Dlaczego syjonizm nie jest ani jak panafrykanizm, ani jak biały nacjonalizm


Chloe Valdary 2019-01-07

Chloe Valdary
Chloe Valdary

Odpowiedź Shaulowi Magidowi.


W artykule zatytułowanym Zionism, Pan-Africanism, and White Nationalism autor Shaul Magid twierdzi, że ponieważ syjonizm jest „gwiazdą przewodnią dla prób innych mniejszości rozwiązania granic etnicznego samostanowienia”, jest to rasowy ruch, który może dać wolność, ale nigdy nie może dać równości.


W tej analizie jest kilka problemów, które spróbuję wyjaśnić poniżej.


Magid poprawnie pokazuje, że syjonizm był modelem dla nękanej społeczności afro-amerykańskiej, poczynając od inspiracji, jaką była dla pan-afrykanisty Edwarda Blydena  książka Theodore Herzla Der Judenstaadt. Podwójne przesłanie o usamodzielnieniu się i wyjątkowości okazało się szczególnie fascynujące dla ludzi, którym dominujące społeczeństwo nieustannie mówiło, że są niczym. Syjonizm zafrapował również innych czarnych przywódców od W.E.B. Dubois i Marcusa Garvey’a do Stokley’a Carmichaela.


Tutaj jednak, pod wieloma względami, podobieństwa się kończą. Chociaż przesłanie o usamodzielnieniu i wyjątkowym losie są częścią syjonistycznego kredo, są tam inne idee w ramach syjonistycznej państwowości, które powodują, że jest on nie do pogodzenia z koncepcjami czystości rasowej u Marcusa Garvey’a i w Czarnym Nacjonalizmie Louisa Farrakhana.


Przede wszystkim, podczas gdy syjonizm zajmuje się konkretną grupą etniczną, nie zajmuje się konkretną rasą (jeśli rasę wyznacza kolor skóry). To zaś wskazuje na wewnętrzną sprzeczność samej koncepcji czarnego nacjonalizmu. Z jednej strony, wezwanie do czarnego nacjonalizmu poprzez ruch separatystyczny jest naturalnie atrakcyjne dla ludzi prześladowanych przez dominujące społeczeństwo. Z drugiej strony, doświadczenie czarnych jest, jak na ironię, amerykańskim wytworem. Wspólna historia, kultura i kolektywne doświadczenie czarnych Amerykanów jest związane i ustalone w ramach amerykańskiego konstruktu. Dlatego czarna kultura amerykańska nie daje oddzielić się od jej amerykańskich korzeni i wezwania czarnych nacjonalistów są zakorzenione w nierozwiązywalnej sprzeczności.  


Byłoby, na przykład, bardzo trudno wyobrazić sobie spójną czarną tożsamość trwającą w udanym ruchu ”powrotu do Afryki”, ponieważ taki ruch wymagałby pozbycia się amerykańskości, która jest zwornikiem grupy. No cóż, osobiście mam głęboką sympatię do ruchów panafrykańskich, ponieważ rozumiem i czuję leżącego u ich podstaw ducha. Jest to tęsknota do utraconej całości, ukradzionej przeszłości. W ruchach panafrykańskich istnieje jednak błędne przekonanie; a mianowicie koncepcja, że „czarne” doświadczenie wyrażone w świadomości rasowej tworzy podstawę narodowości. Prawda jest jednak taka, że to wspólne czarne doświadczenie rozwinęło się tylko w diasporze. Przed wygnaniem z Afryki nie istniało pojęcie czarnej świadomości narodowej; było tam wiele afrykańskich tożsamości zakorzenionych w różnych tradycjach i zwyczajach. Tak więc samo pojęcie jednego „czarnego narodu” jest produktem diaspory i nie może bez niej istnieć. Gdyby, powiedzmy, znaczny odsetek społeczności czarnych istotnie przeniósł się z powrotem do Ghany, jest bardzo prawdopodobne, że z czasem zasymilowaliby się do ghańskiej kultury zamiast zachować własną, amerykańską. Nie ma zestawu rytuałów, zwyczajów ani praw, które były utrzymywane od starożytności przez czarnych Amerykanów zanim przybyliśmy, skuci łańcuchami do brzegów Ameryki. Te wszystkie tradycje zatraciły się  w gruzach niewolnictwa.


Żydzi natomiast od pierwszego Sederu paschalnego recytowali: ”Pamiętajcie, że byliście niewolnikami w Egipcie”. Ta tradycja poprzedza istnienie Ameryki, a więc tożsamość społeczności żydowskiej nie jest definiowana ani związana z istnieniem Ameryki. Żydzi mają kolektywną pamięć historyczną, narodową świadomość i duchową tradycję, które wyprzedzają istnienie diaspory. Wyprzedzają, ponieważ Żydzi są narodem.


I to jest chyba najważniejszy punkt, który podważa analizę Magida. Kolor skóry nie tworzy narodu. Niezależnie od zafascynowania niektórych ludzi z czarnej społeczności amerykańskiej pewnymi koncepcjami państwowości syjonistycznej, istnieje powód, dla którego W.E.B. Dubois był bardziej przenikliwy w swojej interpretacji tego, jak syjonizm może stosować się do społeczności czarnych niż był Marcus Garvey: koncepcja usamodzielniania się była istotna dla naszej społeczności i realizowały ją takie organizacje, jak National Association for the Advancement of Colored People; natomiast koncepcja czarnego nacjonalizmu wręcz przeciwnie.


Warto wskazać na inną oczywistą sprzeczność: syjonizm chciał wyzwolić wszystkich Żydów, a Żydzi mają wszystkie kolory skóry. Tak więc ustawa o państwie narodowym, którą autor wyszydza jako etnocentryczną, proklamuje, że państwo Izrael jest żydowskie – a to obejmuje białych Żydów, brązowych Żydów, czarnych Żydów, Żydów z Jemenu, z Polski, z Rosji, z Etiopii i z całego świata. To, co wiąże tę społeczność, wykracza poza kolor skóry.


Ponadto warto zapytać, czy ustawa o państwie narodowym rzeczywiście jest tak monumentalna, jak twierdzi ten autor. Choć problem zapewnienia praw obywatelskich grupom mniejszościowym w państwie żydowskim jest rzeczywisty (podobnie jak w każdym państwie narodowym), łatwiej rozwiązać go tam niż w państwie narodowym opartym na kolorze skóry.


Tak więc, w tym samy roku, w który Izrael oznajmił, że jest państwem żydowskim, przedstawił również plan wpompowania miliardów szekli w zaniedbane tereny arabskie we wschodniej Jerozolimie. Program ten, o nazwie Wiodące wyzwanie, ma na celu „zmniejszenie luki socjalnej między palestyńskimi dzielnicami i przeważnie żydowską zachodnią częścią miasta”. Przeznaczono około 2 miliardy szekli na inwestycje w takich dziedzinach jak  „edukacja, infrastruktura i pomoc arabskim kobietom w wejściu na rynek pracy”.

 
Ten sam rząd Izraela, który zadeklarował, że państwo jest żydowskie, uchwalił w 2015 roku Rezolucję 922, przełomowy plan przeznaczenia „20 procent budżetu każdego ministerstwa” na społeczności arabskie, druzyjskie i czerkieskie „z wyrażonym celem maksymalizacji ekonomicznego potencjału tych populacji”. Warto zacytować streszczenie tego programu, żeby czytelnicy zrozumieli cały jego wpływ:


W sumie 2,4 miliarda szekli (680 milionów dolarów) przydzielono w ten sposób arabskiej populacji w 2016 r., włącznie z podniesionym finansowaniem dla 10 arabskich ośrodków promowania biznesu, włącznie z Fadi Swidan w Nazarecie, między wieloma innymi znanymi pod hebrajskim akronimem Maof, który znaczy także „start”. Wśród bodźców 922 jest zobowiązanie rządu do finansowania pensji nowych arabskich pracowników przez trzydzieści miesięcy, jeśli firma zatrudni pięciu lub więcej pracowników z tej populacji. W ciągu pięciu lat będą nowe, bezpośrednie inwestycje rządowe w szacowanej wysokości 90 milionów szekli (około 25,6 miliona dolarów) w małych i średnich przedsiębiorstwach arabskich.


Jeśli to jest etnocentryzm, to w niczym nie przypomina to ideologii białego nacjonalisty, Jareda Taylora, który – jak autor przyznaje – wierzy, że „różnorodność i integracja pogorszyły problemy rasowe w Ameryce zamiast je rozwiązać”. Tak więc, kiedy Taylor powiedział w 2017 r.: „chcę zrobić w Ameryce to, co zrobiliście w Izraelu”, to, uczciwie mówiąc, nie wiedział, co mówi.


I to właśnie jest różnica między nacjonalizmem opartym na koncepcji, która wykracza ponad rasę, a nacjonalizmem zakorzenionym w rasie. Ten pierwszy jest znacznie bardziej elastyczny i zdolny do wyobrażenia sobie społeczeństwa, w którym uniwersalistyczne aspiracje praw obywatelskich mniejszości są honorowane także w partykularnych ramach. Istotnie, można twierdzić, że partykularne ramy są tym, co w ogóle daje początek uniwersalistycznym aspiracjom. Jak powiedział kiedyś rabin  Soloveitchik: „z partykularnego wynika uniwersalne”.


Nic z powyższego nie znaczy, że praca na rzecz złagodzenia napięć między mniejszościowymi społecznościami a większością populacji jest łatwa. W społeczeństwie izraelskim istnieją zaściankowe trendy, które zagrażają dalszej integracji i współpracy między społecznościami. Ale jest realny trend integracyjnya więc próba porównania nacjonalizmów budowanych na rasowej czystości z syjonizmem jest krótkowzroczna i jest błędnym odczytaniem historycznych podstaw syjonizmu, jak też jego współczesnej rzeczywistości.

 

Why Zionism Is Not Like Pan-Africanism and White Nationalism

Tablet, 19 grudnia 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

Chloé Valdary


Ukończyła z wyróżnieniem studia na wydziale Stosunków Międzynarodowych University of New Orleans. Jeszcze podczas studiów zaangażowała się w działalność pro-izraelską i w walkę z antysemickimi uprzedzeniami. Publikuje w prasie amerykańskiej i izraelskiej.