Jerozolima: dlaczego przywódcy palestyńscy mówią ”nie głosujcie”


Bassam Tawil 2018-09-04

(Źródło: Heinrich-Böll-Stiftung Israel/Flickr)
(Źródło: Heinrich-Böll-Stiftung Israel/Flickr)

Ramadan Dabasz chce pomóc szczególnie mieszkańcom swojej wsi, Sur Baher, a ogólnie wschodniej Jerozolimie, w poprawieniu ich warunków życia. Chce, by otrzymywali lepsze usługi od władz miejskich Jerozolimy. Ten 52-letni biznesmen i działacz społeczny spotyka się jednak z kampanią gróźb ze strony kilku palestyńskich przywódców i organów administracyjnych z powodu swojej decyzji kandydowania w wyborach do władz miejskich, wyznaczonych na październik 2018 r.

Niedawno Dabasz ogłosił swoją decyzję o starcie w nadchodzących wyborach na czele arabskiej listy o nazwie „Jerozolima dla Jerozolimczyków”. Wielokrotnie wyjaśniał tego lata, że jego decyzja nie jest motywowana polityką i że zamierza jedynie starać się o poprawę miejskich usług dla arabskich mieszkańców Jerozolimy. Dabasz wezwał także arabskich wyborców, by zakończyli bojkot wyborów do władz miejskich, ponieważ  tylko oni tracą z tego powodu.


Wobec gróźb i nacisków
 ze strony rozmaitych palestyńskich frakcji i przywódców większość arabskich mieszkańców Jerozolimy bojkotuje wybory do władz miejskich pod pretekstem, że uczestnictwo w wyborach jest równoznaczne z uznaniem suwerenności Izraela nad wschodnią Jerozolimą, którą Izrael anektował w 1980 r. Ten bojkot szkodzi arabskim mieszkańcom, którzy pozostają bez przedstawicieli w radzie miejskiej, którzy walczyliby o ich prawa. Władze miejskie Jerozolimy, mimo nieobecności arabskich przedstawicieli, dostarczają rozmaite i podstawowe usługi arabskim mieszkańcom miasta.


Dabasz uważa, że nadeszła pora, by arabscy mieszkańcy wzięli sprawy we własne ręce przez uczestniczenie w wyborach do miejskiego samorządu. "Chcę pomóc moim ludziom, ponieważ nie dostajemy wszystkich usług  od władz miejskich, na jakie zasługujemy” - powiedział.

"Moja inicjatywa nie ma nic wspólnego z polityką. Chodzi mi wyłącznie o poprawę warunków życia i otrzymywanie usług, do jakich jesteśmy uprawnieni jako mieszkańcy miasta. Izrael nie inwestuje wystarczająco w arabskie dzielnice, a Autonomia Palestyńska nie dba o nas. Dlatego postanowiliśmy wziąć sprawy we własne ręce i próbować pomóc naszej ludności przez wybór do rady miejskiej”.

Inicjatywa Dabasza wywołała ostre potępienie za strony palestyńskich przywódców i grup, które teraz grożą mu i wzywają arabskich mieszkańców do bojkotowania wyborów.   Poprawa warunków życia arabskich mieszkańców Jerozolimy nie znajduje się na liście priorytetów palestyńskich przywódców i grup. Palestyńscy przywódcy, żyjący w wykwintnych willach w Ramallah i Betlejem nie wydają się dbać o dobro Arabów w Jerozolimie.  


Palestyńscy przywódcy chcą, by arabscy mieszkańcy bojkotowali wybory, nie oferując im żadnej alternatywy. Także palestyńscy dygnitarze, tacy jak Hatem Abdel Kader, były minister ds. Jerozolimy Autonomii Palestyńskiej, przyznał, że rząd palestyński nie robi dosyć, by pomóc Arabom w tym mieście. "Jerozolima jest na samym dole listy palestyńskich priorytetów - powiedział. – Izraelczycy mają plan i wizję dla Jerozolimy, podczas gdy Palestyńczycy nie mają niczego do zaoferowania”.


Palestyńscy przywódcy mają jednak coś do zaoferowania arabskim mieszkańcom Jerozolimy: groźby i zastraszanie. Ci przywódcy nie chcą poprawy życia Arabów w Jerozolimie, żeby mogli nadal podżegać przeciwko Izraelowi i oskarżać go o dyskryminowanie arabskiej populacji. Jednym z największych palestyńskich kłamstw jest to, że Izrael prowadzi politykę „czystki etnicznej” wobec Arabów w Jerozolimie.  


Powtarzają to kłamstwo za każdym razem, kiedy władze miejskie Jerozolimy burzą domy zbudowane bez pozwolenia właściwych władz  - co Izrael robi także wobec Żydów, którzy popełniają takie samo przestępstwo.


Palestyńska kampania przeciwko uczestniczeniu w wyborach do władz miejskich sięgnęła ostatnio szczytu wraz z publikacją fatwy (islamskiego orzeczenia religijnego), która zakazuje muzułmanom udziału w wyborach. Fatwa, którą wydała mieszcząca się we wschodniej Jerozolimie palestyńska Najwyższa Rada Fatw, stwierdza: "Uczestniczenie w wyborach do władz miejskich, albo przez głosowanie, albo kandydowanie, jest religijnie zabronione. Ujemne strony uczestniczenia w wyborach są większe niż jakiekolwiek inne uzyskane korzyści”.


Innymi słowy, fatwa grozi mieszkańcom Jerozolimy, że każdy, kto ośmieli się starać o polepszenie usług miejskich dla siebie i swojej rodziny, będzie traktowany, jakby był niewiernym. Jest to bezpośrednie wezwanie ekstremistów, by obierali za cel ludzi takich jak Dabasz, których jedynym przestępstwem jest to, że chcą zrobić coś dobrego dla arabskich mieszkańców Jerozolimy.  


Także sekretarz generalny OWP, Saeb Erekat wypowiedział podobną groźbę wobec Dabasza. Erekat oznajmił, że "każde uczestnictwo w wyborach pomoże izraelskiemu establishmentowi w promowaniu projektu 'wielkiej Jerozolimy', ponieważ władze miejskie są ramieniem izraelskiego rządu i odgrywają uzupełniającą rolę w realizacji kolonialnego projektu osiedli i czystki etnicznej, tworząc Jerozolimczykom warunki niemożliwe do życia w ich mieście”.  


Pocieszające jest jednak to, że mimo kampanii gróźb i zastraszania Dabash mówi, że jest zdecydowany kontynuować swój plan startowania w wyborach i że nie boi się.  


Inna pocieszającą sprawą, która pokazuje, że Arabowie w Jerozolimie nie są dłużej skłonni słuchać tego, co mówią palestyńscy przywódcy, jest to, że niemal 60% Arabów we wschodniej Jerozolimie uważa, że powinni wziąć udział w wyborach do władz miejskich, podczas gdy tylko 14% jest temu przeciwna, jak pokazał sondaż zamówiony przez Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie.


Palestyńscy przywódcy raz jeszcze pokazali, że nie wahają się przed działaniem wbrew interesom własnej ludności. Na wezwanie do bojkotowania wyborów do władz miejskich należy patrzeć w kontekście palestyńskiego podżegania przeciwko Izraelowi. Ponadto należy także widzieć to wezwanie w kontekście kampanii zastraszania i gróźb, jaką Autonomia Palestyńska prowadzi wobec własnej ludności.


Wbrew twierdzeniom palestyńskiego kierownictwa, arabskie uczestnictwo w wyborach do władz miejskich nie ma żadnych politycznych implikacji. Arabów, którzy biorą udział w wyborach, nikt nie prosi, by uznali Jerozolimę za stolicę Izraela. Ani nie muszą przysięgać lojalności Izraelowi.


Palestyńscy przywódcy i ich duchowni nie chcą widzieć Arabów, żyjących dobrym życiem pod rządami Izraela. Boją się, że świat zobaczy, że Arabowie mogą mieć dobre życie pod izraelską suwerennością. Boją się także, że Palestyńczycy żyjący pod rządami Autonomii Palestyńskiej na Zachodnim Brzegu i rządami Hamasu w Strefie Gazy zaczną zazdrościć Arabom żyjącym w Izraelu – i żądać podobnych warunków od swoich przywódców.  


Jerusalem: Why Palestinian Leaders Say Don’t Vote

Gatestone Institute, 31 sierpnia 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

Bassam Tawil

Muzułmański badacz i publicysta żyjący na Bliskim Wschodzie.