, co oznacza „ten, który ukrzyżował”. U katolików sobór watykański II „oczyścił” liturgię z licznych pozostałości antysemickich, które wciąż kwitną w Kościołach Wschodnich. Ta odwieczna judeofobia ułatwiła chrześcijańskiej ludności Lewantu sprowadzenie zachodniego antysemityzmu na Bl. Wsch. W ten sposób stanęli ci chrześcijanie w pierwszej linii czytelników i dystrybutorów „Protokołów Mędrców Syjonu” na cały region.


Nie przeszkadza to Żydom w wytaczaniu innych analogii i stawaniu w obronie wschodnich chrześcijan.


„Na Bliskim i Środkowym Wschodzie to, co dotknęło wczoraj Żydów, dziś dotyka chrześcijan. W Europie to, co dotyka dziś Żydów, dotknąć może jutro chrześcijan” – ostrzegał, a może raczej konstatował dr Joël Mergui, prezes francuskiego konsystorza żydowskiego, tego samego, który w 1860 zainicjował pomoc dla lewantyńskich wyznawców Jezusa.


W artykule zamieszczonym na stronie internetowej tej instytucji przypomniał najpierw jak Żydzi – prawie milion – którzy jeszcze zanim powstał islam mieszkali w krajach muzułmańskich, musieli stamtąd uciekać, gdyż po to, by zachować życie i tradycje religijne, trzeba było wszystko porzucić.


Obecnie. gdy kraje arabskie stały się judenrein, przyszła kolej na tamtejszych chrześcijan, obrabowywanych, prześladowanych, masakrowanych wyłącznie z powodu ich przynależności religijnej.


Jeśli nic się nie zrobi, by mogli pozostać tam, gdzie są od zawsze, los chrześcijan wschodnich będzie równie definitywnie przypieczętowany, co wczoraj los Żydów wschodnich. A wobec niepokojących postępów radykalnego islamizmu, wielu naszych współwyznawców prewencyjnie opuszcza Europę, jak wczoraj Wschód. I tu znów, jeśli nic się nie zrobi by zatamować ten wciąż rosnący odpływ, rozpoczęty przez szoa zanik judaizmu europejskiego szybko może stać się nieodwracalny – wyraża niepokój działacz żydowski.


„Istnieje poważna groźba, że to, co dotyka dziś Żydów w Europie, może dotknąć również chrześcijan” – zapowiada przypominając aresztowanie islamskiego terrorysty, który przygotowywał zamach na podparyski kościół.


Można pomyśleć, że w przeciwieństwie do tego, co działo się w XIX wieku, Żydzi francuscy troszcząc się o chrześcijan, troszczą się o siebie. Troszczą się, ale nie w przeciwieństwie.


Już w roku 1860 żydowska hojność była przedmiotem ironii antysemickiej prasy, ale inicjatywa mecenasa Cremieux nie zdziwiła tych, którzy antysemitami nie byli. „Poznajemy tu nieomylnie szczodrobliwy wzlot gentlemeńskiego charakteru, którym pan Cremieux zdobył ogromną popularność zarówno jako adwokat, jak i polityk” – pisał w republikańskim dzienniku Le Siècle Léon Plée.


Naczelny rabin departamentu Górnego Renu Salomon Klein pisał w bynajmniej nie reklamowym tekście: „Religia żydowska zaleca powszechną tolerancję i dobroczynność, a nasza emancypacja przez Rewolucję z 1789 r. nakłada na nas wieczny dług uznania dla Chrześcijan (ci wszyscy francuscy „izraelici” chrześcijanie pisali z dużej litery i do dziś Żyd piszą z małej). Naszym nadrzędnym obowiązkiem jest przyczynianie się zawsze i wszędzie do zaprzestania prześladowań religijnych, niezależnie od tego skąd przychodzą”.


Nie trzeba tego mówić innym, bo pewnie nie uwierzą, ale na tym właśnie polega żydostwo.


Tekst ukazał się po raz pierwszy w  miesięczniku "Słowo Żydowskie".

 



Ludwik Lewin

 

Dziennikarz i poeta, od 1967 roku mieszka w Paryżu, wieloletni korespondent Polskiej Sekcji BBC.