Termity, bigoci i GOAT: racjonalizacja współudziału w antysemityzmie


Alan M. Dershowitz 2019-01-28

(Zrzut z ekranu w Fox News)
(Zrzut z ekranu w Fox News)

Kobiety i mężczyźni, którzy poszli w Marszu Kobiet pod kierownictwem Lindy Sarsour i Tamiki Mallory, byli w sojuszu z antysemityzmem. Te dwie przywódczynie Marszu Kobiet czczą najbardziej wpływowego antysemitę w dzisiejszych Stanach Zjednoczonych, Louisa Farrakhana. Twierdzą, że nie zgadzają się z jego rażącym antyżydowskim (i antygejowskim, i antyfeministycznym) nauczaniem – chociaż istnieją powody, by w to wątpić. Ale podziwiają go za jego wpływ na czarną społeczność. Muszą zrozumieć, że ten wpływ skłania setki tysięcy czarnych, by uważali Żydów za „termity” i niszczycieli świata. Ale to ich nie obchodzi. Uważają go za wielkiego -  Mallory nazywa go "GOAT" ("Największy we wszystkich czasach").

Maszerowanie z tymi zwolennikami antysemity jest odpowiednikiem maszerowania pod sztandarem Davida Duke’a, który inspiruje zwolenników białej supremacji tym samym rodzajem bigoterii, z jaką Farrakhan naucza o czarnej supremacji. Hitler inspirował dumę aryjczyków, Mussolini spowodował, że pociągi były punktualne, a Stalin rozdzielił bogactwo między ludzi. Czy jednak kobiety, które maszerowały z wielbicielkami Farrakhana, maszerowałyby z tymi bigotami? 


Jaka jest różnica? Bolesną różnicą jest to, że antysemityzm jest bardziej akceptowany na twardej lewicy niż inne rodzaje rasizmu. Ponadto antysemityzm może maskować się jako antysyjonizm – wybierając do ostrego, wyjątkowego potępienia wyłącznie narodowe państwo żydowskie, który to akt sam w sobie jest rodzajem bigoterii, chociaż bigoterii akceptowanej na twardej lewicy. Rozważ artykuł z pierwszej strony „New York Times Sunday Review”, który określa sprawę palestyńską jako „jedno z największych wyzwań moralnych naszych czasów” – ignorując Syrię, Ukrainę, Iran, Arabię Saudyjską, Czeczenię, Tybet, Cypr i wiele innych znacznie większych wyzwań moralnych, które są w zasadzie ignorowane przez twardą lewicę. Twarda lewica plasuje sprawę palestyńską na centralnym miejscu na scenie nie z powodu tego,  jak traktowani są Palestyńczycy – przy wielu okazjach odrzucili przecież oferty państwowości  i zakończenia okupacji – ale ze względu na to, kto ich rzekomo uciska: narodowe państwo żydowskiego narodu.  


Wróćmy do maszerujących i ich wspólnictwa z antysemityzmem. Przypomnijmy sobie, że Hitler nie został wybrany przez antysemitów wyłącznie z powodu swojego antysemityzmu. Został wybrany z powodu swojej polityki gospodarczej i narodowej przez ludzi, którzy potraktowali ulgowo jego antysemityzm, bo aprobowali jego program.  


Ludzie, którzy popierają Farrakhana z powodu domniemanego dobra, jakie czyni dla czarnej społeczności i mimo jego jawnego antysemityzmu, są współwinni bigoterii, a ci, którzy maszerują pod sztandarem takich bigotów, są tylko o jeden krok od takiej współwiny.   


Musi być zerowa tolerancja dla antysemityzmu zarówno z lewa, jak z prawa, tak samo jak musi być zerowa tolerancja dla innych rodzajów bigoterii. Każdy musi przejść test „postawienia się na miejscu innego”. Jeśli nie maszerowalibyście z przywódcami, którzy ogłosili Davida Duke’a „Największym we wszystkich czasach”, nie możecie także maszerować z przywódcami, którzy ogłaszają, że  Farrakhan jest "GOAT".


Farrakhan jest znacznie bardziej niebezpieczny niż Duke właśnie dlatego, że pozwala mu na antysemityzm nie tylko twarda lewica, ale także kilkoro Afro-Amerykańskich członków Kongresu, a nawet dwóch byłych prezydentów. Czy prezydent Clinton pozostałby na podium, gdyby obok niego na tej samej scenie był David Duke? Oczywiście, że nie. Wymaszerowałby na znak protestu. A jednak pozostał na podium podczas uroczystości upamiętniającej Arethę Franklin, siedząc tylko o parę krzeseł od Farrakhana, człowieka, który wierzy, że może mieć wspaniałą karierę zbudowaną na rasizmie, oszczerstwach i nienawiści. Lata wcześniej, były prezydent Barack Obama, pozował do zdjęcia z Farrakhanem i uczestniczył w jego Marszu Miliona Mężczyzn. Czy zrobiłby to samo i poszedł na marsz z białymi bigotami?  


A więc hańba tym kobietom – Żydówkom i nie-Żydówkom – które okazują tolerancję wobec antysemityzmu maszerującego pod sztandarem przywódczyń, które popierają niebezpiecznego i wpływowego antysemitę, Louisa Farrakhana. Żadna z ich racjonalizacji lub wymówek nie usprawiedliwia współudziału w szerzeniu rasizmu, który, jak twierdzą, odrzucają.


Termites, Bigots, and GOATs: Rationalizing Complicity with Anti-Semitism

Gatestone Institute, 21 stycznia 2019



Alan M. Dershowitz


Amerykański prawnik i komentator spraw międzynarodowych. Emerytowany wykładowca prawa konstytucyjnego (w 1967 roku w wieku lat 28 został najmłodszym profesorem zwyczajnym prawa w historii Harvard Law School).


Dershowitz jest autorem wielu książek, wśród których najgłośniejszą jest The Case for Israel (2003). Jest to książka, z którą można się zgadzać lub nie, ale która jest obowiązkową lekturą dla każdego, kto próbuje zrozumieć zawikłany obraz konfliktu na Bliskim Wschodzie oraz sposobu postrzegania Izraela przez resztę świata.