Demonstracja przeciwko Trumpowi szerzy truciznę na ulicach Londynu


David Collier 2018-07-29


Obserwowałem to, widziałem to na żywo. Małe dziewczynki, które przepychały się, żeby dostać nalepki „Wyzwolić Palestynę”.  “Muszę taką mieć, tato” – piszczała jedna z nich, ciągnąc ojca w kierunku stoiska, gdzie, jak sądziła, rozdawano te nalepki. Takie było moje przywitanie na „demonstracji przeciwko Trumpowi” w Londynie, 13 lipca 2018 r. Dziecko się nie rozczarowało.  Przy wielu takich stoiskach stali wolontariusze, wszyscy chętnie rozdający te oznaki tożsamości każdemu, kto o nie prosił.

Piszę o tym często, ponieważ jest to ważna informacja i powinna wszędzie dotrzeć. Nie mogę być pewien, co właściwie ściągnęło tę konkretną rodzinę na demonstrację przeciwko Trumpowi. Nie znam pochodzenia, polityki ani religii tej dziewczynki. Jestem jednak pewien, że nie ma powodu, by ta dziewczynka traktowała jedyną demokrację na Bliskim Wschodzie jakby była państwem-pariasem. Niemniej ona i wielu innych młodych ludzi są przyzwyczajani do idei, że nienawiść do Izraela jest „super”.


Trucizna kapie do żył naszego społeczeństwa. Najbardziej przygnębiające podczas tej demonstracji było to, że ta trucizna była tak widoczna i obserwowałem szerzenie jej w rzeczywistym czasie.


Kontekst Donalda Trumpa


Nie jestem tutaj, by opowiadać się za lub przeciwko Donaldowi Trumpowi. Jest on demokratycznie wybranym prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki. Jest ich urzędującym prezydentem, a oni są naszym najsilniejszym i najważniejszym sojusznikiem. Mamy szczęście, że tego, co nas wiąże, nie można rozerwać masowym pokazem  publicznego opluwania, ani też nieustanną, anty-Trumpową narracją naszych głównych mediów.


Nie musi mi się podobać ani on, ani jego polityka, by zrozumieć, że jest demonizowany tak samo gorączkowo, jak Obama był traktowany jako znakomitość. Żaden z tych wizerunków nie jest rzeczywisty.   Być może warto przypomnieć, że żadne media, które dziś nieustannie atakują Trumpa, nie wyśmiewały przyznania Obamie Pokojowej Nagrody Nobla; nagrody, do której został nominowany dwanaście dni po objęciu urzędu. Jest tu wyraźna nierównowaga i każdy ma własną agendę.


Marsz


Wszyscy wiedzieli, że ten protest odbędzie się, na długo zanim ustalono datę wizyty Trumpa. Wiedziano, że frekwencja będzie wysoka. Kiedy przyszedłem, nadal zbierali się, tysiącami. W końcu marsz opóźnił się z powodu wąskiego gardła. Ze strumieniami ludzi nadal idących na północ z Oxford Circus, żeby dołączyć do marszu, demonstracja nie mogła iść na południe tą samą ulicą.  


Tego typu marsz składa się z kilku rodzajów uczestników. Wielu przyszło, bo miło jest spędzić dzień na świeżym powietrzu, a „nienawiść do Trumpa” jest sygnałem cnoty. Pokazywanie zdjęć jak trzymasz transparent, który atakuje prezydenta USA, zdobędzie ci poklask innych i przyjaciół.


W zasadzie jednak, grupy stojące za tym zgromadzeniem były antyamerykańskie, antybrytyjskie i antyzachodnie, a nie tylko i wyłącznie przeciw Trumpowi. Komuniści, skrajnie lewicowi socjaliści, antysyjoniści, islamiści. Ani jeden z organizatorów, których tam widziałem, nie postrzega Ameryki jako sojusznika, niezależnie od tego, kto jest prezydentem. To jest „intersekcjonalne” terytorium Jeremy’ego Corbyna i nie jest przypadkiem, że ludzie tacy jak Corbyn, Len McCluskey i Owen Jones przyszli, żeby przemawiać na mecie na Trafalgar Square.


Nie było także niespodzianką natknięcie się na Kena Livingstone’a (Ken jest na zdjęciu po lewej. Ed Miliband jest na zdjęciu po prawej):

 



Jeśli nadal myślicie, że chodziło o Trumpa, a nie o „Amerykę”, to posłuchajcie paru wywiadów, które Middle East Eye nadawało na żywo:

 


Antyamerykańskie hasła były wszędzie i idąc z demonstrantami przez Londyn wydawało się, że zatracono wszelkie poczucie perspektywy:



„Przyjaciele Al Aksa” wkraczają do akcji


Kilka tygodni po oficjalnym ogłoszeniu wizyty antyizraelska grupa Friends of Al-Aqsa wykupiła domenę i rozpoczęła kampanię „DumpTrump”. Jedenaście dni przed przybyciem Trumpa zorganizowali przygotowawczą imprezę, szukając wolontariuszy, którzy pomogą im w demonstracji przeciwko Trumpowi:



Friends of Al Aqsa (FoA) to organizacja, którą kieruje brytyjski obywatel pakistańskiego pochodzenia, Ismail Patel. Na ich imprezach, w których uczestniczyłem, rozmawiałem z Ismailem. FoA wcale nie chodzi o „równość”, ale dążą do muzułmańskiego panowania nad obszarami, które ich zdaniem nie powinny być w rękach żydowskich. Chodzi im o muzułmańskie panowanie i podporządkowanie Żydów. Według Meir Amit Intelligence and Terrorism Information Center, FoA „próbuje ukryć i zminimalizować swój prawdziwy cel przez dopasowanie swojej retoryki do zachodnich uszu”. Patel „pozdrawiał” Hamas i popierał „opór”.


Według Stand for Peace oto, co Ismail Patel pisał o cudzołóstwie:

Dla ludzkości najgorszym przestępstwem po morderstwie jest zina (cudzołóstwo) i kara nakazana przez islam za cudzołóstwo jest równa karze za morderstwo. To wskazuje na potworność nielegalnego aktu seksualnego… Pornografia, prostytucja, gwałt…są produktami ubocznymi zina … Swobodne przebywanie ze sobą mężczyzn i kobiet od czasu, kiedy są seksualnie aktywni, do czasu, kiedy nie są już dłużej seksualnie aktywni, jest zabronione.

Ta grupa często wiązana jest z ekstremizmem i byli „instrumentalni” w ustanowieniu dorocznego marszu popierającego Hezbollah w Londynie. (Na osobistą nutę: wyrzucono mnie z ich „Palestine expo” w Londynie w zeszłym roku. Jako Żyd, który odmawia podporządkowania się, byłem niemile widzianym gościem.)


Wymachiwanie sztandarem ekstremizmu


Nie wiem, jak dużo pieniędzy organizacja Friends of Al Aqsa (FoA) wydała na tę demonstrację, ale była to znaczna suma. Żadną miarą nie mogli przepuścić takiej okazji. Te grupy są znakomite w wykonywaniu swojego zadania i ważne jest rozpoznanie siły „wroga”, jeśli mamy zrozumieć niebezpieczeństwo, jakie ta siła stanowi dla brytyjskich Żydów.


Chodzi w tym wszystkim o znormalizowanie antyizraelskich uczuć i doprowadzenie do tego, by ludzie kojarzyli hasło „Wyzwolić Palestynę” z każdym popularnym ruchem. Tysiące ludzi, którzy normalnie nie mają nic wspólnego z antyizraelską działalnością, miały nosić plakaty Friends of Al Aqsa. Niezależnie od tego, czy rozumieli, co się tu rozgrywa, czy nie.  


Kiedy szedłem z Oxford Street i przez całą drogę do Portland Place, tysiące tych plakatów znajdowały się po bokach, pod murami domów:



To była tylko zapasowa *nadwyżka*, która jeszcze nie była w rękach demonstrantów:



Rozdawali też nalepki. Zastanawiam się, czy te dziewczyny w ogóle wiedzą, gdzie na mapie jest Izrael?  



Niemniej noszą nalepkę od tego człowieka, który propaguje skrajne islamistyczne poglądy o cudzołóstwie, i grupy, która dąży do muzułmańskiej dominacji, nie zaś do równości. Czy sądzicie, że wiedzą o tym? Oczywiście, że nie wiedzą, i o to właśnie chodzi. To jest pranie mózgów. 


Było tam wiele stoisk FoA:



Szerzenie antyizraelskiej propagandy


To nie jest przypadek, to wszystko jest zaplanowane. Z dziesiątkami tysięcy „owiec”, które przyszły wyrazić wielki niepokój, ponieważ wierzą (słusznie lub niesłusznie), że Trump zagraża światowemu pokojowi, organizacje takie jak Friends of Al Aqsa mają szansę nie do odrzucenia na „znormalizowanie” ekstremistycznego przesłania.

Przy każdej okazji wstrzykiwano w żyły demonstrantów antyizraelską propagandę. Posłuchajcie tego skandowania:

 


To tak łatwo zrobić – zauważcie jak antyizraelskie przesłanie wpycha się demonstrantom, którzy przyszli, by przeciwstawić się Trumpowi. Buduj przez skojarzenia. Po prostu spowoduj, że będą śpiewać „od Palestyny do Meksyku, wszystkie mury muszą runąć”. Ich umysły już zaczynają kojarzyć „Izrael” z wszystkim, czemu się sprzeciwiają. Ci ludzie wiedzą teraz, że „mury muszą runąć”, obojętni na fakt, że ten mur postawiono, by ratować życie Żydów.

 

Dziewczyna dyrygująca skandowaniem, która stała przed tą częścią tłumu nosiła koszulkę z napisem „Wyzwolić Gazę”:



To nie był palestyński „blok” w marszu. To była część strategii organizatorów w każdym niemal bloku demonstracji. Następne wideo jest z innej części demonstracji. Tutaj osobą prowadzącą skandowanie jest mężczyzna. Słowa były nieco zmienione:  „od Palestyny do Meksyku, rasistowskie mury muszą runąć”:

 

 

Antyizraelskie przesłanie było wszędzie. Na stoisku Socialist Worker były papiery, ulotki, petycje. Był tylko jeden międzynarodowy problem – „Palestyna”. Z wszystkich problemów na świecie, tylko „Palestyna” była wystarczająco ważna, by dostać się na ten stół:



Kiedy zbliżaliśmy się do Piccadilly Circus, zatrzymało nas. Policja sprawdzała tłumy i może było zbyt wiele ludzi między nami a Trafalgar Square. Rozpoczęło się więcej skandowania. Tam właśnie słyszałem „Od Rzeki do Morza Palestyna będzie wolna”. Innym było „Wszyscy jesteśmy Palestyńczykami”:



Usłyszałem także nowe hasło: „Od Londynu do Gazy, Międzynarodowa Intifada”,  co było szczególnie niepokojące. Brytyjczycy w sercu Londynu wzywający do „międzynarodowej intifady”. Czy nie wiedzą, że 7/7, 9/11, Westminster Bridge, Manchester, Bruksela, Paryż, Nicea są „międzynarodową intifadą”, do której wzywają? Oczywiście, że nie wiedzą. Więcej prania mózgów.  


Pora odejść

Mój czas wśród demonstrantów dobiegał końca. Spędziłem trzy godziny, maszerując z nimi i przez większą część czasu był to jowialny tłum. Niemniej były miejsca, gdzie gromadziły się grupy antyizraelskich aktywistów i te miejsca interesowały mnie najbardziej. Widziano mnie i oczywiście rozpoznano. Ludzie „przypadkowo” wpadali na mnie, niemniej póki byliśmy w ruchu, czułem się wystarczająco bezpiecznie, by pozostać wewnątrz.  


Kiedy jednak zatrzymała nas policaj, poczułem się osaczony. Nie miałem już swobody ruchu, ani łatwego wyjścia, a ludzie, którzy wysyłali mi groźby przez Internet, byli w pobliżu. „Przypadkowo” jeden z nich stał koło mnie. Widziałem dosyć. Była pora odejść.


Trucizna


To jest antyzachodnia, antyizraelska, antybrytyjska trucizna. Nie tyle sama demonstracja, ale użytek, jaki robią z niej ekstremistyczne grupy. Tysiące ludzi niosło plakaty Friends of Al Aqsa, nosiło ich nalepki i nauczyło się kojarzyć je z „wolnością”, „pokojem” i „równością”. Gdyby dostali dzisiaj wybór, tysiące  młodych Brytyjczyków z łatwością uznałoby plakaty islamistycznego FoA za bardzie reprezentatywne dla „wolności” niż flagi demokratycznego państwa Izrael.


Spędziłem bardzo dużo czasu na badaniach nad ekstremizmem. Często czuję mdłości na to, co widzę. Nigdy nie jest łatwo stać obok tych, którzy cię nienawidzą. Było jednak coś jeszcze bardziej niepokojącego w tej demonstracji przeciwko Trumpowi. To było tak, jakbym obserwował wirus przekazywany od nosiciela do ofiary. Stałem i patrzyłem na wroga zdobywającego nowych rekrutów. Wszyscy uśmiechnięci,  wszyscy skandujący „Od Rzeki do Morza”, jak gdyby był to jakiś rodzaj pokojowego przesłania. Z perspektywy brytyjskiego Żyda było to mrożące krew w żyłach.

 

 

The anti-Trump demonstration spreading poison on London’s streetsDavid collier

15 lipca 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


David Collier 
Brytyjski bloger, prowadzio blog Beyond the great devide