Co jest siłą napędową antyizraelskiej polityki?


Vic Rosenthal 2018-07-05


Erdoğan i jego partia zdobyli solidne zwycięstwo w wyborach w tym tygodniu, gwarantując tym samym, że stosunki między Turcją a Izraelem będą jeszcze gorsze. Powodem jest historia antyizraelskiej retoryki i działań tureckiego prezydenta, gdy tylko chce zmobilizować swoją islamistyczną bazę lub promować samego siebie w świecie islamskim. Nie są to też tylko słowa, jako że dostarcza wsparcia Hamasowi i stoi za antyizraelską działalnością we wschodniej Jerozolimie.

Izrael miał dobre stosunki z Turcją przed nastaniem Erdoğana, tak samo jak miał dobre stosunki z innym nie-arabskim mocarstwem w regionie, Iranem, przed rewolucją islamską 1979 r. Islamistyczna ideologia nie pozostawia jednak miejsca na niepodległe państwo żydowskie w regionie, więc żaden z tych nowych reżimów nie może traktować tej „ohydy” inaczej niż z wrogością. A nienawiść do Żydów i Izraela nadal jest popularna na muzułmańskim Bliskim Wschodzie.


Dzisiaj Izrael ma lepsze stosunki z niektórymi ze swoich tradycyjnych wrogów arabskich, włącznie z rzeczywistymi traktatami pokojowymi z Egiptem i Jordanią, ale również obserwujemy zmniejszone napięcia z kilkoma innymi, jak na przykład z Arabią Saudyjską. Jednak nawet długotrwały pokój z Egiptem, mimo czynnej współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa między Izraelem i reżimem Al-Sisiego nie zbliża się nawet do obietnic poczynionych w traktacie pokojowym, który wzywa do „wymiany kulturalnej we wszystkich dziedzinach” i do „powstrzymania się od wrogiej propagandy”.  Egipskie siły bezpieczeństwa nękają Egipcjan, którzy odwiedzają Izrael, egipscy artyści i akademicy bojkotują Izrael, a egipskie media pełne są sponsorowanych przez rząd oszczerstw i teorii spiskowych o Izraelu i Żydach.  

 

„Pokój” z 1994 r z Jordanią jest jeszcze mniej „pokojowy”, włącznie z kilkoma incydentami przemocy na przestrzeni lat, w tym koszmarne morderstwo w 1997 r. siedmiu izraelskich uczennic przez jordańskiego żołnierza, który do dnia dzisiejszego nie odczuwa skruchy. Wymiana kulturalna i turystyka jordańska także nie istnieją. Członek rodziny jednej z zamordowanych dziewczynek powiedział, że „pokój z Jordanią jest między nami [Izraelczykami] a rodziną królewską – nie z narodem lub parlamentem”.  

 

Arabia Saudyjska na wiele sposobów zmiękczyła swoją poprzednio totalnie wrogą politykę wobec Izraela. W ciągu ostatnich 10 lat; pozwoliła jednej linii lotniczej na loty w swojej przestrzeni powietrznej w drodze do Izraela (ale nie pozwoliła na to izraelskiej linii lotniczej); uczestniczyła w tajnych rozmowach z Izraelem, Jordanią i USA w sprawie Iranu; i prawdopodobnie po cichu współpracuje z izraelskim zwalczaniem irańskiego projektu nuklearnego. Było nawet kilka głosów w mediach saudyjskich krytykujących antysemityzm. Nie ma jednak powodu patrzenia na tę małą odwilż jako na cokolwiek innego niż marginalny wyraz saudyjskich interesów geopolitycznych.

 

Palestyńscy Arabowie to kolejna historia. Z powodu kilku pokoleń wychowywanych w edukacji do nienawiści, stosunki z Palestyńczykami od czasu porozumień w Oslo zarówno w Gazie, jak w Judei/Samarii, tylko pogorszyły się. Niedawna „intifada noży i samochodów” oraz zapalające latawce pokazują stopień, do jakiego Palestyńczycy przesiąkli propagandą nienawiści, które nieustannie płynie ze strony Hamasu i OWP. Młody Palestyńczyk wstaje rano, wychodzi na ulicę i patrzy żydowskiej dziewczynie w oczy zanim wbije jej nóż w serce. Palestyńczycy nienawidzą syjonizmu, nienawidzą Izraela i wielu z nich głęboko nienawidzi Żydów.


Ale Jordania, Egipt, Arabia Saudyjska i kilka innych bliskowschodnich krajów, które jeszcze nie są pod dominacją irańską, mogą współpracować z nami w praktycznych sprawach, włącznie z współpracą wojskową. Dlaczego więc nie mogą pozbyć się antysemityzmu? Uważam, że odpowiedzią jest fundamentalna dla islamu idea, że Żydzi muszą być podporządkowani muzułmanom. Umiarkowany muzułmanin może tolerować Żydów i dobrze ich traktować, ale Żydzi rządzący muzułmanami (lub pokonujący ich w wojnie) – no cóż, tego już za wiele. Kiedy więc widzą Izrael z jego potężną armią, dominującego nad Arabami, doprowadza ich to do szaleństwa i powoduje odradzanie się tradycyjnej postaci muzułmańskiego antysemityzmu, tej z „małpami i świniami”.

 

A co z Europą: dlaczego rozwinięte narody Europy Zachodniej, podobno najbardziej postępowe kraje świata, są tak wrogie wobec państwa żydowskiego? Dlaczego na tak wiele sposobów wspierają naszych palestyńskich wrogów – pieniędzmi, propagandą, wojną prawną, finansowaniem antyizraelskich NGO, rezolucjami ONZ, ułatwianiem bojkotów przez oznakowywanie naszych produktów? Dlaczego próbują utrzymać śmiechu warte rozróżnienie między antysemityzmem, do którego – jak twierdzą – czują odrazę, a „krytyką Izraela”, która nieodmiennie obejmuje delegitymizację, demonizację i podwójne standardy? Co zmusza ich do zajmowania takiego stanowiska? 


Czy to tylko strach przed terroryzmem i obawa przed odwetem bliskowschodnich producentów ropy naftowej? Czy to pragnienie polityków, by zdobyć względy ich coraz większej muzułmańskiej populacji? Te powody są do pewnego stopnia prawdziwe, ale nie wystarczają do wyjaśnienia złośliwości publicznych wyrazów antyizraelskich uczuć, jakie widzimy na demonstracjach lub słyszymy od polityków. Jest coś głęboko osobistego w ich niechęci do państwa żydowskiego.

 

Wiele jest wyjaśnień niechęci Europy do Izraela. Izrael jest etnicznym państwem narodowym, a oni nienawidzą nacjonalizmu. Są zawstydzeni, że tak wielu Europejczyków było wspólnikami Hitlera i państwo żydowskie utrudnia im zapomnienie tego. Nadal odczuwają resztki trwającego dwa tysiące lat chrześcijańskiego antysemityzmu. Wreszcie, moje ulubione: jeśli Izrael, państwo Żydów, jest równie złe, jak Reich, to Europejczycy nie muszą mieć tak wielkiego poczucia winy, że stali z boku (lub pomagali), kiedy mordowano Żydów.

 

Przechodząc do Stanów Zjednoczonych, podział polityczny jest głębszy i bardziej bolesny niż kiedykolwiek był za mojego życia. Duża część partii Demokratycznej wybrała demonstrowanie palestyńskiej flagi jako część swojej podstawowej ideologii i jej potencjalni kandydaci rywalizują o to, kto jest bardziej antyizraelski. Obecna administracja jest całkiem proizraelska, ale jeśli i kiedy druga strona przejmie władzę, spodziewam się, że amerykańska polityka wobec Izraela będzie jeszcze bardziej negatywna niż polityka administracji Obamy.


Bernie Sanders, jeden z kandydatów do prezydenckiej nominacji Demokratów, zajmuje najbardziej skrajne stanowisko antyizraelskie ze wszystkich głównych kandydatów, mniej lub bardziej przyjmując narrację Hamasu o „Marszu Powrotu”, demonizując Izrael za strzelanie do „nieuzbrojonych demonstrantów”, a także traktując „prawo powrotu” do Izraela dla potomków arabskich uchodźców – wezwanie do położenia kresu państwu żydowskiemu – jako uprawnione żądanie. 

 

W USA nie ma dużej populacji muzułmańskiej (jeszcze) i nie ma zależności od bliskowschodniej ropy. Palestyńscy terroryści zabijali i zabijają Amerykanów i nie ma kraju, który ciężej pracowałby nad tym, by być dobry sojusznikiem Ameryki niż Izrael. Niemniej amerykańska lewica traktuje Izrael jak swojego najgorszego wroga, posuwając się do absurdów w próbach powiązania Izraela z każdą kwestią, dla której mogą znaleźć oddźwięk. Amerykański policjant zastrzelił nieuzbrojonego czarnego mężczyznę? Amerykańscy policjanci odbyli szkolenie w Izraelu, więc Izrael jest odpowiedzialny!


To jest ciekawy przykład. Mój syn uczy izraelski personel sił bezpieczeństwa używania broni palnej. Naturalnie, olbrzymi nacisk kładzie się na rozróżnianie między uzbrojonymi terrorystami lub przestępcami a niewinnymi cywilami. Co mogłoby być ważniejsze? Można założyć, że amerykańscy policjanci szkoleni tutaj otrzymywali to samo szkolenie. Według lewicy jednak Amerykanin przyjeżdża tutaj, żeby nauczyć się rasizmu, uczy się najpierw strzelać do czarnych, a zadawać pytania później. Oskarżenie jest monstrualne, ale czynione powszechnie. I daje mu się wiarę.


We wszystkich tych wypadkach, na Bliskim Wschodzie, w Europie, a także w USA antysemityzm – lub skrajny antyizraelizm (zasadniczo jedno i to samo) – jest głównym, głęboko zakorzenionym czynnikiem motywującym antyizraelską politykę (nawet kiedy polityk, o którego chodzi, taki jak Bernie Sanders, jest Żydem).


Konsekwencją tego jest, że apele do racjonalnego interesu własnego naszych wrogów nigdy nie doprowadzą do pokoju, ponieważ nie mają oni racjonalnych motywacji. Możemy odprężyć się i tylko koncentrować na tym, byśmy byli wystarczająco silni militarnie, dyplomatycznie, cybernetycznie i ekonomicznie, by odpierać ich ataki.


What drives anti-Israel politics?

29 czerwca 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Vic Rosenthal

Zajmował się rozwijaniem programów komputerowych. Studiował informatykę i filozofię na  University of Pittsburgh. Mieszka w Izraelu. Publikuje w izraelskiej prasie. Jego artykuły często zamieszcza Elder of Ziyon.