Znów więcej „Nigdy więcej”


Andrzej Koraszewski 2018-08-04


Antysemityzm jest niemodny, dumnych antysemitów już nie ma, czasem ktoś coś  powie, co może wydawać się antysemityzmem, ale przecież to wyjęte z kontekstu i bez znaczenia. Ot powie sobie jakiś radny do opozycji, że będzie miała tyle do gadania, co Żyd w getcie, i od razu wielkie halo. Również poza granicami naszego państwa ciągle podnosi się krzyk, że to antysemityzm, albo tamto antysemityzm, a już krytykowanie Izraela to w ogóle jest całkowicie zabronione.

Demograf Sergio DellaPergola szacuje, że w Austrii mieszka dziś 9000 Żydów. Nie wiem jak on to wyliczył, ale jedno pewne, że przed wojną było ich znacznie więcej i nikt nie wie, co się z nimi stało. W ubiegłym roku były tam 503 przypadki ataków antysemickich odnotowane przez policję, (a przecież byle czego na policję się nie zgłasza).


Również w 2017 roku w Niemczech, gdzie mieszka około sto tysięcy Żydów, odnotowano 1453 przypadki ataków antysemickich, co w stosunku do poprzedniego roku oznaczało wzrost o 60 procent. W Wielkiej Brytanii 1382, w Holandii, gdzie jest prawie dziesięć razy mniej Żydów niż w Wielkiej Brytanii, było 113 ataków.


Piszący o tym Daniel Greenfield
stwierdza, że im mniej Żydów, tym więcej agresji wobec nich. Są tu i inne czynniki, takie jak wielkość społeczności muzułmańskich w miastach. Koncentracja i widoczność społeczności żydowskich, reakcje władz.


W Stanach Zjednoczonych, gdzie społeczność żydowska liczy cztery do pięciu milionów liczba antysemickich incydentów wzrosła o 43 procenty, spadała jednak liczba ataków z użyciem przemocy i było ich 19, a więc wielokrotnie mniej, niż w Europie.   

Pisząc o Europie i Stanach Zjednoczonych Greenfield zwraca uwagę na fakt cichego przyzwolenia na muzułmański antysemityzm. Władze często odmawiają ścigania go, media przemilczają lub wybielają przypadki przemocy wobec Żydów. 


W Ameryce, pisze Greenfield, antysemityzm rośnie w zastraszającym tempie na uniwersyteckich kampusach. Dzieje się coś przerażającego w systemie edukacyjnym. Władze odmawiają zainteresowania się tym zjawiskiem. 


Ten uniwersytecki antysemityzm kwitnie pod płaszczykiem rzekomej krytyki Izraela i udawanego współczucia dla Palestyńczyków (które nigdy nie wykracza poza sprawy, za które można obwinić Żydów). Z uniwersytetów przenosi się do szkół, do mediów, wlewa się na arenę polityczną.


Również w Europie głównym rozsadnikiem lewicowego antysemityzmu były i nadal są uniwersytety. Ten prawicowy trzyma się kościołow (które coraz chętniej przejmują lewicową retorykę), stadionów i organizacji nacjonalistycznych, ten lewicowy jest salonowy i ubrany w ukradzioną togę obrońcy praw człowieka. Maska czasem spada i wkrada się język klasycznego antysemityzmu. Od pewnego czasu powtarzały się zarzuty antysemityzmu pod adresem polityków ze skandynawskich partii socjaldemokratycznych, polityków francuskich czy hiszpańskich, ale jakby zbladły w obliczu tego, co widzimy dziś w brytyjskiej Partii Pracy.  


Niedawno ujawniono internetowy wpis laborzystowskiego radnego z nadmorskiego miasteczka Bognor Regis, który pisał, że Adolf Hitler poradziłby sobie z tym izraelskim problemem. Radny wzmocnił tę światłą myśl tyradą w innym miejscu, że Żydzi piją krew, że wyznający Talmud Żydzi są pasożytami, że wierzą, że wolno gwałcić dzieci, że uważają, że uczciwe traktowanie gojów zmienia Żyda w równie złego jak goj. I konkluduje, że wszyscy wyznawcy Talmudu powinni zostać rozstrzelani.


Radnego z małego miasteczka zawieszono w prawach członka, a on sam oświadczył, że paskudni hakerzy włamali się na jego stronę i wpisali te paskudztwa bez jego wiedzy i zgody. Było to o tyle zabawne, że bez trudu znaleziono jego dużo starsze wpisy o podobnej treści. Ta sprawa nie jest w żaden sposób odosobniona, a stojący dziś na czele brytyjskiej Partii Pracy, Jeremy Corbyn, właśnie zapewnił, że nigdy nie utożsamiał się z tym, co mówił główny mówca na pewnej uroczystości, gdzie Corbyn był gospodarzem, a jeśli to, co ów mówca mówił, kogokolwiek uraziło, to jemu, Corbynowi, jest okropnie przykro, bo tak naprawdę, to on z takimi poglądami nigdy nie miał nic wspólnego. Ten cokolwiek skomplikowany taniec związany był z ujawnieniem jego udziału w uroczystości pod hasłem „Nigdy więcej – od Auschwitz do Gazy”, podczas której główny mówca porównywał Izrael do nazistów. Rzecz działa się w 2010 roku, na długo zanim szeregowy poseł Jeremy Corbyn został Przewodniczącym Corbynem. Sam mówca był ocalonym z Holocaustu, co samo w sobie jest interesujące, ale chwilowo Corbyn jest ciekawszy.


Kiedy przypomniano jego własne wystąpienia, Przewodniczący wyjaśniał, że mogły się pojawić jakieś niezręczne sformułowania ze względu na jego głębokie współczucie dla Palestyńczyków. W marcu 2018 roku pisemnie przeprosił Board od Deputies and the Jewish Leadership Coucil, za to, że w brytyjskiej Partii Pracy pojawiły się „wysepki antysemityzmu”, a przy okazji za ujawnioną tydzień wcześniej sprawę z 2012 roku, kiedy to jako poseł sprzeciwił się propozycji usunięcia muralu, na którym karykaturalne postaci Żydów grały w Monopoly na gołych grzbietach ludzi. Pan Corbyn stwierdzał, że stereotyp żydowskich bankierów wykorzystujących robotników jest częścią starej antysemickiej teorii spiskowej i przepraszał, że nie przyjrzał się temu muralowi uważniej, niesłusznie protestując przeciw jego usunieciu.


Jeremy Corbyn wybrany został na stanowisko przewodniczącego partii w 2015 i dziś wielu ludzi twierdzi, że to osiągnięcie byłego ulicznego aktywisty trockistowskiej partii jest raczej dzięki jego antysemityzmowi, a nie mimo jego oczywistego antysemityzmu.


Odosobnione incydenty nie podnoszą wartości analizy, a jednak czasem są interesującą ilustracją. Zajmujący się badaniem antysemityzmu w Wielkiej Brytanii Joe Glasman opisuje jak po demonstracji przeciw antysemityzmowi grupka osób wybrała się do pobliskiego pubu. Jak czytamy, do grupki rozmawiających na ulicy mężczyzn podszedł przechodzień, biały, dobrze zbudowany, w średnim wieku,  którego zapewne przyciągnął widok koszulki z gwiazdą Dawida i zaczał wrzeszczeć: „Ja wiem co robicie Palestyńczykom”. Zapewne nie miał wątpliwości, że ma do czynienia z Brytyjczykami. Wiedział jednak swoje. Próbując przejść do normalnej wymiany zdań, ktoś zadał pytanie, czy Izrael ma prawo do istnienia. Osobnik nie miał żadnych wątpliwości – „Nie,  bo zakłócacie równowagę na Bliskikm Wschodzie”.


Autora felietonu fascynował stan umysłu człowieka, który miał przed sobą grupkę ludzi, o których nie wiedział nic, poza tym, że jeden miał koszulkę z gwiazdą Dawida, w grupie nie było ani jednego Izraelczyka, nie wszyscy byli Żydami, a ci którzy byli Żydami, niczym się nie wyróżniali.  Przeniesienie było oczywiste. „”Wy, Izraelczycy, jesteście k… paranoiczni”, dalej poleciały już czysto antysemickie wyzwiska i zaproszenie za róg. Było oczywiste, że tylko przemoc może ukoić jego wzburzenie. Sytuację na chwilę rozładował cherlawy intelektualista w okularach, niebawem podjechał patrol policji i policjanci kazali awanturującemu się człowiekowi iść do domu.    


Autor opisuje ten drobny incydent i zastanawia się nad mechanizmem powrotu antysemityzmu, który najpierw przechodzi przez proces renowacji na salonach, żeby już w nowej formie powrócić na ulicę. Oprychy szybko podchwytują modną werbalizację starych przesądów. Dziś – pisze Joe Glasman – Partia Pracy, do której niegdyś należałem i na którą głosowałem, uczyniła słowa tego oprycha czymś akceptowalnym w publicznym dyskursie, a jego przemoc będzie osadzona w świecie powszechnie uznawanych poglądów.  


Sam Jeremy Corbyn nie tylko stanowczo odrzuca wszelkie zarzuty antysemityzmu, ma również koronny dowód swojej niewinności. Przypomina, że przecież jego „krytykę Izraela” podziela wielu Żydów. To prawda, tyle, że i tu ujawnia się rasistowski sposób myślenia. Fakt, że jacyś Żydzi paradują wspólnie z Jeremy Corbynem pod flagami Hezbollahu, marionetkowej organizacji Iranu zapowiadającej, podobnie jak ich irański mocodawca, zagładę Żydów w Izraelu (i wszędzie, gdzie uda się ich dopaść), nie stanowi alibi dla antysemity, chociaż sam antysemita może być o tym głęboko przekonany.


Sam fenomen jest ciekawy. Przed czym niektórzy Żydzi mogą szukać schronienia pod flagami Hezbollahu? Piszący o tym zjawisku Adam Levick przypomina, że na długo przed powstaniem Izraela, Żydzi w wielu krajach ustawicznie byli oskarżani o podwójną lojalność. Współcześnie bardzo często pojawiają się oskarżenia, że są bardziej lojalni wobec Izraela niż wobec kraju, w którym się urodzili i którego są obywatelami. Towarzyszy tym oskarżeniom zarzut, że jest ich zbyt wielu na wysokich stanowiskach, że mają za dużo pieniędzy, że mają za dużo władzy, że są jakąś piątą kolumną, która chce zniszczyć kraj. Wpisz w wyszukiwarkę hasło „żydowskie lobby” a znajdziesz setki artykułów i dziesiątki książek, w których twierdzi się, że Żydzi rządzą światem, że Ameryka jest w ich rękach, że oni mają media, przemysł filmowy i oczywiście banki.

Wielu autorow tych publikacji jest pochodzenia żydowskiego i można się zastanawiać czy piszą to, bo wiedzą o czym mówią lepiej niż inni, czy piszą to, żeby udowodnić, że ich te zarzuty podwójnej lojalności nie dotyczą? Kiedy w tych zarzutach ujawnia się klasyczny antysemityzm? Wtedy, kiedy dyskusję na temat poglądów i działań konkretnego człowieka lub organizacji zmienia się w zarzuty pod adresem Żydów. Nie tylko istnieje długa historia Żydów wygłaszających antysemickie twierdzenia, ale ci żydowscy autorzy są nieodmiennie przywoływani przez wszelkiej maści antysemitów jako koronni świadkowie.


Ten zarzut podwójnej lojalności powraca przez stulecia. Ludzie mają różne opinie, ale jak miło dobić przeciwnika zarzutem, że jest zdrajcą i robi to co robi albo za pieniądze, albo motywowany lojalnością wobec swojej grupy, która tak naprawdę jest obca i ma swoje własne interesy.  Dawniej taki zarzut kończył się często fizycznym wyelminowaniem przeciwnika z gry. Teraz jest tylko jadowity i może powodować reakcje obronne w postaci zapewnień, że nic mnie z tamtymi Żydami nie wiąże.


W dzisiejszych czasach, kiedy zarzut antysemityzmu jest po Zagładzie nadal przykry, widzimy zjawisko zdumiewające, nieustanne organizowanie lamentu po umarłych w sojuszu z tymi, którzy zapewniają, że tym razem zrobią to dokładniej. (Przywódca Hezbollahu wyraził swego czasu zadowolenie, że Żydzi zbierają się w Izraelu, bo nie będzie trzeba ścigać ich po całym świecie.)


„Nigdy więcej” to takie piękne hasło, warto je połączyć z protestem przeciw „ludobójstwu” mieszkańców Gazy, którzy pokojowo (strzelając, podpalając i mordując) protestują przeciw istnieniu Żydów, warto je połączyć z solidarnością z Palestyną.


Jaką Palestyną? Wyjaśniał to kopenhaski imam w kazaniu nagranym 27 lipca 2018, kiedy mówił między innymi:

„…rozwiązaniem naszych problemów jako muzułmanów oraz problemu Palestyny jest ustanowienie Islamskiego Państwa, Kalifatu. To państwo Kalifatu zjednoczy nas od Indonezji po Maroko i będzie nas bronić przed Rosją, przed tworem izraelskim w Palestynie i przed Amerykanami w Iraku. Kalifat nadjedzie wkrótce.


Kalifat będzie walczył z naszymi wrogami i wyzwoli Palestynę, z wolą Allaha, i wyeliminuje to kolonialne państwo Izraela. To oznacza wojnę. To oznacza wojnę, wojnę w okupowanej Palestynie – w Jaffie, Hajfie i Akko, jak również na Zachodnim Brzegu.”

Gdzieś trzeba zacząć, a do tego potrzbne jest przyzwolenie i sojusznicy, ale ciąg dalszy nastąpi. W marcu 2017 roku ten sam kopenhaski imam mówił:

„Na Europę trzeba najechać raz jeszcze. Historia musi się powtórzyć. Musimy mieć nowego Tarika [Ibn Zijada], który pożegluje morzami, przekroczy Cieśninę [Gibraltaru] i wyzwoli Al-Andalus, przywracając ją na łono islamu. Musimy mieć nowych Osmanów, którzy wejdą na Bałkany i przywrócą je na łono islamu. Musimy mieć dumną i pobożną armię wiernych, którzy pomaszerują z Afryki Północnej i zdobędą Rzym, z wolą Allaha. Tak więc wypełnimy nasz religijny obowiązek Dżihadu na rzecz Allaha w celu wysławiania Jego słowa, podniesienia Jego sztandaru i zaprowadzenia Jego prawa na całym świecie.”

Sojusznicy Jeremy Corbyna i pani Federiki Mohegrini niczego nie ukrywają, mówią jasno i wyraźnie, ale kiedy mówisz głośno co mówią, słyszysz przerażony szept: nigdy więcej tego nie rób, chodź do nas i powtarzaj, nigdy więcej, nigdy więcej.