Fałszywa dychotomia i negacja nauki


Steven Novella 2018-05-28


Psycholog Jeremy Shapiro opublikował ciekawy artykuł w RawStory, w którym argumentuje, że jednym z filarów negacji nauki jest fałszywa dychotomia. Zgadzam się i chcę to trochę rozwinąć. Shapiro wskazuje także, że ten sam błąd logiczny myślenia jest częsty w kilku zaburzeniach psychicznych, jakimi się zajmuje.

To drugie może być prawdą, ale nie widzę, jak dodaje to do naszego zrozumienia negacji nauki, a może być postrzegane jako kontrowersyjne. Na przykład, mówi, że  ludzie z osobowością chwiejną emocjonalnie typu borderline często dzielą ludzi w swoim otoczeniu na całkowicie złych lub całkowicie dobrych. Jeśli zrobisz jedną rzecz źle, jesteś złym człowiekiem. Podobnie perfekcjoniści często postrzegają każdy wynik działania, który jest mniej niż doskonały, za niezadowalający.


Sądzę, że to mogą być pożyteczne przykłady, pokazujące jak dychotomiczne myślenie może prowadzić do (a co najmniej wspierać) zaburzeń psychicznych. Terapia dla ludzi z tymi zaburzeniami obejmuje również terapię poznawczą, by pomóc im wyłamać się z wzoru podchodzenia do świata jako prostej dychotomii. Musimy jednak uważać, żeby nie sugerować, że sama negacja nauki jest chorobą lub zaburzeniem psychicznym.


Negacjonizm i fałszywa dychotomia


Fałszywa dychotomia jest częstym błędem logicznym, w którym wiele możliwości lub continuum możliwości zbija się na zaledwie dwa wybory. Ludzie są albo wysocy, albo niscy, nie ma innej opcji. Są albo Demokratami, albo Republikanami.


Podczas gdy pewne fizyczne własności mogą rzeczywiście być prawdziwie dychotomiczne (ładunek elektryczny jest albo dodatni, albo ujemny), ludzie i sam świat na ogół okazują znacznie bardziej skomplikowane cechy. Większość cech istnieje wzdłuż continuum. Niemniej nasze mózgi lubią prostotę i lubimy klasyfikować i szufladkować rzeczy, by umysłowo poradzić sobie z nimi. Używanie schematów i kategorii jest w porządku, ale musimy wiedzieć, że nie są one rzeczywistością, która często jest bardziej zabałaganiona.   


Te zasady są szczególnie ważne, kiedy mamy do czynienia z bardzo złożonymi systemami, takimi jak ludzie. Na przykład, ludzie rzadko kiedy, jeśli kiedykolwiek, są całkowicie dobrzy, albo całkowicie źli. Na ogół ludzie są złożoną kombinacją cech, które rozkładają się od występku do cnoty, często zależą od kontekstu i są usytuowane na continuum. 


Również naukowego rozumienia nie można przyjmować jako prostej dychotomii. Pisałem już wcześniej o, na przykład, problemach odgraniczenia między nauką a pseudonauką. Nie możemy podzielić wszystkich roszczeń do naukowości na dwie czyste kategorie – z nieskalaną nauką z jednej strony i czystą pseudonauką z drugiej. Jest tu continuum bez wyraźnej linii oddzielającej jedno od drugiego.   


Potrafimy jednak identyfikować metody i cechy, które są naukowo zasadne, od innych, które są wadliwe. Im więcej zasadnych cech ma przedsięwzięcie naukowe, tym bardziej prawomocna jest nauka, podczas gdy więcej ma wątpliwych cech czyni działanie bardziej pseudonaukowym. Choć więc nie ma ostrej linii odgraniczającej, istnieją dwa dające się rozpoznać spektra. Zaprzeczanie tej rzeczywistości także jest błędem logicznym – fałszywym kontinuum.


Wiedza naukowa także leży na continuum. Żaden fakt nie jest ustanowiony w 100% metafizycznej pewności, ani nie możemy przypisać 0% prawdopodobieństwa żadnemu twierdzeniu. Jest tak, ponieważ wiedza ludzka jest ograniczona, zależy od naszej perspektywy, ram odniesienia i, być może, nieznanych założeń.


Nie znaczy to jednak, że nie możemy być na 99,99% pewni, że pewne podstawowe fakty o wszechświecie są prawdopodobnie prawdą. Świat jest z grubsza kulisty. Możemy być tego całkowicie pewni (mimo urojeń zwolenników płaskiej ziemi) do takiego stopnia, że możemy traktować to jako 100%. Podobnie możemy powiedzieć, że homeopatia ma tak bliską 0 szansę na danie realnego efektu medycznego, jaką możemy znaleźć w medycynie. Można umieścić każde twierdzenie naukowe gdzieś na tym spektrum w oparciu o istniejące dowody, konkurencyjne teorie, znane, nieznane i inne czynniki. Im więcej ustalonych, niezależnych linii dowodów wskazuje na ten sam wniosek, tym możemy być bardziej pewni tego wniosku.  


Choć więc istnieje continuum poparć naukowych faktów i teorii, możemy podzielić to continuum na praktyczne kategorie. Istnieją dobrze ustalone fakty, których możemy użyć jako solidnych fundamentów. Istnieją teorie, które są wystarczająco dobrze ustalone, byśmy działali na ich podstawie, nawet jeśli pozostaje jakaś mała niepewność lub miejsce na wątpliwości. Inne twierdzenia przypuszczalnie są prawdą, ale powinniśmy traktować je ostrożnie. Pewne twierdzenia pośrodku są „w te lub wewte”: nie możemy z zaufaniem powiedzieć, czy są prawdą, czy nie. Dalej są twierdzenia,  które prawdopodobnie nie są prawdziwie, ale jest miejsce dla opinii mniejszości i jeszcze nie powinniśmy spisywać ich na straty. I wreszcie są twierdzenia i teorie, które zostały wystarczająco obalone, byśmy mogli zostawić je i przestać marnować dalsze zasoby na obalanie ich.


Możemy sprzeczać się, gdzie dokładnie przeciągnąć linię i gdzie dokładnie na tym continuum znajduje się każde twierdzenie naukowe, ale taka debata jest zdrowa. Jest częścią procesu naukowego.


Szapiro i ja mamy rację, wskazując na to, że negacja nauki, jest postawą, która jako jedną ze swoich strategii zbija to continuum w fałszywą dychotomię – naukowe wnioski są albo solidne jak skała, albo są podejrzane i kontrowersyjne w najlepszym wypadku, a oszukańcze w najgorszym. Ignorują olbrzymią część spektrum, gdzie możemy traktować teorie jako prawdopodobnie prawdziwe, nawet jeśli pozostają małe wątpliwości. Celem tej strategii jest wskazywanie na to, co nieznane, na pozorne anomalie, pozorne sprzeczności lub jakąkolwiek niezgodę między naukowcami (nieważne jak minimalną) jako dowód, że teoria nie jest w 100% solidna. Dlatego teoria jest kontrowersyjna i podejrzana.   


Tak więc ludzie zaprzeczający ewolucji wskazują na „luki” w zapisie kopalnym, jak gdyby to kwestionowało całą teorię. Lub wskazują na niezgodę między naukowcami w sprawie jakichś szczegółów ewolucji, żeby twierdzić, że cała teoria jest kontrowersyjna i że nie ma co do niej zgody. Najmniejsza szparka, jakikolwiek błąd, a ich zdaniem dyskredytuje to całą teorię.


Naukowcy często niechcący podsycają te strategie, ponieważ działają w rzeczywistym świecie, w którym wiedza naukowa jest continuum. Mówią czasami o tym, jak ich nowe odkrycie zakłóca przyjętą teorię lub jak mało rozumieliśmy przed tym przełomem, nie zdając sobie sprawy z tego, jak łatwo nadużyć takich wypowiedzi do ataku na samą naukę. To jest ważna zasada skutecznego przekazywania nauki: dokładne pokazywanie tego, jak nauka postępuje do przodu. A to znaczy oparcie się pokusie nadawania zbyt wielkiego znaczenia własnym badaniom.


Naukowcy działają w ramach naukowego paradygmatu, kiedy więc rzucają od niechcenia: „Nie mamy pojęcia, jak to działa”, podświadomie zakładają, że ludzie wstawią te słowa w ten sam kontekst naukowy, w jakim zostały wypowiedziane. Często jednak tak nie jest. Zazwyczaj takie twierdzenie nie jest dosłowną prawdą – mamy moc koncepcji, moc dowodów, ale nadal mogą istnieć konkurujące teorie lub brak solidnych, potwierdzających dowodów.  


Naukę trzeba rozumieć jako zabałaganione, ułomne, ale rygorystyczne, staranne i ostrożne przedsięwzięcie, jakim jest. Nie wiemy wszystkiego i niekoniecznie wiemy cokolwiek w 100%.  Nie znaczy to jednak, że nie wiemy niczego lub że można beztrosko odrzucać wniosek naukowy, którego się nie lubi. Wiemy dużo, a część z tego, co wiemy, wiemy z tak wysokim stopniem pewności, że możemy traktować to jako fakt. O innych rzeczach możemy mówić z wystarczającym zaufaniem, by opierać na tym ważne decyzje. Praktykuję medycynę, więc to jest moje codzienne życie.


Zmiana klimatu jest doskonałym przykładem. Są znaczące niepewności co do tego, co właściwie dzieje się i co będzie działo się z klimatem, jakie są wszystkie działające tu mechanizmy sprzężenia zwrotnego i jaki będzie wynik. Mamy jednak dość wysoki stopień pewności, że wypuszczanie dużych ilości uprzednio związanego węgla do atmosfery powoduje podnoszenie się przeciętnych temperatur globalnych z potencjalnie niedobrymi skutkami. Konsensus co do dowodów jest wystarczająco silny, by działać, mimo pozostającej nadal niepewności.


Czekanie na 100% pewności jest rzadko kiedy praktyczne. Gdybyś w ten sposób podchodził do opieki zdrowotnej, byłbyś sparaliżowany i przestał działać, a rezultaty byłyby bardzo złe. Gdybyśmy mieli 95% pewności, że asteroid zniszczy całe życie na Ziemi, myślę, że powinniśmy działać na podstawie tych 95%, a nie spierać się o pozostałe 5%.


False Dichotomy and Science Denial

10 maja 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Steven Novella


Neurolog, wykładowca na Yale University School of Medicine. Przewodniczący i współzałożyciel New England Skeptical Society. Twórca popularnych (cotygodniowych) podkastów o nauce The Skeptics’ Guide to the Universe.  Jest również dyrektorem Science-Based Medicine będącej częścią James Randi Educational Foundation (JREF), członek Committee for Skeptical Inquiry (CSI) oraz członek założyciel Institute for Science in Medicine.

Prowadzi blog Neurologica.