NGO finansowane z zagranicy - władza polityczna i prawowita demokracja


Gerald M. Steinberg 2018-06-18

Izraelczycy protestują przeciwko prawu o NGO przed domem minister sprawiedliwości, Ayelet Shaked (Zdjęcie: Motti Kimchi)
Izraelczycy protestują przeciwko prawu o NGO przed domem minister sprawiedliwości, Ayelet Shaked (Zdjęcie: Motti Kimchi)

Zacząłem badania nad władzą polityczną organizacji pozarządowych (NGO), szczególnie tych, które są aktywne w dziedzinie praw człowieka i prawa międzynarodowego, w 2001 r. po niesławnym Forum NGO na konferencji ONZ w Durbanie, które rozpoczęło kampanię BDS i demonizacji Izraela.  

 

Jako akademika zaskoczyło mnie, że właściwie nie było krytycznych badań lub analiz tego problemu. Dyskusje tych grup w przeważającej mierze akceptowały własne samodefiniowanie się jako politycznie neutralnych orędowników liberalnych norm demokratycznych, robiących wyłącznie dobre rzeczy. Ten „efekt aureoli” działał na ofiarodawców, którzy dostarczając zasobów między innymi organizacjom takim jak Human Rights Watch i Amnesty International, byli fetowani jako dobrzy i wielcy tego świata.


Choć niedawny artykuł  Ronalda Krebsa i Jamesa Rona (Why Israelis Should Welcome Funding of Their NGOs) wpisuje się w ten „efekt aureoli”, rzeczywistość jest zupełnie inna. 

 

Coraz częściej zaczynamy rozumieć, że te grupy są potężnymi graczami politycznymi, którzy działają bez ponoszenia odpowiedzialności. W Izraelu, jak pokazały badania NGO Monitor, 30 NGO ze skrajnie lewego skrzydła politycznego, otrzymało przez ostatnie pięć lat 500 milionów szekli (około150 milionów dolarów). Dwie trzecie tej sumy wpłynęło z zagranicznego finansowania NGO (które nie ma paraleli w żadnym innym demokratycznym społeczeństwie) i pochodzi z Unii Europejskiej oraz od rządów Europy Zachodniej. A wiele NGO, które otrzymują te pieniądze, używa ich do demonizowania Izraela, włącznie z BDS i oskarżeniami o „zbrodnie wojenne” i apartheid, co podsyca antysemityzm na całym świecie.

 

Budżet 500 milionów szekli jest olbrzymi, jeśli weźmie się pod uwagę brak odpowiedzialności, mechanizmów równowagi i kontroli i brak przejrzystości. Fundusze dostarczane są w imię demokracji, ale otrzymujące je NGO cierpią na deficyt demokratycznej kontroli. W dodatku z funduszy dostarczanych przez rządy europejskie B’Tselem, Breaking the Silence, Yesh Din i inne NGO w tej ściśle powiązanej sieci lobbują polityków, płacą firmom PR za szerokie nagłośnienie medialne i zalewają sądy politycznymi sprawami, tworząc w ten sposób jeszcze więcej uwagi medialnej dla swoich agend.

 

Podczas gdy zasady suwerenności i nieingerencji w demokratyczne procesy innych krajów są centralne w stosunkach między państwami, są one łamane, kiedy rządy europejskie stają się największymi finansjerami izraelskich politycznych NGO. Wielu polityków izraelskich prowokacyjnie proponowało finansowanie polaryzujących NGO, zaangażowanych w różne europejskie ruchy separatystyczne. Jak zareagowaliby, pytają, gdyby finansowanie tego typu NGO działo się na ich podwórku?

 

W niewielu wypadkach, kiedy rządy zagraniczne finansowały polityczne NGO w USA (sprzeciwiające się karze śmierci) i Kanadzie (w kwestiach środowiskowych) odpór był ostry i granty nie zostały ponowione. W Irlandii prawo daje rządowi możliwość zmuszenia do zwrotu zagranicznego finansowania NGO przeznaczonego „na cele polityczne”. To istotnie zdarzyło się podczas niedawnego referendum o aborcji, kiedy zakazano donacji od Open Society Foundation (George Soros) dla NGO orędujących za aborcją.

 

Izraelscy krytycy notują także zakres, w jakim te finansowane przez Europę NGO podróżują po świecie, propagując swoją prywatną politykę zagraniczną pod przykrywką praw człowieka i prawa międzynarodowego. Grupy takie jak Breaking the Silence i B’Tselem występują przed wpływową publicznością w ONZ i ICC, w parlamentach, kościołach, uniwersytetach i na platformach medialnych.

 

Cytując oskarżenia tych NGO kadra uniwersytecka europejskich uniwersytetów zakazuje wstępu Izraelczykom (włącznie z kilkoma moimi byłymi studentami), zrzuca z półek sklepowych izraelskie produkty, używa etykietek „zbrodniarze wojenni” i „apartheid”. Większość Izraelczyków, którzy stanowczo odrzucają te narracje, nie ma możliwości przedstawienia sprawy z tych samych zagranicznych platform – nie mają pieniędzy na takie podróże polityczne ani takiego dostępu do tych platform.  

 

 

Ten rodzaj zewnętrznej manipulacji wzmacnia naciski na izraelskie reakcje polityczne. Izraelskie prawo, krytykowane we wspomnianym artykule Krebsa i Rona, wymaga, by NGO, które otrzymują większość swojego budżetu od zagranicznych rządów, jasno to pokazywało – doprawdy nie jest to drakońskie i jest zgodne z prawem obywateli do informacji.

 

W kategoriach amerykańskich ta sytuacja jest podobna do reakcji wielu ludzi na decyzję Sadu Najwyższego, która w pewnym stopniu otworzyła drzwi do finasowania wyborów przez korporacje. Ale w Izraelu to finansowanie z zagranicznych źródeł trafia  do tak zwanych postępowych grup na krańcu ideologicznego spektrum, więc reakcje są inne a skutki poważniejsze.  

 

Przyglądając się szczegółom, warto spojrzeć na program Norwegian Refugee Council’s Information Counseling and Legal Assistance (ICLA), finansowany także przez między innymi rząd Wielkiej Brytanii. Budżet ICLA za rok 2016 wynoszący 7,5 miliona dolarów został rozdzielony między te co zwykle NGO, by wniosły setki spraw politycznych do izraelskich sądów. (Pewien prawnik jednego z NGO mówił o kampanii „zalania izraelskich sądów”.)  

 

Równocześnie NRC, UE i inni fundatorzy kierują West Bank Protection Consortium, które przekazuje dodatkowe sumy tym samym NGO. A cała ta działalność, która jest tylko małą częścią ogólnego obrazu zagranicznego finansowania NGO, odbywa się bez jakiejkolwiek przejrzystości. Prośby w Wielkiej Brytanii i UE z powołaniem się na swobodę informacji, dotyczące wypłat dla różnych NGO, zostały odrzucone, najpierw pod technicznym pretekstem (zbyt wiele dokumentów, za długi okres itd.), a wreszcie powołując się na rzekome względy bezpieczeństwa narodowego. Jeśli zawiodły próby działania kanałami dyplomatycznymi (lub ich nie próbowano), politycy izraelscy prawdopodobnie zwrócą się do restrykcyjnej legislacji.     

 

Z wszystkich tych powodów europejskie wzmacnianie polaryzujących grup, które są w stanie wojny z większością społeczeństwa izraelskiego, dalekie są od sloganów takich jak „dać głos tym, co głosu nie mają”, „siłę dla bezsilnych” i „wzmocnić demokrację”, powtarzanych przez  Krebsa i Rona. Olbrzymie zewnętrzne finansowanie bardzo wąskiej grupy nieodpowiadających przed nikim i polaryzujących NGO w rzeczywistości niszczy demokratyczne zasady, w imię których roszczą sobie pretensje do mówienia.

 

Foreign-funded NGOs, political power and democratic legitimacy

Ynet News, 6 czerwca 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Gerald Steinberg

 

Urodzony w Wielkiej Brytanii. Studiował fizykę oraz historię Bliskiego Wschodu na uniwersytecie w Kalifornii, doktoryzował się z teorii zarządzania na Cornell University. Wykłada nauki polityczne na Bar Ilan University. Założyciel NGO Monitor (instytutu badającego działania NGO ukieronkowanych na działania polityczne.)