Dziennikarze  nie rozumieją nowego raportu USA o klimacie


Bjorn Lomborg 2018-12-12

Getty Images/iStockphoto
Getty Images/iStockphoto

Aktywiści mają tendencję do przesadzania wpływu zmiany klimatycznej i równoczesnego niedoceniania kosztów powstrzymywania jej. Pouczające jest przyjęcie nowego oszacowania klimatu przez USA. Ten raport na ogół jest chłodno naukowy i opiera się na jeszcze ostrożniejszym globalnym raporcie panelu ONZ ds. klimatu i nauki znanego jako IPCC.


Niestety, ścisłe relacjonowanie nauki nie zwiększa popularności programów telewizyjnych, a przewidywanie rychłego końca świata tak. 


Jednym z wielu, którzy występowali w studiach telewizyjnych, był często cytowany klimatolog, Michael Mann. Omawiał on raport dla NPR i CNN, mówiąc, że jego przewidywania już widać dzisiaj w ”bezprecedensowych skrajnościach pogodowych”.


W rzeczywistości to oszacowanie w tym raporcie i nauka mówią coś innego: ”Statystyka susz na całym terytorium USA zmalała” – napisano w raporcie i przypomniano, że „Okres Dust Bowl z lat 1930 pozostaje wzorcem suszy i skrajnych upałów”.  


W sprawie klimatu oszacowanie akceptuje twierdzenia IPCC, które „nie przypisuje zmiany w powodziach antropogenicznym [ludzkim] wpływom i nie znajduje zmian w rozmiarach, trwaniu i częstotliwości powodzi”. 


Jeszcze bardziej dramatyczny był nagłówek CNN, krzyczący, że ”zmiana klimatu zmniejszy gospodarkę [USA]” o 10 procent, co powtórzył także na pierwszej stronie ”New York Times”.


W rzeczywistości oenzetowskie scenariusze zmian klimatu przewidują, że PKB Stanów Zjednoczonych zwiększy się ponad trzykrotnie pod koniec bieżącego stulecia, a więc ta 10 procentowa redukcja będzie dotyczyć gospodarki o 300 procent większej niż jest dzisiaj. Innymi słowy, nieco mniejsza bonanza.     


Ale również te 10 procent jest niepewne. Raport zakłada, że temperatury podniosą się do końca stulecia w skali globalnej o około 14 stopni Fahrenheita (7,8 ℃). To jest mało prawdopodobne. W raporcie USA ocenia się, że – bez żadnej skutecznej akcji zmierzającej do zahamowania zmian klimatycznych – amerykańskie temperatury podniosą się o między 5F (2,8 ℃) a 8,7F (4,8 ℃). Używając wyższej z tych wartości, szkody będą wynosiły połowę, czyli 5 procent.


Ale także oszacowanie ocieplenia na 8,7 stopnia Fahrenheita jest nadmiernie pesymistyczne. Wynika ono ze scenariusza skrajnie wysokich emisji, według którego niemal cały świat powróciłby do olbrzymich ilości węgla: co dałoby pięciokrotny wzrost w stosunku do dzisiejszego stanu.


Jak pokazuje jedno z badań, to z kolei zakłada znalezienie znacznie większej ilości paliw kopalnych, które są dostępne. Również inne badanie uznaje ten scenariusz za „wyjątkowo mało prawdopodobny”.


Tak więc, nawet pięcioprocentowa redukcja wielkości amerykańskiej gospodarki wynika tylko z wybrania mało prawdopodobnych, najgorszych scenariuszy.


Ponadto dwie trzecie domniemanych 10 procentowych szkód dla gospodarki pochodzi z jednej tylko kategorii przewidywanych zmian: wzrostu przypadków śmierci z powodu upału.


Choć jest prawdą, że więcej ludzi umiera, kiedy jest niezwykle gorąco, nie jest prawdą, że życie jest krótsze w gorętszych miejscach. Jest tak, ponieważ ludzie przystosowują się. Badania migrantów pokazują, że robią to bardzo szybko, wręcz w ciągu tygodni.  


Założenie, że stosunek między temperaturą a śmiertelnością w USA pozostanie stały, jest absurdalne. Założenie, że jeśli temperatury miałyby podnieść się o 14 stopniu Fahrenheita, ludzie będą masowo umierali, ignoruje fakt, że wykazano, iż ludzie przystosowują się z czasem do zmian temperatury. Poza tym, przez ponad 80 lat do roku 2100 ludzie mogą dokonać dodatkowych zmian, które redukują zagrożenie, od urządzeń klimatyzacyjnych do zmian architektonicznych.  


Tak więc szeroko nagłaśniana teza, że ocieplenie skurczy gospodarkę o 10 procent, ignoruje olbrzymi wzrost gospodarczy, zakłada dwukrotność szkód nawet najgorszego wzrostu temperatury założonego przez tenże raport, a nawet wtedy ocenia, że ten wysoki koszt wyniknie niemal wyłącznie ze spowodowanych upałami zgonów, którym łatwo zapobiec.   


Podczas gdy aktywiści przesadzają koszty zmiany klimatycznej, mówią, że zatrzymanie jej jest tylko kwestią politycznej woli. W rzeczywistości istnieją znaczne koszty działań na rzecz powstrzymania zmian klimatu: często chodzi o zastąpienie stosunkowo tanich i wydajnych paliw kopalnych przez nadal niekonkurencyjne źródła zielonej energii.  


Ekonomista specjalizujący się w sprawach klimatu, William Nordhaus, pokazał, że globalnie skoordynowany i stopniowo podnoszony podatek węglowy mógłby zmniejszyć wzrost temperatury z 7,4 (4,1 ℃) do 6,3 (3,5 ℃) stopni Fahrenheita kosztem 20 bilionów dolarów utraconej produktywności, ale to może zostać opłacone z nawiązką przez obniżenie kosztów spowodowanych zmianą klimatu.


To wszystko wymaga jednak bardzo dobrze zaprojektowanej, skoordynowanej globalnej polityki. W rzeczywistym świecie polityka klimatyczna jest na ogół mniej skuteczna i znacznie bardziej kosztowna.   


Nordhaus pokazuje, że bardziej ambitna polityka, taka jak cel Porozumienia Paryskiego: 3,6 stopni, kosztowałaby około 134 bilionów dolarów, czyli znacznie więcej niż związane z tym korzyści klimatyczne. Takie recepty na powstrzymanie zmiany klimatu są gorsze niż sama choroba.  


Tak, musimy przyspieszyć odchodzenie od paliw kopalnych przez inwestowanie w badania nad zielonymi źródłami energii. Niemniej informowanie o zmianie klimatu musi być oparte na faktach. Przesada jest zrozumiała, ale niebezpieczna, ponieważ naraża na marnowanie zasobów na złe odpowiedzi polityczne i daje amunicję tym, którzy ignorują rzeczywiste wyzwanie.  

 

The media got it all wrong on the new US climate report

New York Post, 28 listopada 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Björn Lomborg

 

Dyrektor Copenhagen Consensus Center i profesor nadzwyczajny w Copenhagen Business School. Jego najnowsza książka nosi tytuł “How Much Have Global Problems Cost the World? A Scorecard from 1900 to 2050.”