Elektroniczne papierosy i ograniczanie szkód


Matt Ridley 2018-07-25


Wielka Brytania jest światowym liderem w wapowaniu. Więcej ludzi używa e-papierosów w Wielkiej Brytanii niż w jakimkolwiek innych kraju europejskim. Otrzymują więcej oficjalnej zachęty niż w Stanach Zjednoczonych i jest to bardziej akceptowane społecznie niż w Australii, gdzie elektroniczne papierosy są nadal zakazane. Mamy kwitnący sektor producentów, detalistów, eksporterów, a także badaczy; na ulicach Wielkiej Brytanii jest 1700 sklepów z e-papierosami. Jest to fenomen przedsiębiorczości i przemysł wart miliardy funtów.

Brytyjska rewolucja e-palenia bardzo niepokoi niektórych ludzi, którzy widzą to jako powrót społecznej akceptacji czegoś, co wygląda jak palenie papierosów i czego niebezpieczeństwo nie jest znane. Niemniej tutaj, bardziej niż gdziekolwiek na świecie, rząd się z tym nie zgadza. Public Health England mówi, że wapowanie jest o 95% bezpieczniejsze niż palenie i że olbrzymia większość ludzi, którzy wapują, to palacze, którzy całkowicie lub częściowo rzucili palenie. Zgadza się z tym Royal College of Physicians: “Społeczeństwo może być spokojne, że e-papierosy są dużo bezpieczniejsze niż palenie”.


Wielu lekarzy poleca teraz wapowanie jako sposób rzucenia palenia. Z powodu wapowania Wielka Brytania ma teraz drugi z kolei najniższy odsetek palaczy w Unii Europejskiej. Odsetek palącej młodzieży w Wielkiej Brytanii zmalał z 29% do 19% w ciągu zaledwie sześciu lat.


Jak to się stało? Częściowo jest to wina dyrektora reklamy Rory’ego Sutherlanda; jest on Walterem Raleigh tej rewolucji. W 2010 r. wszedł do biura w Admiralty Arch, żeby spotkać starego przyjaciela, Davida Halperna, szefa nowej jednostki o nazwie Behavioural Insights Team. Sutherland wyciągnął elektronicznego papierosa, kupionego przez Internet i zaciągnął się. W owym czasie kilka krajów, włącznie z Australią, Brazylią i Arabią Saudyjską już zakazały sprzedaży elektronicznych papierosów – zazwyczaj na życzenie tytoniowych grup interesu i grup nacisku zdrowia publicznego. Kalifornia uchwaliła ustawę zakazującą e-papierosów, mimo że ówczesny gubernator, Arnold Schwarzenegger, zawetował ją. Wydawało się nieuniknione, że Wielka Brytania pójdzie tą samą drogą.  

“Nawróciłem się bardzo wcześnie – opowiada mi teraz Sutherland. – Częściowo dlatego, że sam jestem wieloletnim ex-palaczem i uznałem to za znacznie lepsze niż nieustanne powroty do palenia; interesował mnie także efekt placebo, uzyskiwany dzięki naśladowaniu czynności palenia. Ale niemal w równym stopniu fascynowała mnie psychika ludzi, którzy instynktownie chcieli tego zakazać”.  

W książce Inside the Nudge Unit Halpern napisał: “Bardzo uważnie przyjrzeliśmy się dowodom i podjęliśmy działanie: napisaliśmy notatkę służbową do premiera i zaleciliśmy, by rząd sprzeciwił się żądaniom zakazania e-papierosów. W rzeczywistości posunęliśmy się jeszcze dalej. Argumentowaliśmy, że powinniśmy umyślnie starać się o uczynienie e-papierosów szeroko dostępnymi i powinniśmy posłużyć się przepisami nie po to, by je zakazać, ale by poprawić ich jakość i niezawodność”. 


Rynek zrobił resztę. Przedsiębiorcy, począwszy od właścicieli klubów nocnych do byłych pilotów RAF-u, już wywąchali okazję do produkcji i sprzedaży tych urządzeń. Nowe modele mnożyły się w Wielkiej Brytanii jak nigdzie indziej. Jak to często jest z innowatorami, jedyne, czego potrzebowali, to żeby im nikt nie przeszkadzał. Wiedzieli od początki, że ich docelowym rynkiem są palacze rozpaczliwie pragnący rzucić palenie, dla których gumy do żucia, plastry nikotynowe, akupunktura i pouczania nie działają zbyt dobrze. 


Profesor Gerry Stimson z Imperial College, ekspert w sprawie zmniejszania szkód, wskazuje, że jest znacznie łatwiej przekonać ludzi do robienia czegoś, jeśli jest to przyjemne, zamiast uciążliwej udręki: “Dla tych, którzy próbują rzucić palenie, e-papierosy całkowicie zmieniły sytuację. Po raz pierwszy rzucanie palenia nie jest kojarzone z byciem ‘pacjentem’ i z trudnymi wyrzeczeniami”.


Sutherland przypomina początki: “Bardzo szybko zauważyłem, że wapowanie może działać jako zastępstwo w sposób, w jaki nie mogą plastry nikotynowe -  dym w gardle, efekt na nerw trójdzielny i tak dalej. Ponadto, często bywałem w sklepach z e-papierosami i widziałem kolejki pracowników fizycznych – grupy, którą najtrudniej namówić do rzucenia palenia – po to, by ‘spróbować coś o zapachu wiśniowym z atomizerem’ lub coś podobnego”. Fakt, że wapowanie jest znacznie tańsze niż palenie, było głównym bodźcem.


ATAK OPARÓW


Człowiek, który wynalazł nowoczesne e-papierosy, chiński naukowiec o nazwisku Hon Lik, wymyślił je właśnie po to, by rzucić palenie, bo obserwował swojego ojca umierającego na raka płuc. Kiedy pracował jako chemik na Uniwersytecie Liaoning Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, wypalał dwie paczki dziennie. Próbował rzucić palenie bez powodzenia, w 2001 r. próbował plastrów nikotynowych, ale nie znosił ich.


Pomysł elektrycznych lub elektronicznych papierosów istniał od dziesięcioleci: w latach 1930. był patent, w latach 1960. prototyp, a w latach 1980 komercyjny produkt. Wszystko to jednak nie wychodziło przed miniaturyzacją baterii i elektroniki.


Tak się złożyło, że Hon pracował w laboratorium z dostępem do płynnej nikotyny, używanej do kalibrowania innych produktów. Hon wpadł na pomysł zamiany płynu w opary przy pomocy ultradźwięków, ale to nie działało dobrze, a więc przeszedł na element podgrzewający. W 2003 r. opatentował swój pierwszy praktyczny prototyp. “Już wiedziałem, że będzie to rewolucyjny produkt” – mówił mi ze śmiechem, kiedy go o to zapytałem, a potem dodał nieskromnie: „Niektórzy w Chinach nazywają to piątym wynalazkiem – po nawigacji, prochu strzelniczym, druku i papierze”.


Po kilku miesiącach badań toksykologicznych produkt dopuszczono do sprzedaży i wkrótce doszedł do Europy i Ameryki.


Nikotyna jest związkiem chemicznym wytwarzanym przez rośliny tytoniu i inne rośliny z rodziny psiankowatych jako obrona przeciwko szkodnikom: jest trująca dla owadów i innych stawonogów, i była kiedyś używana jako pestycyd; nowoczesne owadobójcze „neonikotynidy” są bliskimi krewnymi tej substancji chemicznej. (Jaskółki, które budują swoje gniazda z niedopałków papierosów w Meksyku, mają mniej problemów z pijącymi krew roztoczami, jak pokazały badania.) U ludzi nikotyna działa jako środek pobudzający, ale także jako środek odprężający, ponieważ wywołuje uwolnienie chemicznych posłańców między komórkami mózgu. 


To prawda, nikotyna jest uzależniająca, ale uzależniająca jest także kofeina, inna substancja chemiczna przeciwko szkodnikom wytwarzana przez rośliny, która ma psychoaktywne efekty, tylko że ludzie konsumują ją w mniej niebezpieczny sposób niż palenie. Zagrożenie zdrowia z powodu palenia nie wynika z nikotyny, ale z substancji chemicznych tworzonych podczas spalania tytoniu. 


Dawanie więc palaczom nikotyny bez dawania im dymu po prostu musi być bezpieczniejsze. W 2016 r. z serii kluczowych artykułów naukowych z laboratorium dra Granta O’Connella, naukowca pracującego dla producenta e-papierosów Fontem Ventures, dowiedzieliśmy się, że palacze zamknięci w klinice przez pięć dni, którzy przeszli z normalnych papierosów na e-papierosy, otrzymali tę samą ilość nikotyny, ale znacznie mniej szkodliwych substancji toksycznych, o których wiadomo, że powodują związane z paleniem zagrożenie chorobą, takich jak nitrozoamina i tlenek węgla. Po pięciu dniach poziomy szkodliwych substancji chemicznych mierzonych w ich krwi i moczu był taki sam, jak palaczy, którzy całkowicie odkładają papierosy na ten sam okres czasu. Poprawiło się także działanie ich płuc i serca.   


W tym roku zespół opublikował pierwsze długofalowe badania kliniczne, w którym monitorowano 209 palaczy, którzy przez dwa lata używali tylko e-papierosów. Nie znaleziono dowodów na żaden niepokój o bezpieczeństwo lub poważne komplikacje zdrowotne u tych palaczy po dwóch latach stałego używania e-papierosów. W odróżnieniu od tego, badania, które rozgłaszają tabloidy o potencjalnych niebezpieczeństwach z oparów e-papierosów, są spekulacyjnymi ekstrapolacjami, opartymi na nierealistycznych poziomach oparów w nienaturalnych warunkach. A nawet wtedy efekty są niewielkie. 


Aby wapowanie było dobroczynne, nie musi być całkowicie nieszkodliwe. Badania sugerują, że 98% palących e-papierosy to byli palacze, więc nawet jeśli wapowanie jest w jakimś stopniu szkodliwe, jak długo jest mniej szkodliwe niż palenie papierosów, będzie oznaczało zmniejszenie szkód.


W latach 1980. Wielka Brytania stała się pionierem „ograniczania szkód”. Stojąc wobec rosnącej epidemii AIDS wśród uzależnionych od heroiny, minister zdrowia, Norman Fowler, wybrał pragmatyczną reakcję zamiast moralistycznej: zorganizował punkty wymiany igieł i zignorował tych, którzy protestowali, że to forma akceptacji narkomanii, że podważa wezwania do abstynencji i wysyła niewłaściwe przesłanie młodzieży. To jednak zadziałało – AIDS wśród narkomanów wstrzykujących sobie narkotyki został zahamowany. W 2010 r. tylko 1% brytyjskich narkomanów miał HIV, w porównaniu do 18% w Ameryce i 48% w Brazylii – krajach, które odrzuciły koncepcję ograniczania szkód.


Na szczęście dla e-papierosów kilkoro ludzi, którzy wcześniej byli zaangażowani w sprawę igieł, znajdowało się na kluczowych stanowiskach, kiedy pojawiły się e-papierosy. Kevin Fenton, Rosanna O’Connor i Martin Dockrell pracowali z AIDS lub narkotykami i znali korzyści polityki ograniczania szkód. Walczyli z Public Health England, wobec silnej opozycji lekarza naczelnego i innych, żeby w tych samych kategoriach patrzeć na wapowanie. W 2015 r. udało im się i PHE wydało odważne oświadczenie, że „używanie e-papierosów jest około 95% mniej szkodliwe dla zdrowia niż palenie”.


Niemniej, mimo oficjalnego poparcia i rosnącej mocy dowodów, że wapowania ogranicza szkody, opinia publiczna skłaniała się przeciwko e-papierosom. Ponad 25% ludzi błędnie wierzy teraz, że wapowanie jest co najmniej równie szkodliwe jak palenie, co jest wzrostem z 7% w 2013 r., a dokonały tego krzyczące nagłówki tabloidów. 


Wiele tej dezinformacji pochodzi od dbających o swój interes. Producenci bronili swojej  lukratywnej produkcji medycznych plastrów nikotynowych i gum przeciwko nowemu konkurentowi. Zarówno plastry, jak usługi pomocy przy rzuceniu palenia straciły od 2011 r. mniej więcej połowę swojego biznesu.


Jak zwykle z kampaniami zakazów była to koalicja tych, których ekonomista Bruce Yandle nazwał kiedyś “szmuglerami i baptystami”: spekulantów i kaznodziei. Wiele sprzeciwu wobec wapowania pochodziło i pochodzi od purytanów, których przeraża myśl, że ktoś, gdzieś może przyjemnie spędzać czas. Jeśli rzucenie palenia jest przyjemne, to musi być grzeszne.


W 2014 r., u szczytu epidemii ebola, dyrektor generalna Światowej Organizacji Zdrowia, Margaret Chan, pokazała wyraźnie, że sprzeciw wobec wapowania jest jej najwyższym priorytetem. Komisja Europejska, podbechtana przez rząd brytyjski, który chwilowo uległ troskliwym niańkom, także próbowała zabić ten przemysł przez żądanie, by podlegał tym samym regulacjom co produkty medyczne. Parlament europejski odrzucił tę propozycję, ale zgodził się na włączenie do  Dyrektywy w sprawie Wyrobów Tytoniowych (TPD) zakazu mocnych e-liquidów oraz reklamowania e-papierosów.


Ta dyrektywa, która weszła w życie w 2017 r., spowolniła wzrost wapowania w Wielkiej Brytanii. Mocne liquidy są tymi, jakich potrzebują nałogowi palacze, jeśli mają przejść na e-papierosy. Brak możliwości reklamowania paraliżuje próby przemysłu e-papierosów dotarcia do tych palaczy, którzy zostali wprowadzeni w błąd i myślą, że wapowanie jest bardziej szkodliwe niż palenie. Przemysł tytoniowy jest oczywiście wcielonym diabłem dla wielu ludzi pracujących w opiece zdrowotnej. Ten przemysł dołączył do ruchu na rzecz ograniczania szkód, obawiając się, że może skończyć w ten sam sposób, w jaki skończył Kodak: zabity przez innowację. Ale ta zmiana frontu umocniła wielu ludzi z zawodów medycznych w opozycji wobec wapowania: jeśli tytoń jest za, to musi to być złe.


Przeciwnicy wapowania nadal martwią się, że jest to droga do palenia, obawiając się, że wciąga się młodzież w uzależnienie od nikotyny przez wapowanie zanim przejdą do palenia.   Clive Bates, były urzędnik służby cywilnej, który prowadzi różne kampanie w postępowych sprawach, ostro krytykuje ten argument jako protekcjonalny: „Dzieciaki są wykorzystywane w walce aktywistów z świata dorosłych, by wierzyły w utopię pełnej abstynencji”. 


Bates podkreśla, że od 2010 r. palenie wśród młodzieży maleje szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, że badania pokazują, iż większość nieletnich waperów jest byłymi palaczami  lub takimi, którzy zaczęliby palić, i że młodzi ludzie jako główny powód wapowania podają zmniejszenie szkód. Podobnie jak u dorosłych wygląda na to, że e-papierosy chronią młodzież przed paleniem w znacznie większym stopniu niż wciągają ją w palenie. Krótko mówiąc, ten argument nie trzyma się kupy.


Argument, że jeszcze nie udowodniono, czy wapowanie jest bezpieczne, a więc musimy założyć, że jest niebezpieczne, jest przykładem upiornego działania „zasady ostrożności”. Jeśli istniejąca technologia zabija ludzi i pojawia się bezpieczniejsza alternatywa, która ratuje ich życie, to czekanie na niepodważalne dowody o ryzyku, jakie niesie nowa technologia, jest praktycznie umyślnym zabójstwem. Tak stosowana zasada ostrożności, przyjmuje wyższe standardy wobec nowych technologii niż wobec istniejących, dławiąc korzystne dla zdrowia innowacje.


Waping ma również aspekt sprawiedliwości społecznej. Palenie jest obecnie znacznie powszechniejsze wśród ubogich niż wśród bogatych. Obecna polityka zwalczania palenia pogarsza sytuację przez opodatkowywanie i stygmatyzowanie ubogich bardziej niż bogatych. Wapowanie oferuje wielkie zmniejszenie kosztów uzależnienia od nikotyny, pomagając ubogim.   

Większość lokali nalega na wysyłanie użytkowników e-papierosów na dwór, żeby stali, dygocząc z zimna, wśród palaczy, bo traktuje obie grupy tak samo. To, mówią orędownicy wapowania, jest szaleństwem. Wzmacnia to fałszywą informację, że wapowanie jest równie szkodliwe jak palenie. Co więcej, w rzeczywistości utrudnia rzucenie palenia przez narażanie ludzi na pokusę.    


Jedną z zalet e-papierosów jest to, że nie trzeba ich kończyć. Jedno zaciągnięcie się i można takiego e-papierosa włożyć z powrotem do kieszeni. Przy normalnym papierosie ludzie czują się zobowiązani wypalić go do końca. Jeśli pracownik musi wybiegać na ulicę, żeby wapować, zaciągnie się więcej razy niż zrobiłby to przy biurku. I zmarnuje więcej czasu pracodawcy.


Jest naprawdę łatwo wapować dyskretnie bez żadnych widzialnych oparów ani zapachu, więc wielu już prawdopodobnie robi to ukradkiem w pracy. Sam ani nie palę, ani nie wapuję, ale czasami prosiłem wapujących przyjaciół, by zaciągnęli się ukradkiem w Izbach Parlamentu; jak dotąd nikt ich nie nakrył. E-papierosy „chmurzące”, które tworzą ogromne chmury oparów, są wyjątkiem, nie zaś regułą, choć to one dominują obraz w mediach. Wyobraźcie sobie firmę, która mówi, że waperzy mogą robić to przy biurkach, jak długo ich sąsiedzi nie mają nic przeciwko temu. Palacz pracujący w takiej firmie miałby wielki bodziec do przejścia na e-papierosy.


Organizacja New Nicotine Alliance, która prowadzi kampanie na rzecz zmniejszenia szkód nikotyny, rozpoczęła niedawno kampanię, by skłonić właścicieli nieruchomości do zrezygnowania z traktowania waperów jak palaczy. PHE twierdzi, “używanie e-papierosów nie podpada pod prawo o bezdymnym otoczeniu i nie powinno rutynowo być włączane do wymagań bezdymnego środowiska”, które to zalecenie rutynowo ignorują władze miejskie i większość przedsiębiorców.


Wielka Brytania nagle dostała się do światowej czołówki przemysłu wapowania. Jest to podręcznikowy przykład przełomowej innowacji: nowa technologia, decyzja, by jej nie blokować, rozkwit eksperymentów, wiele badań efektów, wiele istnień ludzkich uratowanych i finansowe korzyści dzielone między konsumentów i producentów. Plus nagłe przyspieszenie na drodze do wyeliminowania na zawsze paskudnego nałogu. Czego tu nie lubić?

 

Pierwsza publikacja  w „Times”.

 

Electronic Cigarettes and Harm Reduction

Rational Optimist, 14 lipca 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.