Wielkie urojenie brytyjskiego Foreign Office


Douglas Murray 2018-07-31

Na zdjęciu: Członkowie rodzin syryjskich „Białych Hełmów”, uratowani przez Izrael, w autobusie, który przetransportował ich do Jordanii 22 lipca. (Zdjęcie: IDF)
Na zdjęciu: Członkowie rodzin syryjskich „Białych Hełmów”, uratowani przez Izrael, w autobusie, który przetransportował ich do Jordanii 22 lipca. (Zdjęcie: IDF)

Według brytyjskiego Foreign Office, Wzgórza Golan są „okupowane”. Są „okupowane” – według logiki Foreign Office – od 1967 r., kiedy Izrael zabrał tę ziemię najeźdźczej armii syryjskiej. Od tego czasu Izraelczycy odnosili korzyści z trzymania tej strategicznej pozycji, a reżim syryjski tych korzyści nie miał. Ten fakt, po upływie pół wieku, nadal jest dla Foreign Office godny ubolewania i jest złem, które należy naprawić.

Oczywiście, od początku syryjskiej wojny domowej w 2011 r. jeszcze trudniej uzasadnić to oficjalne stanowisko rządu brytyjskiego. Na przykład, gdyby rząd izraelski w którymś momencie w ciągu ostatnich siedmiu lat ustąpił przed mądrością Foreign Office w Londynie i przekazał ten strategicznie łakomy kąsek – Golan – to komu by go miał wręczyć? Czy należało przekonać Izrael, by przekazał to terytorium reżimowi Assada w Damaszku? Prawdą jest, że przez cały okres syryjskiej wojny domowej jedynym kawałkiem terytorium, do którego reżim syryjski rości sobie pretensje, a którego nie był w stanie obrzucić bombami beczkowymi i w inny sposób unieszczęśliwić miejscową ludność, były Wzgórza Golan. Tylko na Golanie mógł ktokolwiek w tej „Wielkiej Syrii” żyć bez strachu przed masakrami i etniczną, religijną lub polityczną czystką.


W tym samym czasie pojawili się także inni kandydaci do tego terytorium. Armie ISIS podeszły aż do wsi po syryjskiej stronie granicy na Golanie. Tam były w stanie zaprowadzić rodzaj „pokoju przez barbarzyństwo”, jaki świat dobrze poznał. Gdyby ISIS zatriumfowało w syryjskim konflikcie zamiast ponosić powtarzające się porażki, czy brytyjski Foreign Office dałby im to terytorium jako sposób wymierzenia reparacyjnej sprawiedliwości, czy też jako nagrodę dla zwycięzcy? A jeśli nie im, to może armie Iranu lub Rosji byłyby odbiorcami tego wyczynu przywracającej sprawiedliwość dyplomacji? Być może każdy, kto chciałby zgłosić pretensje do Golanu, mógł go mieć. Jak długo nie byli to Izraelczycy.


Trwające szaleństwo stanowiska brytyjskiego Foreign Office zostało ostatnio naświetlone dzięki prośbie, którą wystosował rząd brytyjski, jak również rządy innych stolic europejskich i Waszyngton. Prośba ta dotyczyła także Golanu.


Rząd brytyjski był między tymi zagranicznymi rządami, które wystosowały dramatyczną prośbę do Izraelczyków. Kiedy wojna w Syrii wydaje się dobiegać końca, grupa około 800 członków „Białych Hełmów” i ich rodzin utknęła w pułapce w pobliżu południowozachodniej granicy koło Wzgórz Golan. Białe Hełmy działały tylko na „terenach rebelianckich” i reżim Assada ich nienawidzi. Przy zbliżających się siłach rządu syryjskiego mogła tam być masakra.  


Na prośbę tych zagranicznych rządów Izraelczycy właśnie dokonali nadzwyczajnej i bezprecedensowej misji. W ostatnich dniach Izraelczycy uratowali 422 członków tej organizacji i ich rodzin. Pozostali – niemal połowa – z zamierzonej do ewakuacji liczby, już zostali odcięci przez inne siły. Niemniej tych, którym udało się wymknąć, armia izraelska przemieściła przez Golan i teraz dotarli już bezpiecznie do Jordanii, gdzie zdecyduje się o ich przyszłym losie. Niektórzy mogą pozostać w Jordanii; innych przetransportuje się za granicę do krajów zachodnich.


Bolesna ironia tej sytuacji powinna być oczywista dla wszystkich obserwatorów. Gdyby Izraelczyków nie było na Golanie, nie byłoby żadnego sposobu na wydostanie Białych Hełmów i ich rodzin z Syrii. Gdyby Izrael nie uczynił z Golanu pokojowego i kwitnącego miejsca, byłaby to po prostu jeszcze jedna część Syrii, na której jedne sekciarskie grupy zarzynałyby inne sekciarskie grupy.


Tymczasem terytorium to jest w rękach najbardziej niezawodnego sojusznika Wielkiej Brytanii w tym regionie. Sojusznika, który – nawet kiedy jest pouczany przez Wielką Brytanię – zgadza się na prośbę brytyjskiego rządu, by wykorzystać strategiczną rzeczywistość, tę rzeczywistość, której rząd brytyjski nadal nie chce zaakceptować. Izraelski rząd dał brytyjskiemu rządowi to, co ten chciał. Może teraz byłby dobry moment dla rządu brytyjskiego, by jakoś się odwdzięczyć? Nie ma lepszego sposobu niż przyznanie, że brytyjska polityka ostatniego półwiecza była urojeniem Foreign Office i kompletnym bublem „realistycznego” myślenia regionalnego. W którymś momencie Foreign Office będzie musiał wydostać się z kąta, do jakiego się sam zapędził w sprawie Golanu i zaakceptować rzeczywistość w terenie. O ileż lepiej byłoby, gdyby zrobił to teraz w duchu dobrej woli i wzajemności, zamiast później, w duchu nieuniknionej i niechętnej porażki.


The Great British Foreign Office Fantasy

Gatestone Institute, 24 lipca 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Douglas Kear Murray

Brytyjski autor, dziennikarz i komentator telewizyjny. Występuje często w brytyjskich i amerykańskich mediach, jest autorem książek: Neoconservatism: Why We Need It (2005) and Bloody Sunday: Truths, Lies and the Saville Inquiry (2011). Po polsku wyszła niedawno jego Przedwczesna śmierć Europy.