Futbol i inne rodzaje „postępowego” kolonializmu


Noru Tsalic 2018-07-17

Kto zamiata europejskie stolice.
Kto zamiata europejskie stolice.

Dwie europejskie (i globalne) potęgi futbolowe starły się niedawno w Petersburgu.  Francja pokonała Belgię 1-0 dzięki golowi strzelonemu w 51. minucie przez Samuela Umtitiego.  Wielu jednak będzie twierdzić, że gwiazdą meczu był inny francuski piłkarz, 20-letni Kylian Mbappé.  Kylian urodził się w Paryżu, ale jego rodzice pochodzą z Afryki – i oboje sami są utalentowanymi sportowcami: jego algierska matka jest byłą zawodniczką w piłce ręcznej; jego ojciec pochodzi z Kamerunu i jest trenerem futbolowym. Nawiasem mówiąc, Kamerun jest także miejscem urodzenia francuskiego zdobywcy gola, Umtitiego.  Drużyna tego kraju, niestety, nie zakwalifikowała się do tegorocznych Mistrzostw Świata.



<span>Matka Kyliana Mbappé była utalentowaną piłkarką w konserwatywnym Maroku, gdzie kobietom rzadko daje się szansę na wybicie się.  </span>
Matka Kyliana Mbappé była utalentowaną piłkarką w konserwatywnym Maroku, gdzie kobietom rzadko daje się szansę na wybicie się.  

Matka Kyliana Mbappé była utalentowaną piłkarką w konserwatywnym Maroku, gdzie kobietom rzadko daje się szansę na wybicie się.  

 

Większość kibiców zgodziłaby się, że wśród najlepszych piłkarzy belgijskich byli Most Marouane Fellaini i Nacer Chadli – obaj urodzeni w Belgii w marokańskich rodzinach. Trzeci belgijski piłkarz – Romelu Lukaku – jest często określany jako gwiazda drużyny narodowej. Także urodził się w Belgii, ale jego rodzice są imigrantami z Zairu. Wszyscy trzej podchodzą ze „sportowych” rodzin; jest tu wyraźnie silny składnik „natury” w mieszance „natura + wychowanie”, która produkuje wybitnych piłkarzy.

 

Nie są jedyni. Inny belgijski piłkarz (Carrasco) ma portugalskiego ojca i hiszpańską matkę; rodzice Vincentego Kompany’ego są z Konga; matka Kevina De Bruyne’a urodziła się w Burundi…

 

Drużyna francuska: ojciec Lucasa Hernándeza jest Hiszpanem; Antoine Griezmann ma ojca Niemca i matkę Portugalkę. Poza Umtitim i Mbappé przynajmniej trzech innych francuskich piłkarzy jest afrykańskiego pochodzenia: rodzice N'Golo Kantégo są z Mali; Paula Pogby z Gwinei; i Blaise Matuidiego z Angoli i Konga.

 

To są ciekawe obserwacje, szczególnie w czasach, kiedy migracja do „bogatego świata” (lub „wolnego świata”, lub „bezpiecznego świata”) staje się głównym problemem politycznym w Europie i Ameryce Północnej.

 

Wspomniani powyżej futboliści są żywym dowodem, że migracja może być sukcesem – i że jej skutki dla przyjmującego migrantów kraju mogą być bardzo pozytywne. Istotnie, bez tych utalentowanych piłkarzy jest wątpliwe, czy Francja i Belgia byłyby tak silne w piłce nożnej, jak są.

 

Jest jednak mroczna strona tego sukcesu – ta, której ideolodzy promigracyjni udają, że jej nie widzą: zysk Francji i Belgii jest także stratą krajów takich jak Maroko, Kamerun, Zair, Kongo, Mali, Angola i Burundi – wszystkie z nich to byłe kolonie europejskie. I wszystkie te kraje mogły tylko wystawić znacznie słabsze narodowe drużyny niż ich byli kolonizatorzy. Tylko jeden z afrykańskich krajów wyliczonych powyżej zakwalifikował się do mistrzostw świata – Maroko; a także Maroko musiało spakować się wcześnie po dwóch przegranych meczach i  jednym remisie na etapie grupowym.


<span>Nie, to nie jest Samuel Umtiti; to są kameruńskie dzieci – te, które nie dotarły do Europy</span>
Nie, to nie jest Samuel Umtiti; to są kameruńskie dzieci – te, które nie dotarły do Europy

Oczywiście nie chodzi tylko o futbolistów: chodzi o lekarzy, inżynierów, naukowców, artystów, przedsiębiorców z byłych europejskich kolonii w Afryce i w Azji. Po rabowaniu zasobów naturalnych tych krajów – przez dziesiątki lub nawet setki lat – Europa wysysa teraz ich najcenniejsze skarby: ich najlepszych, najbystrzejszych, najbardziej utalentowanych ludzi. I nie, nie każdy z nich zostaje gwiazdą futbolu lub profesorem uniwersytetu; większość migrantów kończy wiążąc koniec z końcem przez wykonywanie prac, jakich Europejczycy sami nie chcą wykonywać – taki „nowoczesny” rodzaj eksploatacji graniczący z niewolnictwem. Jeśli nie wierzysz w to, to idź i zobacz, kto czyści publiczne toalety w Paryżu i Brukseli. A także w Londynie!  

To nie są tylko byłe kolonie: tu chodzi ogólnie o biedniejsze kraje. Na przykład, Rumunia jest jednym z tych biednych krajów – najbiedniejszym w Unii Europejskiej. Może nie jest tak biedna jak Kamerun i Zair, ale z pewnością biedniejsza niż Francja i Belgia.

 

Bieda niszczy wszystko – ale najbardziej chyba opiekę zdrowotną. Jest olbrzymia przepaść w opiece zdrowotnej między Francją a Rumunią (nie mówiąc już o różnicy między Francją a Kamerunem!) Ale opieka zdrowotna nie jest łatwa: wyszkolenie lekarza wymaga wielu lat studiów  i jeszcze więcej lat ciężkiej harówki za – w najlepszym wypadku – mierną płacę.

 

Dlatego w ostatnich czasach we Francji, na przykład, zawód lekarza przyciąga niewielu „rdzennych” Francuzów.

 

Władze francuskie zapraszają więc zagranicznych lekarzy (głównie rumuńskich), by starali się o pracę we francuskiej służbie zdrowia. Chętnych jest tak wielu, że Francuzi mogą pozwolić sobie na wybredność: zatrudniają najlepszych spośród nich. Między rokiem 2008 a 2013 liczba zagranicznych lekarzy pracujących we Francji skoczyła o 43%. Według przewodniczącego  rumuńskiego  Stowarzyszenia Lekarzy między 13 tysięcy a 14 tysięcy rumuńskich lekarzy pracuje za granicą, z czego 4 tysiące we Francji.

 

Profesor Vasile Astarastoae, przewodniczący Rumuńskiego Stowarzyszenia Lekarzy mówi: 

"W Rumunii panuje wielki kryzys, jeśli chodzi o wystarczającą liczbę lekarzy. W 2011 r. w szpitalach rumuńskich pracowało 21 400 lekarzy. 1 listopada 2013 r. było ich tylko 14 400."

W 2014 r. Francja miała około 330 praktykujących lekarzy na 100 tysięcy mieszkańców. Rumunia miała tylko 270; Polska miała zaledwie 230. Według akademickiego badania:

“Drenaż mózgów rumuńskich lekarzy stanowi […] dramatyczną stratę dla krajowej służby zdrowia”.

Oczekiwana długość życia we Francji wynosi obecnie 82 lat – i dłużej dla białych. W Rumunii wynosi 75 lat…  

 

W Pakistanie jest tylko 81 lekarzy na 100 tysięcy mieszkańców; w Indiach zaledwie 73. Niemniej wielu pakistańskich i hinduskich lekarzy pracuje w brytyjskim NHS – który dumny jest ze swojej oświeconej, „postępowej” różnorodności.


Ten rumuński lekarz wygląda na szczęśliwego: pracuje w północnej Francji. Jego rodacy jednak pozostali z jeszcze gorszą opieką zdrowotną.
Ten rumuński lekarz wygląda na szczęśliwego: pracuje w północnej Francji. Jego rodacy jednak pozostali z jeszcze gorszą opieką zdrowotną.

Potrzeba wielu lat i mnóstwa pieniędzy, by wykształcić lekarza. A jeśli lekarz następnie pracuje w fascynującym, wielokulturowym Londynie lub Paryżu – zamiast w rodzinnym Bukareszcie (lub Karaczi, Mumbaju albo Kinszasa) – to ta celebrowana różnorodność przychodzi wielkim kosztem życia i zdrowia różnych ludzi.

 

A nie chodzi tylko o opiekę zdrowotną i ekonomię. Przez zabieranie utalentowanych ludzi z ich krajów, obyczajów, tożsamości – bogate kraje dokonują czegoś podobnego do kulturowego ludobójstwa. Nie ma w tym nic „postępowego”.

 

Jest „postępowe”, dobroczynne i po prostu ludzkie dawanie biednym – a nie zabieranie nawet tego co mają; dlaczego więc zabieramy lekarzy z Pakistanu i Rumunii – zamiast posyłać tam lekarzy i pielęgniarki??

 

Czy to w Europie, czy w USA, Australii, Kanadzie i Izraelu, „promigracyjni” ideolodzy czują się z natury lepsi od tych „populistycznych” jaskiniowców, którzy mają zastrzeżenia do nieograniczonej migracji. Kiedy siedzę i piszę to, kohorta samozwańczych idealistów używa statków kupionych za pieniądze darczyńców, by „ratować” migrantów. Biorą ich tuż przy wodach Libii, przenoszą z przeładowanych i marnych łodzi dostarczanych przez szmuglerów ludzi i wypuszczają ich na najbliższej europejskiej plaży. Jest w tym „natychmiastowa satysfakcja” – i zerowe ryzyko dla „idealistów”.  Ale ta darmowa usługa przewozowa powoduje, że coraz więcej ubogich Afrykanów podejmuje ryzyko – i płacą coraz więcej pieniędzy, by móc wsiąść do coraz bardziej zatłoczonych i coraz mniej zdatnych do pływania łodzi. Tymi działaniami „idealiści” prawdopodobnie zabijają więcej ludzi niż „ratują” (ponad  8 tysięcy niedoszłych migrantów utonęło w Morzu Śródziemnym tylko w ciągu ostatnich dwóch lat!) Entuzjazm idealistów przynosiłby znacznie więcej pożytku, gdyby przekonywali ludzi, by nie wybierali się w tę trasę i zamiast tego pomagali im poprawić swoje życie na miejscu. Ale to jest dużo trudniejsze, uciążliwe i niebezpieczne.


Łódź szmuglerska u wybrzeży Libii. Niezdatna do żeglugi – tak; ale nie chodzi o dotarcie do Europy w tej łodzi – a tylko o podwiezienie do „promu dobroczynności”.
Łódź szmuglerska u wybrzeży Libii. Niezdatna do żeglugi – tak; ale nie chodzi o dotarcie do Europy w tej łodzi – a tylko o podwiezienie do „promu dobroczynności”.

Jeśli twoim rzeczywistym celem jest dobre samopoczucie z powodu pomocy kilku migrantom w wylądowaniu na europejskiej plaży, to znikaj. Jeśli jednak naprawdę obchodzi cię los ludzi – a nie tylko dogadzanie własnemu narcyzmowi – to zrozumiesz, że problemu  skrajnej nędzy nie rozwiązuje się przez sprowadzenie kilku ludzi (tych najbardziej aktywnych, którzy mają pieniądze na zapłacenie szmuglerom ludzi i którym udało się nie utonąć) z Zairu do Belgii lub z Rumunii do Francji. Ten rodzaj selektywnej „pomocy” tylko czyni bogatych bogatszymi, a biednych biedniejszymi.  

 

Nie możesz sprowadzić samolotami całej populacji Zairu do Belgii; możesz jednak (choć nie jest to łatwe i nie daje natychmiastowych wyników, ale w końcu, z wielkim trudem, jest możliwe) wesprzeć, pomóc i dać nadzieję Zairczykom na wydostanie się z biedy w Zairze. Jeśli jesteś Francuzem i pragniesz sprawiedliwości – to drenowanie Kamerunu z talentów nie jest właściwą drogą; zamiast tego użyj własnych talentów, by pomóc im naprawić swój kraj – ten, który zniszczyli twoi przodkowie.  

 

Football and other forms of ‘progressive’ colonialism

13 lipca 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Noru Tsalic

Izraelski bloger, obecnie pracuje w Wielkiej Brytanii.